Gwoli wstępu pragne przypomnieć, że poziom chamowatości brytyjskiej jest zupełnie inny od polskiej. Wszechobecne dziekuję, przepraszam i proszę na początku wywołuje mdłości, później człowiek przywyka. Usmiech jest tu dość częstym zjawiskiem, można się nawet uśmiechnać do osobnika tej samej płci i nie być wziętym za homoseksualistę. Z drugiej strony można otwarcie przyznać się do homoseksualizmu, choć Bogiem a prawdą nikogo tu nie interesuje kto z kim i w jaki sposób uprawia seks. Póki jest to zgodne z prawem, dodajmy. To samo dotyczy zarobków, wydatków czy stanu posiadania. Wszyscy zgodnie pochwalą nasz nowy nabytek, cokolwiek by to nie było - i nikt nawet sie nie zajknie by zapytać o cenę. Jest to pytanie z gatunku „jak często pierdzi pan w windzie”. Rzecz jasna nie należy zmieniać swojego sposobu bycia tylko dlatego, że ktos jest inny. Warto jednakowoż wiedzieć, dlaczego czasem patrzą na nas jak na dzikich...
Obcując z Angolem, którego mamy zamiar obłaskawić, musimy niestety przyjąć jego reguły gry. Co robić... Zaczynajmy:
- Hi, my name is Abi. How are you today?
Ustawia to tubylca w znajomym środowisku i zapewnia go o braku morderczych zamiarów. Przynajmniej na początku. Po obowiązkowym I am ok, thank you, odpowiedziane na jego I’m ok, and how are you? wyjasniamy nasze niecne zamiary:
- I do a needle service today. Are you ok with needles?
Lepiej wiedzieć na samym poczatku. Jeżeli pacjent nie odpowie z wewnętrznym przekonaniem, że jest absolutnie OK, proponujemy mu leżanke.
- Would you lay down, please?
Jeżeli leży to dobrze. Jak nie - trudno. Przynajmniej mamy czyste sumienie.
- Have you ever passed out giving blood or having a needle insertion?
Na wszelki wypadek pytamy powtórnie, tym razem dosadnie - po cholere zbierać nam biedaka z podłogi. A odszkodowania drogie.
- Firstly, I have to clamp your arm...
Opisujemy co robimy, toż może to być pierwszy raz, gdy Anglik widzi stazę zrobioną z obciętego Foley’a nr 18.
- Now, I’m going to tap your vein...
Rzecz jasna w przypadku gdy walimy w żyłę. Ostatecznie nie trzeba, ale jednak wyniki osiągane na wypukanej żyłce sa o trzy klasy lepsze, niż te na niewypukanej.
- We call it „an annoying tapping”...
Rzucając drobny żarcik odwracamy uwage tubylca od faktu, ze własnie produkujemy mu siniaka na łapie.
- It’s an alcohol, just to clean your skin... Unfortunately I can’t give you any drink, but it’s still better than nothing...
Wyjaśniamy magiczne maźnięcie wacika i zagadujemy głupawo w trakcie przygotowywania igły.
- You can scream but please, stay still... don’t move your hand...
Dając mu szansę darcia dzioba uwypuklamy istotność niewyrywania kończyny.
- It will be just a scratch...
Żartów nie ma - trza jakos tę cholerną igłę wrazić, a bez ostrzeżenia nawet Angol może podskoczyć pod sufit.
- Just a white lie...
Dorzucamy niedbale po wharataniu igły i nastepującym po nim pełnym wyrzutu spojrzeniu.
- Could you keep your hand in this position for a moment, please... Just two shakes*...
Na wszelki wypadek, gdyby Angol chciał machać łapskiem z wrażona igłą.
- I only have to secure it with dressing...
Jeżeli akcja dotyczy wrażenia venflonu, musimy go zabezpieczyć. Przyklejamy lepiec, przycięty wcześniej nożyczkami. Jeżeli nie mamy nożyczek, używanie zębów jest dozwolone, ale poza zasięgiem wzroku tubylca. Szczęściarze pracujący z rozrzutnym szefem przyklejają gotowe oklejki.
