Napisał był kiedyś Maltesse Falcon (aka Szczur z Loch Ness, ukłony) u się na blogu o pewnej zasadzie, niezaprzeczalnej właściwości wszechświata. Mianowicie, posłużmy sie cytatem: "pierwsze wrażenie robi sie tylko raz”. Jako żem wtedy ciężko pracował nad odpowiedzią, moja miła Safari pokazała mi środkowy palec i na tym się skończyło. Mając do wyboru zrezygnować albo zmienić aJfona w podstawkę pod piwo, odpuściłem walkę z materią. Ale dzisiaj jakoś tak - męczy mnie pewien problem artystycznie. I w zasadzie jest to odpowiedź na tamten post. A może bardziej wypociny własne inspirowane owym.
Jak zmienia się nasze pierwsze wrażenie.
Jeżeli chodzi o muzykę, tu mam chyba najgorzej. Bo nigdy nie wiem co mnie kopnie. Był czas, gdym Mozarta nie mógł przestać słuchać. Mój biedny współspacz studencki katowany był Dies Irrae i Voca me cum benedictis z rana i wieczora. Ale żeby niebyło, żem okrytny: Ciemną Stronę też pierwszy raz wtedy usłyszał. I sie zakochał. Ostatnio kupiłem sobie rzeczone Requiem i odkryłem go nieco - płaskim... Z pierwszego zauroczenia pozostał sentyment zaledwie. W chwili obecnej nie moge sie oderwać od Beethovena. I tu też ciekawostka. Kiedyś facet dla mnie był cymbalistą głośnym - bo głuchym - a teraz jakoś nie. Przychodzą smaczki na Rachmaninowa (już mi pierwsz gorączka opadła) czy Brahmsa (tu mnie jeszcze trzyma, podejrzewam że to przez Zimmermanna i Berliner Philharmoniker). I w tym wszystkim wrażenie pierwsze się ma nijak do odbioru. W zasadzie, gdyby sie kierować onym, słuchał bym dzisiaj dalej Africa Simone’a.
Ze sztuką w ogóle jest dziwnie. Malarstwo - kiedyś z obowiązku wyumiany Hołd Pruski i Bociany, teraz jakoś tak impresjoniści dziwnie zaczęli się podobać. W moneta moge sie wślipiać kwadransami, im dalej tym lepiej. Zresztą, odbiorcą jestem doskonałym bo kompletnie nie zniszczonym rozprawami na ten temat. Nie wiem absolutnie nic, jedynym kryterium podobania sie jest - podobanie się.
Czego jeszcze nie łapie, to balet. Póki co w dalszym ciągu zalega mi pierwsze wrażenie mieszanki pedofilsko-gejowskiej. Chyba te pończoszki... Z niepokojem czekam na ciąg dalszy wydarzeń.
Książki. Tu dopiero można się naciąć. Erich Maria Remarque - zchwycał, teraz jakiś taki smętny zdaje się być. Wharton - toż to nie mogłem przestać. Mam wszystko, włącznie z instrukcją, jakie gwoździe sa potrzebne przy przeróbce barki na willę. Próbowałem wrócić - nie przeszło. Flaki z olejem. Może jeszcze "Tato", czy "W Księżycową jasną noc". Marquez ze swoimi Aurelianami i Jose Arcadiami. Czytałem jak nudną powieść historyczną, skrzyżowanie naszego Nad Niemnem (drzewo genealogiczne mieli chyba jeszcze bardziej wyuzdane...) z Korzeniami. A ostatnio jakoś tak wpadła mi w ręce i ze zdziwieniem odkryłem, ze to jest komedia... Najprawdziwsza pod słońcem - ale żeby to dostrzec, musiałem się chyba trochę postarzeć.
I tak mi się pomyslało, że to święta prawda, co napisał MF, to o pierwszym wrażeniu. Pozwolił bym sobie tylko dodać maluśka erratę, że owo pierwsze wrażenie niekoniecznie musi się zdarzać tylko raz.
--------------------
Absolutnie prywatna wiadomość do FM: to nie jest broń Panie wywoływanie do tablicy czy insza polemika. Tak mnie jakoś ostatnio zdumiały powtórne odkrycia rzeczy znanych.
