Srodek srodka zimy. I nocy. Snieg, mroz. Brrr... Wezwanie z tych powazniejszych- bolesci w klatce, slaba, ledwie dycha. Dojazd dlugi, czlowiek sie zdazyl w karetce ogrzac.
W srodku niczego stoi chlop i macha. Pytamy gdzie jechac- pokazuje prosto w pola i mowi ze to tam.
- Daleko? - pytam podejrzliwie.
- Nii... han na brzyzku - pokazuje na swiatla chalupy, jak na moj gust calkiem niedaleko. Nic to, Baska, jak mowil Pan Wolodyjowski. Bierzemy sprzet i idziemy na spacer.
Dochodzimy do chalupy ktora chlopisko ... spokojnie mija i zlazi z dosc szerokiej, odgarnietej drogi na pojedynczy slad ludzki w sniegu po pas. Oz w morde.
- Panie, na ktorym to brzyzku jest??
- Han, niedaleko.
I polazl. Ghrrr...
W sumie z kilometr. Z czego 700 metrow 'polna drozka poprzez las'. Jak dolazlem do chalupy to nie wiedzialem czy bole w klatce to odmrozone pluca czy zawal.
Pacjentka do natychmiastowego transportu, w stanie ciezkim. Poczynilismy podstawowe czynnosci lecznicze i mowie do chlopa:
- Zaprzegaj pan konia.
- Ni mom konia.
- A co pan masz?
- Traktor.
- No to zaprzegaj pan traktor.
- Czys pan zwariowal???!? - chlop na to rzecze - zeby mi traktor na takim mrozie zajebalo???!???
...
Sily ludzkiej nie bylo zeby go przekonac. Skonczylo sie na tym ze syn gospodarza poszedl po nosze i przyniosl je z karetki sam (bo kierowca, ktory na nas w samochodzie czekal, powiedzial mu, ze musi auta pilnowac... jak bym wiedzial jak to bym po tym tekscie urodzil z wrazenia...). Nastepnie tatus z synem chwycili sie za nosze i polezli z chora kobieta w zawieje do karetki. A my za nimi. Twardzi byli przez jakies 50 metrow. Pudziany z Bozej Laski. Laikowi sie wydaje ze jak sie wrzuci 100 kilo zywej wagi na nosze - plus masa noszy, kocy, sprzetu (tlen, monitor) - to te nosze SAME pojda... A to jest ponad worek cementu na jednego. Bo o niesieniu w czterech mowy nie bylo- nikomu sie drogi odsniezyc nie chcialo, a przez taki snieg lezc...
Zanim doszlismy do karetki zdazylismy sie zmienic wszyscy tak z 8 razy. Buty moglem zawiazac nie zginajac plecow.
I po tym wszystkim facet mi wciska w rece kase.
...
Wybacz mi Panie, bom nie wiedzial co czynie.
...
Ja to sie w sumie nie dziwie ze ludzie pogotowia nie lubia.
18 komentarzy:
A saneczki, plandeka, szeroka decha lub co innego i na burłaka się nie dało?
Abnegat no bo gospodarz myślał, że w pogotowiu to same potężne chłopy pracują to niech dźwigają ;))) A swoją drogą to dobrze że chociaż syna miał zawsze to o jedną zmianę mniej ;)
A Ty jak się czujesz? Już zdrowy? Bo ja to zaraz czołgać się będę, bo chodzić nie mam siły :( A żołądek to zaraz wypluję :(((
Mi przeszlo. To byla Ebola trzydniowa w wersji Supreme. Stracilem 3 kilo :D
Agregat, tam bylo na bide z pol metra sniegu. A kobieta byla w stanie raczej nie nadawajacym sie do treningu na bobach :D
Ty to masz dobrze :) Ale pocieszające jest że mnie złapało dzień później więc może jutro mi przejdzie :) Jak dożyję oczywiście :( Normalnie dieta cud :DDD
A kobiecinę trzeba było na plecy wziąć :)
P.S. Królestwo za kawę :)
Teksty AB, twoje, koleżanki z pracy + chwilowo moje życie i wkurw mnie łapie. Jak się nie obrócisz dupa zawsze z tyłu.
Pozdrowienia dla wszystkich. Jak widać lepiej jak za duzo nie będę pisać.
Wkurwienie jest pozytywnym stanem umyslu jezeli tylko jest bodzcem do dzialania konstruktywnego. Kropka.
