Każde pogotowie takich ma. Można się zżymać, denerwować a nawet wykłócać – nic to nie zmienia. Milusiński żyć bez pogotowia nie może – a jakby tak się głębiej zastanowić, my bez nich też nie.
- Dochtor, jedziemy do Przysiółka.
- Tam gdzie zwykle? Toż słyszałem jej ryki dzisiaj na izbie...
- A nie. Tym razem dzwonią bo ktoś szedł drogą, źle się poczuł i poprosił o pomoc.
- No to jedźmy.
Z uczuciem niejakiej ulgi wsiadłem do karetki. Maciejowa – to jest prawdziwa zaraza. Babsko jest wielkie, chore na wszystko a głównie na głowę – to znaczy wg. mnie wszystkie jej problemy biorą się z konkretnej nieleczonej psychozy, ale nikt póki co nikt takiego rozpoznania nie postawił, nie mówiąc o wdrożeniu jakiegoś leczenia – i do tego wszystkiego straszliwie w obejściu przykra. Kłótliwe, wredne babsko. Szczęściem jedziemy zupełnie gdzie indziej...
Wlazłem do domu, ukłoniłem się grzecznie i zdębiałem – rzecz jasna Maciejowa siedzi, rozparta jak Królowa i okiem wkoło toczy. Szlag by to jasny trafił.
- Znowuś ty, kurwa, tumanie jeden do mnie przyjechał|? A na chuj was tam w ogóle trzymają?? – przywitała mnie serdecznie.
- Rozumiem że szanowna pani pomocy sobie nie życzy? – skrzyżowałem za plecami palce.
- I co, kurwa, debilu, myslisz że się mnie tak łatwo pozbędziesz? Ja nie taka głupia! – prychnęła z pogrdą. Fakt, podstęp był grubymi nićmi szyty.
- Maciejowa, pakuj się do karetki – straciłem resztki cierpliwości – Jak Cie tam nie bedzie za trzy minuty to odjeżdżam bez ciebie.
- A kto mię kurwa zaniesie? Czy ty chuju nie widzisz że ja jestem kurwa chora??!?? – wydarło sie babsko na pełny regulator. Nie wiem jak ona to robi, ale gasi mi całą elektrykę w płatach czołowych i natychmiast, jak jakieś demony, do działania biorą się najstarsze filogenetycznie części mózgu – w których zakodowane mamy mordowanie jako miła i szybką metodę rozwiązywania problemów. Zatrząsłem się z rozkoszy na widok skrwawionych zwłok, podsuwany usluznie przez tyłomózgowie i dałem dyla do wozu. Zapaliłem papierocha. To trzeba będzie rozwiązać raz na jutro bo żyć nam nie da.
- Doktor, mamy ją przynieśc?
- A po cholere? Pół godziny temu transportowa odwiozła ja do domu z SORu. Co by oznaczało że ona bardzo zdrowa jest – toż tu bedzie ze trzy kilometry do jej chałupy, nie?
- No.
- No to jak może leźć 3 km w 30 minut to może dupe ruszyć 15 metrów do karetki. I zapowiedz jej że za chwilę pojedziemy bez niej. Nie żartuję.
Kurwowanie najwyższej próby potwierdziło że informacja została przekazana.
- Wyjazd!!! – ryknąłem przez okno. Z chałupy wyszła stekająca Maciejowa. Mojaś ty.
W karetce zamknałem okienko oddzielające kabinę kierowcy od paki i spokojnie oddałem się obserwacji drogi. Sanitariusz biedny – trzeciego miejsca koło kierowcy nie ma. Co robić. Ktoś musi mieć przesrane żeby kurzyć mógł ktoś.
- Abi, na litośc Boską a po coś ty ją tu przywiózł?? – jęknęła moja koleżanka z SORu na widok wyłaniającej się pacjentki -Przecież ja ją przed godziną wysłałam po ciężkich bojach do chałupy...
- Jak nie przywioze to bede jeździł w te i wewte. Jak ci mogę co poradzić – wsadź to babsko w transport do psychiatryka. Nawet jak jej nie przyjmą to bedziesz miała pół dnia spokoju.
- Wymyslił. Przecież nie jest psychiczna.
- Niee?? – i poszedłem. Ryki wściekłej Maciejowej towarzyszyły mojej drodze na stację.