- Could you press it for a while, please...
Po przycisnięciu wacika używamy palca tubylca do odwrócenia jego uwagi od odgryzanego przylepca.
- Are you ok? Do you feel dizzy? Light-headed? Warm?
Pytamy o najczęstsze objawy przedwypierdółkowe. Better save than sorry.
- If you feel strange, just press this button, ok?
Pokazujemy tubylcowi guzik alarmu i po upewnieniu się, że wszysko jest oki, dajemy nogę.
...a co, jeżeli pomimo naszych starań, tubylec glebnie?
- Can you hear me?
Jak słyszy to kiwnie głową - a jak kiwnie, to żyje. Lepsze coś niż nic.
- Could you take a deep breath?
Ot, zawsze dobrze jest dać coś pacjentowi do roboty. Nic tak nie pomaga wrócić do rzeczywistości jak wrażenie współudziału w ydarzeniach.
- It’s the oxygen mask. Just to improve your breathing.
Akuratnie nie o to chodzi, ale przy zakładaniu maski głupio tak nic nie powiedzieć.
- I’m going to give you... tu wchodzimy na szerokie wody wyjaśniania co dajemy i po co - ale o tym - w nastepnym odcinku.
-----------------
Innesta, mam nadzieję, że się przyda. Wstęp, uchowajpanbuk, nie jest personalnie do Ciebie ani do nikogo w ogóle - ot tak mi sie przypomniały pierwsze spotkania z wszechogarniającą kulturą kultury ;)
*Two shakes of donkey’s tail - momencik. Szerzej znane jako lamb’s tail, ale nie wśród Middlesborowianinów.
23 komentarze:
Uprzejmie informuję, że wcale się nie poczułam do wstępu. Ja, z racji 100% prywatnosci mojego miejsca pracy, ISO i innych pierdół mam wpisane w zakres obowiązków bycie miłym aż do przesady. Proszę, dziękuję jak się Pan/Pani czuje to mój dzień powszedni. I jak to wiekszość pacjentów mówi: muszę być miła, bo mam wredną pracę. Niejedno dziecko z mojej przychodni, zamiast mówić dzień dobry, mówi: I tak Pani nie lubię:(((No cóż, przywykłam.
Oesu, tlen do pobrania krwi o_O I gadania, jak do lorda, ahahaha ;-D Kapitalne!
nika
Innesta - tu zadna dzidzia tak nie powie. No, chyba ze z council area, czyli z domkow dla bezrobotnych ;)
Nika - ale za to ile sobie mozna pogadac :))) Przemnoz to przez 10 pacjentow... Masakra.
To zaprzyjaźnione dzidzie. Znam niektóre od urodzenia, a nawet wcześniej. Od pierwszego foto na usg. To dzieci matek wychowanych na straszeniu dzieci panią pielęgniarką. Stąd takie słowa. Dzięki mojej kilkuletniej pracy nowsze mamy straszą dzieci kominiarzem. Personelem przychodni nie mogą, bo to skutkuje dzikimi wrzaskami przy jakich kolwiek zabiegach. A my tego nie lubimy :))
Żeby nasza pielęgniarka tak ładnie przemawiała... a nie tylko "proszę usiąść i odsłonić ramię" ;)
Ni
Innesta, tylko potem trzeba bedzie na czas czyszczenia kominow wywozic dzieci do wod xD
Ni, to i tak postep do "tu siada" ;)
Abi, przypomniało mi się "nabrać powietrza - nie oddychać" wypowiedziane wielce niesympatycznym tonem. Czyli rtg płuc za mojej młodości ;)
Ni
A mi się przypomniało pełne urazy "Oplułaś mnie", usłyszane od szkolnej dentystki po wyrwaniu mi zęba przemocą :D Ech, łza się w oku kręci!
(Ale dentysta to charakter, nie zawód, prawda? :P)
Anestezjolog, wychodzi z tego co piszezs, musi być gadułą. Mruki nie mają przyszłości w tym zawodzie. Chyba, że teksty puszczać będą z MP3 a usta zajmą kąsaniem plastra na kawałki.
