sobota, 20 listopada 2010

Collegium Majus

Było to bardzo dawno temu. Pod koniec semestru mój przesympatyczny współspacz oznajmił, że dostał akademik i w przyszłym przenosi sie do jaskini zła i występku. Cóż było robić. Rozpuściłem wici - witki też - i po jakimś czasie pokazał się student weterynarii pierwszego roku. Nazwiemy go Karol, z powodu ochrony danych osobowych.

Karol był nisko konflitkowy. Nie mieliśmy większych problemów z włażeniem sobie w drogę, pierwszy rok weterynarii i drugi medycyny jakos nie skłaniają do szlajania się gdzie popadnie - więc szlajaliśmy się tylko w pieczołowicie wybrane miejsca. Ja słuchałem o budowie konia przy jego powtórkach do anatomii a on wchłaniał wielowarstwowe wzory, których znajomość była konieczna do zaliczenia mojej biochemii. W końcu od słowa do słowa zaprzyjaźniliśmy się. I pewnego razu, wieczorem, Karol dotknął tematu tabu.


- Abi?
- Mhm? - trudno sie mówi z anatomią Bochenka na kolanach, kanapką w zębach i kiszonym ogórkiem w dłoni.
- A jak wyglada trup?
Miałem chwilę czasu, by się zastanowić, ale nic mądrego nie przyszło mi do głowy.
- No, normalnie. Jak koński, tylko mniejszy. A co?
- Eee... Koński - to koński. A taki ludzki trup to musi być hardcore.
- Czy ja wiem?
Po dwóch semestrach zajęć w prosektorium Collegium Anatomicum, które odbywały się 3 razy w tygodniu, jakoś nie robiło to większego wrażenia. Ot, człowiek, tylko że nieżywy. I śmierdzący pod niebiosa formaliną, która wyżerała sluzówki i upośledzała smak. O węchu szkoda wspominać.
- No, ma ręce, nogi, głowę też - ale to są juz teraz preparaty. Znaczy - wszystko otwarte, rozpreparowane, oglądnięte. Pierwszaki mają już nowe, a my kończymy preparować nasze.
Drugi rok miał zajęcia we wtorki i czwartki - na zmianę z pierwszym rokiem, okupującym dni nieparzyste.
- A dałbys radę... - Karol przełknął ślinę - ...mnie tam wprowadzić?
- Pewnie. - Człowiek jak ma 20 lat to jest głupszy od cholewy buta. -Co masz jutro?
- Wolne nam zrobili.
- No, to wpadnij przed zajęciami, nikogo wtedy nie ma, pożyczymy od kogoś fartuch, wejdziesz, zobaczysz i wyjdziesz. Mecyje - skrzywiłem się lekceważąco. -Ja to bym takiego konia kiedyś chciał zobaczyć. To dopiero musi być widok.
- My tak dobrze nie mamy. przynosza zakonserwowane preparaty i potem je odnoszą. Szans bladych, zeby to sie udało.
- Nie przejmuj się. Przyjdź jutro kwadrans przed drugą.