-----------------
Mimo najszczerszych chęci moja koleżanka rady sobie jednak nie dała. Próbowała przekonać swojego szefa żeby panią wysłać na konsultację psychiatryczną ale wszyscy jakoś dostali zatwardzenia psychicznego. W końcu Maciejowa sama rozwiązała problem. Wpadła do naczelnego ze skargą na pogotowie – „to jest kurwa pogotowie??!?” - , SOR – „jebana umieralnia”, debili lekarzy, kurwy pielęgniarki, pizdy dyspozytorki i skurwysynów sanitriuszy – i nie tyle napisała to długopisem na papierze ile wybiła swoją laską na łbie naczelnego. Który w końcu zrozumiał nasz problem - w 3 minuty znalazła się policja, karetka transportowa, kaftan i frrru - Maciejowa oddaliła się w błyskach niebieskiego światła w stronę najbliższego wariatkowa.
Ktoś mógłby pomyśleć że to był koniec naszych prblemów.
Nic bardziej błędnego. Już dwa tygodnie później dyspozytor wręczył mi kartę z uśmiechem na twarzy oznajmiając:
– Jedziecie do Przysiółka. Wróciła.
30 komentarzy:
A teraz?...
Toż to pacjentka celebrytka - powinny o niej pisać media, ubiegać się o wywiady... ;)
...wywiady w zakladach pracy...
Neverending story..
I po powrocie była jeszcze milsza zapewne?
Ona byla taka mila ze milsza juz byc nie mogla ;) Do tego miala zwyczaj odstawiania lekow natychmiast po powrocie do domu.
A swoją drogą zawsze byłam pełna swoistego podziwu dla osobników potrafiących płynnie i malowniczo wyklinać, używając więcej niż dwóch najpopularniejszych określeń.
Toż to cudo nie pacjent :D
Biedny sanitariusz ;)
cud, miód, orzeszki. :) a potem się ludzie dziwią, ze pavulon i w ogóle... :P
a tak poważnie, siedząc kiedyś na stacji pogotowia słyszałam jak w gabinecie drze się baba. wrzeszczy, wyklina i generalnie "umiera, i żadnej pomocy ... od ... lekarzy doprosić się nie może". gehenna. myślę sobie: co oni jej tam zrobili? po 10 minutach baba wyszła. oczekiwałam, że to młodsza będzie przedstawicielka rodu ludzkiego (tak po głosie), a tu kobiecina lat 70-80, chuda jak nieszczęście. pognała z prędkością światła na zewnątrz. weszłam do gabinetu, lekarz patrzy na mnie udręczonym wzrokiem, więc z grzeczności przy zastrzyku zapytałam czy takie chece to częściej mają, a pielęgniarka na to: co tydzień, w niedzielę. noż matko!
Ja nie mogę - czy Gospodarz z nami dziś romansuje o poranku zamiast pójść do Lorda Jima???!!! 8O
;)))))
Abi, a nie można jej było jakoś boleśnie zniechęcić?
Toż taki pacjent to skarb ;D Drugiego takiego co tak dba o to żeby karetka się nie zastała to ze świecą szukać ;) A jakież bogate słownictwo :)))
Uśmiałam się do łez... Abi, ja z taką panią chętnie przeprowadziłabym test kompetencji językowych :) Filologi mają zamiast pacjentów zabawę z rodzicami, którzy kochają swoje cudne dziecięcia... Ależ, ależ - psychoz nam dostatek w kraju :P
a czy ja Ciebie mogę cytować? ten fragment o tym jak to ona Ci wyłącza myślenie przednich płatów czołowych:) niezmiernie mi pasuje do sytuacji a nie chciałaby tan bez poinformowania właściciela że wykorzystuję co mu z palców spłynęło na klawiaturę;)
pozdrawiam
Strasznawe. Elektryka pada. (czyt. mózg staje) ;DDD
Wszystko jest śmieszne jeżeli nie ma się do czynienia z taką "agentką".Coś mi się wydaje,że każdy "Przysiółek" ma swoją gwiazdę.
U mnie w wiosce też taka jest.Ja po spotkaniu z kimś takim czuję się tak jakby padła mi nie tylko elektryka,ale zasilanie awaryjne.Ba,jakby padły wszystkie elektrownie.Boję się osób zaburzonych psychicznie i tyle.Ze względu na nieprzewidywalność jednostki,a nie ze względu na uprzedzenia.
