Mam prywatną teorię na temat czasu. Mianowicie są to trzy wymiary złożone do kupy w czarnej dziurze (jak ktoś potrafi użyć rachunek tensorowy, to bardzo prosze wspomniec przy odbiorze Nobla o inspiracji blogiem anstezjologiczno-wojennym). Wychodowanej w CERNie podczas awarii dwa lata temu. Dlatego teraz dostaliśmy dodatkowego kopa - toz jeszcze nie spłaciłem kart kredytowych z poprzednich Świąt, a już jest Maj!!! Jasnej cholery idzie dostać.
Z tym Majem w ogóle jest dziwnie. Czeka człowiek jak zbawienia, żeby wreszcie sie ta cholerna zima wyspiarska skończyła, a tu nagle tadadammm! - Czerwiec. Jest to dowiedzione: po kalendarzu Majów nadchodzi kalendarz Czerwców, ale mogło by to nadchodzić a nie nadbiegać. W panice, wymachując ręcyma i nogyma jak nie przymierzając syn Długiego Johna z "Robin Hooda".
Nie wiem, czy wszyscy go pamiętaja; jest to specjalna szkoła biegania, która ponad skutecznośc przedkłada malowniczą panikowatość i ogólne rozpizdrzenie wewnętrzne. Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć, prosze zapodać płytkę DVD z "Robin Hoodem" Rickman versus Costner. Albo włączyć dowolny mecz tenisowy i poobserwować styl poruszania ball-boyów.
Mawiał mój druch serdeczny "My tu bu-ha-ha a tempus fugit!", jednakowoż tłumaczenie jawiło mi się raczej "Pijmy szybciej, bo się ściemnia" niż mementomoriowato. Darn it.
Jako, że na każdą akcję jest reakcja - to już Newton udowodnił - na każde przyspieszenie czasu można zastosować coś, co go zwolni. Na ten przykład czarną dziurę - ale nie wpadając do niej, a jedynie tak jakby krążąc ponad horyzontem zdarzeń. Po głębokich przemyśleniach musiałem zrezygnować z pomysłu, o dobrą czarną dziurnę teraz jest trudno, w dodatku czas zwalnia, i owszem, ale wobec obserwatora zewnętrznego. A przecie to my chcemy ten czas dla siebie, co nam tam jacyś obserwatorzy.
Szczególnie, że jak uczy nas UEFA, większośc to łapówkarze.
Przypomniała mi się teoria Dunbara, tego z Paragrafu 22, który przedłużał sobie życie za pomocą nudy, ale nie zadziałało. Inne geny najwyraźniej: w czasie nudzenia czas mi leci niespostrzeżenie, to prawda, ale jednakowoż szybciej. W związku z powyższym zastosowałem szkołę Clevingera (bodajże; Paragrafu nie czytałem lata całe, a to z racji samolotu. Mój dzidź z powodów niezrozumiałych zostawił książkę w Ryanairze. Gdyby ktoś nabył taką droga znalezienia w samolocie, proszę dać znać, odkupie za podwójne Allegro). Mianowicie ten gdy się wkurwiał, to mu czas leciał wolniej.
A może to jego używano jako wkurwiacza? Hm...
