Jak wiadomo ogólnie - a i szczegółowe pewnie też - stan umarnięcia nie należy do stanów mile widzianych. O ile jednak jasnym jest wszem i wobec że człowiek moze sobie umrzeć w polu, na strychu czy w tramwaju nr 21, o tyle nikt do świadomosci nie dopuszcza myśli że można umrzeć w szpitalu. Jest to dość przerażające dla braci lekarskiej, która rękami i nogami broni się przed wypełnianiem kart zgonów własnoręcznie wyprodukowanych nieboszczyków, jako że po każdym zgonie rodzina (nieboszczyka, nie lekarza) zgodnym unisono pyta „Jak że to możliwe jest, że w szpitalu umarł??”
Skąd takie pytania? Ano, od czterdziestu lat rodzina była świadkiem cudu i im ten cud spowszedniał. Mowa o cudowniej zamianie wódy w wodę (z mocznikiem i inszymi produktami metabolicznymi, ale nie o to chodzi). Albo o cudzie zamiany smoły w takie ciągutki wykaszleniowe. A nie są to cuda najwieksze. Cud zamiany tony żarcia w smalec z nadciśnienim i cukrzycą...
Ponieważ pacjent w szpitalu umrzeć nie może, przybytki te są wyposażone w namiastkę biblijnego „Łazarzu, wstań!” pod postacią przeróżnych urządzonek, kupy leków oraz wykwalifikowanego personelu.
Z tą kwalifikacją to mi sie zawsze kojarzy opowieść o strażakach co to padła komenda: „Lokalizować!”, a oni wzięli za topory i porąbali wszytko w cholere.
Personel medyczny wie. Wie jak, gdzie, skąd i po co. Ale żeby się mu nie zapomniało, od czasu do czasu nieszczęsny anestezjolog, szprechający lenguidżem z podejrzanie słowiańskim akcentem, musi zrobić szkolonko.
W odróżnieniu od szkolenia to jest krótkie, treściwe i wszyscy dostaja pozytywny feed-back. Co sie bedę z koniem wadził.
Wyciągnąłem naszą Little Annie, podpiałem ją fikcyjnie pod monitory, prawdziwe kable podpiałem z braku laku do siebie i nacisnąłem guziczek alarmu. Z przyczyn wiadomych trenowaliśmy postępowanie w PEA z rytmem zatokowym, bo mi to łatwo przyszło zasymulować. Ot, nie założyłem pulsoksymetru i odpiąłem mankiet od ciśnienia. W zasadzie mozna jeszcze asystolię ładnie pokazać - odpina się wszystko i po krzyku. Co mnie martwi to fakt że nastepnym razem mamy przewidziany częstoskurcz komorowy. Może się kawy ożłopie?
Moja dzielna ekipa wpadła, rzuciła sie z pazurami na biedne dziewczę, połamała jej wszystkie żebra, przewentylowała, wbiła wenflon - fikcyjnie, bo jedyna pielęgniarka co to potrafi, poszła na chorobowe - dali adrenaline, płyny i uratowali nieszczęsną. Znaczy, fikcyjnie rzecz jasna, bo Little Annie jest z gumy i nie ma nóg. Z tego powodu najczęściej trenuje się na niej zatrzymanie krążenia po przejechaniu przez pojazd szynowy.
Ten miesiąc mam z głowy.
Na przyszły muszę odgrzebać stare scenariusze, bo mi zaczyna pomysłów brakować.
23 komentarze:
O!! My trenujemy dmuchanie Ani, bo z braku odpowiedniego sprzętu w przychodni nie ma jej do czego przypiąć:)) no chyba, że do centralki telefonicznej, też ma dużo światełek i czasami robi piiippp...
Kto chce jeszcze podmuchac Anie?
Massakra...
:D
e, super! coraz bardziej mi się to podoba. można przyjąsć popatrzeć jako wolny słuchacz?:D
black
Mozna. Zaloga G da nawet ambu potrzymac, a dla co bardziej zaangazowanych beda strzaly z defibrylatora.
Znaczy - do wykonania beda :D
To ja też wpadnę :)
My mieliśmy takiego cudnego Jasia, co jak się wciskało odpowiedni guziczek to zaczynał wymiotować. Biedny Jasiu później stale wymiotował ;D
Lena
Łomatko, skojarzyło mi się z kursem pierwszej pomocy, który kiedyś miałam w liceum :-D Był manekin i trza było sztuczne oddychanie na nim ćwiczyć. A że to był czas "Słonecznego patrolu", to się chłopaki nabijali, że żadna z nas nie przypominała C.J. Parker ;-D nika
Zapraszam, zapraszam ;)
takigo manekina z wymiotami (zwanego pieszczotliwie Guciem - od Regurgita) to Morfeusz niedawno mordowal.
A reanimacja a'la Sloneczny Patrol to ona bardzo skuteczna jest tyle ze nie do zastosowania w Polsce, niestety. Glownym punktem - chcialo by sie rzec gwozdziem - programu bylo walenie po pyszczydle i dziki wrzask spod przepony: "John, you have to live!!!". Niestety, polskie "Wstawaj, kJozek, nie wyglupiaj sie" nie dziala, mie wiedziec czemu.