Szczególnie takich,które udają zdrowe.Kiedyś człowiek zwyzywał mnie w pracy od różnych takich i zapowiedział oddanie sprawy do sądu i zgłoszenie mnie do urzędu antymonopolowego...A wszystko przez to,że nie byłam w stanie wypisać mu fucktury na podstawie notatki zapisanej na gazetowym świstku.Później ktoś przyszedł i wyjaśnił ,że pan jest delikatnie mówiąc chory.Co nie zmienia faktu,że ja nie wiedziałam co mam myśleć i czuć w takiej sytuacji,która z biegiem czasu wydaje się po prostu śmieszna.Ale kiedy się jest w oku cyklonu-nie wiadomo jak zareagować i wiać czy nie wiać.Wszędzie trafiają się dziwnoludki i tyle.Pozdrawiam ciepło-emili(green)
Kiciaf, to ta sie nie nadaje. Uzywala co prawda wiecej niz 2 przeklenstw, ale poezji w tym za grosz.
Nomad, przy tych jej rykach czlowiek mial mordercze mysli, a walka z instynktami powoduje mdlosci i zimne poty.
Thalie, najgorsze jest ze ona nie dzwoni/przychodzi po pomoc tylko po to zeby sie powydzierac. Zaraza.
Basiu, jaki tam poranek ;) Tu jest godzine wczesniej...
Innesta, byla nieprzemakalna. Wyjatkowy przypadek.
EL
- Moj pacjent to skarb.
- A co zrobiles?
- Zakopalem.
Malutka, raczej nic z tego by nie wyszlo. Jedyny test jaki byla w stanie przejsc pozytywnie to na cukier w moczu.
Elwira, feel free ;) Blog jest dostepny jako open source.
Docik, najgorzej jest jak padnie calkiem. Pomrocznosc jasna...
Emili, celnie ujete. Z jednej strony czlowiek ma ochote dac w leb. Z drugiej- wypadalo by pomoc. A calkiem normalnie masz ochote odwrocic sie i wyjsc.
Abi - u nas się robi badania pokazujące: ile brzydkich (delikatnie rzecz ujmując) słów zmieści się w jednym zdaniu, z jaką prędkością można je wypowiadać, czy jest coś, co warunkuje ich wymienność itd... No więc - obiekt badań byłby idealny, tyle, że bałabym się, że mnie ta pani parasolką lub torebką poważnie uszkodzi, a nie daj Ten Z Wysoka,że zabije...
Abi ale to w innym fachu zakupują swoich interesantów ;) A może się mylę? ;D
A. To ona faktycznie potrafila sprzedac "to jest kurwa pizda i rudy chuj, debilu jebany". Do tej pory jak sobie przypomne to mi w uszach pika...
EL, bledy lekarzy kryje ziemia...
Ano.Abi,ludzka rzecz.Ja się boję poczekalni u dohtora,który ma mi dać coś na sen i spokój.Obawiam się,że sam widok współkolejkowców wyleczy we mnie wszystko z katarami i kaszlami itp. do 2016 roku włącznie ;D.To też podobno ludzkie.Kiedy człowiek traci nad sobą kontrolę straszna rzecz.A co do notki-sama wiem jak się czuje jednostka zbluzgana w ten sposób.Niby się olewa,a jednak nie.pozdr.- emili(green)
Nie będę się spierać ;P
wykorzystałam, dziękuję, element zaskoczenia jest bezcenny... wszystko inne na kartę MasterCard;)
O Boziuniu... Toż nic tylko strzelać do takiej :) (a w dodatku jaka przebiegła zaraza) ;)
Epi
Ps. To ja się tylko pochwalę, że zdałam :)
Zarazy zdane - ja cie kręcę. Nie będzie krętek pluł nam w twarz ;DDD
Trafiłeś w samo sedno Abi :)
Epi
Abi: u mnie pisałeś o scyzorykach itp ;) czyżby Pan Doktor też dotknięty zarazą nożowo - toolową? ;) Bo ja kiedy wychodzę bez mojego szwajcara, to jak bez ręki (częściej telefonu zapomnę) ;) Nie mówiąc już o ilości pogubionych/znikniętych rozmaitych noży (jednego - od dawna nie produkowanego Vicka nie mogę przeboleć).
Nomad, mnie strasznie biora Boshe i inne Black&Deckery :D I potrafie sie zaslinic przy zestawie kluczy - nie mowiac o zestawie narzedzi.
dziabnąć maciejową haloperidolem :)
Fenactil lepszy...
Prześlij komentarz