niedziela, 14 czerwca 2009

Tom tomem go

W końcu mnie dopadło. Broniłem się długo, opór mój był zdecydowany i skuteczny. Do dzisiaj. Czyli założenia były szczytne a wyszło jak zwykle.

Ponieważ muszę jechać w dłuższą trasę, w sumie coś koło 500 mil w obie strony, a rezerwy czasowej mam tyle co nic - żeby nie zabłądzić stałem się nieco zestresowanym posiadaczem gadającego pudełka z mapą w środku. Dodatkowo urządzonko otrzymuje raporty o pogodzie, korkach, cenach paliw - ciekawe czy potrafi wskazać drogę do najbliższej Costy na kawę - i zgodnie ze swoim tajemniczym widzimisiem kieruje człowieka przez chaszcze i wyboje.

Jako że jestem posłusznym wykonywaczem poleceń zawartych w instrukcji, podpiąłem urządzonko do kompa, zainstalowałem oprogramowanie do obsługi i spokojnie zacząłem się przyglądać latającym paskom postępu. A raczej latającym paskom niepostępu - jako że po początkowej wymianie grzeczności z serwerem wszystko stanęło w miejscu. Ponieważ jestem przeciwnikiem nerwowych ruchów - chyba że chodzi o łapanie pcheł - odczekałem spokojnie kwadransik. Warto było. Najpierw Kasperski wyrzucił komunikat o blokadzie, potem wyłączył mi myszkę a na koniec padł. No proszę - nie ma to jak stabilność oprogramowania antywirusowego.

Przeładowałem kompa, i cała heca powtórzyła się raz jeszcze, ale tym razem Kasperski wygrał - i programik zdechł. Hm, tak jakby remis. Na wszelki wypadek po drugim reboocie wyłączyłem Kasperskiego. Siedzę za maluśkim firewallem w routerze, to może przez czas potrzebny na update nic mnie nie zje?

Programik odzyskał wigor - natychmiast ściągnął wszytko co mógł, zaproponował obłupienie mnie ze skóry za funkcje dodatkowe i już po godzinie miałem funkiel-nówka-zupdatowany nawigator. Korciło mnie żeby dołożyć głos Johna Cleesa, ale gdy usłyszałem próbkę "Turn around when possible so that you'll refacing in the oposit direction from the direction in which you directing your wehicle ...now" doszedłem do wniosku że nie ma ludzkiej siły żebym nie zabłądził przy jego wskazówkach.

Muszę przyznać że technika jest porażająca. Byle bym nie skończył jako kolejna ofiara stechnicyzowanej mapy...

21 komentarzy:

Catta pisze...

Mam porażająco kiepską orientację w terenie z mapą i bez mapy. Ale mam tego bolesną świadomość i robię dwie rzeczy:
1. dokładnie sprawdzam trasę na planie i pokonując trasę staram się zapamiętywać punkty charakterystyczne
2. Jeśli mam wrażenie, że "coś jest nie tak" to myśląc "trzeba skręcić w lewo" - skręcam w prawo, zawsze odwrotnie niż myślałam. A także patrzę gdzie słońce wschodzi i zachodzi, szukam mchu na pniach drzew, spoglądam w gwiazdy, te rzeczy...
Ostatnio niewiele podróżuję...najczęściej autobusem 501 a on wie jak jechać.

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

a ja teraz życia bez dżipipsa sobie nie wyobrażam... no dobra, wyobrażam, bo jestem całkiem niezła w czytaniu zwykłej mapy (podobno jakowyś wyjątek wśród kobiet jestem ;) ). Ale gps jest bardzo przydatną zabawką, i przynajmniej teraz mąż mnie nie opieprza, że nie mogę znaleźć szybko jakiegoś zjazdu i mogę się delektować podróżą.
I tak, potrafi pokierować do najbliższego starbucks'a czy innego poidła, albo do sklepu, który mnie interesuje. Cud, mniód i orzeszki...
A, że czasami pomimo tego, że jedziemy ulicą, powie nam, że jesteśmy na polach i w ogóle "aaale o sso chozi", to już inna sprawa ;)

Zadora pisze...

Ja się jeszcze bronię, wsadziłem tylko do telefonu, żeby przetestować i parę razy włączyłem, jeżdząc swoimi trasami. Gdybym jechał tak jak pokazuje to bym nie jechał, tylko np. stał na głównych trasach w korkach. Ale głos ze skrzynki ma jedną przewagę zdecydowaną nad zwykłą mapą. Do niedawna, w razie konieczności, mapa odpowiednio złożona lądowała na kierownicy i tak sobie jechałem patrząc na drogę i mapę. Ale świeży okularnik już takiej sztuczki nie wykona i miły głosik z pudełka, pokona mapę na kierownicy w ten sposób, prędzej czy później. Chyba, żebym odsunął od siebie kierownicę ;D

Anonimowy pisze...

