W grafiku znowu wolne. Nie wiem dlaczego, jak widzę wolną środę, od razu zaczyna mnie łupać w krzyżu. I nie tylko. Niby jeszcze nic, wszystko po staremu , ale organizm już wie...
Dawno temu przeczytałem, bodajże w Przekroju, że w Ameryce można sobie pojechać dyliżansem - zupełnie jak za dawnych, pionierskich czasów. Na zewnątrz kowboje, Indianie i inne atrakcje, panowie z Winchesterami stoją na dachu i grzeją ślepakami - tym razem naturalizm musiał ucierpieć - do wszystkiego co się rusza, a my w środku, na twardej, drewnianej ławeczce odparzamy sobie dupsko w temperaturze godnej piekarnika Indesit.
I wszystko to za ciężkie pieniądze.
Podsumowanie artykułu było dla Przekroju klasyczne - gdyby ta jazda była pracą za która dostawalibyśmy pieniądze, tylko najwięksi desperaci brali by poważnie ofertę zatrudnienia.
Podobne uczucie miałem dzisiaj. Wlazłem sobie na bieżnie i ustawiłem to co mi poprzednio z braku czasu nie wyszło - 8,5 km/h i zacząłem bieg. Zlazłem z tej cholernej bieżni dwie godziny później - DWIE GODZINY PÓŹNIEJ - przetruchtawszy 17 kilometrów. Ponieważ nogi zginały mi się w każdą stronę, reszta planu legła w gruzach. Wychodząc z przebieralni złapałem spojrzenie starszego dżentelmena który przyglądał mi się z niepokojem. Uśmiechnąłem się uspokajająco. Dżentelmen stwierdził że musiałem dzisiaj naprawdę ciężko pracować. Odpowiedziałem, ze najbardziej nieprawdopodobną częścią przedsięwzięcia jest fakt, że za to płacimy...
To co powyżej to 121 minut jest - zegar się przekręcił. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzył że ktoś może biegać ponad 99'59' na bieżni...
Tak na marginesie: oglądałem kilka dni temu maraton w Seulu. Oni tez biegli 2 godziny. Tyle że zrobili w tym czasie 42 km. O 195 metrach nie wspominając.
Na drugim marginesie: potrzebuję teraz jakiegoś sensownego planu. Plan musi być dla warzyw kanapowych - nie wiem dlaczego wszystkie plany zakładają że ja mogę biegać 1 km w 5'30''... No, niby mogę - ale góra dwa. No, trzy, niech będzie. Ale na pewno nie dziesięć...
21 komentarzy:
piękne porównanie z tym piekarnikiem :)
ja się do biegania całą zimę zbierałam, skończyło się na: wstałam, popatrzyłam za okno, złapałam się za głowę, powiedziałam 'ja pitole' (przytaczam wersję ocenzurowaną) i położyłam się z powrotem spać.
przyszła wiosna i z przyzwyczajenia robię tak samo :P
Asia: bo te przyzwyczajenia takie bzdurne są o!
Ja na razie poczyniłem pierwszy krok - zarejestrowałem się w systemie automatycznej wypożyczalni rowerów w krk. Bo swojego paścia do Krakowa nie chce mi się co chwilę wozić.
Wprawdzie te rowery w wypożyczalni nie są szczytem techniki, ale zawsze to parę kalorii spalonych będzie. W dni w które nie dam rady pojeździć na swoim - jak znalazł.
Swoją drogą - abi, kiedyś pisałeś coś (z tego co pamiętam) o pulsometrach. Mógłbyś podać, który przetestowałeś? :)
Aś, najtrudniej wewnetrznego lenia zabic ;D
Potem jest z gorki...
Nomad, honestly speaking - zadnego :[]
Caly czas mi chodzi po glowie t6c Suunto, ale chca za to 290 funtow... Chyba skoncze na t4. Cena normalniejsza - 125 - a funkcje dosc zaawansowane.
"Odpowiedziałem, ze najbardziej nieprawdopodobną częścią przedsięwzięcia jest fakt, że za to płacimy..."
Oczywiście, ale najpierw było płacenie za to, co weszło tu i ówdzie i uczyniło go kolumbryniastym...
Prosty wniosek: co człowiek nie zrobi, czego się nie tknie...i tak stanie się przyczynkiem do płacenia rachunku ;)))
Głupota moja własna polega na tym, że kiedy nie ma mowy o aktywności fizycznej, bo jest jak jest...mam podłą ochotę, żeby sobie pobiegać.
A jak było cool, to moje superwypasbutybiegające służyły mi...do chodzenia w nich do pracy...
0_o
Pozdrawia i podziwiam samozaparcie...bardziej mnie to samozaparcie się dohtorskie wprawia w podziw niż te wyniki...
Pozdr.
-e.
Emilka - a gdzie Zaba??!? Koniec swiata ;D
Zaparcia sa dolegliwoscia zwiazana z wiekiem, niestety...
Jak znajdę perwersyjną żabę...zrobię awatara :DDD
Obiecuję...
Mi się tam z wiekiem nic nie chce...do czasu własnego podchodzę laksystycznie...wymyka mi się jak cholera.
Tym bardziej podziw.
