Doszliśmy do wniosku że jak premiera to premiera. Wsiedliśmy w samochód i dumnie pojechali wczoraj do kina. Po czym okazało się że wszystko zostało sprzedane i po pocałowaniu klamki wróciliśmy do domu. Dzisiaj byliśmy twardzi. Akcja "Bilet" przyniosła oczekiwany rezultat i o 19 zasiedliśmy w multipleksie. Osobiście lubię siedzieć z samego przodu - mały ekranik to sobie w domu mam. Ale - co kto lubi.
Potter do reżyserów szczęścia nie miał. Pierwsze dwie części zrobił specjalista od filmów dla dzieci i wyszło to filmowi na dobre. Przyznaje się bez bicia że do tej pory lubię sobie zapuścić jedynkę i spokojnie oglądnąć początek. Później nastały czasy komiksów. Trzecia i czwarta część zasadniczo jest bez treści za to epatuje efektami. Nie lubię. Piąta, mimo że również bardziej efekciarska niż fabułowa, jak dla mnie broni się. I wreszcie szósteczka.
Oświadczam wszem i wobec - jestem zaskoczony. Fabuła się ładnie obraca, charaktery żyją a nie są jedynie martwym tłem dla trójki dzieciaków, fajerwerki nie przewalone, Watson kobieco-dziewczęca się zrobiła, Radcliffe jakoś tak dojrzał do aktorstwa (choć bez przesady mi tu znowu, ale jest bardziej strawny niż we wcześniejszych odcinkach), a w dodatku film nie jest już li tylko ponurą rejestracją nadętej walki dobra ze złem.
Może to i nie światowe kino, czy jakowaś inna wysublimowana intelektualna rozrywka, ale na wypad wieczorny w sam raz. Ostatecznie jak ktoś woli ciężki wysiłek mózgowy to sudoku w kiosku stoi po 3,50 za setkę.
Polecam.
Znaczy - film polecam.
Sudoku zresztą też, ale ja nie o tym.
Tak na marginesie. Myślałem że mnie niewiele jest w stanie zadziwić, ostatecznie przeżyłem pijanych młodzianów ryczących gromko patriotyczne pieśni na Predatorze (w Kijowie), jegomościa który przez komórkę informował mamusię że jest w kinie a na obiad zdąży tylko niech mamusia chwilę poczeka, "i co u Krysi?", oraz dwie babcie czytające prababci na głos podpisy w czasie Pasji (prababcia miała problem ze wzrokiem, a wszystkie trzy miłe staruszki w dodatku miały konkretny niedosłuch; pozytyw taki że nie musiałem czytać subtitlów i mogłem skupić się na obrazie).
Ale
Takiego jaja w życiu nie widziałem:
- para Brytów wzięła do kina na Harrego Pottera (na 19 - koniec o 22) trzyletnią dziewczynkę. Która najpierw kopała w siedzenie, potem zaorała mi bucikiem w czerep, a w końcu narobiła wrzasku. Zaraz po tym jak Rickman ukatrupił headmastera. Wrażliwe dziecko.
Ten świat idzie w dziwnym kierunku.
32 komentarze:
Wrażenia kinowe bardzo ciekawe, a Potterów nie lubię. :P
Tak, ten świat zdecydowanie idzie w dziwnym kierunku...
A ja sobie lubię zajrzeć do Jedyneczki-książeczki... - Jakoś tak... pobudza wyobraźnię ;D)))
Tak, ten świat zdecydowanie idzie w dziwnym kierunku...
A ja sobie lubię zajrzeć do Jedyneczki-książeczki*... - Jakoś tak... pobudza wyobraźnię ;D)))
___
*po angielsku oczywiście... nie żeby się głupotkami w ojczystym zajmować
Dziiiiwne - komć nieskończony mi poszedł - proszę SzGosp o użycie brzytwy_O
Multipleks = kukurydza + Pepsi = spacery małolatów i niekiedy dorosłych na siku, przez cały seans.
Pamiętam , jak na Shreku I, bawili się głównie dorośli, dzieci skołowane lekko całą sytuacją nudziły się :)
Aże wpuścili ich z trzylatką? No no...
A co do Potterów to nie czytałam ciężko mi więc oceniać filmy, zwłaszcza że widziałam tylko dwa i to w telewizji i to nie były jedynki.Chyba dwójka i trójka i to też nie całe, bo przełączałam z nudów na inne kanały. Ja jednak wolę fantasy w głowie. Znaczy odczytaną.Filmy będące ekranizacjami książek są dla mnie zbyt dosłowne. Wyjątek stanowi tylko 2/3 trylogii Sienkiewicza. Potop i Pan Wołodyjowski to majstersztyk głównie za sprawą aktorów. Łogniem i Miechem to była żałoba.... a niby ten sam reżyser...
