- Panie doktorze – nasz świeży nabytek ratowniczy wpadł do dyżurki – pilny wyjazd, Szeroka 16.
- A do kogo?
Nabytek rzucił nazwisko przez ramię i pognał do karetki. Niedoczekanie. Prędzej mi kościany ludek zatańczy niż ja do tej zarazy będę sobie nogi łamał.
- Sygnały? – zapytał nieco niespokojnie Szybki.
- A co w karcie stoi?
- No, że pilny...
- Tako włącz i wyj. Tylko bez rozjeżdżania staruszek na przejściach proponuję.
Jakoś nie wiedzieć czemu sygnały ryknęły ponuro ooo-reee-ooo-reee-ooo-reee. Dziwne. Na szczęście daleko nie jest więc życie ludzkie sie pewnie uratuje.
- Dzińdobry, Panie Kowalski – ucieszyłem się na widok mojego znajomego Roma leżącego sobie wygodnie na łóżeczku – a któż to umiera?
- Ty chuju jeden, kurwa twoja mać, ty kurwa doktor jesteś..
Dalej nie usłyszałem bo sobie poszedłem, zabierając zestresowanego ratownika ze sobą. Taak. Przyszedł taki – dynamiczny, z chęcią niesienia pomocy - a trafiają mu się same poronne wyjazdy. Nic to. Jeszcze czas przyjdzie że kogos uratuje.
Wlazłem spokojnie do karetki i poczekałem chwilę. Ostatecznie jak pogotowie robi 500 wyjazdów rocznie do tego samego Roma to wiadomo dokładnie czego się spodziewać.
- Panie dochtorze, bo on bardzo chory jest i się mu zaszczyk należy – zagaiła pokojowo żona.
- A kto dzwonił na pogotowie?
- A co?
Ugryzłem się w język.
- Bo wezwanie było do nieprzytomnego.
- A to dzieci coś musiały pomieszać ale on bardzo chory jest i się mu zaszczyk należy – powtórzyła zaniepokojona stanem zdrowia niedoszłego nieboszczyka.
- Zaraz tam będę – obiecałem i wyprosiłem ją z karetki.
- Iść z doktorem? – zaoferował się ratownik.
- Eee, nieee... Długo to nie potrwa – odmruknąłem i polazłem do umarlaka.
- Kowalski, co ja wam mówiłem ostatnim razem?
Rom popatrzył spod oka i nie rzekł nic.
- To ja ci przypomnę. Jak widzisz że karetka podjeżdża ze mną w środku to pakujesz bambetle i truptasz do karetki. Żadnych zaSZCZyków ci w domu nie dam. Możesz wybrać wyjazd na SOR albo pozostanie w domu.
- Ale na SORze kolejka, ja czekał nie bede.
- To idź do ośrodka.
I poszedłem w cholere.
---------------------------
Takie syutacje powtarzały się za każdym razem. Nasz znajomy dzwonił po kilka razy dziennie – chyba że akurat w telewizji było coś ciekawego albo pojechał sobie w interesach do miasta, wtedy był spokój. I nie było na niego rady. Odmówić się nie da – bo jak weźmie i umrze to dyspozytor pójdzie siedzieć. Rachunki pisać – szkoda długopisu. Na drugi dzień 60 Romów zazwyczaj przychodziło do kierownika pogotowia anulować rachunek. Zresztą kolejny minister skasował rachunki za nieuzasadnione wyjazdy i tu akurat miał sporo racji. Dla tego pogotowia pracowałem kilka lat i muszę przyznać że opisana powyżej metoda sprawdzała się praktycznie w 100%. W końcu Rom doszedł do wniosku że z ch.ami gadać nie będzie – i jak się dowiadywał od dyspozytora że mam dyżur, to z karetki rezygnował. Nie ma to jak wypracować sobie odpowiedni imidż.
26 komentarzy:
W takim przypadku to tylko odstaszać. ;)
A pewnie umierał jeszcze i umierał, co najmniej kilka lat...
Pacjenta sobie trzeba wychować... Posiadając odpowiedni wachlarz umiejętności perswazyjnych - głównie charakterologiczno-werbalnych...
A może i innych... - takie pytanko: czy w podobnych sytuacjach dochodziło do konieczności użycia przez Ciebie siły w obronie własnej (o ile pamiętam - dotychczasowe opowieści raczej dotyczyły sanitariuszy-ratowników, niż lekarza...
