Ni to lato - ni to jesień. Jeden z tych dni kiedy w dzień jeszcze ciepło, ale wieczorem zaczyna sie chłodno robić, a w nocy całkiem rześko.
- Doktoor? - zagadał pokojowo Atoechograło.
- Co masz? - biorąc pod uwagę że w telewizji jest „Szklana pułapka”, nie ma sznas - mam gdzies wyjazd.
- A bo sam nie wiem - zaczał nieśmiało Atoechograło. -Niby nic, ugryziony przez pszczołę, trochę ręka spuchła, ale W mam na wyjeździe a na Ogólnej mam Nawiedzonego, toż on chciał ostatnio Oreore w stanie upojenia zwiotczyć i zaintubować... - głos mu zawisł w niedopowiedzieniu żebym sobie sam zobaczył ugryzionego przez pszczołę przywiezionego karetką O na izbę zarurowanego, z wkłuciem centralnym (i drenażem opłucnej po spuszczonym jatrogennie płucu), dmuchanego ambu. Hm. Patrząc co Nawiedzony gadał ostatnio to wszystko jest możliwe. Kilka dni wcześniej pół dyżuru mnie męczył jak się thiopental i scolinę rozpuszcza coby pacjenta ratować. Największy niepokój wywołało u mnie w tym zdaniu słowo „ratować” - jakimś takimś chłodem ziejących otchłani pociągneło po nogach.
- Ty se nie rób jaj - masz wysyłać, to wysyłaj - odbiłem piłeczkę. Ostatecznie mi płacą za popierdalanie po górach a jemu za nadstawianie dupy. Jakaś sprawiedliwość na świecie musi być.
- Pojedziesz? - wręczył mi z pytaniem kartę Atoechograło.
- Masz ci los. A mam inne wyjście? - zapytałem retorycznie raczej po czym ryknąłem na pół szpitala „eeeEEEEERRRRRrrrrkaaaaaa wyjazd!” i polazłem po graty.
Szybki zamielił kółkami w miejscu, nawrócił na ręcznym i minął bramę mając 85 na budziku. Cież pierona, mam 110 koni w wózku co waży 900 kg a nie jestem w stanie takiego startu zrobić. Zająłem się dyskoteką. Ostatecznie odkąd przyszła skarga do Pogotowia że ktoś po nocy na sygnałach jeździ zaczałem uświadamiać mieszczan z podegrodzia że pogotowie pracuje ciężko i na pierdoły czasu nie ma. Mam taka specjalną mieszanke firmową którą częstuję tubylców. Trzeba do tego nieco poprztykać guziczkami na konsoli i dodać parę kontrapunktów z megafonu - efekt wychodzi bardzo.... nazwijmy go... intrygujący.
Wypruliśmy z miasta na wieś dziką, zgasiłem wyjce, stroboskopy też - od tych cholernych błyskotek dostanę kiedys padaczki - i zostawiłem klasyczne obrotowce.
- Po calaku? - zanęciłem Malborkiem.
- A, dawaj. Jutro znowu rzucę.
- Zwariowałeś, jak rzuciłeś to ci nie dam! - wykrzyknąłem z przerażeniem żem chciał pracę natężonej siły woli zmarnować.
- A, jebał pies - odrzekł filozoficznie Szybki. -Jak dzisiaj wytrzymałem cztery godziny to jutro będzie tylko lepiej.
Cztery? Toz spać poszedł z sześć godzin temu, znakiem tego kurzył przez sen czy jak? Zszokowany wiadomością nie rzekłem nic. Zapaliliśmy. Echchch, kto nie kurzy, nie wie jaka radochę daje zaspokojenie głodu. Muszę przyznać że to jest najgłupszy nałóg na świecie. Najpierw sie tego świństwa trzeba nawciągać żeby sie uzależnić a potem wydawać pieniądze bo nałóg ssie. Ale za to jak człowiek jest na głodzie - i zajara... Trochę to przypomina tego faceta co to się zgłosił do psychiatry z problemem nałogowego onanizmu za pomocą młotka*. Co robić.
Zajechaliśmy na podwórko, zaraz za brama facet na nas macha. Wysiadłem, wymieniliśmy grzeczności i zapytałem o co chodzi.
- W domu siedzi. Ręka mu strasznie spuchła. Wejdzie pan?