Najlepiej użyć wkurwiaczy wypróbowanych i opatentowanych; słucham na zmianę Wagnera, Szostakowicza, Prokofieva, Strawińskiego i Bouleza. Przez jakiś czas działało, teraz okazało się, że ja to LUBIĘ! Santa Madonna Clara, jak to nie można ufać niczemu i nikomu??? Co prawda "Pierscień Nibelungów" jeszcze mi burzy krew, jednak jest to ponad 15 godziń wycia po niemiecku w całkowitej atonii i arytmii, ale takoż samo myslałem o "Tristanie i Izoldzie", a teraz nucę razem z Bohm i Wingassen. Próbowałem dorzucić do tego przymusowe rozwiązywanie Sudoku w wersji Master, alem doszedł do takiego poziomu, że zaczęło mnie to nudzić i efekt diabli wzięli. Natomiast wzrasta mi współczynnik, nazwiemy go współczynnikiem Q, przy grze w tenisa. Podejrzewam, że jest to wprost proporcjonalne do nabytych umiejętności Dzidzia Młodszego, który ma Pierdolnięcie. Nazwiemy to faktorem P, bo mi się coś blog zamienia w grzęzawisko bluzg wszelakich. Ad rem: jak Dzidź zastosuje swój Faktor P, tak piłki mnie mijają ze świstem i tu mi wzrasta współczynnik Q, bo niby ułomny nie jestem, a nie nadążam rakiety przystawić. Idąc tym torem pomyślałem o ping-pongu, rzutkach i grach hazardowych, ale musiałem odrzucić te jakże kuszące idee. Mianowicie wraz ze wzrostem Faktora Q rośnie prawdopodobieństwo połamania rakiety bądź rozwalenia aJfona - a o ile aJfona się odkupi a rakietę odżałuje, o tyle przy close-encounetr games jak ping-pong czy rzutki łatwo o wbicie w strefy ogólnie uznane za bolesne przeciwnikowi rakietki. Czy rzutki.
Z tym rozwalaniem aJfona wcale nie trzeba się bardzo starać. Mianowicie zadbali o to inżynierowie (prawidłowa wymowa góralska: dźińdźinier, jakby kto jechał w okolice New Marketu) aJfona: na dole ekranu stworzyli mostek szeroki na 3 mm, ze szkła, który to wystarczy nacisnąć palcem mocniej i jebs. Po ekranie. Tak po prawdzie to użyłem do tego rakiety tenisowej, ale nie na korcie przy wysokim współczynniku Q, tylko w torbie przez przypadek. Włożyłem na dżimie cały telefon - a wyjąłem rozpizdrzony. Czas momentalnie mi zwolnił. I to tak, że mi popołudnie się rozciągnęło na wieczór. Niestety, po sprawdzeniu internetu, metoda ta okazuje się byc równie niewygodna, co czarna dziura. Koszt wymiany waha się od 100 do 160 funtów. No co za SQ-faktory prze-J-różniczkowane??!? Myślę, żem osiągnął wtedy 3 pochodną, bo wypłaszczyło mnie do reszty: zakupiłem ekran (60 funciszy) i zestaw naprawczy (2,75) po czym w ponurym nastroju - ale za to z wysokim współczynnikiem zwolnienia czasu - zapadłem w oczekiwanie na Royal Mail.
Niebacznie pochwaliłem się w pracy, że bede to naprawiał po południu, korzystając z braku listy, zapominając, że Bryty do wymiany bezpiecznika wzywają elektryka, a prawostronne drzwi są Tajemnicą Niewyjaśnioną dla specjalisty od drzwi lewych. Poszły zakłady, kiedy rozwalę aJfona i ile mnie to będzie kosztowało. Zagrała - na surmach - duma narodowa: oż wy pijacze browarów na pinty sprzedawanych, zaraz wam pokażę, dlaczego Polski Lud nie zginie nawet w obliczu przerwanej dostawy gazu! Początek był łatwy, dwie śrubki, pompka, podważacz-wyważacz (jakby kto chciał, prosze wrzucić w youtube hasło iphone repair), potem trochę gorzej, kabelki, śrubki, aż w końcu przystąpiłem do przenoszenia kamery i głośniczka na nowy ekran - i tum zwątpił. Nie dość, że coś chrupło i został mi nadmiarowy element, to w dodatku całość zaczęła mi przypominać takie autko, które mi moja ciocia przywiozła za młodu z Węgier. Autko przeżyło 6 minut (rekord rodzinny, nie pobity przez ponad 40 lat!), po czym po pokoju poleciały śrubki, kółka i sprężynki. Na szczescie teraz jestem trochę bardziej opanowany, więc zamiast popaść w ryk i dostać w dupę od ancestora, otarłem pot z czoła i sypiąc faktorami Q, S, H a także F i M - edukowanym i języki znam - wziąłem się za skręcanie bałaganu. Jakieś dwa lata później (subiektywnego czasu) zmieniłem t-shirta na suchy (służbowy, niebieski), włączyłem telefon i z wyszczerzem polazłem wygrać zakład - bo też wziąłem udział w tym nielegalnym procederze.