A i Nad Niemnem mi się podobało,ale nie zmęczyłam całej książki to się nie liczy. Za pejzaże i za "to tam to ten" czy jak to szło :)
idzie w dziwnym kierunku bo zwykle to ja jako mamusia najgłośniej się śmieję na filmach animowanych w kinach.... pamiętny film o pszczołach gdzie prawie jedna "paniusia" by mnie udusiła że się smiałam na filmie. A propo pepsi- jestem przeciwniczką noszenia do kina jedzenia, idę lub idziemy na film a nie na jedzenie i picie.. a piwo działa na mnie nerwowo jak widzę .. i jeszcze jedno to a propo komentowania na głos filmu- ja raz jeden byłam bardzooo mocno zdegustowana na Hallowen 3 bodajże jak podciął mu gardło nie naruszając tętnic a krew się polała jak z wiadra i ja to tak na żywo i głośno wypomniałam: ze to jest bzdura, że nieprawda... nie muszę dodawać że jako człowiek z branży medycznej poniekąd wiem jak wygląda krwotok i coś co jest symulacją... ale z życiem uszłam spod wzroku widzów... osz... ależ się rozpisałam...;)
A ja lubię jeść w kinie popcorn i oczywiście musowo do tego colę :-) Ostatni raz byłam chyba w 2004 roku w kinie na węgierskim filmie "Kontrolerzy". Na marginesie, dosyć odjechany film ;-) Byłam sama w wielkiej multipleksowej hali i mogłam sobie siorbać i chrupać do woli ;-))) nika
...no cóż, jak widać- wrażliwość trzeba pielęgnować...od dziecka :D...
Pozdrawiam- e.
Coś się nie potrafię przekonać do Pottera, ale po takiej recenzji, kto wie... :P
Ale ogólnie wolę mocniejsze kino. Właśnie wybieram się w niedzielę na Egzorcyzmy...
Lena
ja pamiętam dzieciątko 4 albo 5 letnie zabrane na Labirynt Fauna....
Potter to typowe kino popkornowe. Ale czasem człowiek potrzebuje przekąsić coś takiego, popić niezdrową colą i czuc się ubawionym po pachy. Na ostatnim filmie, który widziałam – Wojna polsko-ruska" popkorn mógłby stanąć w gardle. Ale tego typu dzieła oglądam bez przekąsek
Ayako
kocham pottera ksiazkowego. czytalam wielokrotnie w j. ojczystym potem w oryginale co znacznie podnioslo znajomoscmslownictwa w tymze jezyku, ale to efekt uboczny.
zazdroszcze, ze juz mogles zobaczyc 6 czesc. my tu musimy poczekac do 24.
najmniej strawna dla mnie byla trzecia czesc adaptacji filmowej, chociaz akurat ksiazkowo wg mnie najlepsza. moze dlatego udalo im sie tak ladnie skopac film.
chociaz nie, nikt nie skopal tak doszczenie fajnych ksiazek jak 'tfurcy' filmowego wiedzmina i adaptacji krymninalow chmielewskiej.
skrzacik
o takich miszczów wychowania rodzicielskiego to ja widziałam sporo na księżniczce Mononoke. "Księżniczka" się pewnie rodzicom kojarzyła z tituritu rushoffymi kucykami, złotymi tiarami na głowach i księciu na białym kuniu, czyli ogólnie raczej z czymś w rodzaju kolejnego tandetnego filmu z lalkami Barbie... no tak, bo nikt przecież nie zauważył, że na plakatach jak wół napisane "od lat 15". a później takie mamusie hurtem wychodziły z rozryczanymi dzieciakami, bo się po pięciu minutach na ekranie martwy dzik rozłożył, a samurajowi urwało rękę ;]
szczerze nie rozumiem ludzi.
Docik, mnie troché drażni infantylność tych książek. Ale filmy dają się obejrzeć (a nie oglądnąć - już wiem! - ktoś mnie kiedys obsztorcował ;) Natomiast ta część się im udała. Ale nie oszukujmy się bron Panie - to nie jest żadne arcydzieło.
Basiu, zmordowałem szóstkę właśnie, mając nadzieję że może cos z tłumaczniami nie tak. Ale ta nieszczęsna maniera seplenienia mentalnego jest niestety przypadłością autorki a nie tłumacza. Spróbuję jedyneczkę przeczytać.
Anonimie, bo Shrek to bardziej dla dorosłych jest. Cała masa przymrużonych oczek, dowcipy i sytuacje z odniesieniami do seksu, lub do innych utworów - bajkowych i nie. Dla dziecka to nic śmiesznego. A staruchy rżą. Osobiście uwielbiam.
Lavinka, zwróć uwagę że Pan Wołodyjowski był wg. dzisiejszych kanonów rasistowski i nacjonalistyczny. A Ogniem i Mieciem jako współczesna produkcja nie mogło traktować ruchu wyzwoleńczego Kozaków jako "achtung, banditen!". I stąd Bohun miast z palem w dupie skończył njako romantyczna postać na tle zachodzącego słońca. Sienkiewicz to był taki polski faszysta - toż każdy Polak jest ach-jaki-dobry-i-pobożny, nawet moczymorda Zagłoba, czy złodzieje i odrzyjtrupy Kiemlicze a każdy ukrainiec to hultaj i bandyta. Chyba że polskiemu pankowi buty pucuje. To jest dość ciekawy przyczynek do pytania gdzie kończy się patriotyzm a zaczyna nacjonalizm...
Elwira, mnie w ogóle dramatiche momenty z udziałem medycyny w tle najnormalniej w świecie cieszą radośnie - bo na film wydaje się miliony dolarów a żal zapłacić kilka stówek za konsultację medyczną. I potem mamy reanimację a'la Pamela Anderson.
Nika - też lubię. I wyjątkowo, jedynie w kinie, kupuję sobie Cherry-Coke. (Dzizzazz, to była moja najbardziej strzeżona tajemnica... A teraz wszyscy będą wiedzieć że ja w kinie miast się ukulturalniać to kukurydzę wtranżalam...)
