Śmierć na anestezjologu robi raczej przeciętne wrażenie. Ilość ludzi jaką odprowadzamy na tamten świat w zasadzie przekracza dokonania jakiegokolwiek innego zawodu, wliczając w to płatnych kilerów.
Dobry Pan Bóg w swojej łaskawości wbudował nas całą kupę mechanizmów które nas zabijają. Psychiczne też. Pewnie żeby nudno nie było.
Śmierć osoby młodej, z powodu depresji, zawsze rodzi pytanie czy na pewno wszystko zostało zrobione. Czy leczenie, wsparcie, kontrola nie mogły by być lepsze. Ale nikt mi prawa nie dał żeby się pytać o takie rzeczy w przypadku Dotty.
Polubiłem ja z tych nielicznych komentów które zamieściła u mnie. I szkoda że już nic więcej nie napisze.
Na moje wczorajsze pytanie - czy można było coś zrobić więcej, odpowiedzieli Greg i Emilka - pozwalam sobie wkleić ich odpowiedzi.
Greg:
Abi, było i wołanie i była pomoc. niektórych, tych co czuli, wiedzieli, mogli. Na blogach się nie zdradziła ale znikła nagle miesiące temu z komentarzy i to było znaczące, czuć było, że coś się dzieje. Było szukanie kontaktu z nią, odnowienie kontaktu. Wydawało się, że jest na dobrej drodze. Może miała znowu zawahanie. Niestety ja jej nie pomogłem, nie zorientowałem się w skali, kontakt był za rzadki, za słaby, nie naciskałem na większy. Biję się w piersi w poczuciu winy.
Emilka:
Prawda jest bardziej niż brutalna.
My nie mogliśmy nic.
Nic.
Najgorzej było w lipcu i sierpniu.
Ja teraz nie miałam jak się odezwać.
Tu nikt nie jest winny.
Ani ja, ani Wy.
To była depresja.
Lęk przed ludźmi.
Z tego co pisała bała się ludzi.
Nie chciała do mnie zadzwonić.
Izolowała się.
Zmyliła nawet swoją Rodzinę.
To nie było tak, że Dotty odebrała sobie życie.
To było tak, że depresja ją zabiła.
I neurologia.
Wiecie, że ona się czuła niepotrzebnym balastem?
Wiecie, że pisaliśmy jej że jest nam wszystkim potrzebna i to było ważne...
Wiecie, że brat przy niej dyżurował dzień i noc?
Żeby nie zrobiła sobie krzywdy.
Bo ja to wiem od niej.
Ona chciała żyć- to też wiem od niej.
Ale zżarła ją depresja.
Depresja się maskuje.
Wszyscy czujemy się przegrani.
Ja czuję się bardzo przegrana...bo tak sobie czytam jej ostatni komentarz u mnie z przed dwóch tygodni i wszystko we mnie wyje.
Tu by nie pomógł żaden mail i telefon.
To była druga próba, ale tym razem udana.
Docik nie został dopilnowana w szpitalu.
Wniosek na przyszłość, dbajmy o siebie w Dark Zone i zacieśniajmy więzi, żeby to było nasze ostatnie epitafium dla kogoś.
JESTEŚCIE NAJWSPANIALSZYMI LUDŹMI POD SŁOŃCEM I NIKT TU NIE JEST WINNY.
NIKT.
Jesteśmy Rodziną Dark Zone - i dbajmy teraz o tych co zostali.
Wolelibyście nie wiedzieć w jakim byłam stanie zanim Morpheusz namówił mnie na wizytę u lekarza.
Może to dziwne, ale z perspektywy czasu myślę sobie, że czyjeś tłumaczenia via gg być może uratowały mi życie.
To mogłam być ja.
A teraz Kochani rozejrzyjmy się dookoła nawet tutaj i popytajmy tych co zostali o to czy wszystko u nich ok.
Jak wiecie choruje nie tylko Black.
To może banał, ale net nas do siebie zbliżył i tyle jesteśmy warci ile możemy zrobić dla innych.
To co się stało z Dotty powinno nam otworzyć oczy.
I otworzyło.
Mam dla Was więcej szacunku niż możecie sobie wyobrazić.
5 komentarzy:
Przykro mi. Nie znałam tej dziewczyny, nie wiem kim była. Ale mam potrzebę wyrazić współczucie dla Was, którzy po niej płaczecie. Poruszyło mnie to.
Depresja - choroba straszniejsza niż rak. Tam wiesz z czym masz do czynienia- tu nie .....aż jest za późno. Nie życzę takiej rozpaczy nikomu , nawet wrogowi -to nieludzkie. Wiem co mówię - mnie ...kiedyś ... uratował sms od obcego człowieka. Bliscy o niczym nie wiedzą do dziś.....
Mam to uczucie "gdyby". I wyjątkowo mi z nim wrednie.
Abi, powiem wprost-ja próbowałam.
I...
Czasami "to co nas spotyka przychodzi z poza nas"...Ona zachorowała.
A my byliśmy daleko.
Nie wolno się dręczyć i tyle.
Abi - to jest tak jak mówi Green - nie dręcz się. Tak widać miało być. Mnie się udało - Jej nie. Złość i dręczenie się niczego nie zmienią - kochajmy ludzi takimi jakimi są. Wierzę że teraz jest szczęśliwa i jest Jej dobrze. Bo tylko wtedy to ma jakiś sens.
A
Prześlij komentarz