Kiedy uslyszalem gdzie i po co jade - dostalem lekkiego napadu szalu. Piaty raz w tym miesiacu jade do tego samego pacjenta o tej samej porze. Zawsze to samo. Spiaczka hipoglikemiczna. I zawsze tak samo sie konczy - po zalekowaniu i otwarciu oczu wyraza gleboki sprzeciw przeciwko transportowi do szpitala i hospitalizacji. Tym razem pomyslalem ze bede cwanszy niz wsiowa baba. Rzucilem okiem na ksiazke wyjazdow - od jakiegos miesiaca jezdzimy do niej prawie codziennie.
Bedzie tego.
Na drodze nikt nie czekal - w sumie po co. Codziennie kolo 1 w nocy karetka jedzie na sygnalach w to samo miejsce to sie mozna nauczyc. W domu to co zwykle. Chlop ponaglajacy zeby szybciej, uposledzony syn wyjacy w nieboglosy. Lomatko.
Podklulem pacjentke, podalem pierwsza ampulke glukozy i zadysponowalem nosze. Reszte podam w karetce, a jak dojdzie do siebie to juz bedziemy w drodze. Zalatwie ten problem raz a dobrze.
Mielimy juz ruszac ale cos mi piknelo w mozgu. Jako ze kobiecina oczy otwarla i zglosial kontakt z planeta Ziemia, wrocilem sie do chlopa.
- Pokaz pan jak te zastrzyki robicie.
- To nie ja ino sasiadka.
- To ja dawac.
- O pierwszej w nocy?? sasiadke budzic??!?? - zdziwil sie niepomiernie. Wrazliwy specjalnie nie jestem, ale tym razem poczulem ze zaraz mnie szlag trafi.
- Na ten k.tychmiast mi tu ja k.prosze przyprowadzic! - udarlem sie najgrzeczniej jak potrafilem w miejscowym narzeczu. Trafilo do przekonania. Wlozyl czapke uszanke i polazl po sasiadke. Sprawdzilem jak sie tam pacjentka miewa. W miedzyczasie doszla do siebie na tyle ze zaczela sie zastanawiac czy jednak do szpitala ma ochote jechac.
- Jak wysiadziecie z karetki to wiecej nie przyjade - sklamalem, krzywiac sie wrednie. Zrezygnowala z wylazenia z karetki i popadla w przydum. Wrocilem do chalupy, gdzie przy stole siedziala pomoc sasiedzka.
- Dobry wieczor szanownej pani- rozpromienilem sie od ucha do ucha - Pani te zaszczyki* robi?
- Tak jest, panie doktorze - wypiela piers dumnie. Do przodu.
- Prosze mi pokazac jak to robicie.
Pomalutku doszedlem o co chodzi. Pacjentka byla ustawiona na jednej dawce trzech roznych insulin - lacznie okolo 50 jednostek podawanych rano. Jednakowoz skonczyla sie jej krotkodzialajaca - wiec uradzily razem ze beda mieszac Lente i Ultralente. Drugi problem wynikl ze zmiany stezenia. Otoz w dawnych czasach insulina byla sprzedawana w stezeniu 40 albo 80 jednostek na ml. Sasiadka szkolona byla na strzykawkach czterdziestojednostkowych. A ciagnela osiemdziesiatki z fiolki. Jak by tego bylo malo, tak na wszelki wypadek zapobiegliwa kobiecina dociagala Ultralente nie do przepisanej objetosci a do konca strzykawki, co lacznie dawalo jakies 100 - 120 jednostek. Ze szczytem dzialania o pierwszej w nocy. Kon by spiaczki dostal.
Ucieszony z rozwiazania zagadki, wsiadlem do karetki, wlaczylem sygnaly - niech kobiecina ma jakas atrakcje - i pognalismy do szpitala. Podrzucilem ja internistom razem z epistola dokumentujaca durnote bab wsiowych.