Emili, ten jest zbyt brutalny, myślę że im na bejbisitera zabrakło. Gdyby rozwijali wrażliwośc to by przecież poszli na "Piłę".
Lena, żeby tylko potem nie było na mnie... Za bilety nie zwracam...
:[]
Thalie, rozumiem że dzidzia miała zatwardzenie? (mówimy o Pan Labirynth, czy było coś jescze?).
Ayako, no właśnie. Toż rozrywka niekoniecznie musi być kulturą przze duże ą ;)
Skrzacik, uważam że ta adaptacja jest zaraz po jedynce. Mi się podoba.
Mongoose, bo my w ogóle jesteśmy dziwną rasą. Mam prywatną teorię że jesteśmy sztucznie stworzeni do badania patologi socjologicznych - ale siedzę cicho bo jeszcze mnie wyłączą :DDD
Abi, nie będzie... Tylko oglądanie od końca to takie dziwne trochę jest ;)
Lena
...nic mi nie mów o "Piłach" itd. , starszy brat mój bejbisiter, najpierw kazał mi oglądać Polańskiego film o wampirach, a potem wmówił, że wampiry mieszkają w szparach w podłodze u mnie w pokoju.I jeżeli zjem czosnek i pójdę spać - może przeżyję atak :DDD
Miałam może 3 a może 4 lata? Tak mi wyćwiczył wrażliwość, że horrorków nie oglądam do tej pory, a mam prawie trzy dychy na karku (bardziej niż te horrorki dobijają mnie te trzy dychy)
Pozdrawiam i spadam do dziumdziającej - emili(green)
Coś mi się widzi że całego Sienkiewicza znasz tylko z filmów i ściągawek. A w ściągawkach nie było, że w książce Bohun też odjeżdża w siną dal. Nie było że Sienkiewicz był z pochodzenia Tatarem i do końca życia swe tatarskie korzenie pielęgnował. Między innymi w nieodległej od Ciebie Bretanii u innego Tatara - Abakanowicza. Nie było też, że niemal cała obsada "Ogniem i Mieczem" to rodowici Rusini. Tak właśnie, za wyjątkiem Polaka Skrzetuskiego i Litwina Podbipięty, to wszyscy tam są Rusinami. I kniahini Kurcewiczowa i rodzony w Makowie Podolskim Wołodyjowski i ten stary opój Zagłoba, który jakoś nie ma najmniejszych problemów kulturowo-językowych w przebraniu dida. Rusinem jest i Jarema i Chmielnicki i Czapliński i Bohun. Ketling był Szkotem, Kmicic Białorusinem spod Smoleńska. itp itd. Sienkiewicz dzieli w swych książkach ludzi nie podług narodowości, ale według umiejętności poświęcenia prywaty dla dobra ogółu. Dla dobra multikulturowej Rzeczpospolitej. Rzeczpospolitej, która wcale Polską nie była, jak się twórcom bryków wydaje, skoro większość stanowili w niej ludzie mówiący po rusińsku, Rusini i Niemcy mieli w niej największe majątki, a teoretycznie polska szlachta wolała mówić po łacinie i odwoływać się do rzekomych rzymskich przodków. Zresztą ustrój państwa był bardzo ściśle wzorowany na Republice Rzymskiej etc.
zmęczon
Zmęczon, czołem w podłogę bije. Skrótem myślowym mogę się jedynie bronic a i to w żaden sposób pala tłumaczyć nie będzie.
Jeżeli jednak potrafisz pogodzić poprawność polityczną pokazana w filmie z ostatnim rozdziałem "Ogniem i Mieczem" - gratuluję. Bohun jest tam przedstawiony jako dziki, szalony watażka, zgrzytający zębami, wyjący o rozlew krwi, którego nie chce nikt - nawet Chan, dla którego walczył.
Nie mam przygotowania historycznego, nie powiem Ci kto kim był - więc Twoje słowa przyjmuję na wiarę. Dla mnie nie ma znaczenia czy Zagłoba był moczymordą polskim czy z rusi - jako że moczył ja po stronie i dla dobra korony, dla Sienkiewicza był cacy. Gdyby robił to samo po przeciwnej stronie, byłby starym, spleśniałym, śmierdzącym dziadem.
Odnośnie nacjonalizmu u Sienkiewicza - do krwi ostatniej będę bronił. Popatrz jak opisuje Chmielnickiego:
Zrozumiał to dobrze Chmielnicki i korzystając z tlejących rozdrażnień, z obopólnych nadużyć i ucisków, jakich nigdy w onych surowych czasach nie brakło, socjalną walkę zmienił w religijną, rozniecił fanatyzm ludowy i zaraz w początkach przepaść między oboma obozami wykopał- przepaść, którą nie pergaminy i układy, ale krew tylko mogła wypełnić.
I pragnąc z duszy układów, siebie tylko i własną potęgę chciał ubezpieczyć - a potem?... Co miało być potem, hetman zaporoski nie myślał, w przyszłość nie patrzył i nie dbał o nią.
No, tu znowu można powiedzieć że Chmielnicki cała burdę zaczął z powodu prywatnej wojny - Koniecpolski mu zabrał ziemię bodajże? - albo że próbował wyzwolić uciemiężonych Kozaków. Toż w końcu oderwał ich od korony i związał z Rosją.
