Dzwonek rozdarł sie niemiłosiernie. Kovalik wybity z najgłebszego snu znalazł się w stanie, w którym nawet przekleństwa wydawały się dwuwymiarowe. Która to? Oż, na litość boską....
- Tak?
- Doktor, zaglądnął byś na chwilę?
- Ide.
Pytać nie było po co. Ostatecznie jak dojdzie to zobaczy.
- Doktor, zaczyna się pogarszać. Diureza byle jaka, ciśnienie niższe... No, nie jakoś specjalnie, ale trend jest niefajny.
Krycha miała nosa do ciężkich pacjentów. I jak się cos jej nie podobało - należało się przejąć.
Sprawdził parametry, dołożyl nieco płynów, środki presyjne, a co w drenach? Nawet niedużo. Hm. Zlecił badania i poprosił, żeby dać mu znać jak przyjdą. Wychodząc z sali spotkał szczupłego, wysokiego mężczyznę. Czarny garnitur, doskonale dobrany długi płaszcz, biała koszula. No żeż-cież w mordę...
- A Pan?
- Chciałem zapytać o stan zdrowia żony.
- O trzeci... - Kovalik użarł sie w ozór. W sumie jutro może nie być o co pytać. -Jest w krytycznym stanie. Nie wiem czy dożyje do rana.
- Ile mam czasu?
Kovalik zdębiał. Ile mam czasu? A niby na co? Nie wiedząc, czy się nie przesłyszał, przyjął najprostszą linię:
- Nie mam pojęcia.
- Moge tu zostać? - wskazał ręką krzesełka w korytarzu.
- Proszę.
Nie miał sumienia tłumaczyć, że szpital zamknięty, że godziny odwiedzin, że sraty na raty. A poza wszystkim innym regularnie mu się nie chciało. Miał już iść z powrotem do dyżurki, ale coś w nim drgnęło. -A nie chciał by pan jej zobaczyć?
- Jeżeli można - głos bez wyrazu, mocny, atonalny.
Weszli, Krycha ze zrozumieniem opierdoliła Kovalika, ze jej w środku nocy wpuszcza ludzi na salę i wskazała gościowi krzesełko.
- Tylko proszę wyjść, gdy personel poprosi, OK?
Milczące skinienie głową, bezszelestne kroki. Mąż usiadł koło łóżka i po chwili położył końce palców na dłoni pacjentki. Kovalik spojrzał na Krychę, wzruszył ramionami i odmeldował się. Co mogli - to zrobili. Reszta w rękach natury. Bądź Stwórcy, w zalezności od przekonań.
- Doktor, są wyniki.
Wyartykułował jakieś chrząknięcie i poszedł. Idać korytarzem ujrzał znajomą, prosta sylwetkę. Mężczyzna siedział, wpatrzony w jarzący się sino ekranik. Zarys jego twarzy nabrał dziwnie niezdrowego wyglądu.
- Może pójdzie Pan do domu? Niedługo piąta, teraz mamy masę pracy, nikt Pana nie wpuści aż do ósmej...
- Jezeli można, zostanę - uniósł głowę i nieobecne spojrzenie zostało wsparte nieobecnym usmiechem. Kovalik zerknał na ekran - nieznajomy grał w szachy. Dziwny jest ludzki ród - pomyslał półfilozoficznie Kovalik i poszedł w kierunku sali chorych.
Sprawdził wyniki, skorygował leczenie, zamówił krew - jednak gdzieś musi siąpić - i w tym momencie usłyszał alarm z trójki. Szlag by to jasny.
Podbiegli, zaczał masować klatkę, Krycha przestawiła tlen na sto, podciągneła wózek i naładowała defibrylator.
- Gotowe.
- Strzelaj.
Podjął masaż, Krycha nabrała leki. Mineły dwie minuty. Przerwał na chwilę. Nic.
- Daj adrenalinę. Ładuj.
Odsuwając się od pacjentki podczas kolejnego strzału poczuł, ze ktoś za nim stoi.
- Prosze wyjść.
- Nie będę przeszkadzał.
