Można sobie pomyśleć że polskocentryzm objawia się tylko w niezrozumieniu zasad współżycia nacji ościennych. Ha. Nic bardziej błędnego. W zasadzie w każdej dziedzinie życia odróżniamy się - oczywiście na plus - od naszych sąsiadów, o plemionach innych nie wspominając. Nie inaczej jest w polskim lotnictwie cywilnym. Już na dworcu - z niezrozumiałych dla mnie przyczyn zwanym portem lotniczym - możemy zobaczyć i usłyszeć pierwsze różnice. Porównajmy.
- Pasażerowie lotu WizzAir do Pierdziszewa Górnego zgłoszą się natychmiast do stanowiska odprawy bagażowej.
Dingggg-donggggg.
- Pasengers flying with WizzAir to Pierdziszszów Górny are kindly requested to check-in.
Ciekawe czy wynika to z zaprzestania używania sformułowań typu proszę- całuj pan psa w nos czy też po prostu jak się do nas nie powie "natychmiast" to nikt czterech liter nie ruszy.
Wsiadamy do samolotu. W trakcie zapowiedzi o procedurach bezpieczeństwa, w tym o nieużywaniu urządzeń elektronicznych w trakcie startu i lądowania, samolot rozświetlony jest błękitną poświatą. Następnie stewardesa używając lenguidża i języka natywnego przypomina o paleniu papierosów - po angielsku raz, po polsku trzy razy, dokładając do przypomnienia straszliwe groźby nt. rozstrzeliwywania opornych i wrzucaniu zwłok wprost do kanału. O szczególikach jak słuchanie muzyki w trakcie startu, upychaniu bagażu w przejściach awaryjnych czy pijanych rozważaniach filozoficznych typu (...) i kurwa, kurwa, on mi kurwa nie będzie tu kurwa do kurwy nedzy kurwa jego mać(...) szkoda w ogóle wspominać.
W trakcie lotu możemy być świadkami walki stewardessy z pijakami różnej maści począwszy od nagrzmoconego piwem jegomościa który w momencie oderwania się kół zaryczał jak bawół że albo on (kurwa) natychmiast pójdzie do toalety, albo się zleje na fotel aż po walkę z panami którzy szeptlawiąc niemiłosiernie z przekonaniem twierdzili że piją czystą coca-colę.
Chwała Panu, po wejściu na kilka tysięcy metrów pilot obniżył ciśnienie w kabinie i wszystkie zaprawione neurotoksynami mózgi wyłączyły się jak jeden mąż. Jeden chyba zdążył zdjąć buty przed kolapsem bo nie podejrzewam że ktoś wozi w podręcznym przejrzały Camembert. Za to odhamowały się wszystkie zestresowane istoty. Niestety, za mną akurat siedziała świeżo upieczona panna młoda, która ze szczegółami przez ponad dwie godziny opowiadała o swoich przygotowaniach, sukienkach, bucikach, problemach z gośćmi, spowiedzią - ze szczególnym uwzględnieniem podejścia kapelana do poszczególnych problemów życiowych szczęsnej białogłowy, torcikiem, oczepinami, toastami, pierwszym walcem, drugim tangiem. Łomatko. Co jest w sprawie najgorsze, gdy zaczęła się w swych wynurzeniach zbliżać do najciekawszej części opowieści, pilot podniósł ciśnienie - od razu obudziła się banda trzeźwych inaczej która przystąpiła do szturmu toalety - i zabrał się do lądowania. Cholera jasna, dwie godziny męki na nic.
W końcu pilot sprawnie pacnął kółkami w pas startowy i tu wyszła nasza kolejna - zupełnie nieprawdopodobna - odmienność narodowa. Mianowicie Polacy klaskają po wylądowaniu. Jeżeli ktokolwiek jest mi w stanie wytłumaczyć skąd to się wzięło, będę wdzięczny. Aż się siedzący obok Angol biedny wzdrygnął nerwowo. Wytłumaczyłem jak umiałem że nie jest to atak terrorystyczny tylko specyficzny rodzaj sygnalizacji plemiennej. Nie wiem czy uwierzył, ale przestał się panicznie rozglądać.