Tylko znowu - wszystko co z Koroną, jest cacy, a wszystko co przeciwko niej, jest be. Sienkiewicz nie pisze obiektywnie, zresztą, mało kto to robi, ale ta maniera jak to boska, piękna, cudowna szlachta polska walczyła z ciemnym kozakiem - nie masz wrażenia że to jest właśnie nacjonalizm?
tak, chodzi o Pan's Labirynth.
dzidzia wyglądała na zdrową.
Znasz takie powiedzenie "Right or wrong, my country" ?
To się nie nazywa nacjonalizm, tylko regalizm. Sienkiewicz, opisuje kraj który niewątpliwie nie był doskonały, ale w porównaniu z carską Rosją czy Bismarkowymi Niemcami był rajem wolności, tolerancji i demokracji. Sienkiewicz opisuje upadek tego kraju - Rzeczpospolitej Obojga Narodów, stawia diagnozę dlaczego upadł. I naprawdę chwyć się za tą książkę i uważnie przeczytaj, bo Bohun nim "na chorą miłość zapadł" jest opisany bardzo pozytywnie. A i na koniec jest przecie opisany jako nieszczęśliwy, ale przecie człek godny szacunku :
Tu pan Zagłoba począł kiwać głową...
- A ty co z nim uczynisz, Janie? - spytał. - Żołnierze mówią, że forysia z niego zrobisz, bo chłop pokaźny, ale nie chce mi się wierzyć, żebyś tak właśnie postąpił.
- Z pewnością tego nie uczynię - odrzekł Skrzetuski. - Wielkiej to jest fantazji żołnierz, a że nieszczęsny, tym bardziej go żadną chłopską funkcją nie pohańbię.
- Niech mu Bóg wszystko odpuści - rzekła kniaziówna.
- Amen! - dodał Zagłoba. - Prosi on śmierci jako matki, by go zabrała... i pewnie byłby ją znalazł, gdyby się był pod Zbaraż nie spóźnił.
Chmielnicki zresztą też opisywany jest na początku z sympatią, zwłaszcza w porównaniu do swojego adwersarza Czaplińskiego. Skrzetuski ratuje Chmiela, a Czaplińskim okno otwiera. Dopiero zdrada czyni z niego po jakimś czasie nieszczęsnego pijaka, podlizującego się Tatarom. A Kozakom zamiast wolności daje stokroć gorszą niewolę pod rządami cara. Już abstrahując od tego czy można mówić o nacjonalizmie gdy nie bardzo wiadomo o jakim narodzie mowa (na Dzikich Polach żyła wtedy tak szaleńcza mieszanka, że łeb urywa, można tam było spotkać nawet resztki starożytnych Gotów, Kozacy wtedy to nie nazwa narodu tylko sposobu życia), ale diagnoza polityczna Sienkiewicza broni się w każdych czasach i w każdym kraju. Żadne państwo długo nie pociągnie gdy jego mieszkańcy traktują je jako ten postaw czerwonego sukna.
zmęczon
Thalie, sorry za zart- tak po mojemu dzidzia powinna sie zdefekowac ze strachu a jedynym powodem dla ktorego rodzice mogli by tego chciec jest przewlekle zatwardzenie... Film obejrzalem dwa razy i musze przyznac ze jest przerazajacy. Za pierwszym podejsciem oglada sie to jak fantazy - za drugim jak studium psychozy u dziecka. Trzeci raz sie nie odwaze.
Zmęczon, toż ja właśnie o tym.
Jak ktoś jest z nami (cokolwiek by to nie miało oznaczać) to jest cacy. A jak jest przeciw nam to jest be.
Myślenie kategoriami jakie zaprezentowałeś powyżej musi się skończyć - albo nas jeszcze w tym wieku Chińczycy zjedzą. Wiem że niełatwo Polakowi pokochać Niemca czy Rosjanina, tak jak Anglikowi Francuza - ale myślenie kategoriami klanowymi skończy się żałośnie.
Takie myślenie dla mnie prezentuje Sienkiewicz. Klanowe.