Spadam na Twoją akademicką wieś...pobujać się między labkitlami ;))) - dla rozrywki ;)))
Pozdr.!
no dobra, jeśli nie bieganie to ja też wolę rower. szybciej jeżdżę niż biegam ;) i jaka to wygoda, i jaka radocha. a ile muszek między zębami jak się wzdłuż Odry jedzie z pełnym uśmiechem na twarzy ;D
sezon rowerowy uważam za otarty!
tylko słyszałam, że jeszcze śniegiem ma posypać.
może marzenie o śnieżnych urodzinach się spełni. :D
Abi, ja Ci mówię, rzuć to bieganie w cholerę ;-) Jest niezdrowe, niszczy stawy i będziesz miał umięśnione tylko nóżki zamiast całości.
Antidotum jest basen, daj się tamtym instruktorom nauczyć pływać i zobaczysz jaką kondycję i parę będziesz miał :-)))
nika
*otwarty, miało być.
ale otarta też będę ;)
nie licząc już siniaków i zadrapań ;]
Emilek, jak bys byla pod PSK4, nie zrbila bys zdjecia Chodzkowa? Ciekawym jak to teraz wyglada :)
A z tym wiekie przestan mnie dobijac. Trzydziestka to jest rewelacyjny wiek. Nawet dla zab ;DDD
As, na zime wbija sie gwozdziki w opone i ma sie kolce. Mozna nawet po lodzie ;)
Nika, plywam tez... I tenis... I wioselko... I rowerek... I jak mnie szlag trafi to powiedza: patrz, jaki zdrowy umarl ;DDD
Abi, zdjęcia chodźkowa dostaniesz jakoś w kwietniu.
Całą panoramę.
Zdjęcia chodźkowa od wewnątrz...nie wiem kiedy, ale też możliwe.
Ja, dzisiaj szaleję na biernackiego...spadam właśnie bo się spóźniam.
Dla żab każdy wiek jest dobry...podobno, żaba jak się rozkłada (w sensie pośmiertnie) to nie śmierdzi lol...
Jakbyś jeszcze chciał jakiś kawałek wioski na fotce-mów, a się załatwi.
Trzydziestka jest fujć...szlajam się po kitlach i szlajam, aż strach pomyśleć co bedzie jak dociągnę 50. ...
mua tez uwaza sezon rowerowy za otwarty, o czymn nieustannie przypomina odzwyczajona od siodelka siądźka.
nomad, jak bedziesz w krk to wez na uspokojenie bo po sciezkach rowerowych laza piesi albo parkuja samochody. nota bene kilka dni temu na wydzielonej sciezce rowerowej stal radiowoz (sic!).
skrzacik
Łomatko, Abi o_O
Krzyżacy mówią, a mówią uczenie: Sport ist Mord ;-DDD
nika
Emilka, nie dramatyzuj ;)
Uwierz, trzydziestka to jest bardzo dobry wiek...
Skrzacik, Krakow to mi sie nigdy nie wydawal bicycle friendly miastem :)
Siadzka. Kupuje :D
Nika, trzeba wziac pod uwage ze to kultura oparta na ain topf'ie, October Fiest i wurscie z grilla. Jak to bylo na niemieckiej wersji czerwonego kapturka:"Jedzcie dzieci pyszne sznycelki i dize rosnijcie wszerz".
:D
@Aś, jak kiedyś zobaczę uśmiechniętą dziewczynę na rowerze pędzącą nad Odrą i zagarniającą muszki, to będziesz Ty zapewne :D
Ogłaszam, że się pogoda będzie zmieniać, gdyż w stawach łupie mię ;)
We Wro dziś szaleństwo pogodowe - 22 oC, w słońcu więcej :)
T.
Meteoropaci wszystkich krajow, laczcie sie ;)
Ja zasypiam przy spadkach. Nawet kawa nie pomaga.
Skrzacik: ależ ja znam drogi rowerowe Krakowa, nic innego jak i w Katowicach (co z tego, że chodnik obok, jak wygodniej iść całą szerokością ścieżki dla rowerów). Chyba muszę taką trąbkę kupić, co to zmarłego by obudziła. I pejcz dla opornych :D
A w Krakowie to ja co drugi dzień jestem (np teraz sobie patrzę z biura na dachy starówki. A rynek mam 50m dalej).
3 kawa mode on :D Spaaać
Abi: czytałem o jakimś fajnym, tanim pulsometrze/kompiterku za śmieszne pieniądze. Niestety - już jest niedostępny. A sigmowskie - dużo więcej kosztują. T4c u nas - 729 zł.
No to tutaj jest taniej - 125 po dzisiejszym kursie to by wyszlo z 550 zet. Moze w koncu nabede ;) Balem sie ze jak kupie to przestane biegac...
No to jest wspaniały wynik! Ja bym nie dała rady... :)
Ale przyznaj, że chwilę później, kiedy nogi już na miejscu były... czułeś się jak młody Bóg? ;D
Jak by to powiedziec - do teraz czuje ten wczorajszy truchcik... Ale endorfiny mi sie wydzielaly w czasie biegu - gdzies po minieciu 90 minuty paszcze zaczela mi sie smiac - i nie wiem czemu :)
@T. - wydaje mi się, że po wrocławskich wałach więcej uśmiechniętych dziewcząt na rowerze jeździ ;)
Prześlij komentarz