Siedząc na ławeczce w holu czytałem na wyścigi, byle prędzej, raz jeszcze, cały materiał. Głupio by było znowu zobaczyć karcąco-litościwe spojrzenie Miłego Pana Asystenta, który jak to Bóg Imperato, za dobre nagradzał z rzadka, a złe karał bez opamietania.
- Co tak wpierniczasz, i tak juz za późno na wszystko - tyczkowata postać Wielebnego zwiesiła sie nade mną. -Jak się nie najadłeś - to sie nie naliżesz.
- Daj spokój - jęknąłem. -Jak normalny człowiek może to wszystko zmieścić we łbie?
- Pokaż mi tu normalnego - zarechotał Wielebny. Jak by na potwierdzenie jego słów z korytarza dobiegł przerażony głos Pani Docent.
- Gdzie są moje zwłoki!!!
-oki--oki--oki-
Echo ponuro rozniosło jej rozpacz. Wielebnego zgięło.
- Sam słyszysz - wystękał z trudem. Otarłem łzy z twarzy.
- Zwłoki! - przypomniało mi się.
- Co, ty też?
- Nie - kumplowi obiecałem, że mu zwłoki pokażę.
I opowiedziałem historię nieskomplikowaną.
- A sprawdziłeś czy z formalinki już go przywieźli?
O naszym zmarłym wyraźaliśmy się z szacunkiem, On a nie to. I miał imię- Zdzisław. Dla przyjaciół Zdzisek.
- O cholera - tknięty przeczuciem nienajlepszym, pognałem do sali. Na środku stał piękny, lastrikowy stół, kompletnie pusty.
- Ferfluchte! - zaklął ksiażę pan po niemiecku - i jak ja mu teraz trupa pokażę?
- Nie bój żaby. Daj prześcieradło. Ja się tu położe, wprowadzisz go do drzwi, pokażesz mu zwłoki - i sobie pójdzie.
- Jaja se robisz? - skrzywiłem się sceptycznie. -On chciał zwłoki zobaczyć a nie prześcieradło...
- Pamiętasz swój pierwszy raz? Jak wszedłeś tu i Zdzisek leżał na stole?
- ?
- Chciałes go zobaczyć?
Skrzywiłem sie potwierdzająco.
- A byłeś w stanie podnieść prześcieradło?
Faktycznie. Nieruchomy kształt ludzkiego ciała nieco nas sparaliżował. Byliśmy już obeznani z salą - pierwsze zaliczenie było z kości, zwłok do tego nie potrzeba - a mimo to, gdy pierwszy raz zobaczyliśmy Zdziska, każdy poczuł się nieswojo. I nikt prześcieradła nie podniósł.
- Abi!
Oglądnąłem się przez ramię. W drzwiach łączących hall z korytarzem stał Karol i machał.
- W mordę jeża - obróciłem sie do Wielebnego. -Kładź się, będziemy tu za dwie minuty.
Wielebny spokojnie ułożył się na lastriku i przykrył prześcieradłem.
- Tylko nie oddychaj głeboko bo widać - szepnąłem jeszcze i pognałem organizować fartuch, czepek i klapki dla Karola. Po kilku minutach wróciliśmy pod drzwi do sali.
- Panie Abnegacie! Prosze tu na chwilę!
Nie myśląc wiele, wepchnąłem Karola za próg, modląc się, by asystent go nie zauważył, podbiegłem do drzwi i wszedłem do gabinetu.
- Prosze przekazać grupie, że zaliczenie odbędzie sie w czwartek. Dzisiaj niestety muszę wracać do szpitala. Zajęcia poprowadzi doktor Podgórny.
Na korytarzu rozległ się dziki wrzask, którego w żaden sposób nie mógłby wydać człowiek.
- A tam co się dzieje?
Wypadłem za asystentem na korytarz. W świetle drzwi mignęła mi sylwetka Karola. Sylwetka, dodajmy, poruszająca się żwawo, spłaszczona, co sugerowało dochodzenie do prędkości światła.
- Jak dzieci. Proszę zawołać grupę i zająć miejsca. Ma byc absolutny spokój. Doktor Podgórny przyjdzie za kilka minut.
Wyjrzałem dla świętego spokoju do holu ale po Karolu nie został nawet ślad. Wróciłem do sali. Wielebny siedział przy stole i wertował Bochenka, gdy wszedłem przekrzywił głowę i popatrzył na mnie sceptycznie.
- Coś ty za dzika tu przyprowadził?
- Dzika? Coś ty mu k.wa zrobił?
- Ja - absolutnie nic! - walnął się w piersi Wielebny. -Ściągnął ze mnie prześcieradło, widzę, że podstęp sie nie udał, to usiadłem, wyciągnąłem rękę i jak cywilizowany człowiek powiedziałem „Dzień dobry”!

