- Przywieźli!!! - okrzyk godny Siuksa skalpującego swych wrogów przeszył korytarza. Załomotały kroki. -Doktorze, przywieźli!!!
Zasapana Oddziałowa wtoczyła sie do dyzurki.
- Pani Basiu, dziękuję bardzo. Technik przyjechał?
- Nnie. Chyba nie. Wygląda że tylko paczke niosą. Gdzie ją dać?
- Prosze ją wnieść na Intensywny Nadzór. Ostatecznie tam jego miejsce.
- Abnagat, idziesz? - Miś spokojnie wsadził głowę do dyżurki i uniósł brew. Kędzierzawą.
- A co masz?
- Małe znieczulenie do kardiowersji. Tego jeszcze nie widziałeś, przyda Ci się.
- Pewnie że idę.
Abnegat poderwał dupę z wersalki i pognał za swoim guru. Kkurcze, pierwszy tydzień na anestezji a tyle się dzieje. I rurki dali włożyć i igły powbijać. A teraz kardiowersja. Podoba mi się - pomyślał w przerwach pomiędzy posapywaniem na schodach. Wpadli na Internę, ostry skręt w parawo, korytarzem, lewy zwrot.
W pokoju dawało sie wyczuć nastrój podniosły, do nabożeństwa nieco podobny. Trzech internistów, w tym sam szef, obsługiwało wielki, tajemniczy przyrząd kardiowerterem zwany. Miś bez słowa zajał stanowisko u wezgłowia, i zajał się porządkowaniem miejsca pracy. Maskę zdjąć, odwrócić, zapiąć. Tlen odkręcić. Żuchwę unieśc. Abnegat patrzył na jego spokojne, sprawne ruchy i czuł jak jego podziw rośnie. Skubany, zupełnie jak automat sobie zapyla....
- Założysz wkłucie?
- Spróbuję - dumnie powiedział Abnegat. Pół roku jazdy w pogotowiu dało mu szansę wbicia kilkudziesięciu wenflonów. Wbijał juz co trzeci.
- No to próbuj. Lewy dół - jak ci nie wyjdzie, to prawa strona moja - Miś popatrzył krytycznym okiem na pacjenta, przepiał tlen do ambu i zaczał dmuchać pacjenta.
- Co jest, nie dycha?
- Dych, ale słabo. Jak byś tak kiedy miał to się nie daj nabrać. Psu na budę takie oddychanie. Ambu w dłoń...
-...Piłsudczyka goń goń goń - dokończył Abnegat, skrzyżował palce i wbił wenflon.
- Wlazło?
- ...nn jjeszcze nnie - nieco nerwowo Abnegat wyciągnął igłę i porawił. Dalej nic. Ożeszkurwaszmać - zaklął szpetnie i na końcu pokazała się krew. O, zyła. Nie ma to jak właściwe zaklęcie.
- No właśnie. Bez nerwacji - i powoli - podsumował Miś i zamówił u anestezjologicznej Pavulon oraz Thiopental.
Jeden z internistów w dzikim szale przykładał do klatki pacjenta łyżki i naciskajac guziki powtarzał „no czegoż kurwa nie strzelasz!!!”, Szef stał oniemiały mnogością guzików na głównym panelu...
- Co jest, Panowie, walczymy czy przyglądamy się na siebie? Bo tu klient ma w najlepszym wypadku 60/0. Działa to wasze cudo czy przynieść nasze?
Stojący z boku asystent, który ze stoickim spokojem kartkował instrukcje obsługi, rzekł w zamyśleniu:
- ...bo to trzeba włączyć synchronizację... - po czym zwolnionym, bezbłędnie trafiającym do celu ruchem sięgnął do tablicy i pstryknął w jeden z wielu guzików.
Dup.
Pacjent, kompletnie do tej pory nieprzytomny, podskoczył na łóżku i wyrzęził ostatkiem powietrza wyciskanego z klatki przez potraktowane prądem mięśnie:
- oszszzzkurwaaaaaalemniejebłooooooo....
