Zima. Taka prawdziwa, z mrozami i sniegiem. Po popoludniowym podgrzaniu wszystkiego do ciapkowatej papki przyszedl mroz wieczorny i utrwalil slady dnia...
Ehm.
Wyjazd nieco nietypowy. Wezwanie do wujka ktory przyszedl zyczenia zlozyc.
- To pogotowie teraz potwierdza zlozenie zyczen swiateczych? - wybaluszylem sie na dyspozytorke.
- Nie wiem co ode mnie chcieli, jak nie chcecie to mozecie nie jechac, tutaj jest karta.
Alleluja. Prawda was zbawi. Nawet sie wydrzec nie ma po co, bo do odbioru dzwiekow potrzebny jest caly ciag narzadow. Na poczatku ucho. Wiadomo, zewnetrzne - to akurat jest najmniej istotne. Idac dalej mamy ucho srodkowe - wazne ale bez przesady. Potem wewnetrzne, slimakiem zwane. Tu juz zartow nie ma. Co sie tam przetworzy z dzwiekow na prady, biegnie sobie dalej nerwem VIII, cochleovestibular zwanym, do mozgu. No wlasnie. Zeby byl sens sie wydzierac, czlowiek zbierajacy pater noster musi miec wszystkie czesci. Szczegolnie ta ostatnia.
Pograzony w ponurych rozwazaniach anatomiczno-gnostycznych wzialem bez dalszych dyskusji karte i polazlem do karetki. W sumie prawda - jak dojade to zobacze po co pojechalem.
Podjezdzamy pod dom. Zawsze mnie pod serce bierze jak ktos grzeczny jest w stosunku do pogotowiarzy. Drzwi otworzy. Swiatlo zapali. Czasem nawet powie zeby sie psa nie bac bo nie gryzie. Moze faktycznie ich nie gryza. Cos musi byc w genach wszystkich cholernych kundli wsiowych ze mundurowemu nie popuszcza, niezaleznie od noszonych barw. Moze to zemsta za odwrot armii Napoleona w 1814? Podobno zezarli wtedy polowe poglowia psiego Europy.
Wchodzimy do kuchni. Potezny chlop wstal dynamicznie ze stolka, stanal w pozycji zasadniczej i strzelil prawica do pozdrowienia rzymskiego.
- Ave Cezar!
To mnie upewnilo ze facet nie jest faszysta a czystej krwi Rzymianinem. To, oraz fakt ze mial na sobie toge. Choc bez tuniki. W zasadzie oprocz togi, takiej przescieradlopodobnej, w ogole nic na sobie nie mial. Nawte butow. Z energicznym chrupnieciem moja prawica wyskoczyla do kontrpozdrowienia.
- Morituri te salutant*! - odryknalem zupelnie bez sensu, ale lepiej palnac bzdure niz wyjsc na chama. Jako ze Rzymianinowi nieco opadla zuchwa, dowrzasnalem juz po naszemu:
- Spocznij, mozna palic!
Rzymianin klapnal na taboret i zaczal szukac fajek. Co z racji jego przyodziewku skazane bylo z gory na niepowodzenie. Odwrocilem sie do domownikow.
- Palicie tutaj?
- Palimy, popielniczka jest na parapecie - odparl gospodarz, patrzac na mnie nieco podejrzliwie. W sumie mu sie nie dziwie. Na pogotowie dzwonil zeby sie rzymianina z chalupy pozbyc - zamiast tego ma na stanie dwoch. I miej tu czlowieku zaufanie do sluzb publicznych.
Wyciagnalem wlasne Marlboro i poczestowalem Rzymianina. Zakurzylismy po calym jak stare chlopy.
- Co sie dzieje? - zagailem po trzecim machu - W domu wszyscy zdrowi?
- Ta' jest!
- Przyszliscie na piechote?
- Ta' jest!
- Skad?
- Ze Starej Wsi!
Dobry jest. Przyleciec na golasa - no, w przescieradle, ale to w dalszym ciagu znaczylo ze lecial goly - 10 kilometrow przy mrozie -15? Leon zawodowiec. Amator by tego nie przezyl. A ten nawet stopki ma rozowe.
- Byliscie juz leczeni psychiatrycznie?
- Ta' jest!
- Konczyc papierocha, pakowac sie do karetki, pojedziecie do psychiatryka!
- Ta' jest!
Zaciagnal sie jeszcze dwa razy do pelna, jak to sie mowilo wsrod lekarskiej braci - po osklepki i polazl do karetki. Sanitariusz zabral sie razem z nim, a ja zaczalem wywiad od rodziny zbierac. W sumie duzo nie wiedzieli, rodzina daleka, rzadko sie widuja, slyszeli ze chorowal na glowe ale nie wiedza nic ponadto. Dadza rade sie skontaktowac i przekazac zesmy go do szpitala wzieli? Dadza, przekaza, dziekuja, wszystkiego najlepszego z okazji Swiat... W trakcie grzecznosci dobiegly mnie wrzaski z zewnatrz. Pognalem do karetki. Sanitariusz w zwarciu z Rzymianinem, dra sie na siebie...
- Bacznosc! - udarlem sie.
- Ta' jest!
- Spocznij, mozna usiac!
- Ta' jest!
- Co sie stalo?
- Mi jest cieplo, koca nie chce!!!
Popatrzylem na sanitariusza.