Uwielbiam, gdy interlokutor z postawą roszczeniową twierdzi, że coś mu się należy. Chętnie przyznaję rację ale pytam, kto mu tak do dupy podpowiedział, że należy mu się właśnie odemnie?
dobrze, że miałeś czas na wypracowywanie odpowiedniej strategii względem klienta ;) ja moich mam ochotę czasami zamordować, jak nie załapią od razu mojej zdecydowanej postawy ;)
metaksa
A nie mogłeś mu tego zaszczyku w zadek jednak wrazić ? Są przecież takie preparaty witaminowe co to nie zaszkodzą, a po nich trzy dni dupa boli. Naszklient naszpan.
zmęczon
Abi no wiesz Ty co?! Tak pacjenta straszyć ;D
A i zgadzam się z Gregiem :) też uwielbiam ludzi z postawą roszczeniową, że mi się należy. A pewnie jeszcze nawet grosza do wspólnej kasy na ochronę zdrowia nie dołożył. No tak jak ludzie są głupie to niech pracują i płacą składki a jemu się należy.
Nie wiem, czy to tylko zasługa Twojego bloga, ale zauważyłem, że jakoś mi się tak lepiej na sercu robi, kiedy widzę kartkę na sygnale:)
Boski wpis :D uhahahłem się :)
Swoją drogą, właśnie się okazuje, że w naszym fspaniałym szpitalu, jak tatusiek był z 1.5 roku temu z podejrzeniem wylewu (gdzie faktycznie wylew miał jak się teraz okazuje) - nie zrobili rezonansu, nie rozpoznali ewidentnego wylewu. I wypuścili go po 3 dniach.
Jak to stwierdził niedawno neurolog w klinice "jasne, to mogli Pana po 1 dniu wypuścić, a najlepiej po godzinie. Co za patałachy. Jedna tętnica szyjna była do uratowania, ale teraz to już nic się nie da z tym zrobić". Podobn ilość wiązanek i przekleństw kończyła się po kilkunastu minutach, dla zaczerpnięcia oddechu.
W karcie wypisu wpisali jakieś bzdury wzajemnie się wykluczające...
Kolega mój, zdecydowany przeciwnik żebractwa natrętnego co zdarza się na większych skrzyżowaniach różnych miast, miał następujący przypadek:
Stał sobie pod światłami z otwartym oknem, bo to lato było. Podszedł do niego jeden taki, śniadolicy, powykrzywiany i z karteluchą na co to on zbiera i wsadza mu łapę do samochodu.
- Nie - powiedział kolega.
Żebrak dalej jęczy. Zdenerwowany nachalnością nie wytrzymał i wypalił:
- Żeby to k..wa, mnie ktoś kiedyś dał chociaż dwa złote!!
- A proszę... - odrzekł śniadolicy i wręczył zbaraniałemu koledze dwuzłotówkę.
Od tej pory kolega stracił koronny argument, a dwuzłotówka została na szczęście...
kiciaf - wow, jaka opowieść! mam oczy szeroko otwarte ze zdziwienia :) choć w sumie wczoraj do mnie podszedł dziadek, który wyglądał jakby właśnie się szedł napić i zapytał o drogę. powiedziałam mu jak iść, a on do mnie "powodzenia!". i się uśmiecha. normalnie ludzie nawet "dziękuję" czasem nie powiedzą...
metaksa
Witam.
Przyznam,że czytam z zapałem tego bloga od kilku miesięcy. Jejku,jakie pióro!Umieram ze śmiechu bardzo często.Jesteś niesamowitym lekarzem i człowiekiem. Pozdrawiam ciepło.
dokacpe
Zapamiętam sposób ;) Chociaż muszę przyznać, że mam do Romów sentyment. Dzięki pewnej babci naumiałam się asertywności ;) Karetka była paramedyczna więc miejscowa ludność wyszła z założenia, że istota na biało to doktor ;) I pewna wiekowa Romka zaczęła krzyczeć, że źle jej ciśnienie mierzę. Fakt ciśnienie mi się podniosło, a że dzień nie był mój wielce nieprofesjonalnie poprosiłam ją o uspokojenie się. Jak następnym razem do niej wyjeżdżali to się dopominała, że by chciała "panią doktor co wie jak z człowiekiem rozmawiać" ;p
Docik, miałem taka propozycję że pogotowie powinno mieć klauzulę odstrzału - na ten przykład jeden upierdliwy pacjent rocznie. Ale nie przeszło. A ten gość to żyje do dzisiaj i sie miewa bardzo dobrze. Tak na wypadek gdyby ktoś mnie rozszyfrował i powiązał fakty - za cholere wam nie powiem ile miał renty.
Basiu, niektórzy są bardziej, inni mniej reformowalni. Ten był w dolnych stanach części niskich...
Odnośnie pytania o ratownika - trochę chyba namieszałem. Od początku jeździłem na pogotowiu jako lekarz - znaczy od postudiów - a wszystkie opowieści które do tej pory opisałem są moimi włąsnymi, za wyjątkiem opowieści o padaczce co to ją butelką pepsi ratowali. Przyznaje się bez bicia, ale opowieść była piękna więc została... podiinspirowana (nomenklatura wg. Jasper).