Nieznacznie obsunęła mi sie szczęka. A co niby mam robić? Jak przyjechałem to pewnie wejdę...
- Prowadź pan.
- Tylko głowę prosze nisko trzymać.
Ha, nie dam się tak łatwo. Już żem raz z domu pacjenta wyszedł nogami przed sobą w pozycji poziomej - zaraz po tym jak wyrżnąłem łbem w futrynę. Jak człowiek sobie porzyga przez dwa dni z powodu wstrząsiku mózgu to potem jest bardzo pokornie natawiony do staropolskiego zwyczaju kłaniania się domownikom od progu.
Weszliśmy do srodka - ojacieżnieprzepraszam - rzuciłem się na podłogę i metodą podglądniętą od Demi Moore w G.I Jane poczołgałem się za moim przewodnikiem. Nad nami unosiło się stado owadów wielkości kciuka wydające z siebie dźwięk młockarni z obluzowaną transmisją. Wpadłem za gościem do pokoju, pociągnałem z buta w drzwi i z niepokojem popatrzyłem czy coś za nami wlazło. Sztuk kilka, do ubicia łatwe. Po kilku panicznych strzałach zaległ spokój.
- Czy was do reszty pojebało? - zapytałem najspokojniej jak umiałem. -Czegoś pan nie powiedział że macie w domu terrarium?
Pusty wzrok mojego interlokutora nieco mnie przystopował.
- ..y?
- No, ten zwierzyniec w przedsionku. Od kiedy to macie?
- Zaczęło sie zlatywać po południu, ale teraz to nie wiadomo co robić. Mieli tu chłopy przyjść z sąsiedztwa bo po zmroku to one nie latajo, wie pan... - rzekł chłop i zamilkł. Zza drzwi jednostajne buuuuuu jednoznazcnie wskazało że owszem, po zmroku też latają i to całkiem nieźle.
- Po kolei. Gdzie wasz chłopak?
Dzidzia kilkunastoletnia, ręka jak bania, wkłucie, leki po czym zarządziłem odwrót do karetki. Wyleźliśmy oknem.
- A co z tymi szerszeniami robić? - zapytał chłop.
Odebrało mi mowę. Wiem że sie w narodzie upowszechniło mniemanie że pogotowiarz to buty zawiąże - a ciąże rozwiąże - ale to chyba maluśka przesada...
- Śpiewaj pan kołysanki. One bardzo wrażliwe na grube dźwięki są - odwróciłem się na pięcie i polazłem w cholere.
Czekając na matkę dziecka, wywołałem stację i poprosiłem o przysłanie strażaków. Z miotaczem ognia najlepiej - bo jakos mi w głowie nie postało że się z tym robactwem sprawę pokojowo da wyjaśnić.
A kierownika trzeba będzie poprosić o jakąś pelerynkę. I taki gustowny kapelusz z woalką. Toć wiadomo że lepiej zapobiegać niż leczyć.
-------------------
* - Panie doktorze, bo ja się onanizuję młotkiem.
- Jak to - młotkiem...?
- No, kładę małego na kolejowej szynie i walę w niego młotkiem.
- Hm. A sprawia to panu przyjemność?
- Jak nie trafię.
15 komentarzy:
Hmmm... umuzykalnianie mieszczan z podegrodzia... Moda pogotowiarska z gustownym kapeluszem z woalką w roli głównej...
Ileż jeszcze talentów ujawni nam nasz genialny Abnegat.ltd?... Hmmm...
;D))))))
No i jeszcze butem umie latające szerszenie zabić :-)))
A to cholerstwo twardy pancerz o_O
No i kawał z małym :-DDD
Dobrze, że nikogo w biblio nie ma, mogę porykiwać do woli ;-DDD
nika
Basiu, autokreacja rulez :D
a piszczlki oswiaty trza niesc pod strzechy
:DD
Nika, to tylko z opisu fajnie wyglada. Ja tam malo zawalu nie dostalem :DDD A szerszenia zbic - matko jedyna , toz to czolg a nie owad. Widzialem w zyciu pojedyncze, ale cale stado...
Brrr. Stoja mi wszystkie kufly na sztorc :DDD
Mnie gryzie wszystko co lata i skacze. Z daleka przyleci coby dziabnąć właśnie mnie, choć innego luda wokół mnóstwo. Głównie komary.