Kovalik odwrócił się i spojrzał tamtemu w oczy - siła spokoju, brak ruchu... I jak ja niby mam się z nim bić- reanimację zostawić? A co się bede z koniem po próżnicy wadził...
Minuta mijała za minutą, pracowali beznamiętnie, bez zbędnych ruchów. W końcu spotkał wzrok Krychy, która doszła najwyraźniej do wniosku, że czas na decyzję.
- Ile?
- Tłuczesz ją już 40 minut. Bezszansie.
- Jeszcze pięć i koniec.
Z tyłu dobiegło go westchnięcie nieznajomego. Krycha naładowała po raz kolejny, przyłożył, strzelił i przy kolejnej kontroli odkrył rytm na ekranie. Sprawdzil tętno - na szyi jest.
- No patrz, zaskoczyła. Cud.
- 105/40 - Krycha wolała rzeczy ważne. -A cud to będzie jak dożyje do rana - dodała nieobecnym tonem.
Posiedzieli jeszcze pół godziny, ale pacjentka nie żartowała, najwyraźniej doszła do wniosku, że reanimacji ma na dzisiaj dosyć. Sprawdził raz jeszcze leki, przeglądnął pozostałe zlecenia i zdał sobie sprawę, że na zewnątrz zrobiło sie jasno. Ostre, pomarańczowe światło uderzyło po oczach.
- Ale ładny świt...
- No... Nóg nie czuję, doktor, a ty mi tu pierdoły bedziesz opowiadał - Krycha najwyraźniej nie straciła swojej energii.
- Prosze mnie zbudzić przed siódmą - Kovalik wyszczerzył się prosząco i polazł. Rozglądnął się po korytarzu i nie znalazłwszy nikogo, wstawił głowę na salę.
- Widziała Pani gdzies męża?
- Mój jest w domu - odparła Krycha, dając jednoznacznie do zrozumienia, że ma teraz robotę i ma się stlenić.
- Nie, poważnie pytam. Chciałem mu informacji udzielić...
- Daj doktor spokój. Pieprznięty jakiś. Ty wiesz - wzięła sie pod boki - co on robił w trakcie reanimacji?
Kovalik wzruszył ramionami.
- Wpatrywal się w te swoją komórke, czy co on tam miał i cały czas coś naciskał.
- W szachy grał - wyrwało się Kovalikowi.
- W szachy - parsknęła Krycha, popatrzyła znacząco na Kovalika, dając jednoznacznie do zrozumienia co o nim myśli i poszła do swojej roboty.
Kovalik ponownie wyszedl na korytarz.
- Tylko wygrał - czy przegrał?* - dodał już do siebie.
---------
*zakonczenie zmodyfikowane wedle sugestii Szamana ;)
27 komentarzy:
To aby kontekst kulturowy był pełny, Kovalik powinien przystawić siódmą pieczęć na recepcie...
Fajne napisane...
Albo uciec w las na wozie z mimami w srodku ;)
Świetnie się czyta.
Kiedy rusza oficjalny fanklub Kovalika?
Pozdrawiam
Młoda Kobziarka
Kobziareczko Mloda- ten tego - to klub tez ma byc? Kkurcze - nie przewidzialem :]
Nie moge u Ciebie komencic - ale czytam sumiennie ;)
Doktor to się marnuje przy tych rurach. Pisanie cud mniód. I czekam na następne odcinki.
Tylko mam osobistą prośbę - czy można zrezygnować z konstrukcji "X wydaje się być Y"? Bo to błąd jest niestety. Mówią że kalka "X seems to be Y".
Po naszemu lepiej "X wydaje się Y" albo lepiej "wydaje się, że X jest Y"
(Czyli jesiotr wydaje się nieświeży albo wydaje się, że jesiotr jest drugiej świeżości).
Proszę o wybaczenie, ale to zboczenie zawodowe. I przeszkadza mi się napawać.
Brykanty - a to ci dopiero... Znaczy (Kapitan) - dzieki za poprawke, ale to ma dzialac w kazdej sytuacji?
