Wyjazd byl spokojny, w rubryce "powod wezwania" dyspozytor wpisal ze pacjenta nogi bola. A pod spodem dopisal ze od miesiaca. Lomatko. Tez mi powod. Mozna sie pieklic, mozna dyskutowac - albo mozna poogladac sobie widoki nadchodzacej wiosny i pomyslec o czyms milym. Wybralem wariant trzeci.
Dojazd dosc dlugi, stopniowo opuszczalismy cywilizacje i wjezdzali w lesne ostepy i glusze. Troche stresu przezylismy na polnej drozce poprzez las gdzie kolka nieznacznie zabuksowaly. Jak staniemy, najblizsze miejsce do nawrotki jest kilometr z tylu. Na szczescie kierowca delkatnie gazem operujac wyciagnal karetke na gorke.
Osiedle malutkie, gora trzy domki. Kolo jednego z nich stoi dziad stary, szata na nim plugawa (...) No dobrze - stoi przedstwiciel miejscowej spolecznosci i do domu gestem zaprasza. Wchodzimy. Gdyby nie zarowka na drucie pod powala mozna by powiedziec ze wkroczylismy w XVI wiek. Starzy, mlodzi, koza, kury. W piecu napalone, cieplo. W powietrzu rozchodzi sie dykretnie nobliwy zapach Dor Blue.
W malym pokoiku z boku na lozku pollezac - polsiedzac, spoczywa staruszka. Wcale sie nie dziwie ze ja nogi bola - obie sino-czarne do kolan, z krwawieniem z zapalonych zylakow, obwiazane szmatami. Zmierzylem podstawowe parametry, zbadalem co bylo do zbadania i zarzadzilem transport do szpitala. I tu sie zaczal cyrk.
Rodzina stanela okoniem. Nie oddadza babki do szpitala bo ja tam zamorduja albo co gorszego zrobia. Zadne argumenty do chlopstwa nie przemawialy. Jak przyslowiowym grochem o sciane. W koncu nie wydzierzylem i wywalilem cale towarzystwo za drzwi. Powiedzialem staruszce jak to widze. Ze paskudnie to wszystko wyglada ale ze nogi powinno sie uratowac. Ze leczenie w szpitalu za darmo. Ze wylecza i do domu odesla. Nawet samochod na to dadza. I ze jak zostanie w domu to najprawdopodobniej jej te nogi zgnija a ona od tej zgnilizny umrze. Siedziala, patrzyla, kiwala glowa. W koncu powiedzial, ze sie musi z synem naradzic i ze mnie wtedy zawola. Na takie dictum nie ma co odpowiedziec. Wzialem graty, polazlem na pole swiezego powietrza zazyc i poinformowalem syna, ze babka chce z nim gadac.
Pol papierosa pozniej chlop wylazl i zakomunikowal ze babka nie jedzie. Witki mi oklaply. Powiedzialem mu ze ja to musze od babki sam uslyszec i w dodatku bez jego towarzystwa. Troche sie zjezyl, ale nic nie powiedzial. Wlazlem raz jeszcze do srodka. Babka niestety potwierdzila slowa syna. Do szpitala wziac sie nie da, jak ma umrzec to trudno. No i co mozna w takim przypadku zrobic? Wypisalem recepty, zawolalem chlopa i wreczywszy wszystko babce kazalem przynajmniej do apteki isc. Zapytalem jeszcze na odchodne czy zdania nie zmienila i poszlismy do karetki.
W drodze powrotnej klalem jak szewc na glupote ludzka niespecjalnie przebierajac w slowach. Kierowca spokojnie wysluchal mojego expose.
- Doktorze, co sie pan tak dziwi, to ich jedyna zywicielka jest. Te pieniadze co dostaje to wszystko co maja - skomentowal.
- No to chyba by bylo dobrze ja przy zyciu zachowac, nie?- opadla mi szczeka.
- Ona nie musi zyc. Wazne ze w papierach ZUSowskich dalej zyje. Jak pojedzie do szpitala i nie daj Boze umrze to wszystkie papiery do ZUSu pojda i szlag trafi rente. A tak babke w ogrodku zakopia, kwiatkow jej nasadza, a listonosz jeszcze 10 lat bedzie pieniadze przynosil.
