czwartek, 18 czerwca 2009
Piąty Element
Zastanawiałem się kiedyś który film jest moim ulubionym. Takim którego mogę oglądać w kółko. Który bawi mnie niezależnie od tego ile razy go widziałem. I miałem zgryz, bo w szrankach stoi „Miś”, „Czerwony Pażdziernik”, „Królestwo Niebieskie” (to akurat ku mojemu zdziwieniu...), „Piraci” (biję się w piersi...), komedie Chavy Chase’a - a szczególnie „Christmas Vacation” (jak by co to się wyprę), Monty Python z „Meaning of life” oraz „Life of Brian”, „Blade Runner” - a jak jesteśmy przy Fordzie to lubie zrobić sobie maraton z „Gwiezdnych Wojen” jak i „Indiana Jones’a” - i cała masa innych, lepszych, gorszych, długich, krótkich, smiesznych i nie tylko filmów. Jedyne czego nie oglądam to horrory, a szczególnie te sadystyczno - psychopatyczne. Piły zwykłe czy teksańskie odrzucaja mnie z założenia.
Po przeglądnięciu wszystkich pudełek na półce - a jest tego ze 400 tytułów - ogłaszam co następuje: w moim prywatnym konkursie wygrywa „Piąty Element”.
Akcja jest prosta jak przysłowiowy metr sznurka w kieszeni. Na świecie w XXXIII wieku pojawia się zło. Ale nie jakieś takie byle jakie -jest to solidny kawał złych zamiarów mający na celu eksterminację życia w całości.
Rozpoczyna się wyścig z czasem. Rząd wysyła super-hiper-macho-hero-taxi-driver-ex-komando w jednym czyli Bruc’a Willis’a
by przygotował jedyną broń zdolną zrobić szatkowana kapustę z marchewką z przeciwnika - starożytny artefakt, składający się z pięciu części.
Cztery żywioły w kamień zaklęte i Piąty Element właśnie – okazuje się nim być śliczna i powabna Mila Jovovich. Która zagrała klasycznie jovoviczowo, co w sobie mieści nie tylko Joannę D’Arc ale również zbuntowany produkt eksperymentu militarno-genetycznego. I paru innych zakapiorów płci żeńskiej.
Film jest cudny. Nie jest to opowieść „Jak dzielny Willis uratował Świat przed Złem z Laską przy Boku”, ale wielowątkowa komedia, gdzie każdy, najdrobniejszy element jest doszlifowany do połysku. Do boju z siłami zła rusza poczciwy ksiądz (Ian Holm),
spadkobierca wielowiekowej tajemnicy, jedyny ziemski kontakt tajemniczej cywilizacji Monochiwan’ow. Z drugiej strony rusza ekipa złego i cynicznego multimilionera Zorg’a,
handlarza bronią, posiadacza połowy Universum i konkretnej armii przyjemniaczków - w tej roli kapitalny i jedyny w swoim rodzaju Gary Oldman. Dołóżmy do tego paskudnych i wrednych Banglorów
którzy „są brzydcy jak noc i śmierdzą” i próbują bruździć gdzie i jak się da, oraz zbieraninę inteligentnych inaczej wojskowych w otoczeniu prezydenta - a będziemy mieli zarys całokształtu. Oliweczką do drineczka jest Chris „Szrokie Usta” Tucker, który latając w nieprawdopodobnych babskich wdziankach trzęsie światem jako bezczelne skrzyżowanie D-J’a i radiowego showmena - transwestyty.
Tak na marginesie - jak by ktoś potrzebował inspiracji do postrzyżyn to polecam poniższą rurkę z kremem. Kiedyś sobie taką zrobię.
It has to be green, ok? OK??
Film zrobił Besson, którego kocham za manierę przeplatania scen. Ktoś zadaje pytanie - i odpowiedź pada natychmiast, ale tylko dla widza. Bo dzieje się to zupełnie gdzie indziej, wypowiadane przez zupełnie kogo innego. Co prawda słyszałem gdzieś że Besson jest be i przyznawać się do niego jest passe ale - chwała Panu - wisi mi to kompletnie. Lubię zarówno Taksówkę (choć przyznam się że jedynie 2 część wraca mi na ekran od czasu do czasu) jak i Minimki. I Leona. I parę innych jego wynalazków.
Masa drobiazgów upiększająca życie: Holm wyrzuca Oldmanowi że jest potworem, na co ten ostatni odpowiada z niejakim zawstydzeniem - „I know”.
Holm, który starając się uspokoić pije w barze, i pomiędzy łykami ze szklaneczki mówi do robota - „Ona jest taka ludzka, rozumiesz?”
Dowódca krążownika który ustala plan walki z prezydentem stwierdza: „Moja maksyma, Panie prezydencie to strzelać najpierw, później pytać” - po czym kamera znajduje trzech wojskowych doradców prezydenta którzy z zaangażowaniem potakują głowami.