Nie mam żadnych wątpliwości - pomyślał Abnegat. Chcę zostać anestezjologiem.
26 komentarzy:
:D
M
hehe... :) Dobre poczatki... :)
milego dnia wszystkim
miquel
Abi cuda czyniłeś? :))))))
Witam,
Miłe złego początki ... ha ha ha.
Podczytuję ten blog już od dłuższego czasu i nie mogę wyjść z podziwu dla erudycji i lekkości pióra autora.
Jak fajnie poczytać o zaraniu dziejów - czyli początkach anestezjologicznej przygody Pana Abnegata.
Pozdrawiam ciepło z piernikowego grodu.
"oszszzzkurwaaaaaalemniejebłooooooo...."
0_o
Dobra wdzięczność w wykonaniu pacjenta nie jest zła.
:)))
Krąży po Krakowie taka anegdotka, jak to dwóch studentów AGH rozmawia na przystanku przy Czarnowiejskiej i jeden mówi do drugiego: "Wiesz Stary, jak sobie pomyślę, że jestem inżynierem, to aż się boję iść do lekarza...".
Jak to dobrze, że w niektórych zawodach trzeba robić praktyki i specjalizacje...
W szkole takich rzeczy nie uczą...
pozdrawiam
Ka - co też swoje praktyki miała :)
aaaaaalemnieje - w głos się śmieję :)
Bogato złożony wykrzyknik zaprezentowany przez pacjenta (i cytowany przez Emili :))
przypomniał mi pewną opowiastkę:
pewien górol wybrał sie na Giewont(a). Burza szybko nadeszła. Gromy zaczeły bić. Jeden z piorunów upodobał sobie sprzączkę od góralskiego pasa. Huk, błysk. Góral leży. Po chwili się ocknął i z zachwytem oznajmił : " (tu wspomnany cytacik"), nie ?" .
T.
Nie ma to, jak we właściwym miejscu i czasie rzucić kurwamaciami ;-D
No i przede wszystkim spokojny szef i nauczyciel w jednym :-)))) To ten, o którym mówisz "szef mój jedyny"? :-)
nika
"- oszszzzkurwaaaaaalemniejebłooooooo....
"
:DDDDDD
znowu na mnie dziwnie patrzą w biurze, bo chichoczę do ekranu :)))
O żesz - to tak było w szczegółach!!!...
(Bo o anestezjologicznej inspiracji ogólnej tośmy już kiedyś czytali... I nawet miałam chętkę zadać pytanie o detale - wówczas byłabym przynajmniej inspiratorką notki ;)))))))
Rewelacja :D
Nie ma to jak poprawienie humoru, dzięki Abi :D
M, :[s]
Miquel, wzajemnie :)
Innesta, przeciez nie ja. Jam jeno obserwatorem byl quasubiernym ;)
Witaj, Torunianinie (anko) :)
Dzieki za dobre slowo.
Emilka, rozne rzeczy mozna by bylo rzec na temat wygladu naszego pacjenta ale na pewno nie wygladal na wdziecznego ;)
Greg, na zdrowie :)
T, o piorunach znalem inny.
Jak to baca woz prowadzil, gazdzina na wozie siedziala a pioruny praly.
Pierwszy walnal przed wozem.
- Noo? - Rzekl baca
Drugi za wozem.
- Noooo?? - rzekl baca.
Trzeci w gazdzine.
- No!
Nika, magiczne slowo to podstawa. Nie powiesz - nie zrobisz. A jak powiesz to badz pewna ze za plecami stoja dzieci.
A szef nie ten. To sa czasy gdzies z piec lat wczesniej ;)
Thalie, tak sie konczy czytanie zaprzyjaznionych blogow w pracy. I do tego kawa sie marnuje...
;)
Basiu okres inspiracyjny byl nieco dluzszy, cos popelnie w najblizszym czasie bo mi pamiec odetkalo :))
Nomad, wilkommenn :)
Abi jak stałeś obok to prawie jakbyś sam ten cud uczynił. :)
Nie ma za co!