Przyglądnijmy się co pisze o Bohunie:
Bohun, lubo wódz mężny i przezorny, nie miał szczęścia w tej wyprawie, którą pod rzekomą dywizję księcia Jeremiego przedsięwziął. Utwierdził się tylko w przekonaniu, że książę istotnie wyruszył całą potęgą przeciw Krzywonosowi, bo tak mu powiadali wzięci w niewolę żołnierze pana Zagłoby, którzy sami wierzyli w to najświęciej, iż książę ciągnie za nimi. Nie pozostawało więc nic innego nieszczęsnemu atamanowi jak cofać się co prędzej do Krzywonosa, ale zadanie nie było łatwe. Zaledwie trzeciego dnia zebrała się koło niego wataha złożona z dwustu kilkunastu mołojców; inni albo w boju polegli, albo zostali ranni na polu potyczki, albo błąkali się jeszcze wśród jarów i oczeretów, nie wiedząc, co czynić, jak się obrócić, dokąd iść. A i ta kupa przy Bohunie nie na wiele była przydatna, bo zbita, za lada alarmem skłonna do ucieczki, zdemoralizowana, przerażona. A był to przecie wybór mołojców; lepszych żołnierzy trudno było w całej Siczy znaleźć. Ale mołojcy nie wiedzieli, z jak małą siłą pan Wołodyjowski na nich uderzył i że dzięki tylko niespodzianemu napadowi na śpiących i nieprzygotowanych taką klęskę mógł zadać, i wierzyli najświęciej, że mieli sprawę, jeśli nie z samym księciem, to przynajmniej z potężnym, kilkakroć liczniejszym podjazdem. Bohun wrzał jak ogień; cięty w rękę, stratowany, chory, pobity, i wroga zaklętego z rąk wypuścił, i sławę nadwerężył, bo już ci mołojcy, którzy w wilię klęski do Krymu, do piekła i na samego księcia byliby ślepo za nim poszli, teraz stracili wiarę, stracili ducha i o tym tylko myśleli, jak by gardła całe z pogromu wynieść. A przecie Bohun uczynił wszystko, co wódz uczynić powinien, niczego nie zaniedbał, straże opodal chutoru porozstawiał i spoczywał dlatego tylko, że konie, które spod Kamieńca prawie jednym tchem przyszły, całkiem niezdatne były do drogi. Ale pan Wołodyjowski, któremu życie młode zbiegło w podejściach i łowach na Tatarów, podszedł jak wilk nocą pod straże, pochwytał je, nim zdołały krzyknąć lub wystrzelić - i napadł tak, że oto on, Bohun, w hajdawerach tylko i w koszuli ujść potrafił. Gdy o tym watażka myślał, świat mu czerniał w oczach, w głowie się przewracało i rozpacz kąsała mu duszę jak pies wściekły. On, który na Czarnym Morzu na galery tureckie się rzucał; on, który aż do Perekopu na karkach tatarskich dojeżdżał i chanowi w oczy pożogą ułusów świecił; on, który księciu pod ręką przy samych Łubniach regiment w Wasiłówce wyciął - musiał uciekać w koszuli i bez czapki, i bez szabli, bo i tę w spotkaniu z małym rycerzem utracił. Toteż, gdy nikt nie patrzył, na postojach i popasach, watażka chwytał się za głowę i krzyczał: "Gdzie moja sława mołojecka, gdzie moja szabla-drużka?!" A gdy tak krzyczał, porywał go obłęd dziki i spijał się jak nieboże stworzenie, po czym na księcia chciał iść, na całą siłę jego uderzyć - i zginąć, i przepaść na wieki. On chciał - ale mołojcy nie chcieli. Ubij, bat'ku, nie pójdziemy!" - odpowiadali ponuro na jego wybuchy i na próżno mu było w napadach szaleństwa szablą ich siec, z pistoletów twarze osmalać - nie chcieli, nie poszli.
Zaczyna pochlebstwami po czym opisuje sierotę która niezdolna jest opanować emocji, wyżywa się na podwładnych a za całą strategię ma jak najszybciej dopaść przeciwnika i siec go szablą.
Może i on napisał że Bohun to wódz mężny i przezorny - ale następującym poniżej opisem czyni z niego błazna i psychopatę.
Jedźmy dalej.
"Przy świetle księżyca ujrzał dwoje oczu, które patrzyły na niego zuchwale, wyzywająco i szyderczo zarazem.
Straszne te oczy świeciły jak ślepie wilka w ciemnym borze."
Tak sie nie opisuje pozytywnego bohatera tylko psychola z piłą mechaniczną.
I zaraz dalej
"Pan Skrzetuski równie był zdziwiony, jak rozgniewany. Ten Bohun widocznie szukał okazji i byłby ją znalazł, ale dlaczego szukał? skąd ta niespodziewana napaść? "
Nasz bohater dzielny imć Skrzetuski może sobie laskę Bohuna podrywać i w konia jego butem kopać - ale to Bohun okazji szuka.
"- Widać, niespełna rozumu - odpowiedział pogardliwie pan Skrzetuski." - faktycznie, bardzo Sienkiewicz Bohuna chwali i estymą okłada.
Następnie idzie opis mordercy z dziczy, który radość znajduje w paleniu, gwałceniu, mordowaniu i innych miłych istotom ludzkim czyccościom:
"Szkołą były mu wycieczki na Dzikie Pola po trzody i tabuny tatarskie, zasadzki, bitwy, wyprawy przeciw brzegowym ułusom, do Białogrodu, na Wołoszczyznę lub czajkami na Czarne Morze. Innych dni nie znał, jak na koniu, innych nocy, jak przy ognisku na stepie. Wcześnie stał się ulubieńcem całego Niżu, wcześnie sam zaczął wodzić innych; i wkrótce odwagą wszystkich przewyższył. Gotów był w sto koni iść choćby do Bakczysaraju i samemu chanowi zaświecić w oczy pożogą; palił ułusy i miasteczka, wycinał w pień mieszkańców, schwytanych murzów rozdzierał końmi, spadał jak burza, przechodził jak śmierć. Na morzu rzucał się jak wściekły na galery tureckie. Zapuszczał się w środek Budziaku, właził, jak mówiono, w paszczę lwa. Niektóre jego wyprawy były wprost szalone. Mniej odważni, mniej ryzykowni konali na palach w Stambule lub gnili przy wiosłach na tureckich galerach - on zawsze wychodził zdrowo z i łupem obfitym. Mówiono, że zebrał skarby ogromne i że trzyma je ukryte po Dnieprowych komyszach, ale też nieraz go widziano, jak deptał zabłoconymi nogami po złotogłowiach i lamach, koniom słał kobierce pod kopyta albo jak, ubrany w adamaszki, kąpał się w dziegciu, umyślnie kozaczą pogardę dla onych wspaniałych tkanin i ubiorów okazując. Miejsca długo nigdzie nie zagrzał. Czynami jego powodowała fantazja. Czasem przybywszy do Czehryna, Czerkas lub Perejasławia hulał na śmierć z innymi Zaporożcami, czasem żył jak mnich, do ludzi nie gadał, w stepy uciekał. To znów otaczał się ślepcami, których grania i pieśni po całych dniach słuchał, a samych złotem obrzucał. Między szlachtą umiał być dwornym kawalerem, między Kozaki najdzikszym Kozakiem, między rycerzami rycerzem, między łupieżcami łupieżcą. Niektórzy mieli go za szalonego, bo też i była to dusza nieokiełznana i rozszalała. Dlaczego na świecie żył i czego chciał, dokąd dążył, komu służył - sam nie wiedział. Służył stepom, wichrom, wojnie, miłości i własnej fantazji. Ta właśnie fantazja wyróżniała go od innych watażków grubianów i od całej rzeszy rozbójniczej, która tylko grabież miała na celu i której za jedno było grabić Tatarów czy swoich. Bohun brał łup, ale wolał wojnę od zdobyczy, kochał się w niebezpieczeństwach dla własnego ich uroku; złotem za pieśni płacił, za sławą gonił, o resztę nie dbał.
