Po czym poznać status człowieka? W Polsce wiadomo - po samochodzie. Pielegniarki w Maluchach, handlarze urzywaną odzierzą w Mercedesach a ubodzy słudzy Pana w tym tam, no - w Maybachu.
Musi jakie straszne badziewie, bo nikt, prócz jednego, tym nie jeździ. Kiedy tak sobie o tym pomyśle, to we mnie duma z ludzkiego rodu wzbiera - że wśród całej masy zakłamania i kundli szczekających można jednak znaleźć prawdziwe diamenty, ludzi, co wyrzekając się dóbr doczesnych, gniją w ubóstwie, gotowe do poświęceń.
W Jukeju, niestety, okrutnie się można na tym naciąć. Emeryt w Porshe czy młodzian w Audi R8 to wcależ znowu widok nie tak rzadki. I vice versa. Nie mówiac o Leksusie mojej pielęgniarki anestezjologicznej. Ot, samochodzik, coby się do pracy przejechać.
W ogóle nie mogę tego pojąć jakim cudem Leksus jest uważany za auto luksusowe. Toż to ten sam paść bez hamulców, tylko nazwa nieco inna...
Jeżeli jednak po samochodzie nie można wywnioskować, kim kto jest i ile ma - to po czym? Ha. W Jukeju obowiązuje dress code. Pilot ma chodzić w pilotce, robotnik w kufajce a urzędnik w garsonce. Doktorzy dzielą się na dwa typy: dżipów i konsultantów, a każda grupa stara sie wypracować swój własny image (stanowiska treningowe pomijamy, jak sama nazwa wskazuje, prowadzą się różnie, w ciuchach treningowych również).
Dżip ma być ubrany w letnią marynarkę, koszulę pod krawatem i półsportowe spodnie. W odróżnieniu od konsultanta, który powinien miec gajer, ale nie nosić krawata. Tu, niestety, wpływy obcych kultur wyraźnie dają się we znaki, bo na oddziale można ujrzeć marynarki dwurzędowe ze złotymi guzikami pod krawatem - w ciemno stawiamy na daleki wschód - jak i t-shirt i adidasy. Z tym drugim nieco gorzej - w zasadzie moda ta bezskutecznie próbuje się przebić z kraju nad Wisłą, ale nasi sąsiedzi również moga paradować jak, nie przymierzając, wyluzowany urlopowicz na dancingu z wyszynkiem.
Krawaty konsultantom odebrała infection control. Okazało się, ze w zwisie męskim przenoszone są zarazy dwudziestego pierwszeg wieku, a jedynym brudniejszym miejscem w szpitalu są - nie, nie toalety zwane popularnie sraczami - klawiatury komputerów.
Na drugim marginesie - w szpitalu chodzi sie w ciuchach domowych oraz butach wyjściowych. Po wszystkich oddziałach, z Intensywną Terapią włącznie. Czego polski dochtór długo pojąć nie może. Osobiście jeszcze w drugim roku pracy, włażąc między respiratory w butach, miałem wrażenie świętokradztwa conajmniej (no, może cudzołóstwa...) - i czekałem, kiedy mnie dosięgnie trep karzący ordynatora.
Jedynym wyjątkiem, gdzie wymagana jest zmiana, to blok operacyjny. Ale, o ile czapki obowiązują wszędzie, to maski z rzadka - w zasadzie, w chwili obecnej, jedynie ortopedzi niosą kaganek oświaty i życzą sobie, by wszyscy je zakładali.
Przekonujemy sie o tym dość boleśnie. W czasie mojego pierwszego roku pracy w Królestwie musiałem zmienić swój wygląd. Porzuciłem dżinsy, t-shirt’y, trampki i zaczałem się ubierać jak człowiek. Nawet w takiej skórzanej kurtce, którą nabyłem za cieżkie pieniądze, zaczałem chodzić. Odwieszając z bólem mój śliczny goretex.
I pewnie bym łaził w niej do tej pory, gdyby nie pracująca ze mną ówcześnie pielęgniarka, która zapytała pewnego dnia: „A tam u Was, w Polsce, to wszyscy doktorzy się tak ubierają? Jak mechanicy samochodowi?”
10 komentarzy:
Ahahahaha ;-D No masz babo placek, tu karzący trep ordynatora (kapitalne!), a tam mechanik samochodowy zza węgła poziera :-))) To trochę jak na jednym filmie z Johnnym Deppem, gdzie padła kwestia, że Old Spice to jest w Hameryce woda toaletowa sprzedawców samochodów :-D A u nas kiedyś w Polsce to niebotyczna peweksowska woda, którą może doktór, ordynatór wąsiki se skrapiał ;-P
nika
ech, nie lubię dress codu. a! zapomniałam! nie muszę! :D
Nika, to w Arizona Dream bylo :D Zabojcze.
Edyta - ja niby tez nie. Ale jak przyszedlem raz do robotu w koszuli w szerokie paski, tom sie dowiedzial ze wygladam jak deckchair.Lezak znaczysie. I badz tu madry xD
Tak na marginesie - dalej w niej chodze. Niech sie gonia.
O,o,o Arizona Dream, kapitalny film. A Ty jesteś dochtor i jesteś na takim etapie, o którym pisał Gombrowicz, że jak ktoś wie, że ryby się nie je nożem i widelcem, to właśnie może jeść nożem i widelcem :-D Tak więc, noś sobie do pracy, co chcesz, o! Koszulę w szerokie paski, bardzo dobrze! Mogą Ci skoczyć, o! :-)))
nika
A u nas jak ostatnio doctór po nocce wychodził ubrany jak zwykle i niedogolony po dyżurku, to poiwedzieli, że jeszcze pijanego ze SORu wypuścili. I bądź tu mądry.
U mnie w szpitalu nawet ordynatorzy pozwalają sobie czasem na podkoszulek i dżinsy :) Tylko dyrekcja zawsze pod krawatem (no... z wyjątkiem dyr. medycznego na bloku - mógłby się utytłac :P)
Poza tym kitelek rządzi - a spod niego wystaje w zależności od pogody/nastroju/planów na poprac-ie... Osobiście często zakładam koszulki z najdziwniejszymi śmiesznymi obrazkami pod oczywiśnie niezapięty fartuch :)))
A pewnego dnia poprzeczkę podniósł chłopak z chirurgii... koszulką z czachą i piszczelami pod kitel - uchylany z błyskiem w oku na powitanie :)))
hmmm... czarny humor - też nam się czasem należy :)))
pozdrawiam - nemetka
Sasek, czyli ze - ten podkoszulek robil za doskonale maskowanie... Nikt nie pomyslal, ze to doktor moze byc xD
Nemetka, z tym jednak trzeba uwazac. Poprosil mnie kiedys moj kolega, zebym nie nucil w trakcie indukcji. Oburzylem sie - Co, falszuje?!??
- Nie... Nucisz "Anielski orszak"...
Abiś ta pieśń wyjatkowo pasuje do miejsca ha ha ha
GB
Mój kolega na maturę ustną ubrał pod białą koszulę czarny t-shirt z batmanem. Na minutę przed wejściem ściągaliśmy ją z niego. ;)
Nika, tyz nie rozumiem o co mu biegalo ;)))
Joana, dobrze, ze nie zamiast xD
Prześlij komentarz