- Chcialem go okryc zeby nie zmarzl i sie wsciekl - kiwnal glowa.
- Nie chcecie koca?!
- Ta' jest!
- To pojedziecie na golasa!!!
I pojechalismy. Wejscie na IP bylo z gatunku Monty Pythona. Ja na przedzie. Za mna nagi Rzymianin, na ktorego barkach furkotalo przescieradlo. Pochod zamykal slaniajacy sie ze smiechu sanitariusz. Wkroczylismy do swiatyni wiedzy i umiejetnosci.
- Prosze poczekac... zaczal Pan Doktor.
- Nie da rady. Ostry zespol psychotyczny. Proponuje natychmiast wezwac wsparcie, przygotowac kaftan i uzgodnic przyjecie.
- Prosze go zostawic, zajmiemy sie nim.
Mowisz - masz. Przekazalem co wiedzialem, podzielilem sie informacja o wysokiej niecheci pacjenta do ubierania i odmaszerowalismy zgodnie w kierunku legowiska.
Trzydziesci sekund pozniej rozlegl sie wrzask i dzwiek tluczonego szkla. Nawrocilem na piecie. W gabinecie doktor dzielnie zaslanial w kacie wlasnym cialem pielegniarke - no, przynajmniej wiekszosc i trzymajac w rece wieszak na ubrania przymierzal sie do zaatakowania furiata. Rzymianin wlasnie otwieral okno. Stolkiem.
- Ave Cezar! - ryknalem. Jak sie zestresuje to rozwijam 120dB - tyle co startujacy odrzutowiec slyszany z odleglosci 1 km. Sciany sie trzesa. Przynajmniej te co pomniejsze.
- Ave!
Technika wywrzaskiwania usadzilismy legioniste na lezance i zapakowali w kaftan. Obiecalem mu ze zostane az transport po niego nie przyjedzie. W dodatku doszlo do scen gorszacych bo w trakcie negocjacji dalem mu slowo ze sobie bedzie mogl zapalic, a na to nie chcial sie potem zgodzic doktor izbowy. Zapowiedzialem ze albo siedzimy sobie i kurzymy w spokoju, albo ja wychodze a on zaraz bedzie mial szalejacego legioniste w kaftanie. Skonczylo sie na kurzeniu. Nie ma to jak prawidlowo dzialajacy instynkt samozachowawczy.
Legionista zostal dowieziony do szpitala psychiatrycznego bez wiekszych problemow i przyjety na leczenie. Transportowcy mi potem dziekowali za tip'a z fajkami. Ponoc wykurzyl im cala paczke, ale za to w czasie jazdy mieli swiety spokoj.
*Idacy na smierc oddaja Ci hold!
10 komentarzy:
O w mordę, Abi..trzeba być twardzielem nieprzeciętnym, żeby dać radę robić w pogotowiu...szacunek! dobrych świąt i jak najmniej furiatów wokół:)))
Black
AB @ - twardzielstwo owszem, ale i podejście:)
Panbuk, dlaczego akurat legionistą został? w Starej Wsi? Ładne to...
Abnegat - zawiadamiam, że się niemal popłakałam ze smiechu nie tracąc przy tym uznania dla Waści i Twoich talentów psychologicznych oraz literackich
Ave Abnegat!
gaudia
Ave :DDD
Ave!
heh też ostatnio miałem przyjemność wysłuchać opowieść pacjenta z IP, który także odjechał na "wczasy" :D
- co prawda nie bezpośrednio, ale i tak kulałem się po podłodze :D (ale dla usprawiedliwienia dr. neurolog i cały zespół także i to podczas obecności pacjenta, na szczęście nie czuł się urażony ;))
Witaj jeszcze raz. Oczywiście bardzo ciepło myślę o Tobie (pozdrowienia i ciepłe uściski dla całej Twojej rodzinki,z opiekunką domowego ogniska na czele). Ślę wirtualne uściski i całusy dla wszystkich( tylko za mocno się nie wycierajcie :))). Wszystkiego nie wyczytałam( nadrobię), ale stwierdzam, że jesteś bardzo płodnym pisarzem. Nie myślisz czasem o napisaniu jakiegoś małego dziełka?
Moim zdaniem masz talent. Potrafisz skupić i zatrzymać uwagę czytelnika na dłuższy czas. Pomyśl! Żyłbyś z pisania, a leczenie mogłoby być pasją(uprawianą lub nie).Wszystkiego dobrego, abyś miał moc zmieniania świata na lepszy, pławił się w uwielbieniu najbliższych, podziwie obcych i aby Twoje Sławy i Chwały wciąż i nieustannie Tobą się chwaliły.
maria
Ave Abnegat
Wesolych swiat juz z gor. Na zewnatrz -6 w chalupie +3. Zimno!!! Ale w przescieradlel latac nie bede. Drinki klasyczne pomagja przetrwac mi mozy. Waz jeszcze w kurtce siedzi :). Teraz to juz na pewno swieta.... :))
Dziękuję bardzo:))
Najbardziej do Ciebie pasuje mi obrazek pt. Miś- Rycerz Bez Skazy
Czy może masz na imię Tadzio?
maria
No nieeee! - ja żem tyż chciała napisać 'Ave Autor!', ale widze, że nie będę oryginalna ;(
Boskie, po prostu boskie:) Wielkie dzięki za poprawienie humoru!:)
Ave Cezar!
diablica_skc@02.pl
Prześlij komentarz