Na sam koniec należy jeszcze wyrwać swoja torbę z karuzeli ściśle otoczonej murem ludzi i można jechać do domu.
Łomatko.
16 komentarzy:
no naoglądało się różnych filmów katastroficznych to i klaszczą na końcu. No tacy śfiatowi są.:))))
Eeetam, mam wrażenie, że Gospodarz nieco przemieścił-skanalizował trudy podróży i frustrację krótkości pobytu w jeden temat...
Latałam kilka razy z BA i doskonale pamiętam, jak gremialnie uderzyła w oklaski lecąca do Łagiewnik pielgrzymka pań świątobliwych ze Slough (a angielscy kibice piłkarscy szybko dołączyli) - bodaj 6.9. 2004.
Co do pijanych - trafiają się różne nacje... Podobnie ze zdejmowaniem obuwia (nie zapomnę Francuza podczas krótkiej w sumie przeprawy z Eurolines przez Kanał).
Te imperatywne formy spowodowane są ciasnotą Balic (naszą "narodową niesfornością" oczywiście też)... - niegrzeczne, owszem, ale co robić.
Gdy czekałam w 2007 kilka godzin w środku nocy na odprawę przylotową w Stansted - zdesperowanemu tłumowi nie powiedziano zupełnie nic...
Ja polakow klaskajacych nie spotkalam nigdy, natomiast kazdorazowo samolot wypelniony narodem wloskim i owszem - pekal od odwacji po wyladowaniu. Powstalo we mnie przekonanie, ze to ich tradycja narodowa
Najgorsze w tym wszystkim, że ktoś raczył śmierdzieć. Oprócz tego zwyczajny opis lotu. Nawet pijaczki nie awanturujące się. ;)
Jeśli chodzi o "kindly requested" to nacja beżowych na swoim lotnisku w kraju popołudniowym nad morzem czerwonym, zrobiła mi kindly requested z tym że jeszcze immediately. Tylko że poza ogloszeniem przez nastepne 45 minut nic sie nie działo poza falującym wściekłym tłumem w kolejce w środku nocy a raczej po nie przespanej nocy nad ranem. Ale może też jestem stronnicza, bo kazali mi zapłacić za nadbagaż.
a ja wracając z Barcelony do Wawy zupełnym przypadkiem miałam za towarzysza chłopaka z którym 3 godziny lotu minęły jak 15 minut... już więcej go nie spotkałam..
Port lotniczy bo flota powietrzna. chyba zostało z czasów sterowców.
Co co wonnych sensacji. Wiadomo, że zdarza się stracić życie w przelocie. No to niektórzy, stosują swoją wersję polisy na życie wg. kawału o gościu, który został napadnięty. Opowiada, jak dostał do wybotu od typa jakiegoś: Pieniądze albo śmierć. Na pytanie co zrobił, odpowiada: No to śmierdziałem.
Abnegat - tylko szczerze - klaskałeś? ;>
Klaskaja, klaskaja. Kazdy przelot Ryanair do Lodzi konczony jest gromkimi oklaskami. I jeszcze jedno - dlaczego tak trudno jest przestrzegac polecenia coby siedziec na czterech literach do wylaczenia nakazu zapiac pasy? Po kiego wyskakiwac z siedzenia jak tylo kola dotkna pasu startowego? To nie wyscig! Pozdrowienia.
Agata
Innesta, mowisz ze to z powodu katastroficznego zawodu? ;)
Basiu, panie lagiewnikowe moze mialy szkolenie przed wylotem pt. "Jak wtopic sie w tlum czyli 7 krokow (DIR) do osiagniecia poziomu tubylca idealnego". O pilkarzach i kibicach swoje zdanie mam- dobrze ze babcie nie zainicjowaly meksykanskiej fali bo by samolot wywrocili. Odnosnie zapowiedzi rodem z military camp to byly to calkiem przestronne Pyrzowice ;)
Jakisktosiu, to inni tez tak maja ? 80
Myslalem ze to nasza uroda narodowa... Polacy klaskali praktycznie na wszystkich lotach w ktorych bralem udzial. Z Wlochami nie latalem - moze spolonizowali sie nieco? Natomiast z przyczyn roznych zrobilem straszna ilosc lotow w zeszlym roku w UK- ani raz owacji nie slyszalem ;)
Docik, to jest massakra. 4 ludzi na m2 i DorBlue :/
:D
Kiciaf, Egipcjanie oglosili po polgodzinnym oczekiwaniu na boarding ze samolot jest opozniony kolejne 15 minut. Moja lepsza polowa nie chciala mi uwierzyc ze to w miejscowym narzeczu oznacza 6 godzin. 15 minut to oni nie rejestruja w ogole...