Jakos mi "Panna Zosia wydawala sie byc promieniejaca" latwo zmienic na "Panna Zosia wydawala sie promieniec", ale miast "Pacjent wydawal sie byc chorym", forma: "Pacjent wydawal sie chorym" az prosi o dookreslemie - a na czym on sie wydawal i czy w celu kulinarnym...
Obiecuje - zwroce uwage ;)
PS. Przyjaciel moj napisal kiedys:
"Prosze o wyrazenie zgody na odbycie stazu" i dostal w odpowiedzi "Nie zwyklem wyrazac zgody na odbycie".
No i w swietle tegoz - jak poprawnie sformulowac podanie?
Brykanty, a co z formami:
- wydawal sie miec wysokie mniemanie o...
- wydawal sie robic dobre wrazenie na...
?
Pacjent wydawał się chory...
Pacjent wyglądał na chorego...
@ brykanty: a o małopolskie "rozglądnąć" się nie czepiasz?
Abi, a może on właśnie przegrał? Bo to nie mąż był ino... Albo telefon z góry (z dołu?) dostał? "Wizę cofnięto. Transfer chwilowo anulowany. Wracaj na bazę." (@Bryknięty - 'na bazę' celowo i z rozmysłem).
I teraz ciągnij dalej, uwzględniając wóz z mimami.
weryfikacja "nobehes" - no, bez hec?
Aaabiśś, niech Ci się doszczętnie w głowie poprzewraca, ale Kovalik jest extra :-)))
Też nie mogę u Kobziarki komencić.
I błagam, nie zmieniaj stylu i nie namyślaj się na konstrukcją - niech się osoba odczepi i sama bloga pisze. Howgh.
nika
Anonimie, jak bym tak napisal, to moja Polonistka nie omieszkala by zwrócić mi uwagi, ze pacjent to se moze wygladać - ale przez okno...
Szaman, ludziom trza wierzyc. A on jednak wyraznie przedstawil sie jako maz ;)
Nika - dzieki za dobre slowo. A odnosnie poprawiania - jestem wdzieczny, jezeli ktos mi zwroci uwage. Obsztorcowal mnie kiedys Szaman za przecinki - przeczytalem sobie raz jeszcze zasady - i staram sie przynajmniej pilnowac, by je wstawiac przed "że". Jezeli nikt mi uwagi nie zwroci, to nawet nie bede wiedzial (przecinek !) ze problem istnieje :)
@Szaman: poz tym jezeli on dal noge z mimami, to reszta towarzystwa, zaraz po uczcie na zamku, wymeszrowala razno ku niebytowi...
Na miejscu Kovalika chyba trza ostroznym byc...
Skądże! On nie uciekł z mimami tylko wyjechał w ukryciu na wozie mimskim do lasu, gdzie nazbierał grzybków, od których ci na zamku pomarli, a on sam (a zjadł innego, np. łysiczkę lancetowatą) znalazł się w sześciowymiarowej, psychodelicznej rzeczywistości, w której Królowa Psylocybina ofiarowała mu własny aparat do znieczulenia DRAGER (bez umlaut).
No nie nadanżam Panowie Doktorowie za Wami, nie nadanżam:DD Odpadam:))
Gdy sobie pomyślę, że aneste, przy mojej kolejnej operacji mógłby mieć podobną wyobraźnię... Nie chcę wiedzieć, co się może wtedy przyśnić:)
GoS
Nie, no super, aż mi ciarki przeszły.. Lepsze chyba nawet niż poprzednie odcinki o Kovaliku (w których to dał się poznać jako osobnik głównie zalewający się w trupa, po czym mający groźne dla życia przygody...). Ale wg mnie to zakończenie przedszamanowe było lepsze, gdybym zobaczyła od razu to obecne, to nie wiem czy domyśliłabym się o co biega i jaka była rola tych szachów - ale może ja mało domyślna jestem (no i co Abi zrobisz, skoro Ci teraz czytelnicy zaczną - każdy swoje - życzenia co do zakończenia zgłaszać.. ;) - OK, potraktuj, że się nie odzywałam na ten temat).