A moja Blondyna bardzo lubi proby puszczenia mnie w jednokierunkowa pod prad. Uwazaj Abi - glos s pudelka czasem robi w trabe.
Marcin

abnegat.ltd pisze...

Catta, jakoś nigdy nie miałem problema żeby trafić - ot mapę sie oglądnęło, krótka wizualizacja - i wio. Jak mam skomplikowana trasę to piszę itinerer, uzywając numerów. Ale teraz jade w nocy a rezerwy nie mam wcale. Jako że Nokia mnie denerwyje swoim podejściem do klienta - aktywacja nawigacji na miesiąc kosztuje 6 funtów - (Niby nic - ale to daje 72 funty rocznie. A za 100 można miec najprostszego Garmina.) - więc się dorobiłem gadającego pudełka.

Madziaro, ten jest całkiem kul, tyle że nie ma dwóch skrzyżowań w mojej okolicy. Niedoróba. Osobiście mnie to rozprasza, ale pewnie to kwestia przyzwyczajenia się do nowego.

Agregat, mi długo zeszło - ale jednak to pomocne jest. Natomiast z goglami mam ten sam problem. Odkąd zmieniłem na nowe, nie moge godziny na zegarku sprawdzić. O mapie nie wspominając. Zdecydowanie za mocne mi zrobili bo widzę rejestrację samochodu na kolejnym wzgórzu ;)

Marcin, słyszałem. Zresztą zdjęcia samochodów które wylądowały w różnych dziwnych miejscach z powodu nawigacji to nie jest rzadkość ;)

Anonimowy pisze...

Zdjęcie świetne.
Czy to Ty stoisz na tych torach, czy ktoś znajomy wywiedziony w pole przez nowinki techn.
Jakoś nie mogę się przekonać.
Zwykle spisuję nry dróg i odległości.
Zresztą nigdzie mnie na razie nie nosi.
maria
Uznaję jednakowoż przewagę męskiego postrzegania świata, bo ja najpierw przetestuję urządzenie, później (jak jeszcze działa)czytam instrukcję i robię wielkie oczy:)

abnegat.ltd pisze...

Zdjęcie z netu - taki ufny to ja jednak nie jestem coby na tory wjeżdżać ;D

Anonimowy pisze...

...ekhm-> cóż Abnegacie,nie jesteście tacy oporni na jakich wyglądacie;D.Mówiąc serio powodzenia na trasie ->żeby wszystko udało się bezkolizyjnie i pomyślnie - pozdr.emili(green)

Magda pisze...

Nie używam :). Jeszcze. Pewnie przyjdzie moment, w którym zacznę. A bo i czemu nie. Poki co poruszam się po trasach mniej lub bardziej znajomych, co wszak może ulec zmianie.
Abi, pytanie mam - mogę wrzucić Cię w linki? Popełniłam blog kontrolowany (złożony z tego, co już powstało na przestrzeni ostatnich trzech lat) i będę go rozwijać, min. o elementy typu odnośniki do innych piszących. A Twoje teksty są absolutnie godne szerokiego rozpowszechniania - będę zaszczycona móc dopisać Cię do moich linków :).

abnegat.ltd pisze...

Emili - no jakżeż - toż my się od dzieci róznimy jedynie tym że nasze zabawki są droższe.

Magda - cóż by ta nie :D
Pochwal sie linkiem do swojego.

Anonimowy pisze...

Zdecydowanie -> ja zamiast barbie na imieniny kupię sobie nowego lapifrendsa Toszybę.Człowiek musi sobie poprawiać humor na wszystkie możliwe sposoby.A jak Cię nie docenią -idź człowieku do sklepu kup sobie prezent i doceń się sam :DDD - pozdr. green

abnegat.ltd pisze...

Dokładnie.Jjak się sam nie docenisz - nikt tego nie zrobi. A moje laptopiszcze zaczyna popuszczać w szwach. Podłączyłem mu zewnętrzną kartę muzyczną Sound Blastera - mamusiu, jaki dźwięk jest... (na 5.1 Logitecha ;)) Ale procek nie daje rady - i wszystko się wlecze jak Star pod Mogilany (kto jeździł Zakopianką podczas remontu, wie o czym piszę;).

Widziałem barz ładne, z maluśkim ekranikiem 12 calowym, jakimś pierońskim wynalazkiem od AMD w środku i kartą graficzną ATI. Zaczynam się ślinić - a to zawsze źle się kończy :D

Anonimowy pisze...