Poszło Ci gładko. Rozumiem, że tak reaguje większość kłutych i trutych. Co jednak, gdy delikwent wariuje i na wszystko staje okoniem? Boi sie igieł jak wideł, siniaczki go przerażają a ukłucie jak przez komara jest dla niego jak wrażenie w dupę dzidy dzikusa? (dwuznaczność niezamierzona :-))
Ni, a jak sie czlowiek zagapil to rach ciach - i sinica gotowa :)))
KK, dentysta to raczej charakteropatia xD
Greg, tu jest maluski problem, na pacjenta nie wolno krzyczec. Nawet jak mu sie nalezy opierdolka to tez nie. Jak sie zaprze ze nie - to nie. Nie ma przymusu leczenia - procz coponiektorych chorob zakaznych i psychicznych...
A ja bez igieleczki nie znieczulam. I podziwiam tych co to robia :[\]
Ja tam do dentystów nic nie mam, zwłaszcza do jednej, do której uczęszczam. Tak jakoś... bez znieczulenia, ale mniej boleśnie. Może kwestia podejścia.
Jeszcze mnie intryguje jedno. Takie gadanie i nieomalże wdzięczenie się do pacjenta... a zdarza Wam się zakląć czasem pod nosem? Gdy pacjent nie słyszy, albo w języku dla pacjenta niepojętym? Bo przecież pacjent nie jest zawsze grzeczny, zgodny i układny, może wyrwać tę rękę, albo nawrzeszczeć.
Ależ mało politycznie poprawne pytanie wysmażyłam...
A propos wrzeszczenia (i to będzie feministyczne). Jedna z dziewczyn poszła na szczepienie Cervariksem. Nie wiem, co ona tak przeżywała, ale darła ryjka ponoć solidnie. Pielęgniarka na to: niech pani tak nie krzyczy, będzie pani rodzić, to zobaczy pani, co to ból. Po czym zapytała na forum: skoro kobiety straszą porodem, to czym straszą w podobnej sytuacji mężczyzn? Odpowiedź: ich nie trzeba straszyć, oni sami mdleją.
Z pozdrowieniami
Ni
dowcip z alkoholem do odkazania, wzglednie picia, w moim okolicach (to tam, gdzie Clegg wybral przedwczoraj przekonywac mieszkancow, ze walka z terroryzmem to nie walka z islamem) najprawdopodobniej skutkowalby zlozeniem skargi. tu niektore sklepy, dodajmy mniejszosci wiekszosciowej, nie sprzedaja soku w kartonie pewnej marki, poniewaz zawiera 0.098% alkoholu. Coz, roznice kulturowe...
abi, prosze o opisanie sytuacji gdy pacjent nie posiada stoswnych zyl (wedlug 80% pielegniarek w krk) i jest kloty po kilka razy w kazda konczyne(od tradycyjnych miejsc po zewnatrzna strone dloni, zewnetrzna strone stopy i pod kolanem?) celem uzyskania choc kropli krwi, doprowadzjac personel do obledu swoim spokojem i brakiem omdlen?
skrzacik
Ni, to jest troche tak jak z pytaniem "jak czest bije pani meza" ;) W ciagu pieciu lat nie zdarzyl mi sie agresywny pacjent - i nie zdarzylo mi sie byc zirytowanym... Nie mowie, ze sie nie zdarzy, ale porownujac to z codziennoscia polska, jest conajmniej - dziwnie.
Paniena, dali im wlezc sobie na glowe, to sie teraz tlumacza z roznych rzeczy ;) Ja tam nie rozrozniam, zeby nie wyjsc na rasiste.
Skrzacik, nie ma pacjentow bez zyl - sa tylko beznadziejni kaniularze. Prawdziwym wyzwaniem sa uzytkownicy heroiny i kokainy - ci nie maja literalnie nic na wierzchu plus takie charakterystycznie napiete/obrzekniete miesnie... Ale zawsze jest jeszcze szyja ;)
Tu mam USG. Ale jak nie moge macnac glebokiej zylki to zazwyczaj mam straszne problemy z uzyciem usg rowniez.
