Wypadek. Zbieramy sie blyskawicznie. Wzywaja swiadkowie, nie wyglada to dobrze. W trakcie dojazdu dyspozytor przekazuje informacje ze wysyla za nami dodatkowa karetke. Dwie powinny wystarczyc.
Dojezdzamy na miejsce. Strazacy juz sa. To dobrze. Jak znam zycie, co mogli to zabezpieczyli, co trzeba to reanimuja. Policji nie ma. Tez dobrze. Nikt mi nie bedzie probowal badac trzezwosci w karetce. Co mi w sumie nie przeszkadza jak pacjentowi sie nic nie dzieje ale czasem mam wrazenie ze reanimowanemu tez by zbadali.
Maluch i jakies duze osobowe auto. Niedobrze. Maluch zezlomowany, na osobowce solidne wgniecenie. Coraz gorzej. Wyskakujemy z samochodu, dowodca strazakow przekazuje raport. Naprawde lubie z nimi pracowac. Mozna sie zajac tym co wazne zamiast zaczynac od segregacji.
Dwoch lekko poszkodowanych, tych zostawie dla kumpla, juz ich slychac z daleka, dla nas kierowca, mloda dziewczyna, blada, oddycha ciezko, nie reaguje na nasze pytania. Blyskawiczna ocena systemem BTLS, tlumacze co robie w trakcie wykonywania, to zazwyczaj uspokaja pacjentow, zakladamy kolnierz, pakujemy na nosze i do karetki. Powtorne badanie, tym razem gruntowne, chyba sie wylga guzem na glowie. Mam pewne podejrzenia co do pluc, ale poki co jest OK.
- A co to sie stalo? - pyta, najwyrazniej dochodzac do siebie.
- Mieliscie wypadek.
- WYPADEK??? A szwagier z siostra??!??
- Cali.
- To dobrze... Dziekuje, panie doktorze... A co to sie stalo?
- Mieliscie wypadek.
- WYPADEK??? A szwagier z siostra??!??
- Cali.
- To dobrze... Dziekuje, panie doktorze... A co to sie stalo?
- Mieliscie wypadek.
- WYPADEK??? A szwagier ...
Dwuminutowy dzien swistaka. Potrafila opowiedziec co robila rano, co jadla na sniadanie, kiedy wyjechali z domu i tyle. Wszystko co stalo sie pozniej to jedna wielka biala plama. Z wyjatkiem ostatnich kilku minut.
Kilka dni pozniej spotkalem ja na urazowce, lezala sobie z potezna sliwa na czole i czytala ksiazke. Zapytalem, jak sie czuje. Popatrzyla zdziwiona. Przedstawilem sie, wytlumaczylem skad moje zainteresowanie. Tym razem popatrzyla z przepraszajacym usmiechem.
- Zbudzilam sie dzisiaj rano w szpitalu. Co bylo wczesniej - nic nie pamietam...
42 komentarze:
Jak mnie wyrzuciło w piruetach, na zakręcie, na czarnym lodzie, przy stówce, między drzewa - pamiętam wszystko choć takiego szybkiego filmu w życiu nie oglądałem. Pewnie dlatego pamiętam, że absolutnie nic mi się nie stało. Nawet kawa się nie rozlała, wezwałem policję i spokojnie wypiłem. A mogło mnie na tych drzewach rozmazać na miękko. Pozdrawiam Zarząd Dróg w Pasłęku, ku..a wasza mać! Zawracali sobie wcześniej, na ten zakręt nie chciało im się dojeżdzać. Dopiero jak policja ich pogoniła to od razu 3 piaskarki były. Krajowa 7-ka Gdańsk-Warszawa.
Całkiem k... niefajnie.
No tak... Dzień Świstaka.
Film fajny, ale w realu to brrr...
Pracuję ciężko dalej. Narty, narty...
Są tacy co chca mi ta przyjemność zepsuć twierdząc, że przyjeżdzaja z zagranicy specjalnie do mnie w przyszłym tygodniu i mam niby być. Ich niedoczekanie !
Kiciaf
Daj im klucze a sama na narty. Jak przyjeżdzają naprawdę do Ciebie niech narty zakładają i śmigają za Tobą. :)
Agregat, polskie sluzby od zaskakiwania sa a nie od odsniezania ;)
Dotty, w jej przypadku to sie skonczylo w sumie na niczym trwalym. Wstrzas mozgu, sliwa na glowie - ot i tyle. Wiekszosc ludzi nie ma takiego szczesciea :)
Kiciaf, to jak w reklamie coca coli. Coraz blizej narty, coraz blizej narty...
Abi, I know, ale i tak niefajnie mimo wszystko. Czy mam jeździć tylko PKS-em (mało mają wypadków)?
cześć, pozdrowienia z ogólnopolskiego szpitala dziecięcego:)
annablack
Abnegat toż to realia polskich dróg.