Agregat, że ja tego nie znałem wcześniej. Toż to piękne - może sie i panu coś należy ale kto na litośc Boską powiedział że ode mnie??!??? Kupuję.
Metaksa, to było cos nieprawdopodobnego. Ciekaw jestem czy dalej tak tam jeżdżą. A wzywał nas tylko po to żeby nas powk.wiać...
Zmęczon, to nie wyjście niestety - wiem że można mieć mordercze myśli, ale to się jednak nie powinno przekształcać w czyn ;)
EL - no właśnie powyżej pisałem co do jego renty. Od dziecka chory na wszystko, komisje, biedny Rom - wracam ja sobie kiedyś z miasta, a tu ktos o zmierzchu dziarsko macha na przystanku. Jako że poczciwie byłem do życia nastawiony, migacz i staje - a tu ten mój Rom umiłowany... Bóg mi odpuści - dodałem gazu i pojechałem w tak zwane.. daleko pojechałem znaczy się.
Abdullah, większośc pogotowiarzy to dobre ludzie są - i przyjadą i pomogą. A że część jest nienormalna... A czy kto mówił że nie? ;))
Nomad, takie życie. Jak ci się trafi dobry fachowiec to naprawi. A jak ciura zwykła to spier. Popsuje. Przerażające że to dotyczy też szpitali i doktorów - bo chciało by sie wierzyć że mamy jakąś moc nadludzką. A to cały przekrój społeczeństwa się odbija. Włącznie z alkoholikami i złodziejami.
Kiciaf, toż takie piękne historie to u siebie publikuj :DDD Będziemy zagladać - przynajmnie ja solennie obiecuję :))
Metaksa, naprawdę większośc jest normalna... Problem w tej nienormalnej części. Ani to otruć - ani wychować.
Dokacpe, witaj :)
Dzięki za dobre słowo - to zawsze daje power do napisania kolejnych grafomaństw ;)
Tańcząca - najważniejsze to wyrobić sobie markę - od razu inna rozmowa się zaczyna. Ale jest ryzyko - moga polubić... ;)
sądzisz, że ta nienormalna część po prostu za bardzo zwraca na siebie uwagę? ;)
metaksa
Metaksa, to jest takie pół na pół modo WARS - pół kałamarza atramentu zmieszane z połową beczki mleka - a całość jest szaro-bura...
Może on się tak musiał do tej renciny wykazać? Kolekcjoner świstków wszelakich?
Trzy razy dziennie milusiński dzwonił żeby mu igły wbijać. To jakaś igłofilia czy inna zaraza głowowa jest...
;DDD Masochista? Może być...
Jakby jeszcze o wykonanie damską rączką się dopominał byłby mocno podejrzany. ;)
...Bo ten pan to mył miś Należymiś (Należymiś wywołał u dohtora podeklizm u był dym ;D)->pozdr.- emili (greeeeeeeen;p)
Docik, ja myślę że on byl bardziej podejrzany że sie o tę damska nie dopominał ;)
Miś Należymiś. Raczej Zaraza Morowa. Grrr :D
A propo, abnegat słyszałeś o pomyśle nowych kart chipowych dla pacjentów w Polsce, gdzie zawarte będą 3 poziomy informacji o pacjencie? m.in. poziom pierwszy - dostępny czytnikami dla lekarzy, ratowników, pogotowiarzy - zawierający grupę krwi, uczulenia na leki, przewlekłe choroby etc.
Zaraz to jakiś bandzior przechwyci i będzie jak znalazł do szukania idealnego dawcy dla Bardzo Bogatych Choć Nieco Chorobliwych Ludzi.
Wiem, że takie banki danych są niezbędne, ale jak pomyslę że kradzież to pestka - a moje serce jest 3/4 trafione w HLA to mi sie dupa marszczy. Toz przyjadą i nawet nie obiją żeby nie uszkodzić narządu...
Zwlaszcza biorac pod uwage poziom zabezpieczania danych u nas. Choc sama idea kart chipowych sluszna. Sam mam od kilku lat takowa karte wystawiana przez slaska kase chorych (czy tam raczej chyba zdrowych :P) i nawet nie wiem, gdzie moja legitymacja ubezpieczeniowa lezy. Wygoda niesamowita, ale boje sie az tak szczegolowych danych o pacjentach (chodzi o planowany poziom dwa i trzy)
A mnie sie kojarzy taki kawał:
Ludożercy złapali trzech białych.
- Tych dwóch tłustych posiekać na kotlety - mówi król - a z trzeciego chudego ściągniemy skórę. Dobra będzie na bębenek.
Facet wyciąga nóż zza pasa jednego z ludożerców i przecinając sobie nim skórę na piersiach i brzuchu, wrzasnął:
- Gówno będziecie mieli, a nie bębenek.
Znalem to jako ostatnie zyczenie lysego kowboja przywiazanego do pala - poprosil o gwozdzik ;)
Prześlij komentarz