Wydawac by sie moglo ze wezwanie do krwawienia z pluc to horror straszliwy. Hm. Jak by to rzec. Wyjscia zasadniczo sa dwa. Albo strzelilo cos z grubej rury i krwotok zabija pacjenta w kilkanascie sekund, albo totalna bzdura. Tak czy inaczej niewiele jest do zrobienia.
Wlaczylismy sygnal i pognali w nadchodzacy zmrok. Tu mala dygresja. Nie wiem skad sie bierze w polskich kierowcach imperatyw zatrzymania samochodu na dzwiek sygnalow. Zakret, nic nie widac - a tu TIR staje. I co niby karetka moze zrobic? Stac z tylu i wyc dalej. Rece opadaja. Nie mowie juz o sytuacji gdy na dwukilometrowym odcinku waskiej drogi dwa samochody jadace w dwie rozne strony zatrzymuja sie poslusznie naprzeciw siebie. Rzecz jasna, blokujac drozke calkowicie.
Na miejscu panika. Facet lezy i krztusi sie wlasna krwia. Kaszle, pluje czerwona mgielka, wciaga powietrze, krztusi sie, kaszle... Malowniczy widok. W powietrzu rozchodzi sie nobliwy zapach Wina Markowego Bazyl zmieszanego z krwia. Dobra, najpierw ratowanie zycia, potem pozostale czynnosci. Posadzilem chlopa na lozku i poklepalem po plecach. Przestal sie krztusic. Dobre i to. Kazalem wypluc wszystko co mial w ustach i ogladnalem mu dziob - wyglada ze jedyna rana znajduje sie na gornej wardze. Biegna tam dosc wydajne tetniczki, czlowiek krwawi z tego jak zarzynane prosie. Zlapalem przez gazik warge i zdazyl sie cud. Krwawienie z pluc ustalo jak reka odjal.
W miedzyczasie pomstujaca zona wywrzeszczala wszystko. Klasyka. Pijany awanturnik, wnerwiona zona, ona zamknela drzwi a on i tak wlazl do srodka. Przez szybe. W zasadzie nalezalo by sciagnac pasa i przyrznac w dupe. Zamiast tego wyjasnilem, ze nic w domu nie zrobimy i trzeba na izbe do chirurga jechac. Pijaczysko pokiwalo glowa z moja reka na wardze. Gucio. Poszlismy do karetki.
Ujechalismy moze 5 minut i nagle facet bedzie wysiadal. On z nami nie pojedzie. Poniewaz cierpliwosc mi sie skonczyla dobrych kilka minut wczesniej, zapowiedzailem grzecznie ze ma lezec a do domu sobie wroci jak go ze szpitala rodzina odbierze. Zaczelo sie smiesznie robic. Facet w coraz wiekszym szlenstwie zaczal nam roznosic karetke, sanitariusz probuje go trzymac na noszach, ja staram sie trzymac ta cholerna warge, a facet ryczy jak zarzynany tur, pluje krwia i wierzga czterokonczynowo. Wytrzymalem do momentu gdy kopnal w defibrylator. Po czym puscilem warge i zapowiedzialem ze zaraz zbierze takie ciegi ze mu sie ukaza przodkowie do siodmego pokolenia. Przechodzac na jego poziom udzwiekowienia poprosilem zeby sie polozyl i nie ruszal. To ciekawe co moze zdzialac czysty wrzask. Jako ze w miedzyczasie podjechalismy pod Izbe, dalem mu gazik zeby sobie warge scisnal i wywalilem pacana z karetki. Podprowadzilismy go pod chirurga i wrocili oszacowac straty.
Lomatko. Porozwalane sprzety. Defi na ziemi - na szczescie cale. Krew wszedzie, nawet na suficie. Pomyslalem ze w sumie nie ma sie czego bac - na HIV byl za stary a na HBV jestem szczepiony. Musze przyznac ze jak sprawdzalismy defibrylator, to troche mnie noga zaswedziala - ot, ludzkie slabosci. Nobody's perfect.
Napisalem papiery i wrocilem sie do chirurga. Wlaze do gabinetu, a tam pan doktor milym glosem z pijakiem rozmawia, ten sie usmiecha, grzecznie odpowiada. Az sie obrocilem na korytarz zeby sprawdzic czy to na pewno ten sam.