Na drugi dzien przechodzac kolo interny, zagladnalem z zapytaniem jak sie miewa moje odkrycie. Dowiedzialem sie ze miala przedawkowana insuline i wlasnie przestawiaja ja na tabletki. Zglupialem. Najwyrazniej nie czytali moich wypocin, a dyzurnemu umknelo conieco na raporcie. Pomyslalem ze sie nie bede pieklil - poszedlem do ordynatora i opowiedzialem cala historie raz jeszcze od poczatku. Ostatecznie lepiej jest zapobiegac nawrotom choroby niz jezdzic w nocy na sygnalach ponad 40 kilometrow...
*wymowa malopolska oryginalna
14 komentarzy:
Spory wysiłek takie zapobieganie.
Wymowa małopolska orginalna a jakże.
Czy 9 rano to stała pora? (o ile coś później z równowagi nie wyprowadzi?).
Spadam
No co sąsiadka wyedukowana ale nie do końca ;) Chociaż pacjentka mogła sobie lepszą porę wybrać a nie pierwszą w nocy.
A ja właśnie byłam zrobić te wyniki które odkładałam od zeszłego miesiąca :) I efekt jest taki że wynik będzie w czwartek a ja wyglądam jak rasowy narkoman :(
Mysle ze 9 rano to dobra pora :) Jezeli chcecie, moge wstawiac wczesniej. Toz to dla Was, nie dla mnie :D
Byla taka pani na Plaszowie. Pociag do (...) odjedzie z toru czeciego o czeciej czydziesci czy. Dziedzictwa sie wyprzec nie da. Sam tak mowie (choc ciezko pracuje nad soba ;D)
EL, jak by jej ta sasiadka robila zastrzyk wieczorem, to by babka klapla o 1 w poludnie. A tak szczyt dzialania przypadal na 1 w nocy. I pac.
No bo sąsiadka też zadbała żeby lekarz na dyżurze w pogotowiu nie spał ;)
Zdziwila bys sie ile dobrych ludzi sie stara i poswieca swoj wolny czas zeby pogotowie mialo co robic :D
Nie wątpię :)
Gdybym nie miała ciotki pielęgniarki to pewnie moja mama wzywała by codziennie pogotowie ;)
'Sam tak mowie (choc ciezko pracuje nad soba)'
...tylko proszę nie popaść w hiperpoprawność bo ona jest błędem (a 'zaszczyki' można od biedy podciągnąć pod regionalizm ;/):D
Zatem, zgodnie z zasadą ubezdźwięcznienia śródwyrazowego postępowego, ćwiczymy: [t∫ecia t∫ydzieści t∫y] - ten złowrogi (albo i nie) znak matematyczny zasymbolizuje - jeśli wyjdzie - fonetyczny zapis "sz"
Btw, wymowa warszawska udźwięcznia sobie to i owo wstecznie (nawet międzywyrazowo): usłyszymy więc z ust reporterskiej młodzi kwiatki typu: 'Mówiła Joanna Igrejowska, TOG_FM' - co jest wybitnym naddatkiem energii, boć przy dźwięcznych trza (cza/tsza) wprowadzić w drgania wiązadła głosowe (strunami przez niektórych zwane).
;D
Bedzie trudno... ale by mistrzem zostac trzeba cwiczyc, cwiczyc i jeszcze raz cwiczyc ;)
40 km od najbliższej stacji pogotowia?? wow... nie chciałbym tam mieszkać... :P
pozdro! :)
Myslalem o tym ze tam w dwie strony jest 40 km. Ale tak z ciekawosci luknalem na google-map'a i okazalo sie ze w jedna strone jest 30 kilometrow. A w obie 60. To sie nazywa zaciszne ustronie ;)
Abnegat
patrzę na Twoje nowe zdjęcie...
ekhm, makijaż Ci się rozmazał:P
a mina coś nietęga
gaudia
Znów musisz uaktualnić profil?
Cos sie zrobi nowego ;)
Prześlij komentarz