Dalej mi się nie chce. Tak właśnie Sienkiewicz opisuje tych co nie z nami - jako szalonych, dzikich, pijanych, psychopatycznych, mających na celu jedynie dobro własne czy to pod postacią dóbr doczesnych - czy mołojeckiej sławy.
Natomiast rycerze Rzeczypospolitej gęby maja wypchane frazesami o Bogu i Ojczyźnie, choć jedyne co w sercu noszą to pogarda dla wrogów.
Będąc dzieckiem miałem taki dziwny zwyczaj że każdorazowo gdy dopadła mnie chorość dłuższa, układałem sobie stosik sześciotomowy pod ręką i czytałem od Ognia az po Wołodyjowskiego. Tyle że jak się dzieckiem jest to naturalnym sie widzi że ci co z nami są - to są dobrzy. A ci z drugiej strony - to bandyci.
To jest infantylne, rasistowskie widzenie świata.
Nie czytam już Sienkiewicza bo mnie to jego postrzeganie świata męczy.
Jeżeli Ci się nie znudziło, to przygotuję kilka cytacików opisujących szlachtę rzeczypospolitej - ze szczególnym uwzględnieniem naszych bohaterów. Którzy niezależnie co by nie robili - zawsze są cacy ich ach - bo w Boga i Ojczyznę zapatrzeni.
Faktycznie można tworzyć książki i filmy w sposób dokładnie odwrotny. Na przykład wesoła banda Robin Hooda terrryzująca okolice Lasu Sherwood podobnie jak Kozacy Dzikie Pola, może być przedstawiona ze wszech miar pozytywnie, natomiast szeryf z Nottingham, który próbuje wprowadzić tam porządek w imieniu korony może zostać przedstawiony jako żałosny psychopata. Problem tylko w tym, że kto jak kto, ale właśnie Ty nie pracujesz teraz w szpitalu na Ukrainie, tylko żerujesz sobie na resztkach Imperium Brytyjskiego. Tego Imperium, które powstało dzięki takiemu szeryfowi z Nottingham, który w końcu zaciukał Robina, które powstało dzięki temu że inny szeryf wypatroszył bez udziału anastezjologa niejakiego Williama Wallace, a jeszcze inni dali radę Rob Royowi i innym szkockim zbójom. A jeszcze inni dawali radę Zulusom, Hindusom, Hiszpanom, Indianom i Burom. Jak dawali radę to i grabili przy tym co się dało dla siebie i swojej królowej, dzięki czemu możesz teraz sobie pozwiedzać ich rodowe siedziby, potykając się co i rusz o jakiegoś Koh-i-noora, mumię albo rzeźby z Partenonu. Każda cegła Imperium to jakiś zamordowany i ograbiony dzikus, a Ty sobie na jej tle zdjęcia robisz. Jeśli więc rzeczywiście Sienkiewicz nie podoba Ci się z przyczyn ideowych, to rzuć tę robotę u spadkobierców szeryfa z Nottingham i jedź tam gdzie wesoła banda Kozaków się nie dała ujarzmić koroniarzom. Gdzie udało się im narzucić swoją wolę pierwotnym mieszkańcom tych ziem (Czeremis to nie imię ani nazwisko), a potem skutecznie obronić się przed szeryfem Jaremą. Zarobisz mniej (jeśli wogóle), ale za to bez hipokryzji i wyrzutów sumienia.
Rycerze Rzeczpospolitej mają gęby wypchane frazesami ? Oni za te "frazesy" walczyli i często gęsto oddawali życie. Nie mówiąc już o majątkach, bo do pocztu husarskiego trzebyło ostro dopłacać. A co Ty jesteś gotów oddać za to co głosisz ?
Zmęczon, ja rozumiem że dyskusje po to się zaczyna by oponenta do swoich racji przekonać, a nie żeby mu rację przyznać - ale czy Ty aby nie przesadziłeś nieznacznie?