- Mozesz mi Pan teraz wytlumaczyc, tak jak koniowi na miedzy, czegos chcial karetke rozwalic?
- A bo myslalem ze mnie do kostnicy wieziecie zeby skore ze mnie sciagnac.
Do tej pory nie wiem jak to skomentowac.
Jedyne co przychodzi mi na mysl to stary dowcip o Shutterhandzie, ktory mial byc oskalpowany przez Indian. Jako ze byl calkowicie lysy, jego skalp mial posluzyc do produkcji wojennego bebenka (wersja przenosna bebna wojennego). W ostatnim zyczeniu poprosil o noz - i o dziwo go dostal. Jego wspoltowarzysze odetchneli z ulga - Shutterhand ma noz, zaraz sie uwolni a potem nas wszystkich...!!!...
Niestety. Wnerwiony Shutterhand zdziurawil sobie wlasny leb nozem, wrzeszczac "Nie bedzie bebenka!!!"
22 komentarze:
No tak... do kostnicy... ;/ :((((
Zdrowych, radosnych, ciepłych, relaksujących Świąt Bożego Narodzenia życzę Autorowi, Jego Bliskim oraz Gościom tego Blogu!!!
Basia
:):):)
heheh no i nie będzie bębenka!! :D
Wesołych Świąt i odpoczynku od pracy w gronie rodziny :) pozdrawiam.
Kochani, dziekuje za zyczenia :)
Wszystkiego naj naj rowniez dla Was. Kartka Swiateczna jest gotowa, bedzie wisiec jutro :))
Abi a wiesz że mi też skojarzyło się z tym bębenkiem :) No ewentualnie z powiedzonkiem panującym u nas :Zesrała się bida i płacze" :)
I ja również życzę wszystkim zdrowych, wesołych świąt w gronie rodziny.
EL, all the best :)))
Dziękować :)
Kto chce pierogów bo mnie poniosło? ;) Już mam 175 sztuk, a to jeszcze nie koniec.
Dzizzzaz :D Jezeli to sa z kapusta i grzybkami to ja kazda ilosc. Moj personlany rekord - 123 pierogi pochloniete podczas wiliiji AD 1987. Zjadlbym wiecej, ale przerazona rodzina kazala mi na chwile przerwac i wziac gleboki wdech. I skonczylo sie rumakowanie ;)
Abi no z kapustą i grzybami :) Eeeeee to Ty lepszy jesteś ode mnie :) mój rekord podczas wigilii to tylko 55 :)
Ale oprócz z kapustą i grzybami zrobiłam też ruskie i 50 uszek :) jeszcze troszkę zostało mam nadzieję do 14 skończyć :)
pozwolcie, ze ta droga zloze wam zyczenia:
Dla Was i Waszych bliskich wszystkiego, co najlepsze.
Oby dopisywało Wam zdrowie, szczęście i pomyślność.
Aby spełniały się Wasze marzenia.
I żeby każdy dzień upływał w miłości i radości.
Abi aby Twoj blog pączkował, kwitł i owocował wiernymi czytelnikami ;)
EL gratuluje liczby sklejonych pierogow.
Abi, padam na twarz przed iloscia pozartych pierogow.
Przypomniales mi o indyku:
sto lat temu, kiedy skrzacik byl piekny i mlody Matula zdobyla na swieta indyka okolo 5-6 kg, ktorego rzetelnie upiekla w pikarniku i serwowalal w pierwszy dzien swiat na obiad. skrzacik i jego mlodsza siostra uparly sie, ze chca cala noge indyka, kazda. na delikatne sugestie, ze to nie kurczak nie zareagowalasmy i wreszcie Babcia zadecydowala daj im, najwyzej sie pochoruja.
Matula zlekka podenerwowana wizja dwoch rzygajacych dziewczatek zapowiedziala, ze jak nie zjemy to nic innego nie dostaniemy.
o zesz w morde. kara straszna, zwlaszcza w swieta, dla dwoch zertych dziewczatek.
zwlaszcza, ze jak Mamusia albo babcia cos zapowiedzialy to dotrzymywaly i kamien wczesniej by sie wzruszyl niz One.
siedzialysmy nad tymi nogami do wieczora, zezarlysmy. nie pochorowalysmy sie, ale tez nic innego w siebie nie wmusilysmy przez najblizsze dwa dni.
dzis na sama mysl o tym wyczynie watraba mi sie przerwaca i jakies dziwne tance odstawia.