23 komentarze:
Na szczęście z wiekiem pogarsza się wyrazistość i trwałość pamięci - bardzo szybko nie pamiętamy, cośmy (od)czuli czy (po)myśleli na jakiś temat --- i znów możemy 'na pierwszo'...
Kkkurczę, czy tu w okolicach naprawdę stał ten wysoki budynek z iglicą?... - Toć tylko Dworzec Centralny z jego menelami pamiętam, niepowtarzalny balet zresztą... ;)
;D)))))
Znaczy, przepiękne świadectwo rozwoju sobie wystawiłeś. Po cholerę by człowiek te wszystkie nowe doświadczenia zbierał jak nie po to, zeby rozumieć więcej i patrzeć dalej.
Szkoda, że te drugie "pierwsze wrażenia" nie dotyczą ludzi. Zazwyczaj pierwsze wrażenie ugruntowuje się po bliższym poznaniu. Przynajmniej ja tak mam.
- 'Na szczęście z wiekiem pogarsza się wyrazistość i trwałość pamięci - bardzo szybko nie pamiętamy, cośmy (od)czuli czy (po)myśleli na jakiś temat --- i znów możemy 'na pierwszo'...' - właśnie tak :)
- 'Może jeszcze "Tato", czy "W Księżycową jasną noc"' - leżą na półce zakwalifikowane w 1-wszej dziesiątce najlepszych powieści, które można czytać wielokrotnie.
Co do malarstwa. Impresjonizm - długo się zachwycałam, ale przeszło. teraz wieje nudą.
Mam propozycję rankingu książek 'zawsze do poczytania'. powiedzmy; pierwsza piątka. :)
Ojejku, taka piatka to trudna bardzo, bo od nastroju zależy
"opowieśc podręcznej" Margaret Atwood - zawsze i o każdej porze, ktos mi zakosił po polskiemu, więc mam dwa w jednym- powtórkę z inglisza i przyjemność
"doktorzy" segala- bo tak ;P
"quo vadis" ku pokrzepieniu :D
"wszystki stworzenia male i duże" albo "duże i małe" nigdy nie pamiętam, Herriot zawsze pomagana złe nastroje i "stulecie chirurgów"- błogosławione czasy po Listerze, Mikuliczu i innych Pasteurach :P
na razie tyle-szybko z pracy
a , i polecam lubiacym stare dzieje medyczne
http://www.gandalf.com.pl/b/madame-wkladamy-dziecko-z-powrotem/
wsmd
Basiu, w naszej rodzinie krazy taka opowiesc:
- Dziadku, moze Ci przyniesc inna ksiazke?
- A po co... Jak dochodze do lonca to nie pamietam jak to sie zaczelo...
:)
Doro, jak czlowiek sie cofa do rzeczy znanuyh, to tak jakby - regres? ;) Czy przyznanie sie do niezrozumienia tematu w przeszlosci? Tak zle - a tak jeszcze gorzej.
Innesta, to prawda, ze tzw. pierwsze wrazenie bardzo trudno zmienic. Ale rowniez prawda jest, ze najczesviej jest ono falszywe ;) A nasze przekonanie o sluszosci to taka - samospelniejaca sie przepowiednia.
Edyta, ale ten top five tez mi sie zmienia :) I to czesciej niz myslalem.
WSMD, ten od "Stworzen" to sobie tworzyl jakies 30 mil ode mnie :) Ciekawistka.