A ja tak skręcę w temacie skoro się zgadało ;) Przykład tłumaczenia z anglijskiego na nasze: w filmach z lektorem polskim akcja, gdy sponiewierany biciem/wybuchem/walcem bohater jest odpytywany przez swego przyjaciela: 'Ar ju okej?', po czym pada odpowiedź twierdząca, tłumaczona jest przez lektora polskiego: 'Nic ci się nie stało?', z odpowiedzą 'Nie'. Zawsze mam wrażenie, że jednak bohater buja ... :)
teta
Abnegat jesteś odpowiedzialny za siniaki i moją stłuczoną du... panią znaczy. Spadłam z krzesła i popiskiwałam pod stołem ze śmiechu ;)
Co do pierwszej pomocy w liceum. Ja pamiętam, że u nas nikt Wacka (tak się nazywał manekin peowy) dmuchać nie chciał. Wszyscy byliśmy zgodni co do tego, że to obrzydliwe. (Wacek był jeden, a klas licealnych 4... w naszej szkole. Wacek 2 szkoły obsługiwał.)
Teta, witaj :)
im dluzej tu jestem tym bardziej do mnie dociera ze to co nas ucza w szkolach i na kursach to jest twor sztuczny i przydatny jedynie do znalezienia toalety na lotnisku. Jezyk ktorym posluguja sie autochtoni jest czyms co mozna sie nauczyc jedynie od nich :D
licze tak - dziecko potrzebuje ok 15 lat zeby sie jezyka naumiec. Jako ze jestem tu 3 lata to z prostego odejmowania wychodzi mi ze potrzebuje jeszcze 12... Masakra.
Thalie, musze jakies ostrzezenie napisac...
"za stluczone dupy abnegat nie odpowiada" albo cõš...
A dmuchanie Wacka przekracz moje zdolnosci kognitywne :DDD
Hm,chyba wolę mordować Gucia, niż dmuchać Anie...
Czyli ze jednakowoz jest to sprawa preferencji.
Ale regurGutek nie jest typem specjalnie rozrywkowym. W zasadzie mozne sie z nim bawic w "Stary niedzwiedz mocno spi" oraz quiz "Gdzie jest žaba":[]
Już sama nie wiem z czego bardziej się śmieję ;-D, z Twoich wpisów Abi, czy odpowiedzi :-DD Chyba będę musiała nałożyć jakąś folię na monitor ;-P
Poza tym, Ty chyba już jutro będziesz nura w krystalicznym błękicie dawać :-)
No to odpocznij od nas ;-) i naładuj akumulatory, coby żadne chandry, ani inne staroangielskie paskudztwa Cię nie dopadały nawet w masakrycznie ciemną albiońską zimę :-) nika
Nika - dzięki. Będę się nurał z rana oraz z popołudnia - bo z wieczora bedziem realizować plan wypoczynkowy jeden: jedzonko i picie. I jeszcze jedzonko.
I picie.
:]]]
:-)))
Jedzonko i picie, coby faraońską florę tłuc, ergo w celach leczniczych ;-))) nika
koledzy czule określają takie cwiczenia jako dymanie fantoma...
Abi, dalej mi się podoba pogotowie... nie przechodzi...chyba trzeba sobie kursik zrobić ;)
M
Nika, ano... Jak mi to słońce nie pomoże to zaczynam pić zawodowo. Nie dam się.
M, toz to najfajniejsza praca pod słońcem. Do opisywania na blogu...
Te wszystkie zarzygane dziadki, zasrane babcie, pijane jełopy, awanturnicy, alkoholicy, temperaturki, sraczki... Ech, wrócił bym (fingers crossed na wszelki wypadek).
A czasem mozna zycie komus uratować. Na przykład 20 lat, synek miał gorączke.
Wezwanie było do gorączkującego wysoko dziecka :D
A ja ma takie techniczne pytanie. Czy tego fantoma co puszcza pawia się jakoś napełnia przed użyciem. Jakieś płyny eksploatacyjne się dolewa?
A z rana blog nie działał wiec dopiero teraz przeczytałem.
Pozdro.
F-blox, on tylko straszy że pusci. Dlatego zwie się go również Ropuchem :[]
eee szkoda. Myślałem, że tak naprawdę. Ale pewnie już wielkie korporacje pracują nad lepszym modelem. (-: I zawsze można zarobić na sprzedaży materiałów eksploatacyjnych. Choć już od dawna można kupić w sklepie "żur staropolski" ale to chyba nie w UK?
Znając dohtorski polot ...zaczynam się bać przyszłorocznego scenariusza :DDD
BTW, Abi - Talencie Wielofunkcyjny - dzięki serdeczne za radę.
Zakupiłam Asusika K-50IN-SX152V
...jest wyrąbisty...jeszcze sterowniki do modemu (bo jestem durna i kupiłam Windowsa7 w dniu premiery ) i light
Pozdrawiam
- e.
Jeśli chodzi o Małą Anię to moim zdaniem jest to jeden z lepszych fantomów wykorzystywanych przy nauczaniu osób niemedycznych. Sam prowadzę na nich szkolenia i spisują się w boju wyśmienicie ;-).
Przypomniał mi się kurs pierwszej pomocy w klasie maturalnej na lekcjach PO. Egzamin był, a jakże, z dmuchania Loni tak zwanego. Chodziło panu od PO głównie, aby mieć odpowiedni;)strój podczas klękania przy fantomie. Stopnie były w zależności od długości a w zasadzie krótkości spódnicy. Płeć męska miała więc kiepsko z założenia.
GoS
Prześlij komentarz