Skrzacik no nie ja to bym tyle mięcha nie zjadła ;)
A i już skończyłam pierogi :) W sumie wyszło 230 sztuk dla 4 osób :)
EL- nic sie nie przejmuj. Pierogow nigdy dosc. Zjedza i jeszcze padnie pytanie czemy tak malo bylo ;)
Skrzacik, dzieki za zyczenia. Wzajemnie wszystkiego najlepszego zycze :)
Chyba przyspiesze publikacje oficjalnej kartki swiatecznej...
Odnosnie calej indyczej nogi - nie napisalas ile mialyscie latkow - ale gdy patrze na moich jak czasem maja problem zeby zjesc udko kurze - to podziw we mnie wzbiera dla Twojego wyczynu :)
Abi pewnie że pierogów nigdy dość :) Jak małż, mama i brat nie zjedzą to ja dokończę :))) Za pierogi i barszczyk to mnie poćwiartować można :)))
Ale robienie pierożków to dobry sposób na rozładowanie energii i rozpędzenie smutków :)
Aaaaaaa no i oczywiście zapomniałam odpisać Skrzacikowi na życzenia :( Skrzaciku dziękuję :)
Życzę Wszystkim Wesołych Świąt, dużo prezentów pod choinką oraz oby Wam się wszystkie smakołyki pomieściły w żołądkach bez skutków ubocznych. :)
kiciaf
abi, wtedy gdy zaparalysmy sie jak kozy na ugorze to mialysmy okolo 10 i 8 lat. ale jak pisalalm my nie bylysmy niejadkami.
el, teraz tez bym tyle nie wcisnela w siebie.
ilosc wyprodukowanych pierogow rzucila mnie na twarz.
najbardziej lubie takie podsmazane na patelni, wiec jak ci cos zostanie... :))))))))))))
oo a teraz to ja zapomnialam poddziekowac za wasze zycznie.
oj niegrzeczny skrzacik, niegrzeczny. nie bedzie prezentow pod choinka, oj.
D Z I E K U J E
mam nadzieje, ze aniolek uslyszal i cos jednak podrzuci :)))))))))
a u was kto przynosi prezenty pod choinke?
Kiciaf, dzieki sliczne :)
Wszystkiego najlepszego dla Was rowniez :))))
Skrzacik - karty kredytowe ;D ???
A tak na powaznie, jak dzieci byly male to Aniolek - a teraz wiadomo ze my im, oni nam.
BTW, juz pisalem jak moj mlodszy z okazji Mikolaja zazyczyl sobie Nikona. Wiec nie certolac sie zbytnio, mowie- synek, ty masz 12 lat skonczone tak? Tak. A wiesz ze Mikolaja to tak naprawde nie ma? Tato NIE DENERWUJ sie, pewnie ze wiem.
No to ja dopiero TERAZ JESTEM zdenerwowany :DDD Czy ty myslisz ze jajestem jakis worek bez dna???
No tak. Nie ma to jak brutalizacja zycia w rodzinie.
Wrabac noge indycza w wieku 8 lat to jest COS. Szacunek.
Abi, karda kredytowa to niezly prezent pod warunkiem, ze kto inny bedzie kredyt splacal :)))))))))))))
jak bylysmy male i jeszcze wierzylysmy w aniolka i mikolaja to zawsze po wigilii babcia z mama _musialy_ wywietrzyc pokoj i w zwiazku z tym szlysmy do kuchni pomagac wycierac umyte talerze. a wtedy aniolek przez okno wnosil preznety.
ech, lza sie w oku kreci...
A u nas był gwiazdor :))) no a teraz to tylko małż został ;)
I jak byłam mała to zawsze musiałam iść po coś do pokoju u góry a brat miał mi pomóc i jak wróciliśmy to prezenty leżały pod choinką :)
Kiciaf EL dziękować :)
co jak co, ale musze pochwalic ratownikow medycznych... :) mam co do tego dosc mile wspomnienia (choc zbyt dobrze sie nie czulam) ;) pocieszyli, za raczke potrzymali i rozbawiali... a w miedzyczasie pielegniarka podala co miala dac ;) Chyba pojde do nich i zaniose im jakas dobra kawe ;) heh :)
Wesolych swiat!! :)
Dzieki, Anonimie ;)
Prześlij komentarz