36 komentarzy:
Jedyna nadzieja w tym, że jak się wnuki na to życiowe podejście napatrzą, to za okazaną troskę odpłacą synowi z nawiązką. Barbarzyństwo!
Przykra rzeczywistość polskiej wsi :( Szlag mnie trafia że nadal zdarzają się takie przypadki. Chociaż wiem że to pewnie wydarzyło się kilka lat temu.
Czy to, aż taka rzeczywistość? Sporo się zmieniło.
Tak już od około 2 lat popularny jest kawał:
"Gość przychodzi do pośredniaka i mówi, że szuka jakiejś roboty dla syna, bo mu się rozpił i trzeba go czymś zająć. Pytają go co syn potrafi, a on im na to, że właściwie nic, bo skończył jakąś tam zawodówkę. No to oni mówią, że szukają murarza na pełen etat za 2000 i że go przeszkolą do tego za friko. Na to ojciec przerażony krzyczy, że za taką kasę do dopiero mu się syn stoczy, jeszcze może w narkomanie wpadnie! Czy oni oszaleli!? No to oni go uspokajają, że mają jeszcze robotę dla pomocnika murarza za 1500. Ojciec mówi, że wolałby jeszcze mniej. No to oni, że szukają też pomocnika dla pomocnika murarza za 1000, a ojciec pyta czy jeszcze czegoś innego nie mają tak na przykład za 800 złotych. Człowiek z agencji odpowiada: Panie, żeby w tym kraju zarabiać poniżej 1000 zł to trzeba mieć przynajmniej magisterium!"
Wiadomo, że to żart itd., ale pracuję w księgowości to wiem, że ludzie pracujący rękami mogą zarabiać i ze dwa, trzy razy więcej niż ja. :P
Wiecie co, babka mi to na koncu sama powiedziala - ze do zadnego szpitala nie jedzie. Syn byl w tym czasie za drzwiami bo go poprosilem zeby sobie wyszedl. I spedzilem z nia jeszcze dobre 10 minut tlumaczac czym to wszsytko grozi. Leczenie w tym kraju przymusowe nie jest. Badz czlowieku madry :/
Nie wmówisz mi jednak, ze nie miał on wpływu na zmianę zdania przez nią. Albo ja nastraszył, albo zagrał na poczuciu odpowiedzialności za rodzinę... Wszystko jedno! Jej w tym misternym planie nie uwzględnił.
Pewnie ze mial. Ale jak z jej ust slysze ze nie jedzie - to chocbym sie wsciekl, nie ma jej jak zabrac.
Toz to obrazek pod tytulem "Chlopy uciekajta, doktory jada!!!"
Ale czy ktoś ma żal do ciebie (lub pogotowia)? Nie. Z drugiej strony, nigdy nie wiadomo jaki owa babka dała kiedyś synowi przykład.
Mnie ta sytuacja przerosla. Babce sie leczeni nalezalo jak psu buda. I tego leczenia odmowila.
A ze masz ochote synkowi jako ten Chuck z cwiercobrotu... Malodziwne nie jest...
o w mordę- trup na papierze wiecznie żywy?
annablack
matko święta, horror! ale ciekawe z socjologicznego punktu widzenia... jak całkiem inne myślenie ludźmi rządzi, jak żyją w konkretnych warunkach...
metaksa
Mhm. Ponoc na tym terenie to wcale takie rzadkie nie bylo.
Nawet taki nieco straszny dowcip byl, jak to Jasio sie zwalnial ze szkoly bo to jego kolej zeby pilnowac dziadzia. Jak pani zaooponowala, ze przeciez 3 miesiace temu Jasio sie zwalnial z lekcji bo dziadek zmarl to odparl: "No wlasnie. A dzisiaj listonosz z renta przychodzi i bede go przy oknie pilnowal zeby sie nie przewrocil".
Martwe dusze - literacki temat.