Abnegacie-wiedziałam,że w jakimś "shire" :P połowe studiów miałam nadzieję z bydłem pracować, ale jednak małe leczę :)
"Ten od 'Stworzeń...'" - żem sobie wyjęła książeczkę bardzo kolorową, błyszczącą, pejzażową "Herriot Country" (The Best of Britain Heritage Series), dostaną w prezencie ok. 1998, po wielkanocnej wizycie w Yorkshire i North- ...Chyba czas powtórzyć, pogłębić (wizytowanie) - to też tak, jak z książkami (gdybym czasem nie wiedziała, że tu już byłam - np na pagórze jakimś albo wertepie bardziej poszarganym - myślałabym, że jestem po raz pierwszy... ;D
[a książka zalana nieco, bo nad nią kwiatki pnące, a bywa, iż letni podlewacze czynią powinność grzecznościową swoją rzadko ale za to liberalnie... ach zawsze pamięć, dobra ale krótka... ;)]
O, u mnie chyba najbardziej latały gusta muzyczne. Prawie nigdy nie trafiając w modę ;)
Dziecięciem będąc lubiłam takie przyśpiewki, że teraz wstyd się przyznawać. W wieku nieco dojrzalszym katowałam się operami, ale że mać katowała się jeszcze bardziej, to muzykę poważną odstawiłam do pełnej dorosłości(zwłaszcza źle znosiłam solowe skrzypce, ale to podobno u dzieci normalne), ale w sumie nadal wolę muzykę taneczną czyli wszelkich Straussów, Bethovenów itp. Byleby nie Chopin(brat mnie katuje). Potem leciało disco lat 80, Modern Talking itp - A ja słuchałam mało znanego zespołu skandynawskiego A-cha(głównie za sprawą przystojnego wykonawcy). Mając lat nieco więcej, jakieś 12-13 przeniosłam się bliżej klimatów Kazikowo-Kultowych na pograniczu podstawówki Muniek Staszczyk, za dużo Trójki słuchałam czy co? Miałam wtedy też fascynację muzyką piosenkową z lat 50-60. Jak wszyscy słuchali w liceum metalu i rocka, mnie fascynował soul, rap itp. Jak się ludziska przestawili na czarną muzykę, to ja na studiach zaczęłam słuchać techno. A po studiach wałkuję bossanowy rodem z Brazylii oraz inny latynoski pop. Diabli wiedzą co przyniesie następny sezon ;)
Tak to Abi jest :-) Kiedyś nie mogłam przebrnąć przez "Mistrza i Małgorzatę", a teraz po prostu szaleję :-)))
A Mozart potrzebuje dobrego dyrygenta z ogniem w tyłku (oprócz śpiewaków, rzecz jasna) :-)))
nika
WSMD, tu jest strona muzeum James'a Herriot'a . A zeby bylo ciekawiej, na drugim roku mieszkalem z wetem... Or, i wyklula sie notka :)))
Basiu, gdybys wizytowala Yorkshire, daj znac - moze jakowys stek polsurowy z lampeczka czerwonego?
Lavinka, techno i trance tylko po duzej bani - ale za to bardzo glosno. Co sie przeklada na krotko, jako ze ASP tego nie lubi za bardzo ;)
Skrzypce - im starszy jestem, tym bardziej. Moze to zwiazane jest z czuloscia ucha? Za mlodu 22kHz to nie rzadkosc, a na starosc 16 trudno osiagnac...
Teraz popadlem w jazz - slucham sobie zazwyczaj broadcastu mellon jazz z jazzradio. com Mila rzecz.
Nika, mnie MM urzekl od pierwszego razu. Ten klimat jest tez wyczuwalny we wspolczesnej rosyjskiej sf - takie jakby to nazwac - oswojenie zla. Ze pewne rzeczy dziac sie musza - ale jest czas na milosc, wiare i nadzieje. Ze nie zawsze zlo zwycieza. I nim zawsze nim jest. Zupelnie nieholywoodzkie podejscie - gdzie Joker jest be i mu wszystko wolno ay jestesmy dobrzy i mamy myc rece przed kolacja. Nie wspominajac o gumie do zucia, Bogu i coca-coli.
Abiś, ładnie napisałeś ... :-)
nika
Tak mnie jakos depresyjny romantyzm listopadowy chwycil za watpia...
;D
Jeżeli tak wygląda depresja, to jak dla mnie możesz być chory all time, jakoś to zniesę.
Odnośnie wpisu - ludzkie życie dzieli się na fazy - albo masz na coś fazę, albo nie ;))).
Jako piętnastolatka, przeczytałam całą literaturę obozową w naszej wiejskiej bibliotece. Matka się bała, że wyrośnie ze mnie mały esesman.
Przeszło i minęło.
My się zmieniamy i zmienia się nasz gust.
Jednakże ponieważ wybrzmiało tu bardzo mądre zdanie:
"jedynym kryterium podobania sie jest - podobanie się".
Święte słowa.
Ja, nie wykorzystuję wiedzy jako kryterium "podobania się", albo coś mnie kręci, albo nie.
Zatem, dohtor piątkę przybije ooo, bo ja też tak mam.
