poniedziałek, 6 lipca 2009

Weekend

Pierwszy weekend na obczyźnie jest dziwny. Zasadniczo, prócz jednej polskiej koleżanki która zaprosiła mnie na objazd po mieście, nie miałem żadnych innych kontaktów prócz zawodowych. Nadszedł piątek i okazało się że nie bardzo mam co ze sobą zrobić. Chwała Skypowi - miałem kontakt z domem, choć po włączeniu wizji szlag trafiał głos zupełnie. W końcu przeszedłem na system dzwonienia telefonem i wizji w Skypie. W telewizji kończyły się mistrzostwa, więc zaparłem się rękami i nogami że się z motelu przed poniedziałkiem nie wyprowadzę. Co prawda Lily kręciła nosem że to drogo, a mieszkanie już mam, ale dopiero w piątek po południu dopięliśmy z moim landlordem sprawę przepisania gazu i prądu na moje nazwisko, telefon i net został zamówiony ale telefon dopiero miał być za tydzień a net za miesiąc... Toż ja tam jobla kwadratowego dostanę jak się przeprowadzę - ani telewizji, ani radio, komputerek malutki jedynie. Brr. Mowy nie ma - na weekend zostałem w motelu.

Do tego wszystkiego na mojej ostatniej karcie zapasy topniały jak śnieg na patelni - z niejakim przerażeniem sprawdzałem codziennie stan zasobów i przeliczałem to na możliwość przeżycia do pierwszej wypłaty. Tu kolejny stres - konto ledwie co otwarłem w piątek i co prawda natychmiast poleciałem do kadr z numerem żeby mi kasę tam właśnie przelali - ale powiedzieli że pewnie się to nie uda i tylko część pieniędzy mi wypłacą w postaci czeku... Który będę musiał spieniężyć w banku... A na to się czeka do 7 dni... Dodatkowo moje przerażenie wzrosło po mojej wizycie u największego pośrednika w sprzedaży telefonów komórkowych. Na moją prośbę o sprzedaż modułu GPRS do kompa dopowiedzieli wytrzeszczem oczu i odrzekli że owszem, w Nowym Jorku to może to jest, ale u nich nikt o takiej usłudze nie słyszał. Powiedziałem im tylko że w naszej ślicznej pszenno-żytniej Polsce na końcu świata wszystkie sieci mają taka usługę w ofercie. Nie uwierzyli.

Człowiek nie może pozwolić żeby problemy wlazły mu na głowę - bo od tego się zaczyna depresja, zawały, impotencja, psychoza i zespół metaboliczny. Ten ostatni pośrednio, od kilogramów zżeranej czekolady. Wzmocniony wewnętrznie przemyśleniami powyższego typu nalałem sobie drina, włączyłem mecz i wystawiłem wszystkim psychiczny środkowy palec. Kto da radę jak nie my.

12 komentarzy:

dotty pisze...

A wszyscy narzekają, że u nas się nie da wielu rzeczy szybko załatwić. ;] Ale przynajmniej miałeś zdrowe podejście do tych dłużyzn.

basia.acappella pisze...

Taaak, łączność z bliskimi to jednak podstawa...
Pamiętam, jak w 1993 zadzwoniłam do Domu tylko 3x przez całe pół roku mojego pierwszego pobytu: takie były realia (dopiero podpinano im świeżo zbudowaną sieć tel. (całej miejscowości) pod rozmowy zagraniczne, a i drogo było, że hej)...

kiciaf pisze...

No tak, facet to sobie może przynajmniej mecz obejrzeć i już szczęśliwy...

Zadora pisze...

koniec lat 80-tych i 54 linie (sic!!!) łączące Polskę ze światem zewnętrznym (pewnie nie mieli więcej etatów dla cenzorów z podsłuchu). Spróbujcie się dodzwonić do domu z tzw. zagranicy (dodam, że telefon miał tylko sąsiad i wołał rodzinę gdy dzwoniłem).

Anonimowy pisze...

Ha! A jacy byli ludzie szczęśliwi, jak się w końcu dodzwonili :-) No proszę, Albion jak za króla Ćwieczka. Ale skoro cerują stary dywan, po którym chodził Isaak Newton, a apteka ma wyposażenie sprzed 100 lat, to co się dziwimy ;-) nika

Nomad_FH pisze...

Heh się ciesz, że nie miałeś gprs :P
Ja w tej chwili mam na rachunku 120 zł w roamingu za gprs, nie muszę mówić - że nie korzystałem wogóle? Mój telefon ma dziwną tendencję (mimo włączonej funkcji zablokowania anonimowych połączeń internetowych, oraz wyłączenia wszelkich programów) do 10kb wyrzucania jakiś danych średnio co 2h. Za cholerę nie wiem, gdzie to można zablokować. W PL, to groszowe sprawy, ale 2 tygodnie na obczyżnie robią się nieciekawe kwoty... A funkcji całkowitego wyłączenia gprs w tym telefonie nie ma...