Ja bym tu o wiele więcej dobrych i pochwalnych słów rzekła na temat Twojego bloga, ale siem wstydzem.
Nie ukrywam, że czytanie Abnegatowego bloga o poranku stało się moim nałogiem. Jestem uzależniona i nie zamierzam poddać się żadnej terapii.
Torunianka
Innesta, to troche tak jak przechodzenie lolo baru - prawie sie czlowiek piwa napil ;)
Torunianka, mnie nie wolno chwalic bo mi sie we lbie przewraca :D
...Abi- kiedy mnie po zabiegu szczękowiec(ten od co pani czuje? Pani cuje znieculenie?) zapytał jak się czuję, odpowiedziałam (znieczulona po wyrywaniu 8):
"zajebłiście" a na przeprosiny dodałam "sołły"
Wstyd i żenada.
O tym jak reagują pacjenci w full kontakcie z medykiem...może powstać cała książka.
Co się nasłuchacie, to wasze.
Mnie wszyscy chca buzi dac. Chyba zacze z powrotem ketaminy uzywac. Beda sie pacjenci budzic zesrani ze strachu to im calowanie e lbie nie postoi...
Ja się nie boję rutynowej operacji tylko akcji w moim wykonaniu przy biednej anestezji.
Normalnie jestem przekręt, ale po Jasiu ... będą jaja.
Moja Mama abstynentka po swojej operacji- po wybudzeniu chciała iść z anestezją na wódkę.
Ja chyba zaproponuję skręta.
BO nie ćpam i nie pale.
W zasadzie możesz wpaść na swoją akademicką wieś w ramach wspomnień klinicznych uśpić mnie i obudzić.
Wiesz, że nie jestem normalna- będzie mniejszy kwas.
Ka, a to ci... Mialem wrazenie ze odpisalem. Jak to dobrze jefnak przeczytac posry od poczatku ;)
osobiscie powiem tak - po studiach NIE jest sie gotowym do pracy lekarza bo na tam tego nie ucza. Mamy leb nabity mniej lub wiecej, a praktycznego podehscia i specjalistycznej wiedzy czlowiek sie uczy w miejscu pracy. Swoje pierwsze samodzielne - bez nadzoru - znieczulenia robilem dosc wczesnie. Ale najpierw przez kilka miediecy Szef sprawdzal mnie od strony praktycznej i teoretycznej dobre kilka miesiecy. A przyszedlem do niego kuz naumiany podstaw.
Ja naprawde wierze w to co czasem czytacie: ze to jest wyjatkowy zawod z racji odpowiedzialnosci. Ale, jak podkreslam zawsze, anim nie proro ami nie autorytet. Chyba ze chodzi o utylizacje destylatu sliwkowego pod obrobione termicznie wyroby wedliniarskie.
Emilka, nic sie nie bedxie dzialo. Jak zaczniesz dymic to zwieksza dawke i zrobia ci palulu ;)
Skladam oficjalna reklamacje/zazalenie/cokolwiek tam jeszcze...
Abi prosze przed takimi postami umieszczac ostrzezenie "NIE PIC KAWY W TRAKCIE CZYTANIA"
Wracam po 12h pracy, zasiadam z kawa do komputera, po czym dochodzac do konca posta, kawa zrobila mi nagly zwrot i poooooszla trajektoria balistyczna otwor gebowy - ekran laptopa.
Powiedzmy, ze go doczyscilem (trza bedzie zanabyc sprzet do czyszczenia monitorow jak tak dalej pojdzie):]
Tuki
Tuki, co robić... Wszędzie czai sie niebezpieczeństwo, choćby w postaci zaangażowanych internistów ;)
Nie prościej było dać 6-tkę w udo, jak u Crewmastera? :)
Coby sie zes
nu nie obudzil?
:D
Prześlij komentarz