Wyszliśmy z karetki. To jest fajne uczucie. W środku ciepło, miło i przytulnie - a na zewnątrz wiaterek urywający łeb z ramion, śnieg padający poziomo i droga oznaczona rosnącymi drzewami. Bo gdyby nie one, przed nami rozpościerała by się piękna, biała przestrzeń.
- Może zostań? - odwróciłem się do pielęgniarki. -Toż tam sraczka, w najgorszym razie odwodniona będzie...
- Abnegat, a czego chcesz mnie takiej wycieczki pozbawić? Mowy nie ma - uśmiechnęła się moja współpracowniczka.
- Ano - nieszczęsna, będziesz miała coś sama chciała - wskazałem kierunek marszu i ruszyłem na przodku.
Ustawiłem azymut pośrodku drzew, zasłoniłem czapką prawą stronę i zacząłem spokojnie halsować. Ostatecznie jak się plecy odpowiednio na boczny wiatr wystawi to trochę pod te pierońską górę popcha. Po pięciu minutach podchodzenia w pozycji "prawy foka szot wybierz" zdrętwiała mi szyja, nie mówiąc o bólu wyzezowanych gałek. Szlag trafi, tak się nie da.
- Gdzie ta pierońska chałupa? - wydarłem się do tyłu.
- Mieli oświetlić! - odkrzyknął sanitariusz. Jak on ma siłę krzyczeć tarmosząc się z tą walichą, nie mam pojęcia.
- Tu jest w prawo coś, odbijamy?
- Skręcaj. Jak by co to się zapytamy, może wiedzą która to chałupa.
Skręciłem - i - kkurwaszmać gdzie ja jestem - wystawiłem rękę do góry i poczułem mocna szrpnięcie. Matko jedyna, dobrze mieć silnego sanitariusza.
- Co oni tu do kurwy nędzy - próby atomowe robia?? - wyrzęziłem wypluwając resztki śniegu i masując wyrwany z zawiasów bark. -Dzięki, nie wiem jak bym z tamtąd wylazł...
- Ja cież niepier.ole - pokiwał ze zdumieniem mój wybawca. -Toż jesienią tu byłem i nic takeigo nie było.
- Droga chyba tam - pokazałem prosto na wiatr i omijając pieroński rów kroczek-za-kroczkiem polazłem do przodu. Jeden wpadunek do rowu zdecydowanie na jeden wieczór powinien wystarczyć.
- Dzień dobry, Abnegat, szukamy Maciejowej.
- A, to tu - ucieszył się szczerze człoweik w drzwiach.
- Tutaj? Mieliście światła zapalić... - zazgrzytało mi się zębami.
- No są zapalone - pokazał świeczki w oknach. A by cie rudy byk... prądu brakło...
- A gdzie chora? - zmieniłem temat i wlazłem do środka. Zawsze to lepiej w chałupie gadać.
Kobiecina leży, blada jak żona młynarza, odwodniona konkretnie. Oż w morde...
- Da pani radę pić?
- Dam. Ale wszystko co wypije to rzygam.
Czyli raczej nie da rady... Wszystkie moje plany chytre spełzły na niczym. Trzeba będzie jednak do szpitala ją przewieźć.
- Szybki, jesteś tam?
- Jestem! - dobiegło czysto z odbiornika.
- Trzeba ją przewieźć, ale okrutnie słaba jest, krzesełko będzie potrebne. Jak wózek?
- Stoję na ulicy.
- To weź krzesełko i chodź.
- OK. - Sądząc z czasu potrzebnego do otrzymania OKejki albo eter na chwilę zgęstniał do konsystencji smoły, albo Szybki nie chciał kląć publicznie. Miły człowiek.
- Leź do góry i pierwsza linia drzew w prawo. Jakieś dziesięć minut - powiedziałem raczej krzepiąco. Przynajmniej tak mi się to wydawało z poziomu chałupy. -I na rowy uważaj, po lewej jest taka dziura na dwa metry. Małom się nie zabił.
Szybki wpadł jak to szybki - trzy minuty, sekund jedenaście. Babka podkłuta, płynów zlazło z 250 ml., na transport do samochodu styknie. Opatuliliśmy babkę i ruszyli do samochodu. Akurat na zakręcie byłem z przodu krzesełka, ratownik z tyłu a Szybki odpoczywał...
...- wamać!!! - dobiegło zduszone z tyłu.
- O - ta sama dziura! - ucieszyłem się zupełnie nie wiedzieć dlaczego. Złapałem Szybkiego za rękę i podciągnąłem do góry. -A mówiłem żebyś uważał...
- Ale pod górę - odparł, plując śniegiem.
W samochodzie ciepło, miło, przyjemnie... Podpięliśmy pikaczu, puścili płyny i bez dalszych historii dojechali do szpitala. Nawet Szybki jechał sobie jak nie on - widać wpadanie do ukrytych dołów nie tylko mi wydziela adrenalinę.
I'm dreaming of a white Christmas
Wcale mnie nie dziwi że ta piosenkę wymyślili angole. Polakowi we łbie by nie postało żeby takie bzdury śpiewać.
No, może w lipcu.
