poniedziałek, 3 listopada 2008

Han na brzyzku

Srodek srodka zimy. I nocy. Snieg, mroz. Brrr... Wezwanie z tych powazniejszych- bolesci w klatce, slaba, ledwie dycha. Dojazd dlugi, czlowiek sie zdazyl w karetce ogrzac.

W srodku niczego stoi chlop i macha. Pytamy gdzie jechac- pokazuje prosto w pola i mowi ze to tam.
- Daleko? - pytam podejrzliwie.
- Nii... han na brzyzku - pokazuje na swiatla chalupy, jak na moj gust calkiem niedaleko. Nic to, Baska, jak mowil Pan Wolodyjowski. Bierzemy sprzet i idziemy na spacer.

Dochodzimy do chalupy ktora chlopisko ... spokojnie mija i zlazi z dosc szerokiej, odgarnietej drogi na pojedynczy slad ludzki w sniegu po pas. Oz w morde.
- Panie, na ktorym to brzyzku jest??
- Han, niedaleko.
I polazl. Ghrrr...

W sumie z kilometr. Z czego 700 metrow 'polna drozka poprzez las'. Jak dolazlem do chalupy to nie wiedzialem czy bole w klatce to odmrozone pluca czy zawal.

Pacjentka do natychmiastowego transportu, w stanie ciezkim. Poczynilismy podstawowe czynnosci lecznicze i mowie do chlopa:
- Zaprzegaj pan konia.
- Ni mom konia.
- A co pan masz?
- Traktor.
- No to zaprzegaj pan traktor.
- Czys pan zwariowal???!? - chlop na to rzecze - zeby mi traktor na takim mrozie zajebalo???!???

...

Sily ludzkiej nie bylo zeby go przekonac. Skonczylo sie na tym ze syn gospodarza poszedl po nosze i przyniosl je z karetki sam (bo kierowca, ktory na nas w samochodzie czekal, powiedzial mu, ze musi auta pilnowac... jak bym wiedzial jak to bym po tym tekscie urodzil z wrazenia...). Nastepnie tatus z synem chwycili sie za nosze i polezli z chora kobieta w zawieje do karetki. A my za nimi. Twardzi byli przez jakies 50 metrow. Pudziany z Bozej Laski. Laikowi sie wydaje ze jak sie wrzuci 100 kilo zywej wagi na nosze - plus masa noszy, kocy, sprzetu (tlen, monitor) - to te nosze SAME pojda... A to jest ponad worek cementu na jednego. Bo o niesieniu w czterech mowy nie bylo- nikomu sie drogi odsniezyc nie chcialo, a przez taki snieg lezc...

Zanim doszlismy do karetki zdazylismy sie zmienic wszyscy tak z 8 razy. Buty moglem zawiazac nie zginajac plecow.

I po tym wszystkim facet mi wciska w rece kase.

...

Wybacz mi Panie, bom nie wiedzial co czynie.

...

Ja to sie w sumie nie dziwie ze ludzie pogotowia nie lubia.

18 komentarzy:

Zadora pisze...

A saneczki, plandeka, szeroka decha lub co innego i na burłaka się nie dało?

eee-live pisze...

Abnegat no bo gospodarz myślał, że w pogotowiu to same potężne chłopy pracują to niech dźwigają ;))) A swoją drogą to dobrze że chociaż syna miał zawsze to o jedną zmianę mniej ;)

A Ty jak się czujesz? Już zdrowy? Bo ja to zaraz czołgać się będę, bo chodzić nie mam siły :( A żołądek to zaraz wypluję :(((

abnegat.ltd pisze...

Mi przeszlo. To byla Ebola trzydniowa w wersji Supreme. Stracilem 3 kilo :D

Agregat, tam bylo na bide z pol metra sniegu. A kobieta byla w stanie raczej nie nadawajacym sie do treningu na bobach :D

eee-live pisze...

Ty to masz dobrze :) Ale pocieszające jest że mnie złapało dzień później więc może jutro mi przejdzie :) Jak dożyję oczywiście :( Normalnie dieta cud :DDD

A kobiecinę trzeba było na plecy wziąć :)

P.S. Królestwo za kawę :)

Anonimowy pisze...

Teksty AB, twoje, koleżanki z pracy + chwilowo moje życie i wkurw mnie łapie. Jak się nie obrócisz dupa zawsze z tyłu.

Anonimowy pisze...

Pozdrowienia dla wszystkich. Jak widać lepiej jak za duzo nie będę pisać.

abnegat.ltd pisze...

Wkurwienie jest pozytywnym stanem umyslu jezeli tylko jest bodzcem do dzialania konstruktywnego. Kropka.

Dotty, easy. Jak jest zle - bedzie dobrze. To nie jest filozofia ino predylekcja ;)

Zadora pisze...