Policjant który kończy zdanie instruujące Milę co ma robić pytaniem „Do you understand me?” i widząc jak znika za załomem muru odpowiada sam sobie: „She doesn’t”.
Profesor odpowiadający wojskowemu który nazwał kosmitkę „dziwolągiem” jest oświetlony ultrafioletem i ze swoją facjatą i pryszczami wygląda jak ultradziwoląg - w zasadzie każda scena ma swój klimacik i żarcik.
Do tego każdy gra tak jak gra - Willis jest desperacyjno-brawurowy, Tucker histeryczno - transwestyczny, Holms przejęto - misyjny, Jovovicz nadobnie bohaterska, prezydent grający rolę prezydenta... Cud, miód, ultramaryna.
Są filmy lepsze i gorsze - ale każdy z nas ma takie cudo które może oglądać w kółko. Wiem, człowiek powinien być zachwycony offowym kinem niezależnym albo inną kawą czy papieroochem (strasznie mi to badziewie za skórę zalazło), a przynajmniej jakowąś epopeją w stylu Nad Niemnem albo innym Panem Tadeuszem (do tej pory nie moge wyjśc ze wstrząsu po Robaku co to zamiast kląć jak szewc i mieć wszystko wytwornie w dupie - ojczyznę wskrzeszał, mówiąc wierszem). Ale kto powiedział że mają się nam podobać jedynie rzeczy wyrafinowane? Parek w rohliku też lubię - szczególnie z horcicą...
A może ten film to jest taki mój miś-pluszak czterdziestolatka, trzymany skrycie pod poduszką? Zresztą - tłumaczą się winni.
Pięć i pół gwiazdki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
41 komentarzy:
Hi, hi . Mój też. Widziałam go nieskończoną ilość razy. I też z zasady nie oglądam horrorów.
Uhm, mała uwaga. Aktor nazywa się Ian Holm, a nawet Sir Ian. :)
a myśmy go akurat wczoraj oglądali. trochę mi szkoda że rola Oldmana taka jakaś... niedokończona (zdecydowanie słodszy jest w Leonie, mrrrr).
fajnie karykaturalny film, nawet nie próbuje udawać że jest realistycznym sci-fi, co tylko dodaje mu uroku.
Dobry film, jeden z moich ulubionych :) A swoją drogą, przeglądając krótki spis Twoich ulubionych filmów, muszę przyznać że masz bardzo dobry gust, hehe ^_^ (a przynajmniej ja mam podobne upodobania, czyli jest ok xD). Ale jeśli chodzi o Monty Pythona, to jednak zawsze pierwszy na myśl będzie mi się nasuwał Święty Graal :D
Tere fere kukuryku cip cip cip ^_^
Epi
Kiciaf, mam jeszcze jeden ktory tez potrafie w kolko ogladac, ale poki co sie nie przyznam bo sie wstydze ;D
Coriolis, dzieki :) Poprawione.
Mongoose, ja w ogole nie znam filmu gdzie by wypadl zle. Nawet w Potterach ;)
(no tak, to tez ogladam...) :[]
Epi, w Gralu powala piosenka Sir Robina :D
Sprobuje potem znalezc linka.
Haha - tak, niezłe jest xD
http://www.youtube.com/watch?v=c4SJ0xR2_bQ
Ale mam jeszcze inny ulubiony fragmencik :D
http://www.youtube.com/watch?v=dhRUe-gz690&feature=related
Epi
No ja mam jeszcze Cztery wesela i pogrzeb oraz Afera Thomasa Crowna (z Brosnanem). A i jeszcze Dirty Dancing,ale to głównie wtedy gdy chce się pozbyć mojego węża z przed telewizora.
Przebijasz ? :)
A teraz już jadę uprawiać Wielki Błękit... (tez lubie)
Hmmm a ja jak mało kiedy się dziś nie zgodzę z Twoją opinią. Noż w mordę nie trawię tego filmu. Miałam do niego chyba z 6 podejść i nawet raz udało mi się dobrnąć do końca. Ale więcej nie chcę ;)
Epi, zobacze w domu :)
Asterix i Obelisk. Ale sie nie przyznam oficjalnie za zadne skarby :[]
EL - nie to ladne co ladne a co sie komu podoba. Ale ze Ci tak kompletnie nie podszedl? Az dziwne ;)
Abi - mam nadzieję że pisząc Asterix i Obelix (klasyk ^_^) masz na myśli kreskówki, a nie filmy... ;)
Epi
Abi jak dla mnie w tym filmie za dużo fantastyki, której nie toleruję w nadmiarze ;)
Ja znam dwa filmy, w których (moim zdaniem) Oldman wypadł nieco gorzej niż w innych.
pierwszy to Scarlett Letter, gdzie większość filmu przechodził nachlany (można zauważyć jak się chwieje czasami). Ogólnie film jest okropny i niestety nawet on go nie ratuje (widziałam ostatnio wersję z kina niemego, cudo!).
druga to Mroczny Rycerz, gdzie Oldman zgubił tą swoją morderczą seksowność na rzecz wąsatego tatuśka z odznaką, stłumiony gdzieś między gumowym nietoperzem a świetną grą Ledgera. zdecydowanie wolę jak gra złe postacie.