Np. po wizycie w tej samej NG, w której byli Abnegaci, stwierdziłam:
" A ja to nie wiem o co wam chodzi z tymi "Słonecznikami" Wicka. Wisiało takie coś pod jakimś ładnym obrazem, formatu chyba A4 i delikatnie mówiąc nie było to ładne".
Pozdr.
- e.
Miny zmanierowanego towarzystwa - bezcenne ;)
Basiu, gdybys wizytowala Yorkshire, daj znac - moze jakowys stek polsurowy z lampeczka czerwonego?
Hi, hi - nie znacie dnia ani godziny (zwłaszcza skoro półsurowizna może być well-done ;p) - za kilkadziesiąt godzin i tylko na kilkadziesiąt godzin (niestety) moczary nad-tamiskie (-tamizkie?) --- ale latem... - kto wie, może i trza powtórzyć wreszcie Szkocję, Lake District i przyległości?... ;D)))
Ponoc moze. Gadalem kucharzem, na łeldany daja tu najgorsze odpady ;D Moze sie lepiej przekobac do medium- rare?
Kryterium podobania się mnie podbiło i wydaje się najprawdziwszym :).
W większości nie wiem nic o wykonawcach, których słucham. A ostatnio korzystam do oporu z dobrodziejstwa, jakim jest Spotify i polecam każdej napotkanej osobie.
Czasem tylko ze nostalgicznym uśmiechem (to się nie wyklucza?) wspominam gusta lat szczenięcych. Choć wiele muzyki, na której mnie wychowano zostało ze mną do dziś. Dziękować rodzicom za dobre gusta.
Mistrz i Małgorzata to była jedna z tych książek, w której zakochałam się od drugiego wejrzenia, za pierwszym razem odpadłam po 30 stronach. Może do tego trzeba dorosnąć?
A filmy? Cała lista zrozumianych za drugim podejściem. I yerba mate - dziś ulubiona 'herbata', której na początku nie szło przełknąć.
Starzenie się ma swoje dobre strony - powiedziało małe szczenię :P.
A Basi powtarzanie Szkocji zalecam na inną porę roku - toż tu leje trzeci dzień z rzędu. Dziś w dodatku słony deszcz chyba, słowo harcerza.
U nas dzisiaj jakby nie lalo - ale sadzac z temperatury to powinniscie tam miec sniegu po kolana...
To tak zwane pierwsze wrazenie jest funta klakow niewarte ;)
Bogiem a prawda zaczynam sie bac tych co robia doskonałe wrazenie na wejsciu.
Przecież dziś na plusie. Chyba. Tzn, na termometrach plus, odczuwalnie z deszczem i lodowatym wiatrem w twarz jakieś -5.
A śniegiem po kolana nie strasz - znów zamkną drogi, szkoły, biura, autobusy będą jeździć jak się im będzie chciało, albo wcale. A ja będę miała kolejne nocowanie przy okazji międzylądowania zaliczone i znów przyjadę do domu na święta z dobą opóźnienia ;).
UK jest czasem pocieszne bardzo.
Tzn, że przy pierwszym wrażeniu należy wg tej teorii wypaść jak najsłabiej? :>
"Edyta, ale ten top five tez mi sie zmienia :) I to czesciej niz myslalem."
ano właśnie dlatego ta lista :)
Anna, u nas juz raz snieg spadl. Ponoc w tym roku El Niño zdechl calkiem i zima ma powrocic na Wyspe. Dzizzz...
Edyta - na dzisiaj to bedzie tak:
Dukaj "Inne Piesni" i "Czarne oceany".
Clancy "Czerwony sztorm" i "Polowanie..."
Pratchett - tu mam problem, bo lubie wszystkie. Ale chyba "Straz!", "Thud" i te wszystkie, gdzie jest duzo Sama i Vetinari'ego
Dick - tez chyba wszystko.
Lem - wszystko. Ijon Tichy, Pirx ale tez "Summa...". "Dialogi" jakby mniej.
Sapowski ostroznie
Coelho z pewna doza niesmialosci. Nie trafil mnie.
I jeszcze kilka innych. Marqez. Remarque. Vonnegut. Bulyczow. Strugaccy. GRR Martin. przyznam sie do Ludluma. Alistera MacLean.
Ogolnie groch z kapusta z przewaga sf i fantasy ;)))
Troche to bedzie trudne ;)
Prześlij komentarz