A tu mamy przykład myślenia czysto operacyjnego (czytaj krótkoterminowego) tam gdzie powinno dominować strategiczne myślenie i dobre zdrowie najlepszym gwarantem dochodów. Przecież przypadek nie był terminalny i zagrożenie utraty dochodów minimalne w perspektywie pobytu szpitalnego. A może jeszcze zapomogi celowe z Opieki Socjalnej, i na leki, opał, pościel, opieką med. itd dało by się załatwić?
Widać nie mieściło się to w głowach "miejscowej ludności".
Ja im to powiedzialem. Wszystko co uzyskalem to "My sie na sipital nie godzimy". Bezradnosc.
Abi, wydaje mi się, że cię to gryzie. Ja nie widzę żadnej winy z twojej strony. Nie zbawi się całego świata.
No niby nie. Ale moze jak bym temu synusiowi nakladl wtedy po pyszczydle, to moze by zobaczyl Laske Oswiecajaca? I babcia by przezyla? Bo jakos mi sie wierzyc nie chce zeby z taka zgnilizna mozna bylo przezyc.
Ty zrobiłeś co mogłeś, a rodzina pewnie ją wykończyła. Nie po raz pierwszy i nie ostatni.
takich ludzi nie zmieniłaby i siekiera we łbie - oni mają swój system wartości i koniec, kropka. Zrobiłeś, co mogłeś.
metaksa
(...)Tak siedzimy sobie wszyscy
Gina troski i zmartwienia
Bo siekiera we lbie wszystko zmienia.
Faktycznie, szczęka opada...
...ale bez współpracy doręczyciela raczej trudno ciągnąć dłużej taką fikcję (mówi ta, która w czasach studenckich przez miesiąc zastępowała listonoszkę w rodzinnej wiosce... po raz pierwszy poznając domostwa dalej oddalone - niewielkiej zresztą i bardzo 'cywilizowanej' osady).
Doreczyciel albo wspolpracuje - albo przestaje byc dostarczycielem. Bo go miejscowi psem poszczuja... Albo go co zje... Basiu, to byly lesne ostepy. Nie ma pojecia jak tam wygladalo dostarczanie renty. A z drugiej strony jak dostarczyciel dostanie swoja czesc...
Jak to bylo?
Gdzie jest moja babcina renta?
Bondziorno,
Snieg pada i pada cały dzień. Narciarstwo barowe uprawiam. Prognozy fatalne do końca tygodnia. Zostaje tylko szoping. :)
Pozdrowienia
kiciaf
Barowe to było nurkowanie... ;)
Bondziorno :)
Toz przy sniegu da sie jezdzic :))
Alle Ci zazdroszcze :)))
Niestety nie przy tym. Od wczoraj dopadało z pół metra. Byli tacy co dziś próbowali jeżdzić. Po godzinie wróclili, zmeczeni jak po całym dniu. Ja z koleżankami szoping cały dzień. Bez wyrzutów sumienia. :)))
Dobrze, że mam łańcuchy to może uda mi się wrócić do domu przed wiosną.
A gdzie jestes? Po stronie Val di Sol czy bardziej Marmolada :D ?
Jak to nie tajemnica ;)
Siekiera u takich we łbie to jak postrzał milicjanta w głowę. Umierał taki po trzech dniach. Bo kula 3 dni mózgu szukała. Z siekierą by jeszcze dłużej pożyć można.
W tatrach halny to może Kiciaf tam siedzi?
Ale czy tam, aż tak zasypało? Donoszę z grodu Kraka, że śniegu ani śladu.
W Zakopanem sądząc po internetowych kamerkach coś tam leży, ale nie jest to zima stulecia. ;P
Czyli nie tatry. Dobrze dla Kiciaf.
Bondziorno to raczej na Italie wskazuje ;)
Fakt. ;)
eee....:)
Zadora, to było brutalne z tą kulą... ;-)
W Zakopanem zima była we wrześniu - serio.
metaksa
od kiedy to w pogotowiu wypisujecie recepty?
Pytanie jest zle postawione - od kiedy to w pogotowiu NIE wypisujemy recept ;) Te opowiesci sa z czasow gdy wypisywalismy wszystko, nawet te nieszczesne karty zgonu.
Prześlij komentarz