To o racji stanowić ma siła? Wygrany udowodni że miał słuszność poprzez pokonanie swojego przeciwnika??? Czy Ty aby na pewno przeczytałeś co napisałeś powyżej?
W takim razie dodaj do szeryfa z Nottingham Amerykanów w Iraku, Rosjan w Czeczenii, Muslimów w Darfurze, dzielnych Polaków na Zaolziu, wyprawy krzyżowe dzielnych chrześcijan i co tam jeszcze chcesz.
Jak my zabierzemy Ruskim krowę - gut. Jak oni nam zabiorą krowę - to są nieodpowiedzialnymi awanturnikami dążącymi za wszelką cenę do osiągnięcia prywatnej korzyści.
To jest najzwyklejsza polityka Kalego, z której zresztą sam Sienkiewicz się śmiał, ale w swoim onanistycznym zapatrzeniu w Boga I Ojczyznę jakoś nie mógł jej dostrzec na poziomie narodów.
Doczytałem - popraw mnie jeżeli się mylę.
Za wojnę - opisywaną przez Sienkiewicza - odpowiedzialny jest Koniecpolski który Chmielnickiemu zagrabił ziemię i Rząd Rzeczypospolitej, który w tej sprawie nie zrobił nic, a do którego to rządu odwoływał się Chmielnicki. Ale Sienkiewicz jakoś o tym zapomniał.
Gloryfikował przy tym bandytów stojących po stronie silniejszego - choć absolutnie racji on nie miał. I przypominam - nie była to wojna z wrogiem zewnętrznym a wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej rozpoczęte przez chciwość polskiego panka.
Dajesz moralne prawo do grabienia tym którzy są po stronie silniejszych. Fuj. Wstydź się.
A co konkretnie decyduje o racji wg Ciebie ? Skąd ciekawa koncepcja iż to Sadam Hussain miał rację w Iraku, a nie jacyś tam Amerykanie ? Jakieś referendum się odbyło, które przeoczyłem ? Albo dlaczego rację na Dzikich Polach mieli Kozacy, a nie wojska koronne ? Jakieś uzasadnienie ?
Bo jeśli chodzi o moje zdanie, to wbrew temu co usiłujesz mi wcisnąć, ja wcale nie pisałem o tym że racja jest tożsama z siłą. I tu przykładem chociażby Jarema Wiśniowiecki, który miał moim zdaniem rację, a siła stała za Chmielnickim. Ja pisałem że racja jest tożsama z cywilizacją, porządkiem, kulturą. I dokładnie to samo pisał Sienkiewicz.
A skoro posyłasz dzieci do szkół zamiast na ulice do młodocianych gangów, to najprawdopodobniej też uważasz że człowiek wychowany tak : http://monika.univ.gda.pl/~literat/kitowic/k0016.htm
wyrastał na mniej psychopatycznego, gwałtownego, dzikiego niż człowiek wychowany na Dzikich Polach pośród tylko kóz i bandytów. A jeśli tak właśnie uważasz, to Twoje zarzuty wobec Sienkiewicza mogą być wyłącznie pochodną kompleksów emigranta. Albowiem wiedza historyczna Sienkiewicza na temat opisywanej epoki, wiedza z której zrodziły się owe postaci literackie, znakomicie broni się już od dobrze ponad wieku przed epitetami którymi między innymi Ty go sobie obdarzasz.
I nie doczytałeś, bo spór był z Danielem Czaplińskim. I ten spór był jednym z setek tysięcy na terenach ówczesnej Rzeczypospolitej. W zasadzie nie było szlachcica który nie darłby kotów z sąsiadem. Ale Chmielnicki był pierwszym (i niestety nieostatnim zdrajcą) który do rozwiązania prywatnego sporu zaprosił Tatarów. Bo Kozacy to pikuś, nie raz już brali w nich udział. Ale ich siła nie była wystarczająca by zagrozić państwu. Natomiast Chanat Tatarski we współpracy z nimi i owszem.
A rząd Rzeczpospolitej w prywatne spory się nie mieszał. W imię złotej wolności nie mieliśmy monarchy absolutnego ani wielkiego wojska które by wzięło wszystkich za mordy. I jeśli tu widzisz winę Rzeczpospolitej, że nie brała ludzi za mordy, nie rozstrzygała ich sporów siłą, to może jednak zastanów się dobrze czy sam nie utożsamiasz siły z racją.
zmęczon
No coś podobnego. To zacytujmy:
Tego Imperium, które powstało dzięki takiemu szeryfowi z Nottingham, który w końcu zaciukał Robina, które powstało dzięki temu że inny szeryf wypatroszył bez udziału anastezjologa niejakiego Williama Wallace, a jeszcze inni dali radę Rob Royowi i innym szkockim zbójom. A jeszcze inni dawali radę Zulusom, Hindusom, Hiszpanom, Indianom i Burom. Jak dawali radę to i grabili przy tym co się dało dla siebie i swojej królowej, dzięki czemu możesz teraz sobie pozwiedzać ich rodowe siedziby, potykając się co i rusz o jakiegoś Koh-i-noora, mumię albo rzeźby z Partenonu. Każda cegła Imperium to jakiś zamordowany i ograbiony dzikus, a Ty sobie na jej tle zdjęcia robisz. Jeśli więc rzeczywiście Sienkiewicz nie podoba Ci się z przyczyn ideowych, to rzuć tę robotę u spadkobierców szeryfa z Nottingham i jedź tam gdzie wesoła banda Kozaków się nie dała ujarzmić koroniarzom.
oraz
wbrew temu co usiłujesz mi wcisnąć, ja wcale nie pisałem o tym że racja jest tożsama z siłą
Dokładnie to napisałeś.
