Sa takie miejsca, ostatnie na ziemi, gdzie wolnosc rzadzi. Ore ore siabadabada amore.
Patierial' ja ulicu
Patierial' ja dom swoj radnoj
Nie patirial' diewoc'ki
W katoroj byl liublion*
Pracujac na jednej z podstacji mialem jedno pod opieka. Jak to mowia - dzien bez wyjazdu do nich do dzien stracony.
Przejalem dyzur o pietnastej, przepakowalismy graty, uzupelnili niedobory i w droge. Jedziemy spokojnie, silnik mruczy usypiajaco, w karetce cisza, nikomu sie gadac nie chce.
-Trzymajcie sie, Bocianowa! - zakrzyknal radosnie kierowca i dal po hamulcach. Co to znaczy wieloletnia praktyka - karetka stanela dokladnie obok staruszki na poboczu. Drzwi z tylu sie otwarly.
- Siadajcie, pani Bocianowa - ratownik zaprosil szerokim gestem staruszke do srodka. Miala taki delikatny acz zauwazalny wytrzeszcz oczu. Chyba nasza akcja wprawila ja w zdumienie bo na Gravesa-Basedowa nie wygladala.
- Jak sie dzisiaj czujemy?
- A dobrze, dziekowac. Ino slabujaca jestem...
- My wlasnie w tej sprawie. Dajcie reke, zmierzymy cisnienie.
Rozpoczal sie ceremonial. Najpierw podwijanie rekawa i mocowanie mankietu. Nastepnie pompowanie. A potem polprzymkniete oczy, sluchawki w uszach i pelna koncentracja na twarzy. Musze przyznac, dobry byl. Dawno juz takiego zaangazowania w mierzenie cisnienia nie widzialem. Calosc zostala powtorzona dwa razy i rytual ostatecznie dobiegl konca.
- Jak zwykle, 90/70. Kawa dzisiaj byla?
- Ano byla, ale ona to juz na mnie chyba nie dziala.
- Dziala na pewno! Najlepsze srodki naturalne! To do zobaczenia jutro!
Po czym pomogl babci staruszce wysiasc z karetki i zamknal drzwi, pozostawiajac ja na poboczu. Ruszylismy. Delikatnie podnioslem opadnieta szczeke.
- A co to bylo? A-akcje profilaktyczna prowadzimy w rejonie? To kazdego tak - na ulicy? - wyjakalem ze zdumieniem.
- A gdzie tam. Ktory dzisiaj?
- Dwudziesty piaty.
- No, to bylismy u niej w tym miesiacu 24 razy. Jej jest permanentnie slabo i codziennie jezdzimy tylko po to zeby zmierzyc jej cisnienie. Mielismy szczescie - do sklepu pewnie szla. Na dzisiaj spokoj.
Faktycznie, w tym dniu nie pojechalismy do babci staruszki. Ale tym stwierdzeniem o spokoju chyba wykrakal - bylismy na rzeczonym osiedlu jescze kilka razy.
Co robic.
*Pierwszej zwrotki juz sie nie spiewa bo pod wzgledem poprawnosci politycznej jest passe, a poprawiona brzmi troche bez sensu: jechali Romowie z jarmarka damoj, damoj???
8 komentarzy:
za oknem ponuro, słońce znów zaspało chyba
a u Ciebie jak zwykle obrazek, że gęba się rozjeżdża w usmiechu, choć scenka tak naprawdę smutna
jak zycie Cyganów...(no dobra, Romów)
niesamowita nacja
myśl o nich budzi ciągoty i tęsknoty, kontakt z nimi na ogół kończy się wkurwieniem:D
gaudia
:D!
Abnegat.ltd do literackiej Nagrody Nobla!
Tylko dlatego, że publicystycznej, docu, czy innej (jeszcze) nie ma... żeby nie było, że tu obelgi przemycam ;)
Gaudia, oni sa rasa podroznikow. W dzisiejszym swiecie jakos nie potrafia sobie znalezc miejsca. I w wiekszosci przypadkow warunki w jakich zyja sa - delikatnie rzecz ujmujac - tragiczne.
Basiu, bo ja sie rumienie :)
Zgadzam się z Basią!!!!!!!! :)
Super napisane i nagroda byłaby zasłużona :)
A z takim ciśnieniem to przecież można normalnie żyć :) Wiem z autopsji :)
Właśnie wróciłam z zakładowej wigilii toż jestem w szoku :)
EL - dalej sie rumienie. Jak rumsztyk z cebulka :D
A zakladowa wigilia to mi sie dziwnie kojarzy. Klapa rasia buzka gozdzik.
Szczerze to była na niej pierwszy raz w życiu a już ponad 3 lata tam pracuję :) nie chciałam jechać ale wynikło coś dobrego z tego, bo teoretycznie pogodziłam się z babką z którą nie gadałam prawie 3 lata.
Ale goździka i buźki nie było ;(
O rany jestem właściwie po drugiej dzisiaj zakładowej wigilii a idę na trzecią. Zaraz pęknę! Ratunku !!!
Ciekawym jest w jaka strone wyewoluowala idea postu - w dzikie obzarstwo. Jezeli chodzi o niszczenie idei, lodzki rod powinien jaks nagrode dostac ;D
Prześlij komentarz