A w ogóle - z okazji tego, że komentuję tu po raz pierwszy - chciałam wyrazić moje wielkie uznanie dla Twojego bloga... Chyba najlepszy a z pewnością najbardziej jajcarski z wszystkich kilku na jakie zaglądam - i do tego, jak ktoś już kiedyś napisał - często trafiający 'w samo cholerne sedno' ;)
No to ja tyle o sobie ;)
Madźka
No i przez te grzybki
Chlod rodzinnej kryptki
Tym obiadkom
Polozyl kres
Tacy, co pp zakatrupieniu oponentow siedza potem na zamku, to widza maszerujacy las... Szczegolnie po szesciowymiarowych grzybkach-ksylocypkach.
Co stawia ciekawe pytanie o diete wlodarzy dunskich.
GoS, moim zwykle sni sie pilka nozna. Dzisiaj gosc iznajmil, ze gral dla angielskie reprezentacji. Ale zebralismy dokladny wywiad i, niestety, nie strzelil gola :/ :\
Madźka, witaj :)
Mowisz, ze stare lepsze? Hm :D
A kovalik nie zawsze byl nawalony...
No, moze sie mu tam i co zdarzylo, ale ogolnie - to poczciwina ;)
A to narobiłam hałasu. W wydawnictwach poprawnościowych czytałam tylko o konstrukcji z "być", co do "mieć" i "robić" nie znalazłam zakazów.
Tu pisze o tym prof. Bańko:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9387
i tutaj:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=1550
Ponieważ to bardzo popularny błąd i mało kto zdaje sobie sprawę, że jest błędem, pozwoliłam sobie o tym wspomnieć.
Do "rozglądnąć się", podobnie jak do "na polu" nigdy bym się nie przyczepiła, uważam regionalizmy za urocze i wzbogacające polszczyznę.
@nika, ja nie mam zdolności Abiego, więc bloga pisać nie będę. Natomiast wydaje mi się, że zaproponowana przeze mnie poprawka tekstu nie kastruje ani nie zmienia jego stylu, a dzięki niej czyta mi się go jeszcze przyjemniej. Nie robię tego po to, żeby się wymądrzać, bo nie mam do tego zamiłowania.
A ja widziałam kiedyś zapis "w przedstawionych dokumentach brak śladów na odbycie pracy przymusowej". To dopiero hardkor, kiedy sobie to zwizualizujecie.
Chyba bym napisała "Proszę o wyrażenie zgody na rozpoczęcie stażu..."
Brykanty - narobilAm? 80 :D
Dla mnie - nowosc. Nigdy nie rozwazalem tego jako blad. Ale tez posluguje sie kilkoma rusycyzmami i fobrze mi z tym.
Ogolnie - dzieki za poprawki, ja naprawde staram sie doszlifowac wlasna polszczyzne i wdziecznym za uwagi wszelkie.
Cytat - hardcore...
A z tym stazem - toz Ci pozwoli rozpoczac a na drugi dzien wracac ;)
<<"X wydaje się być Y"? Mówią że kalka "X seems to be Y".>>
A mnie się wydaje, że to germanizm - X scheint Y zu sein - w końcu zabory robią swoje :-)
Abi, grecyzmy, latynizmy, rusycyzmy i germanizmy są fajne :-)))
nika
Zresztą pierwsze słyszę, żeby X wydaje się być Y było błędem.
nika
Wsluchuje sie w to - i raz mi brzmi, a drugim razem nie. Z jezykiem dziwna sprawa jest. Ponoc "slyszalem w radiu" jest teraz poprawnie...
Ogolnie - Pax Vobiscum ;)
Kovalik wrócił! Hurrrra! Ja też chcę do fanklubu, jakby kto liczył, to proszę mnie wpisać :)
KK - splonilem sie :>
Abi, przyjacielu, ten od lasu to był Szkot a nie Duńczyk. A Duńczyk wyglądał na używającego proszków rekreacyjnych cały czas. W końcu ze studiów wrócił, nie?
Siódmą Pieczęć oglądałam całkiem niedawno i teraz czuje się... tyrpnięta. tak konkretnie.
dzięki za chwile oddechu, Abi :*
Prześlij komentarz