Racja jest po stronie silniejszego. Wygrał szeryf z Nottingham, Korona i cała reszta zwycięzców - i mam im za to być wdzięczny a jak nie to spierdalać na dzikie pola:
jedź tam gdzie wesoła banda Kozaków się nie dała ujarzmić koroniarzom. Gdzie udało się im narzucić swoją wolę pierwotnym mieszkańcom tych ziem (Czeremis to nie imię ani nazwisko), a potem skutecznie obronić się przed szeryfem Jaremą. Zarobisz mniej (jeśli w ogóle), ale za to bez hipokryzji i wyrzutów sumienia.
Czy mógłbyś się zdecydować w końcu CO chcesz mi powiedzieć? Za wyjątkiem rzecz jasna że Sienkiewicz jest wieszczem tatarskim piszącym po polsku który miał patent na rację oraz koniecznością przeczytania przeze mnie jego dzieł?
Miałbym taka prośbę - nie denerwuj się, spokojnie złóż do końca zarzuty - a ja postaram się w miarę moich upośledzonych sił odpowiedzieć na nie.
Jak dawali radę to i grabili przy tym co się dało dla siebie
oraz
Skąd ciekawa koncepcja iż to Sadam Hussain miał rację w Iraku, a nie jacyś tam Amerykanie ?
niestety wprowadza fatalny dysonans logiczny.
Natomiast sekwencja Twoich wpisów:
Każda cegła Imperium to jakiś zamordowany i ograbiony dzikus, a Ty sobie na jej tle zdjęcia robisz.
oraz
żerujesz sobie na resztkach Imperium Brytyjskiego. Tego Imperium, które powstało dzięki takiemu szeryfowi z Nottingham
wprowadziło mnie w ciężki stres. To w końcu czego Ty do cholery ode mnie chcesz - mam kochać szeryfa, czy też wyprzeć się go całkiem i brzydzić się robieniem zdjęć na pohańbionych jego działaniami kamieniach? Zasadniczo nie zostawiłeś mi żadnej furtki... Zaczynasz mi tu sofistykę uprawiać. Niedobry.
PS. Masz u mnie +3 punkty za "zaciukanie bez udziału anestezjologa". To było - ładnie ujęte.
"Jeśli w pogotowiu wozi Cię dwóch kierowców, którzy równie chętnie przekraczają dozwoloną prędkość, to lepszy jest ten który dowiezie Cię na miejsce żywego."
Czy ja w powyższym zdaniu chwaliłem przekraczanie dozwolonej prędkości ?
Jeśli tak uważasz, to dajmy sobie spokój z rozmową, bo logika której używasz jest dla mnie zbyt obca. Jeśli tak nie uważasz, to sprawdź czy w aparaturze którą obsługujesz nie zrobił się jakiś otworek przez który uchodzące gazy mogły Cię podtruć. Bo jakim cudem dla niepodtrutego umysłu stwierdzenie, że zagłosowałeś nogami za szeryfem z Nottingham i Jaremą Wiśniowieckim, a nie za wesołą bandą Robina i Kozakami, może być gloryfikacją siły !?! To są po prostu fakty. Pytasz co masz robić z tą wiedzą ? To samo co z wiedzą lekarską - uwzględnij ją przed wydaniem diagnozy. To prawda, że Trylogia nie wykituje jak wydasz błędną, nie takich już przeżyła, ale generalnie dobrze dla zdrowia psychicznego lekarza jest gdy głosujące nogi i ręce męczące klawiaturę są ze sobą zgodne.
Tak samo jak kierowcy dzielą się na tych co oprócz chęci szybkiej jazdy mają jeszcze umiejętności by człowieka dowieźć na miejsce, wśród ludzi używających siły w kontaktach międzyludzkich, są tacy co tą siłę potrafią wykorzystać dla dobra kogoś jeszcze poza sobą samym.
Na przykład policjanci. Albo chirurdzy. Przynajmniej niektórzy.
Oczywiście wolno nie rozróżniać miedzy ludźmi używającymi siły. Co prawda Ezop już takie podejście wykpiwał : http://mythfolklore.net/aesopica/oxford/32.htm
Ale wolno.
Tylko że wyznawanie owczej ideologii to jedno, a trykanie różnymi epitetami kogoś kto rozróżniać takich kolesiów potrafi, i innym tę wiedzę przekazuje, to drugie. A już bardzo wkurzające jest gdy profan flekuje profesjonalistę. Sienkiewicz naprawdę znakomicie znał się na tym co pisał (do tego stopnia że lepiej od wielu późniejszych zawodowych historyków, którzy zarzucali mu na przykład przekłamania w sprawie wjazdu Jaremy do Lwowa, a się okazało że nie przeczytali źródła z którego Sienkiewicz rzecz spisał), to już się robi nieprzyjemne. Ty chyba też byś się wkurzył gdyby jakiś kompletny profan zjechał Cię za to co tam robisz z pacjentem. I dorzucił że się onanizujesz wenflonem. Zielonym. Dlatego nie rób drugiemu co Tobie niemiłe.
zmęczon
Zmęczon - przyznaję. Masz rację.
Prześlij komentarz