Normalnie jak na dokształcie. Nie dość, że medycznie to jeszcze takie mądre słowa co to sobie normalnie wygooglać trzeba! Skąd tą babunię ciągneliście, też trudno zrozumieć. Chyba najłatwiej zrozumieć Dotty z tym wkurwem - zawsze można sobie zafundować. W mordę go i nożem!

abnegat.ltd pisze...

Babunie ciagnelismy z takiego domu co go bylo widac "na brzyzku" - cos jakby na brzegu, na skarpie ;) Do karetki bylo okolo kilometra- z czego 3/4 to bylo przepychanie sie przez snieg taki do pol uda. We czterech nie dalo rady- dwoch musialo by isc po nieprzetartym sniegu. Reszta to taka waska dojazdowa droga na ktora nasza Rka nie wjechala - i slusznie - bo sie kierowca bal ze jak auto utopimy w rowie to zostaniemy do rana.

Jak doszlismy do tej karetki to nie wiedzialem kogo mam mordowac- kierowce za to ze dupe grzal w aucie czy malzonka co mnie chcial oplacac jako tragarza.

W domu morde darl ze oni dadza rade, a jak uszlismy - no nie sklamie jak powiem ze 50-100 metrow to im rece odpadly i staneli. I co ja k. mialem wtedy zrobic? Pizdzi, mroz, kobieta rzezi, tosmy wzieli sie za nosze z moim ratownikiem (na marginesie - szacunek) i utargalismu troche po czym zagonilismu dziadow z powrotem do noszy bo sie jakos ociagali. Kurwy lecialy zupelnie swobodnie. Pod karetka go sklalem na funty - a on wyskaczyl z kasa. Lomatko. Myslalem ze zatluke.

PS. Przynajmniej tyle ze to nie bylo psu na bude bo pacjent przezyl.

abnegat.ltd pisze...

Dotty, czy mysmy nie pili gdzies razem? Bo ta dupa zawsze z tylu to takie miejscowe jest dosyc :? Chociaz z drugiej strony - toz to doba internetu :[]

Anonimowy pisze...

Pić nie piliśmy. Ale pisałam już, że przewiało mnie na południe.
A lepiej jeszcze będzie to wiem, ale w tej chwili do mnie nie dociera.

abnegat.ltd pisze...

Lokej.

Agregat, poprawilem troche ten tekst- czytelniejszy teraz? Musze sie jednak do szczegolow przylozyc ;/

Zadora pisze...

:)) - kasa ma wszystko załatwić lepiej niż zwykłe przepraszam? Ach tragarzem być: kasa wpadnie, ręce długie, nogi jak powiedziałeś kiedyś na cal z dupy wystają - to jest życie.
Dowcip z Wąchocka mi się przypomina. Czemu tam przy każdej ulicy czy chodniku, po obu stronach są rowy? Bo jak chłopy z pola wracają to ręce za sobą wloką.

Zadora pisze...

Abnegat ja tak retorycznie-prowokacyjnie pytałem! Dla poddierżania razgawora! Ciekawie piszesz i bogato słów używasz - to dobrze, fajnie tak.:))

morfeusz pisze...

Ja co prawda nie brnąłem przez śniegi ale pamiętam jak znosiliśmy dziadka z 6 piętra (windą nie dało rady). Wszystko było ładnie pięknie do momentu gdy ratownik medyczny schylił się, szarpnął nosze, zrobił "łojezumatkoboskoprzenajświętszowszystkiejaniołyratujcie" i już się nie wyprostował. Coś mu trzasło w kręgosłupie bidakowi i dziadka (dorodny, ukarmiony przez babcie) znosiłem ja z pielęgniarką. Oj działo się działo.

abnegat.ltd pisze...

Ha. Ciekawe czy mu dziadzio potem podziekowal...
Bylem dawno temu zagramanica na wczasach. Po sasiedzku Polka stracila przytomnosc. Rodzina szla w zaparte ze zdrowa- jak dla mnie to epi jak drut, a oni cos za spokojni byli jak na obrazek trzesawki u mamy. No, ale..
Jak wbieglem to miala bezdech, ale udrozniona zaczela dychac sama, po kilku minutach doszla do siebie.
Jako ze pierwszy raz to sie zdazylo - kazalem zawiezc do szpitala. Powiedzieli ze w czasie pomiedzy wezwali pogotowie.
Przyjechali, sprawdzili puls, wzieli pod pache i poszli.
Babka po utracie przytomnosci, zero wklucia, piechota do karetki.
Ale plecy beda mieli zdrowe.

morfeusz pisze...

kiedyś dwaj ratownicy zgonili po schodach pacjenta z zawałem "bo mu nic nie było miał tylko refluxa a to bylo I piętro". Reflux okazał się zawałem i był jak to mówią młodzi ZONK.

abnegat.ltd pisze...

Niestety. Moi na mnie kleli w zywy kamien. Ale w warunkach bojowych, bez labu - sluchawki i EKG jedynie...
Krzeselko i jedziemy...