Mi się oczy świecą do Toszyby-hapek się zużył-powycierał i w ogóle.Już nie kręci.I nie jest ważny koszt.Są różne opcje-raty pierdołki i takie tam.toszyba będzie moja i już.Kocham nowe zabawki i koniec!!!

Matka moja załamana,bo podobno oczy mi się świecą nie do tego co trzeba.Ha ha ha,ale cóż->jak to powiedział padre "daj spokój-jak jej się zaświecą do tego co trzeba...tobie to wyjdzie bokiem."
I śmigam po Toszybę w tym miesiącu.

To z maluśkim ekranikiem już może uważać się za Twoje ;DDD -> green

abnegat.ltd pisze...

No właśnie - ktoś kto wymyślił plastikowe pieniądze wart jest Nobla z psychologii...

Anonimowy pisze...

uhm,uhm ->zgadzam się w całej rozciągłośći z Szanownym Blogoprowadzącym :DDD-emili(green)

ps.A co powinien dostać wynalazca Laptopa?;)

Anonimowy pisze...

Moja Toshiba ma pewnie już 9lat. Działa wciąż.
Jest stara, ale jara(tak bym ją określiła)
Zdecydowanie jednak najbardziej lubię pracować na stacjonarnym.
Nie lubię nosić zbyt wiele:)
Fajnie jak pojawiają się nowe, godne uwagi rzeczy:)
maria

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

czyżby coś takiego Ci się marzyło? Asusik

jak tak, to małż miał takiego - świetna zabaweczka i fajne rozwiązanie, kiedy się tego używa często na wyjazdach. Jednak ze względu na to, że komputery mamy obydwoje, to doszliśmy do wniosku, że ten maluch nam aż tak bardzo nie potrzebny, i w marcu został zamieniony w fajny wzmacniacz do gitary :)

Co do gps'a - nasz ten fajny, Garmin, podobno tom tomy lepsze (no i można robić aktualizacje z netu, czego przy naszym się zrobić nie da) ale nie możemy narzekać, już 1,5 roku działa bez zarzutu :), jedynie trzymadełko na szybę odkleja się, kiedy robi się za gorąco i coś mi się wydaje, że znowu zostanie przymocowane na silikon :D

Anonimowy pisze...

HA! Jako okularnik przez całe życie, w dodatku ze sporą wadą, nigdy nie byłam w stanie skutecznie czytać mapy leżącej na siedzeniu obok. Czytać mapę trzymaną na kierownicy trochę się boję... Przed kupieniem gpsa radziłam sobie uważnie czytając mapę przed, ale rzeczywistość mnie parę razy pokonała - np. raz zjechałam w Brzezinach jak zwykle w boczną drogę tylko chyba nie do końca, bo po zaliczeniu malowniczych leśnych duktów stanęłam w pierwszej wiosce pod sklepem, wysiadłam i zapytałam tubylców gdzie ja właściwie jestem (na wjeździe z lasu tablicy nie było) i jak mam się dostać tam gdzie chcę się dostać. Byłam nawet całkiem blisko, tylko z drugiej strony :P...
Na spadający z szyby uchwyt stosuję sposób nieco przedszkolny, a odkryty w trasie jak moduł po raz n-ty zleciał z łomotem na deskę a stamtąd na kolana pasażera - polizać palec, przejechać po uszczelce, przystawić do szyby. Trzyma jak złoto...
Pozdrawiam,
Aya.

Nomad_FH pisze...

Abi: wyłącz to!!! (Chodzi o Kasperskiego), toż to draństwo zjada system i procesy niebotycznie :)

A serio - moje doświadczenia z Kasperskim - przy najgroźniejszych wirusach owszem wykrywał je - kiedy już były na kompie :D Co do procesów, tak jak pisałem - niesamowicie obciąża system.
Jeśli mogę coś polecić - nasz rodzimy produkt NOD32. Tani, rewelacyjnie skuteczny i w dodatku prawie niewidoczny dla komputerów na których pracuje (znikome użycie procesów jak na antywira).

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

co Ty bracie mówisz w ogóle, Kaspersky jest świetny :P. od 3 lat innego antywira nie używamy. Fakt, że trochę żre, ale co tam :)

abnegat.ltd pisze...

U mnie zżera wszystko - czasem potrafi zastalować kompa na pół minuty. Chyba sobie kupie nowy :D

Aya, z GPSem też problem miałem - bo za blisko nie mógł być z tych samych powodów... Ale sprawdził sie dzisiaj. Chyba go zostawie ;)