Dotty, easy. Jak jest zle - bedzie dobrze. To nie jest filozofia ino predylekcja ;)
Normalnie jak na dokształcie. Nie dość, że medycznie to jeszcze takie mądre słowa co to sobie normalnie wygooglać trzeba! Skąd tą babunię ciągneliście, też trudno zrozumieć. Chyba najłatwiej zrozumieć Dotty z tym wkurwem - zawsze można sobie zafundować. W mordę go i nożem!
Babunie ciagnelismy z takiego domu co go bylo widac "na brzyzku" - cos jakby na brzegu, na skarpie ;) Do karetki bylo okolo kilometra- z czego 3/4 to bylo przepychanie sie przez snieg taki do pol uda. We czterech nie dalo rady- dwoch musialo by isc po nieprzetartym sniegu. Reszta to taka waska dojazdowa droga na ktora nasza Rka nie wjechala - i slusznie - bo sie kierowca bal ze jak auto utopimy w rowie to zostaniemy do rana.
Jak doszlismy do tej karetki to nie wiedzialem kogo mam mordowac- kierowce za to ze dupe grzal w aucie czy malzonka co mnie chcial oplacac jako tragarza.
W domu morde darl ze oni dadza rade, a jak uszlismy - no nie sklamie jak powiem ze 50-100 metrow to im rece odpadly i staneli. I co ja k. mialem wtedy zrobic? Pizdzi, mroz, kobieta rzezi, tosmy wzieli sie za nosze z moim ratownikiem (na marginesie - szacunek) i utargalismu troche po czym zagonilismu dziadow z powrotem do noszy bo sie jakos ociagali. Kurwy lecialy zupelnie swobodnie. Pod karetka go sklalem na funty - a on wyskaczyl z kasa. Lomatko. Myslalem ze zatluke.
PS. Przynajmniej tyle ze to nie bylo psu na bude bo pacjent przezyl.
Dotty, czy mysmy nie pili gdzies razem? Bo ta dupa zawsze z tylu to takie miejscowe jest dosyc :? Chociaz z drugiej strony - toz to doba internetu :[]
Pić nie piliśmy. Ale pisałam już, że przewiało mnie na południe.
A lepiej jeszcze będzie to wiem, ale w tej chwili do mnie nie dociera.
Lokej.
Agregat, poprawilem troche ten tekst- czytelniejszy teraz? Musze sie jednak do szczegolow przylozyc ;/
:)) - kasa ma wszystko załatwić lepiej niż zwykłe przepraszam? Ach tragarzem być: kasa wpadnie, ręce długie, nogi jak powiedziałeś kiedyś na cal z dupy wystają - to jest życie.
Dowcip z Wąchocka mi się przypomina. Czemu tam przy każdej ulicy czy chodniku, po obu stronach są rowy? Bo jak chłopy z pola wracają to ręce za sobą wloką.
Abnegat ja tak retorycznie-prowokacyjnie pytałem! Dla poddierżania razgawora! Ciekawie piszesz i bogato słów używasz - to dobrze, fajnie tak.:))
Ja co prawda nie brnąłem przez śniegi ale pamiętam jak znosiliśmy dziadka z 6 piętra (windą nie dało rady). Wszystko było ładnie pięknie do momentu gdy ratownik medyczny schylił się, szarpnął nosze, zrobił "łojezumatkoboskoprzenajświętszowszystkiejaniołyratujcie" i już się nie wyprostował. Coś mu trzasło w kręgosłupie bidakowi i dziadka (dorodny, ukarmiony przez babcie) znosiłem ja z pielęgniarką. Oj działo się działo.
Ha. Ciekawe czy mu dziadzio potem podziekowal...
Bylem dawno temu zagramanica na wczasach. Po sasiedzku Polka stracila przytomnosc. Rodzina szla w zaparte ze zdrowa- jak dla mnie to epi jak drut, a oni cos za spokojni byli jak na obrazek trzesawki u mamy. No, ale..
Jak wbieglem to miala bezdech, ale udrozniona zaczela dychac sama, po kilku minutach doszla do siebie.
Jako ze pierwszy raz to sie zdazylo - kazalem zawiezc do szpitala. Powiedzieli ze w czasie pomiedzy wezwali pogotowie.
Przyjechali, sprawdzili puls, wzieli pod pache i poszli.
Babka po utracie przytomnosci, zero wklucia, piechota do karetki.
Ale plecy beda mieli zdrowe.
kiedyś dwaj ratownicy zgonili po schodach pacjenta z zawałem "bo mu nic nie było miał tylko refluxa a to bylo I piętro". Reflux okazał się zawałem i był jak to mówią młodzi ZONK.
Niestety. Moi na mnie kleli w zywy kamien. Ale w warunkach bojowych, bez labu - sluchawki i EKG jedynie...
Krzeselko i jedziemy...
Prześlij komentarz