Odnosnie omdlen- moze udawaj?
xD
Popieram Abiego. Nie mam marnych żył. Co do narkomanów tych teraźniejszych i tych co byli, to ja się najpierw pytam gdzie mają dobrą żyłę. A potem kłuję. Raz mi się przytrafiło, że narkoman sam sobie pobrał krew. Uprzedził, że go "tam" nie ukłuję. To "tam" to była pachwina a raczej początek jąder. No miałabym problem. Co do wrzaskliwych pacjentów to podchodzę indywidualnie. W 90% stanowczość i ton nieznoszący sprzeciwu pomaga. U tej reszty wjeżdzam na ambicję. Też pomaga. 13 lat pobieram krew i tylko raz mi pacjent nie chciał usiąść w fotelu. Tak się bał.
Inessto, a czegóż tu się bać ;)
Wierzę, że wkłuć się można wszędzie, jak się tylko umie, ale ja tam wolę z góry uprzedzać, aby mnie dźgano "z tej drugiej ręki niż zwykle". Raz w życiu kobieta 10 razy mnie kłuła w "standardowe miejsce" i dziękuję - postoję. W trosce o nerwy własne i osoby kłującej wolę ostrzec ;)
Ni
Innesta, tu sie tak nie da. Stanowczy ton to wg jukejskich standardow konkretna awantura :[|]
Mam zupelnie niepolska technike: proszsz, pan siada. Nie siada? Coz robic. Bez igieleczki nie da rady.
Toz to dorosli ludzie - nie chca, proszsz, tam jest winda :]]]
Ni, czrsto gesto przychodzi pacjent i z gory mi mowi, ze za kazdym razem ja po dziesiec razy kluja, a jedyna zylka jest "tu".
Sprawa ilosci. Robie cirkajebalt 2000 kaniulacji rocznie. I o ile w pierwszym roku co drugi pacjential trudne zyly, tak teraz ze dwa razy w miesiacu mi sie trafi, ze musze wziac drugi venflon w reke. A trzy i wiecej razy - zdarzylo sie. Ale to byly bardzo podstepne, pokrecone, zarosniete zyly u kokainisty :[\]
No wiem, że u Ciebie inne standardy obowiazują. Ja, gdy stosowałam twoją metodę, to miałam na głowie prezesa i musiałam sie tłumaczyć dlaczego nie chcę pobrać krwi. Teraz mam taki świstek: wyrażam zgodę na pobranie krwi. I jest spokój.
Coś w tym jest, bo nasza pani sprytna kłuje "tradycyjnie" bez problemu. Ja jednakże, tak z litości i dla oszczędności czasu, skoro wiem, że gdzie pewnik nachoditsia ;) (No dobra, z tym pewnikiem to tylko zgięcie łokcia - żyłę pani sama maca)
Ni
abi, to ja teraz bede musiala na kazde pobranie krwi ganiac do ciebie :)
tutaj jak powiem, ze jest trudno, to panie wznosza oczy do nieba, wzdychaja itd. a potem to juz jest standardowa procedura. wyjatek stanowi pani basia ze centrum krwiodawstwa w szpitalu zeromskiego, ktora nie tylko krew do badan pobierze ale zassie cale 300 ml bezproblemowo, za co jej czesc i chwala!
skrzacik
Moje londyńskie kłucicielki to były (prawie)wyłącznie panie - dokładniej młode dziewdczyny... do tej pory dźwięczy mi eleganckim sing-songiem 'sharp scratch' jednej... Nie miała raczej problemów z moim stoickim i kooperatywnym podejściem, ale rutynki elegancko odprawiała, tak, jak i wszyscy pozostali.
Btw, te niektóre kwestie i 'diversions' to pomysły SzPana czy wciąż 'zatwierdzone', 'pobrane' na kursach formułki? :)
Bardzo fajne, instruktażowe, dowcipne jak zawsze u A.
Grzecznościowe diagnozy ogólne w całości potwierdzam, jak każdy, kto się bodaj otarł o Jukej :)
Prześlij komentarz