---------------------
Ta historia jest na tyle prawdziwa, na ile może być po ćwierć wieku. Nie pamiętam już, dlaczego Karol wszedł sam. I nie pamiętam czy uciekł całkiem czy tylko troche. Reszta opowieści jest zgodna ze stanem faktycznym

Gdyby zawitali tu, przez całkowicie niezrozumiały kaprys losu, odtwórcy głównych ról, M i P, serdecznie Was pozdrawiam.

24 komentarze:

madmargot pisze...

Świetna historyjka, jak to dobrze rano się pośmiać ;DDDDDD. Widziałm trupa kilka razy ale zawsze robiło to na mnie wrażenie. Pozdrawiam.
PS. fajnie piszesz ;-)

akemi pisze...

Strasznie ciekawski ten adept weterynarii.
Historia cudna. ;)

abnegat.ltd pisze...

Madmargot, witaj :)
Karol okropnie sie wsciekl i gadace ze mna nie chcial prz czas dluzszy. Szczesciem mu przeszlo... Ten widok jednak nim wstrzasnal ;)

Akemi, to byly studentow fascynacje niezdrowe. O ile dobrze pamietam, to mysmy potem mu te zezwloki pokazali.
PS. Zgladam - tylko komenty mi sie nie chca wpisywac. Moja Safari glupieje ;)

Anonimowy pisze...

Abi, u nas- we Wrocławiu, to wygladało zupełnie inaczej- dostawało sie psa, w wersji hardcore cielaka albo osła:P i preparowało, potem owijało w szaty nasączone denaturatem , bo formaliną wstępnie był nasączony preparat, i tak cały semestr- odwijanie, dłubanie, zawijanie.I między zajęciami też tam łaziliśmy, bo niewyróba była czasowa- wypreparować i sie tego nauczyć~!Oj, nie lubiłam tych zajęć, smród fstrentny :P:P i trzy godziny babraniny
wsmd

Anonimowy pisze...

Aaachhhh, takich przygód właśnie mi na filologii brakowało :-DDD
Rany boskie, strasznie się uśmiałam :-DDD
Ja jeszcze jestem ciekawa, jak się studenci medycyny sami leczą i jakie są tego efekty :-)))
nika

Anonimowy pisze...

Jak ładnie, jak w średniowiecznym manuskrypcie, napisałeś "majus" :-)))
nika

abnegat.ltd pisze...

WSMD, moze w koncu do tego dojdziemy? Wlasny niebiszczyk dla kazdego studenta... Kuszace. A ilez mozliwosci >:)

Nika, hihi, Maius :))) No, ale. Gazami dymie w tym miesiacy to mam wymowke. A medycyna glownie to jest wtranzalanie tony informacji - na pamiec. Bo tam nic sie z niczym nie kojarzy. To tylko tak w pamietnikach fajnie wyglada ;)

Malutka... pisze...

"Koński- to koński' - można się popłakać ze śmiechu ;)
Trupiszcze wcale nie są fajne, a prawie trupiszcze są tysiąckroć gorsze... Rozumiem kolegę zwiewającego :]

abnegat.ltd pisze...

Malutka, co robic - wrazliwy byl...

kiciaf pisze...

:)
A w ogóle to mówisz -masz...

Green pisze...

"
- No, normalnie. Jak koński, tylko mniejszy. A co?"


XD piękne.

Swoją drogą, ludzie dzielą się na wetów i resztę.

Mój exik wet, rekomendując karmę dla szczeniąt stwierdził:

- Tej nie kupuj...
- Dlaczego?
- Nie kupuj tej, bo jak próbowaliśmy w klinice, to ciężko się przeżuwa i się klei do zębów.

Mina mojej Matki bezcenna.

pozdr.

Anonimowy pisze...

Jak byłem na II roku, to też mnie kusiło, żeby koledze pokazać zwłoki w naszym prosektorium. Całe szczęście, że pomysł rozszedł się po kościach, bo kto wie jak by to się skończyło ;)
Pozdrawiam

Lopez pisze...

"- No, normalnie. Jak koński, tylko mniejszy. A co?
- Eee... Koński - to koński. A taki ludzki trup to musi być hardcore.
- Czy ja wiem?"