Ze szwarc-charakterow on i Rickman. Nie wiem ktory lepszy...
A tych pozycji nie znam - ale moze to i lepiej?
PS.Epi - w miedzyczasie popelnilem wpis na jutro. Sie jednak wyda :[]
Już się nie mogę doczekać Abi ;)
Epi
...i jeszcze Steve Buscemi. Moj idol :[]
o tak :) stanowczo się podpisuję pod peanami. Film w moim rankingu w pierwszej dziesiątce. Oczywiście też zakolekcjonowany i oglądany kilka razy :)
Z Asterixów to ja najbardziej lubię 12 prac Herkulesa. I to zdobywanie druku A23... (numer druku mogłam pomylić, cóż początki alzheimera zauważam u siebie). :)
PS. Internet jest wszędzie...
To był formularz A38 :D
Genialna część ^_^ Ja chyba jędnak wolę tą z Kleopatrą :)
Epi
Bravely bold Sir Robin, rode forth from Camelot.
He was not afraid to die, o Brave Sir Robin.
He was not at all afraid to be killed in nasty ways.
Brave, brave, brave, brave Sir Robin!
He was not in the least bit scared to be mashed
into a pulp,
Or to have his eyes gouged out, and his elbows broken.
To have his kneecaps split, and his body burned away,
And his limbs all hacked and mangled, brave Sir Robin!
His head smashed in and his heart cut out,
And his liver removed and his bowels unplugged,
And his nostrils ripped and his bottom burned off,
And his penis--
i cd
MINSTREL (singing): Brave Sir Robin ran away
ROBIN: No!
MINSTREL (singing): Bravely ran away away
ROBIN: I didn't!
MINSTREL (singing): When danger reared its ugly head,
He bravely turned his tail and fled
ROBIN: No!
MINSTREL (singing): Yes Brave Sir Robin turned about
ROBIN: I didn't!
MINSTREL (singing): And gallantly he chickened out
Bravely taking to his feet
ROBIN: I never did!
MINSTREL (singing): He beat a very brave retreat
ROBIN: Oh, lie!
MINSTREL (singing): Bravest of the brave Sir Robin
ROBIN: I never!
Abi, wybaczam Ci brak notki o 8.00 :)Dlaczego? Za Bruca Willisa. W całości i w kawałkach. Ja mogę go oglądać nawet w największych chałach. No tak już mam, gdy ten pan pojawia się na ekranie nie ma mnie dla nikogo. Co do innych filmów, to zdecydowanie Dirty Dancing!!!!( w całości) i Potop dla jednej sceny: Jędruś, ran Twoich niegodnam całować!
Kkurcze, w ogóle dzisiaj nowych odwiedzających moc :D Witam Coriolisa i Mmru i kłaniam się nisko.
Ja nic nie powiem na temat któa część lepsza - będzie o tym jutro.
Tutaj jest piosenka o Sir Robinie
A tutaj Czarny Rycerz
- Jestem niezwyciężony!
- Raczej szurnięty...
Tłumaczenie Pieśni o Robinie by było m/w tak:
Dzielny Sir Robin wyjechał z Camelot
Nie obawiał sie zginąć,
Nie obawiał sie ze zoastanie zabity w wyjatkowo paskudny sposób
O dzielny dzielny dzielny Sir Robin!
Nie ruszał go fakt że może zostać zmiażdżony na papkę
Ze wydłubią mu oczy czy połamią łokcie
Rozłupią rzepki i spalą ciało
A kończyny porąbią i wymaglują
O dzielny Sir Robin!
Zmiażdżą łeb i wyrwą serce,
Usuną wątrobę i wyrwą jelita
Wy.pczą nos i podpalą dupę
A jego penisa...
- OK, CHŁOPAKI, BEDZIE TEGO ŚPIEWANIA...
Innesta - automat się zwiesił. Wisiało zaplanowane - i nie wyskoczyło. Już mi drugi raz blogger taki numer robi...
Trafienie 100% - też mogę oglądać na okrągło. I dodam tylko, że są tam drobiazgi pozornie nie związane z głównym wątkiem, jak gagi pięknie dopełniające, np. z widoczkiem korytarza na głowie, próbujący okraść Brusowi kwaterę. Sama jego kwatera i taksówka - majstersztyki.