Agregat Z tymi piaskarkami to tak jak u mnie. A najlepiej jak pług śnieg ze skrzyżowania zgarnie na wjazd na ulicę przy której mieszkam i mamy 40 cm wał śniegu w poprzek drogi ;)
Dotty, ja jako ten mis fatalista - wychodze z zalozenia ze co komu pisane. Smierc nikogo nie minie - byle jak najpozniej :) A jezdzenie PKSem... Brrrr... ;D
Hej, AB :D Rozumiem ze sie popatrzyli na Ciebie i odeslali na pediatrie ;)
EL, byl kiedys taki pamietnik-dowcip pt."Jak to u nas w Gorcach ladnie". Metoda na plug sniezny byla prosta - polamac lopate na plugarzu. Ale to niestety tylko fikcja literacka...
Abnegat a wiesz jaką ja mam metodę żeby się wydostać w takim przypadku?
Rower na plecy, przenieść przez zaspę i w drogę ;)
Ale w opone trzeba nawbijac gwozdzikow. Zeby sie na sniegu nie slizgac...
Nie bo ja mam zimowe ;)
Ciekawa sprawa. W Polsce nawet do roweru sie kupi zimowke. A tutaj...
Rozmowa biegla mw. tak.
- Poprosze zimowe opony.
- To znaczy jakie?
- No, takie na zime.
- Aaa - z kolcami! Tutaj sa zabronione.
- Nie z kolacmi tylko takie na zime opony...
Facet popadl w przydum. Po czym mi wytlumaczyl ze lancuchy moge kupic w takim sklepie z miastem, ale mi sie nie przydadza bo zimy tutaj lekkie.
Na co wytlumaczylem mu za pomoca netu o co mi chodzi.
Stwierdzil, ze to sie da sciagnac, ale zejdzie z miesiac i koszty beda okrutne bo to przyjdzie z "kontynentu".
A teraz lezy sobie 1cm sniegu, i wszyscy na tym jazdza w letnich gumach.
Twardy narod.
Abnegat no to przyznam się bez bicia że w zeszłym roku też autkiem na letnich zima jeździłam. Ale na szczęście nie było mocnej zimy a jeździłam jak musiałam ;) jak nie musiała to na nóżkach się szło ;)
No dobra ja mam przy rowerze wielosezonowe :) ale mają już 10 lat i jeszcze są te frędzelki, więc chyba są dobre ;)
Z wypadków drogowych o mało co no i opon, to jechaliśmy przez Jordanię. Kierowca pruje ile fabryka dała (w końcu prawie pustynia). Miejscami można się poczuć jak na rolercasterze. Naglę czuję jak mi pod siedzeniem skacze. Za chwilę zgrzyt i coś poleciało w przestrzeń. Facet jedzie dalej, ale prosimy żeby się zatrzymał. Ot tak niewinnie bieżnik mu się zerwał. Dobrze że opona nie poszła. :P
Abnegat, z tym jak najpóźniej to zależy od okoliczności.
Oj Dotty czyżby dopadły czarne myśli?
Noł. Ja mam bardzo dziwne podejście do życia na codzień. BTW kiedys śniło mi się, że mnie roztrzeliwują. Bardzo to było realnę. Moją "ostatnią myślą" było - żeby tylko w glowę a nie w brzuch. Ale głupoty piszę. :P
Aha, mimo, że być może mam letko nierówno pod sufitem da sie z tym żyć. :))
Dotty to co ty jesz przed snem, że ci się takie głupoty śnią? ;)
Nic specjalnego, ale ostatnio to albo mam sny katastroficzne, albo żadne.
Dotty :)
Dotty, usmiechnij sie. Zima idzie i wszystkich jakos melankolia zzera - jak to Pan Zagloba mawial. Jezeli macie wrazenie ze wszystko jest do bani - polecam wysilek fizyczny. Godzinka mordunku wyzwala potezna dawke endorfinek, pare enkefalinek tez - i swiat jest ladniejszy.
Czekolada tez moze byc - ale najpierw prosze rzucic okiem na obrazek misia zeby zdecydowac czy chcecie tak wygladac ;D
Dotty tez tak miałam jakiś czas temu i było to związane ze stresem.
Za to mi się dzisiaj śniło że zaspałam do pracy :) Żeby raz to było by dobrze ale miałam tak o godzinie 1, 2.30 , 3, 4.45 i weź tu się wyśpij.
Abnegat z tym wysiłkiem fizycznym to masz rację, mi zawsze pomaga :) Ostatnio jak miałam takie coś to zrobiłam 250 pierogów :) i później cały czas mrożonki jedliśmy. A co do czekolady to podziękuję, nie przepadam, jem tylko tak raz w miesiącu ;)
EL, to współczuję. Może dziś będzie lepiej.