15 komentarzy:
Śnieg jest piękny gdy się siedzi na du..ie w chałupie. W piecu grzeje ogień, iskry sie sypia z kominka a człek ma w ręku szklaneczkę z herbatką i książkę. Natomiast wszystkie inne opcje są nie do przyjęcia, przynajmniej dla mnie. p.s. myślałam, że tylko ja mam tendencję do wpadania we wszystkie rowy zdradziecko przysypane śniegiem:)))
Hy, ano właśnie, w stolycy 5 mm śniegu i butki ubłocone. Zawsze mówiłam, że śnieg to powinien być w górach, ale zwracam honor, bo to przekleństwo dla pogotowiarzy. Howgh. nika
-A mówiłem żebyś uważał...
- Ale pod górę - odparł, plując śniegiem.
Szanowny Gospodarz sobie tę kwestię skonfabulował dla uatrakcyjnienia narracji... Przecież taki Szybki i Ogólnie Bystry nie mógł zapomnieć... :/ ;| ;\
:D)))
Tu leci z nieba coś białego, przed ósmą na "Jubilacie" 'pisało' "-5" - to i może będą one białe... a mrozy tęgie idą ;D)))))))
Hie, hie, a my wszystkim Hiszpanom polecamy ten śnieg jako urocze zjawisko przyrodniczo-atmosferyczne. Trzeba dobry PR robić ojczyźnie, nie? ;)
Ja wlasnie wrocilam z krainy gor, sniegu i lodu a juz moglabym tam wrocic. Pozycje odpowidniego ustawiania sie do wiatru cwiczylam ostro ostatniego dnia, na plaskiej dojazdowce razem z piaskowaniem lewego policzka. Z tym, ze ja na wlasne zyczenie. :)
Innesta, nie tylko ;)
Na jutro sie mi przypomniala jeszcze jedna historia z rowem.
Nika, nie jest tak zle ;) wole to od grzezniecia w jesiennym blotku...
Basiu, moze i maluska licentia poetica sie tu zakradla :) ale Szybki faktycznie byl inteligentny -i dozarty.
KK, PR jest OK ;D
A poza tym oni z braku atrakcji atmosferycznych wymyslili corride...
Kiciaf, piaskowanie jest gut. Szczegolnie lodowym pylem ;)
welcome back
:)
A u nas właśnie napadało. Ze 5cm ;) Podejrzewam,że w górach więcej niżna Mazowszu ;)
W sumie Abi Ty to chyba dyżurowałeś zimą ubrany jak do wędrówki w góry? Inaczej sobie tego nie wyobrażam, dojazdy w takie górskie zadupia z dojściami w każdą pogodę. Toż łatwo z ratownika w ratowanego się zmienić! Biały fartuszek i chodaki, widział kto takiego doktora w śnieżnych lub słotnych górach? :)
Rany ale wyobraźnia mi podsuwa obrazy. Rozwiany biały fartuch doktora w zamarzniętych okularach, przykrótkich spodniach i białych chodaczkach a za nim siostra w czepku, ze strzykawą w dłoniach, w przykusym fartuszku tylko na bieliznę i białych sandałkach na beskresie śnieżnej połoniny :) Perwersja full wypas ;)
i jeszcze do tego hasło logowania jest: greesse
Abi ja wpadłam do rowu w którym płynął wartki strumyczek :)) Ubrana byłam w gustowny narciarski kombinezonik, w sam raz do pokazania się na Głównej w Karpaczu. Zanim dotartłam do domciu, zamarzło mi wszystko :))))
tęskniło mi się za wspomnieniami potowiarskimi :)
to mi przypomina, że na sylwestra mnie chcą wywieźć w te "twoje rejony" :)
*pogotowiarskimi ;)
No i zemściło się na mnie - aktualnie mamy Syberię w Iberii, śniegi po pas w Madrycie i innych Castellonach, a u nas leeeejee tak, że wszystko zalewa. To ja już wolę ten śnieg, naprawdę.
Lavinka, to sie ktos z gor musial wypowiedzuec :) Ale reguly nie ma.
Greg, buty skorzane z Podhala, potem goreteksy, polar, kurtalka szyta na zamowienie - skrzyzowanie gorskiej z pogotowiacka, czapka najwazniejsza, musi byc na wiatr dobra bo inaczej mozg zamarza :D
Pisalem kiedys, dawno temu, o mojej kolezance co przyjechala na dyzur z Krakowa - drewniaczki, fartuszek. A jesien byla. Podzielilismy wtedy wyjazdy nie wg. kolejki a lokalozacji - miasto dla niej, zadupia moje ;)
Innesta, nie ma to jak zimne nozki... Dobrze ze do domu mialas blisko ;)
Thalie, zapotrzebowanie jest to siedze wieczorami przy kominku z butelka przypominacza i czasem sie co przypomni. Ale ryzyko jest ze cos powtorze - i wtedy wyjda na jaw moje konfabulacje ;D
KK - mowisz ze powodz? Moze dlatego w Jukeju sie uspokoilo nieco :/ :| :\
:)
Powódź tak, przynajmniej na mojej werandzie ;)))
Prześlij komentarz