Reszta posta też zgodna z moimi typami. I hororów nie trawię wręcz organicznie.
Sin City bym dorzucił, Black howk down, Magnolię i tak dalej można wymieniać. Jest jeszcze jeden, który dość często oglądam - Uśpieni (Sleepers)
znaczy gość z widoczkiem na głowie
Ja to mogę jeszcze "Czułe słówka" oglądać. Tylko muszę mieć chusteczki do płakania. No i obowiązkowo Pretty Woman.
A rozmowa z mamusią?
"Rodziłam cie cztery dni i tak mi odpłacasz? Powinnam kupić sobie robota!"
"Nie mów że połamałeś sobie palce i nie możesz oddzwonić - nagrałam ci się na sekretarkę I nie mów że się zepsuła bo one działają tysiąc lat..."
Innesta, a Fantom w operze? I panna Dae (czy jak to sie pisze), niewinna siedemnastolatka co to ją Upiór wiózł przez jezioro - toż ona była ubrana jak k... jak czerwony kapturek ;D
No właśnie - a lunch z chińczykiem? Jak mu mówi że musi odebrać wiadomośc - a Bruce nie chce :DDD
- It is a good news! I bet your lunch!
Brusik mu podaje kopertę, ten ją rozrywa i z radosnym wyrazem twarzy wrzeszczy :
YOU ARE FIRED!!!
Toż to można kucnąć :DDD
O :-) A ja lubię "Długi pocałunek na dobranoc". Jest jakoś tak wydziwiony, ma kupę dziwnych zwrotów akcji, że mnie zawsze w kanapę wciska ;-) Uwielbiam go :-))) nika
Nika, a ona nie miała tegoz imienia właśnie? Nie pomnę )
Najładniejsza scena to jak zaczyna sztkować pomidorki i ogóreczki. Racchchch- ciachchc - i mikser niepotrzebny :D
A ta dżonka chińczyka!!!
I to wyposażenie biurka Zorga z dziwosłonikiem?!!
ale was pogielo dzisiaj
obom
To jeszcze dodaj głuchego śpiewaka i "liczenie napastników" :DDD
I parkowanie w McDonaldzie...
Siemaczek, Obom. Trzeba się cieszyć życiem ;)
No, patrz, ja też nie pamiętam, ale chyba właśnie tak miała na imię. No, scena z warzywami jest kapitalna :-) nika
Dodajmyż do tegoż, że niepowtarzalne stroje pochodzą wprost z chorej wyobraźni jeana paula gautiera, który również udzielił modelek i modeli ze swojej stajni do statystowania. Stąd takie mnóstwo pięknych i jednocześnie bardzo charakterystycznych, niepowtarzalnych twarzy w tle, które żyją, a nie tylko wyglądają. Choćby w tym ułamku sekundy, kiedy Corbenowi robią zdjęcie w wejściu na pokład statku kosmicznego...
Faktycznie, tam każdy szczegół jest dopieszczony. Oglądałem to ze 30 razy :-)
och tak
och tak
piąty element!
też kocham :)
Besson nie jest dżezy? Szlag z tymi co tak mówią, ja go lubię, cenię i w ogóle. Jezu, wielki błekit po prostu...
pzdr
Gaudia
Flamenco - to stąd takie śliczne dziewczyny latają po pokładzie statku :D A ja się zastanawiałem jakim cudem takie piękności robią za statystki.
Tak a'propoś - witaj :)
Gaudia, a on tam zagrał... Nie wiedziałem - dopiero ostatnio do mnie dotarło ;)
Wtrącę się, choć anonimowy ze mnie czytacz ;) Uwielbiam "Piąty Element" i oglądałam go dziesiątki razy. Scenę, gdzie Diva śpiewa swoją arię, a Mila tłucze się z brzydakami zamęczałam do upadłego. Rzeczywiście w tym filmie wszystko jest takie "wypolerowane" i doszlifowane. Wszystko do siebie pasuje, nie ma (wg mnie) nieścisłości. Zawsze wiadomo co z czego się bierze :) A dodając jeszcze fajną scenkę, z której zawsze zaśmiewam się do rozpuku - w czasie jatki na promie Willis woła do głuchego gościa o broń, a ten odrzuca mu jakąś kulkę ;) "Gadaj dupa z Panem..." ;)
Witaj, Suonko - najwyraźniej muszę częściej pisać o komediach bo sie cała masa ludzi ujawnia ;)
To jest ten sam którego przedstawia Tucker gdy wchodzą na salę operową:
"(...)ale nie ma to żadnego znaczenia - i tu drze się bezpośrednio do zainteresowanego - bo jest KOMPLETNIE GŁUCHY!!! :DDD
Hahahahaha Chyba sobie 5 element dziś włączę ;) A niech się mąż jadowi ;)
Prześlij komentarz