A teraz to nawet zasłony dymnej nie będzie można zastosować, bo się rzuciło palenie.
A ja zaczęłam do stawonogów mówić, traktować poważnie, z szacunkiem; lubią to i nawet komary rzadziej kłują a muchy obiecują poprawić swoje IQ.
Alez sie nasmialem..
hehehehe
heheh
naprawde
dzieki
pozdro inara
obom
Socjolodzy i insi polsko-społeczeństwoznawcy powinni mieć zadany Twój blog jako lekturę obowiązkową. Ja tak całkiem serio uważam.
"Ostatecznie mi płacą za popierdalanie po górach a jemu za nadstawianie dupy. Jakaś sprawiedliwość na świecie musi być"
Ekhm... Abi, to Twoje taternictwo to takie...mocno ekstremalne jest (było? a może będzie jeszcze?).
Ze sprawiedliwością jak ze świętym spokojem-bywa a nie jest.
Co do owadów...jestem uczulona. Dowiedziałam się piętnaście lat temu w poczekalni...u pediatry.
Idzie sobie dohtor korytarzem, ja mu grzecznie dzieńdoberek, a ten lustrując moją rękę (osa mnie użarła w dłoń, a rękę miałam spuchniętą aż po ramie) mówi:
"- Ygrekowska, a gdzieś się tak wyp... i dlaczego z tym złamaniem dopiero teraz??? Mam ochotę przp...twojemu ojcu z taką ręką się nie czeka ^%$#@!@#$% !!!!
Do gabinetu marsz !!!"
Jak wiadomo, nikt z niczym nie czekał, ale za szerszeniadę w chałupie u uczulonego dzieciaka sama mam ochotę komuś....przylutować (?)
(A tak na marginesie...ciekawi mnie jakie byłyby Twoje przygody w jukejskim pogotowiu, założę się, że ciekawe. Wielkie dzięki za wpis.)
Pozdr.
- e.
Kiciaf, mnie tez. Mam teorie ze to od wewnetrznej slodyczy (nie mylic z cukrzyca... ).
;D
Catta, ale jak potem taka oswojona zaraze zabic?
"Bo gdy dusilem Kubusia to on tak lypal oczkami"
:D
Obom, najlepszego :)
KK, zeby to moja polonistka slyszala :]
Emilka, bylo. Taternictwo pogorkowe - w Zakopanem nie pracowalem, to o taternictwie peawdziwym mowy nie ma ;)
W Jukeju doktory w pogotowiu nie jezdza. Troche szkoda...
...nie trochę, ale bardzo szkoda, zamiast oreore byli by Ci no...jak to leciało w szamańsko-galicyjskim dialekcie - beżowi - na samą myśl mam ubaw.
(Żeby było jasne, nie jestem rasistką.)
Abi, ja bym do takiej chałupy nie weszła, toż to życie mi jeszcze miłe...
Żem uczulona jest dowiedziałam się przy okazji pracy wakacyjnej, jak mnie odwieźli dyskoteką z pola malin.
Od tamtej pory trzymam się z daleka od wszystkiego co bzyczy i fruwa ;)
Lena
U naszych zachodnich sąsiadów szerszenie są na wyginięciu i objęte ochroną gatunkową. Jeśli taki Niemiec zgłosi, że na jego posesji jest gniazdo szerszeni, przyjeżdża nie strażak z miotaczem, tylko specjalna ekipa, która przenosi królową i gniazdo w bezpieczne miejsce:)
A bardziej serio: mieli gniazdo w domu? I nie pomyśleli, żeby je zlikwidować w czerwcu czy lipcu, kiedy szerszeni w gnieżdzie jest kilkanaście, tylko czekali do jesieni aż to cholerstwo się namnoży, ogryzie wszystkie belki i pożądli domowników?
Co się czepiacie biednych wsiowych domowników, że szerszeni nie wytłukli? Nie uczyli w szkołach, ze na wsi to ludzie w zgodzie z przyrodo żyją i z ożywioną i z tą nieozywioną.
na pewno to było w oryginale "...na brzucho gołe..."?
Dziś mijałam startówkę pogotowia przy szpitalu na Ochocie warszawskiej i z dziką sympatią patrzyłam na jednego pana pogotowiarza(najpewniej kierowcę, bo koło zmieniał z pomocnikiem) :)
Prześlij komentarz