Dobre :) Dawno tak się nie uśmiałem.
Pozdrawiam

Anna pisze...

Tak sie bawi, tak sie bawi
me-dy-cy-na? :D

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, thx. Od razu lepiej :)

Grenska, wetom trzeba wierzyc.
Jak to wet powiedzial do generala:
- Problem jest. Wielbladzica star, do burdelu daleko...
General sprawdzil wlasn...orecznie wielblsdzolice, i zapinajac rozporek, rzekl do weta:
- Faktycznie. Stara.
- No, mowilem. Dojazd do burdelu zajmuje jej teraz dwie godziny!

Anonimie, gratuluje zdrowego rozsadku ;) Mi zabraklo...

Lipez, najlepszego.
Willkommen :)

Anna, tak jest. Z przytupem :]

Green pisze...

"- Problem jest. Wielbladzica star, do burdelu daleko..."

Znam to w wersji z mułem.

Dzięki serdeczne, przez Ciebie znowu oplułam monitor ;p

(KK) pisze...

To mi przypomina jak kiedyś zachłannie wypytywałam kolegę studenta (a teraz już dochtora), o tego trupa, co się na nim uczą. Ile miała lat (staruszka to była), czy ma paznokcie pomalowane, a jaką fryzurę, a czy zęby jakieś złote... Pojęcia nie mam czemu mnie to interesowało, chyba chciałam (sobie? jemu? czort wie) jakoś "preparat" "uczłowieczyć". Głupoty...

abnegat.ltd pisze...

Grren, najpierw Nika, teraz Ty ;D
Trzeba bedzie jakis znak ostrzegawczy ustawic :/ :\

KK, chyba kazdy tak ma. "A kto to byl, gdzie zyl, co robil".
Freud by mial uzywanue ;)))

Green pisze...

...albo zasponsorować czytelnikom osłonki na monitor.

Moja przygoda z Twoim blogiem zaczęła się od regularnego, porannego opluwania monitora.
Nie wypominając jakieś dwa lata temu...przy moich ukochanych pogowianych story ;]

Qrcze, czas nie leci, czas za...suwa.

Anonimowy pisze...

Nie wiem co napisać :-) Podobało mi sie, czyli jak zwykle. Chyba, że wchodzisz zbyt głeboko w terminologię medyczną i wówczas niestety, nie wiem o co w ogóle chodzi.
Pozdrawiam z Loch Ness
szczurek

Anonimowy pisze...

O la la, pierwszy trup w życiu, co to w dodatku gada i się rusza. To dopiero przeżycie hardcore :-D
Historia świetna
ruda_

Anonimowy pisze...

Lat temu wiele uczestniczyłam (tj. stałam jak warzywo) w dwóch sekcjach zwłok. Widok jaki był, wiadomo, ale zapach nie do podrobienia. Kurcze, po tylu latach mi ten smród przywiało po przeczytaniu - chwała Abiemu:) - żartobliwej historyjki.

GoS

zielonooka pisze...

A ja pamiętam ,że przez pewein okres czasu przeszkadzali mi ludzie stojący zbyt bliskow w tramwaju - człowiek od środka nie wyglada zbyt pięknie... Chciałabym zobaczyć mine kolegi Karola - zapewne bezcennne:)

abnegat.ltd pisze...

Grenska, to juz dwa lat minely. Matko jedyna :]

WSMD, formalina strasznie capi, szczegolnie z ludzkim miesem wymieszana. Ale taki nieboszczyk na zywo - to dopiero palce lizac ;)))

Falcon, sie staram bez gwary pisac - ale czasem sie nie da :)

Ruda, to byla masakra. Nie chcial potem ze mna gadac... Karol, nie Zdzichu. ;)

GoS, wystarcze ze oczy zamkne, wyobraze sobie prosektorium - i juz. Cap okrutny czuje. Brrr...

Zielonooka - blisko. Ale to musial by byc zarzygany Zul Krolewski :P