Abnegacik, ja na naprawdę jestem w miarę w formie (no może nie takiej, żeby zaraz wysiłki fizyczne popełniać), ale misiu cudo i chyba się zacznę wzorować.:D
Dotty przyzwyczaiłam się już. Jak idę spać ok 23 a wstaję o 5 to budzę się średnio 5 lub 6 razy. I tak już od kilku lat.
Popros malza zeby pozyczyl - super bajka. Moze Shrek byl smieszniejszy, ale tu tez jest kilka smaczkow. i rzecz jasna - cudo mis :D
Aha, co do koszmarów to jeszcze nic w porównaniu z paraliżem przysennym (zdarzyło mi się parę razy w życiu). Strach jest tak duży, że większego już chyba nie może być no i nie da rady nawet krzyczeć. :P Z tym, ze trwa to dość krótko, ale ma tendencję do nawracania w ciągu tej samej nocy. Tak jak twój koszmarr EL.
Abi, to do mnie było? Ja małża nie mam, a miśka oglądałam już. :P
Abi chyba mój brat ma ten film ale jakoś mi się nie chce go pytać czy pożyczy więc poczekam aż będzie miał dyżur :)
Dobrze ze nie zatytulowalem :D mozna sie teraz wypierac :DDD
:PPPP
Słusznie, słusznie.
No proszę jak się towarzystwo ożywiło.
Na dziś koniec pracy. Widze światełko w tunelu. To oznacza, że zdąże. A przyjechać do mnie mieli słuzbowo. Już im powiedziałam w odpowiednio kulturalnej formie, żeby sie w nos pocałowali.
Idę odwalać drugi etat w domu ... :)
I znowu nas poniosło :) Z tematu wypadek przeszliśmy przez sny do filmów :D
był taki film; główny bohater pamięta tylko jeden dzień - ten bieżący... ale oczywiście nie pamiętam tytułu filmu ;-)
metaksa
40 pierwszysch randek :)
Troche glupawe - ale tez i romantyczne na swoj sposob.
Kiciaf, w sumie powiedziec komus zeby Cie w nos pocalowal to juz jest - wzglednie - kulturalnie ;D
Ten mój wypadek dziwny był. Zacząć trzeba od tego, że 13 grudnia 2002 w piątek. Rano z Litwy kopnąłem się na Łotwą do Dobele. Warunki były podłe, śnig i ślisko. Po południu zacząłem drogę do domu. Na Litwie zabrali mi prawo jazdy. Scena jak w "Misiu". Wioseczka 2 chałupy, krzaki a za nimi samotny policmajster w aucie. Chciał mi wlepić mandat 450 litów (wtedy jakieś 600 zł). Na odcinku 100 m (cała wioska) było 60 a ja prułem 80. U nich jak nie masz pieniędzy, zabierają prawo jazdy do komisariatu i masz je odebrać z pieniędzmi. Ale za te pieniądze to ja sobie 10 praw jazdy w Polsce zrobie - wtórników. Straszną miał nadzieję na jakieś pieniądze ale olałem. Pojechałem z zaświadczeniem, które pisał złośliwie przez godzinę. Na granicy stałem w kolejce 2 godziny. Przez Mazury naszą piękną drogą nr. 16 (zakręty, dziury, ślisko, drzewa) we mgle jechałem bardzo ostrożnie. Wyjechałem w końcu w Ostródzie na nr. 7 Wwa-Gd. Droga czarna, z zamkniętymi oczami mogę jechać, no problem. Kupiłem na stacji kawę i w drogę. I jak przejechałem tego dnia 1300 km to rozwaliłem się o 3 w nocy 70 km przed domem. Na czarnym lodzie. Taki lajf!
Te efekty powstrząsowe to czasem dodatkowy wstrząs dla otoczenia(zwłaszcza w przypadku ludzi młodych, o medycynie wiedzących tyle, że najlepiej i koniecznie trzeba być zdrowym ;)) Niecałe 4 lata temu Brat miał coś takiego na nartach w Krynicy (rozluźnił się, nie musząc pod koniec dnia już nadzorować córki) i Bratowa, wówczas w czwartym-piątym mcu ciąży, była przerażona 'co on wygaduje' (plus oczywiście tym zanikiem pamięci najostatniejszych zdarzeń)...
Nocna obserwacja w tamtejszym szpitalu wszystko wyjaśniła, ale I była tak przestraszona, że po 2-3 dniach, gdy ruszali w podróż powrotną (ca 200km), trzeba było pomóc w szoferowaniu... choć W czuł się znakomicie a oboje są doświadczonymi kierowcami (no... była zadymka śnieżna, ale to nie rewelacja zimą) :)
@Agregat. Najgrozniejsze wypadki zawsze zadazaja sie pod domem. Chyba myslami jestesmy w srodku - i troche spada nam poziom zaangazowania w prowadzenie samochodu ;)
@Basia. Narciarskie wypadki - kolejna ciekawa grupa pacjentow. Podsunelas mi kolejych kilka tematow ;)
Prześlij komentarz