Marian M.D. pisze...

A pytales w Vodafone albo O2? pamietam, że widziałem w Inglandii na bilbordzie ofertę internetu przez GPRS xP

thalie pisze...

Abnegat, ależ Ty masz tempo :) 5 dni mnie tylko nie było i tyle czytania :D

ja właśnie wystawiam światu mentalny środkowy palec i dumnie wędruję do pracy ze świeżo nabyta oparzelizną :D wróciłam znad Bałtyku. spalona, łaciata i szczęśliwa.

co się tyczy notki to dość długo musiał trwać stan: ratunku weekend! zanim nawiązały się znajomości, nie mówiąc już o ściągnięciu rodziny trochę wody w Tamizie upłynęło. zastanawiam się czasem ilu młodych ludzi myśli o tym pakując walizki. o tęsknocie, samotności i całej tej reszcie, która jest poza pracą i zarabianiem pieniędzy obecna choć tak naprawdę mało się o niej mówi.

abnegat.ltd pisze...

Docik, dziwnie tu jest. Niektóre rzeczy załatwia się od reki - ale bank jest jakimś qurwiozum.

Basiu, teraz to jest luksusik. W taryfie za 20 funtów TalkTalk oferuje darmowe połączenia do Europy, USA, Kanady i Australii. Plus 8Mbit internet. Jak się do tego dodat RyanAirowe bilety w samolotach na stojąco (dzisiaj znalazłem na GW...) to mozna powiedzieć że ja mam teraz bliżej i taniej do domu niz w czasie studiów ;)

Kiciaf, powiedziałbym tak - ja tego straszliwie nie lubię. W zasadzie oglądam jedynie Mistrzostwa Świata i tyle :D

Agregat, w tym czasie próbowaliśmy się dodzwonić na Węgry. Bo tam mój ancestor za chlebem pojechał. To była massakra - jak by był na księżycu.

Nika, taka bieżąca woda na ten przykłąd - u nas są wieże ciśnień i woda jest rozprowadzana po domach. A tutaj ciurczy sobie leniwie do takiego zbiornika na strychu i tyle masz ciśnienia ile różnicy wysokości pomiędzy zbiornikiem a prysznicem. To jest dopiero Ćiweczczyzna :D

Nomad, to zahasłuj dostep do netu - wtedy każdorazowo próba wywołania połączenia będzie wyrzucała monit o zgodę. Inna sprawa że to straszlwiie dziwne co piszesz - może jakiś feler pieroński?

Zuosiol, teraz wszyscy to mają. Najtańsze po 7 funtów za miesiąc z limitem 25 GB bodajże. Ale trzy lata temu to tu była PUSTYNIA ;)
PS. Witaj :)

Thalie, u mnie to było króciutko, bo trzy miesiące jedynie. Myślałem że dostane padaczki.
A czemu łaciata? 8OOO
PS. Jak pisze za duzo to moge zwolnić - na ten przykład co drugi dzień... (?)

Catta pisze...

Abi: "PS. Jak pisze za duzo to moge zwolnić - na ten przykład co drugi dzień.." tylko bez takich tekstów, noo ...bardzo proszę :/ . Ja się muszę odstresowywać choć raz dziennie.

thalie pisze...

Abnegat, zwolnić??? Nawet nie żartuj! Tylko jak się wyjeżdża to potem trzeba duuużo czytać :) Ale nie zwalniaj. Nie, nie, nie :)

Łaciata i poparzona. Dziecko się nad morze wybrało naiwnie sadząc, że jak słonka nie widać to nie spali. Dziś powędrowałam do dermatologa i przywlekłam siatkę leków, bo wyglądam jakbym wrzątek na siebie wylała. Widać jakie ubrania miałam na sobie przez te 5 dni. Taki mam talent do samodewastacji. Jaka stara taka głupia normalnie.

abnegat.ltd pisze...

Znaczy - pisać :D Łokej. Będę dalej uprawiał tą straszliwą grafomanie.

Odnośnie opalania - ja to mam zawsze w drugi dzień. Pierwszy to są kremiki, olejki i Mocne Postanowienie Poprawy. Na drugi dzień nieco zdegustowany brakiem opalenizny (co mało dziwne jak się jest bardziej anielskim niz MichaelAngelo i uzywa się faktora 50+) - zaczynam się smażyć. Potem mam oparzenie, temperaturę, rzyganko, i już - piekny moge wracać w domowe pielesze. Zgroza.