Sorki ze nie uprzedzilem o nadbagazu - myslalem ze wiesz. Trzeba przed wylotem dokupic przewoz sprzetu nurkowego, daje to 32 kg bagazu, kosztuje grosze a procz roweru i RPG mozna przewiezc wszystko.
Elwira, to sie nazywa szczescie :)
Agregat - smiercialem ;)
Andy, ...klaskalem... :8/
Agata, dzieki :D bo juz zaczalem myslec ze tylko mi sie tak trafia...
Odnosnie gnania do drzwi.
Prosimy o pozostanie na swoich miejscach z zapietymi pasami. Siedzacych serdecznie witamy w Tel Aviv i zyczymy wesolych swiat Bozego Narodzenia. Tloczacych sie przy drzwiach serdecznie witamy z powrotem i zyczymy udanego Iom Kipur.
Aproposik Tel Avivu to kto przeżył przesłuchanie i przetrząsanie bagażu na lotnisku Ben Guriona (czy ma pani zamiar wysadzic samolot w powietrze? czy kupiła pani te kosmetyki w sklepie? a sama pani włożyła je do walizki?) to juź mu śmiercianie i klaskanie nie przeszkadza.
Zaś w kategorii najdłuższy start polecam lotnisko Ciampino (ach te tanie linie!) – 50 minut oczekiwania na obsługę, żeby zabrała schody dla pasażerów.
Pozdrawiam pourlopowo
Ayako
Dlatego ja latam i latać będę Lot-em.W Locie bywa grzeczniej.
Nie dość, że podróż dla mnie to męka, to większą męką jest towarzystwo w podróży.
W życiu nie zapomnę drogi przez mękę czyli- jazdy autokarem do Londynu 4 lata temu.
Choroba lokomocyjna to pikuś w porównaniu z tym co, wyprawiali rodacy w drodze na święta Bożego Narodzenia do rodzin w UK.
Wożenie flaczków w słoiku w bagażu podręcznym (mamusia wielkodusznie synusiowi wiozła) to też bzdura-jak słoik się stłukł- myślałam, że wykorkuję.
W okolicach granicy polsko-niemeckiej "uciemiężone" pasażerki siadły sobie razem i był komiczny klub szyderców. Zostałam nafaszerowana avioświnstwem i było fajnie, a wracało się fajniej.
Bo tak się stało, że po prawie miesiącu wracałam w towarzystwie osób, którym też się kończyła przerwa świąteczna na uczelni i powoli zaczynała sesja.
A w samolocie było po prostu grzecznie, cicho i miło. Pozdrawiam -emili(green)
A ja bym sobie wsiadła teraz chętnie do samolotu bylejakiego, nawet pełnego pijanych, falujących, klaszczących kiboli, którzy po trzech dniach zdjęli buty i poooleeeciałabym nie dbając o bagaż (nie dbać o bilet to by się pewnie nie dało).
Abi - o bagażu nurkowym to ja wiem. On to zrobił małpio złośliwie. A wszystko przez moja miłość do lamp...
To w Tel Aviwie już we wrześniu/październiku życzą wesołych świąt Bozego Narodzenia? Z Bożym Narodzeniem to najczęściej zejdzie się Chanuka. ;)
Ayako, niedługo będziemy latać jak w czasie operacji. W stylowych wdziankach dostarczanych przez linie lotnicze. Albo na golasa...
Catta, mam nadzieje że wszystko dobrze. A z tym lataniam - przereklamowane...
Emili, toż już w "Misiu" było:
"CUKIERKI ROZNOSZĘ"!!! ;)
Kiciaf, oni dokładnie wszyscy są tacy. Ten od lampy tez...
Docik - wiedziałem że coś pokręcę :DDD Dzięki.
Prześlij komentarz