W sumie wyszło nie najgorzej. Zaoszczędziłem przynajmniej 40 funtów na wysyłce i naprawie, do tego flaszka powinna zredukować koszt zabawy - a dwa lata życia dostałem praktycznie gratis.
Gdyby ktoś chciał sobie przedłużyć życie, proponuje co następuje:
1.Zakupić nowego iPhone 6, im droższy, tym lepiej.
2.Rozbić powyższego.
3.Przegrać mecz tenisa.
4.Zapuścić Wagnera.
5.Przystąpić do wymiany szybki (tu uwaga, gdyby się tak trafiło, że ktoś poniżej trzydziestki chciałby to zrobić, proszę sobie założyć jakieś okulary, które uniemożliwią ostre widzenie tych cholernych mciupcich śrubek.
Efekt murowany.
10 komentarzy:
Po prostu "żyj szybko, umieraj młodo" dotyczy nas wszystkich (w pewnym sensie) ;p Nie ma co się ścigać z czasem.
Można jeszcze zostać dzieckiem, im czas tak nie ucieka i nie trzeba się ani nudzić, ani wkurzać ;)
Kretka
Czytałam z zapartym tchem! Czas przeleciał błyskawicznie!
nika
Z tym zakrzywieniem czaso-przestrzeni masz rację! Również uważam że bawiąc się tymi protonami i innymi z nazwą"jądrowe..." W środku...coś popsuli! Mam poniedziałko-piątki. A weekendy...można zapomnieć :/
ech... ów bieg syna Długiego Jona to ja obserwuję oglądając plecy biegnącego, zawsze kiedy popełnię błąd i obcego do domu przyprowadzę... ;) ten widok zagina nie tylko czas , ale i przestrzeń.
Kretka, to pierwsze czemu nie - ale na drugie juz nie mam szans xD
Nika, kkurcze - mialo byc nudne, ergo zwalniac ;)
Kasia, ponoc potem (dziadek ostrzegal) jest wiosna - zima - wiosna :/ :\
Heretyczka, znaczy boja sie rodzicow, porzadku w lazience czy psa baskerwilow???!?
;)
powiedzmy że rodzina Addamsów to przy mojej dom Ani z zielonego wzgórza.. ;)
No to tak,dla dziecka co ma pięć roków,jeden rok to 1/5,alibo 20% życia,dla pryka czterdziestaka to 1/40,alibo 2,5%,ot i stąd cała różnica,we względności poczucia czasu.Przez wrodzoną delikatność,i poczucie upływu, nie zrobię dalszych wyliczanek.A przedłużać Twojemi metodami można, tylko trzeba mieć nitro na podorędziu.pozdr.Animowany.
Wymiana szybek w ajfonach w kraju popołudniowym wydaje się być tańsza nieco. Moja koleżanka wymieniła w ciągu miesiąca najpierw tył, potłuczony duzo wcześniej, a potem i przód i tył na raz, bo jakas pani na nim usiadła a nastepnego dnia jej spadł. Ma tu już kartę lojalnościową i kolejną wymianę za pół ceny. ;)
Abi! wszystko OK? Jeszcze nie było byś nic nie napisał w miesiącu! Trochę się martwię :))) Wena weną ale czekamy z niecierpliwością na notkę. Choćby jak się sprawuje czerwone cudeńko :))))
pozdrawiam bardzo serdecznie
Może i było żeś nie pisał, ale poza tym Anek rację ma.
Nie naciskam, bo sama miałam wymyślać, no ale... ;)
Kretka
Prześlij komentarz