piątek, 4 lutego 2011

Jak chodzą pierdzimączki

Zmęczenie materiału zawsze, prędzej czy później, doprowadzi do scen gorszących. Dlatego nie nalezy broń panie przesadzać z odpoczynkiem. Najlepiej zdrowym, aktywnym i w pełni akceptowalnym.

Ponieważ nie znosze fałszywych proroków, co to głoszą prawdy objawione a zachowuja się jak grzesznicy, których publicznie piętnuja - wide na ten przykład zycie rodzinne pewnego Kazia expremiera- stosuje się do prawd, które głoszę sam. Dlatego też, czując wczoraj nieco w kościach dzień cały, usiadłem sobie zdrowo przed telewizorem, aktywnie otworzyłem butelkę Magnersa i w pełni zaakceptowałem dorodny, jabłkowy smak.

Do różnic kulturowych pomiędzy bratnimi narodami pożeraczy bigosu i pajitersów (czy raczej pie eaters’ów) - bratnimi pewnie z racji odległości geograficznej, bo mili dla sąsiadów są oni mniej więcej jak Chińczycy dla Dalaj Lamy - należy dodać prowadzanie się nieszczęść. W Polsce, wiadomo. Badziewia wszelkiej maści chadzają parami, jak się komuś noga złamie, pewnikem zaraz mu druga odpadnie, co i tak jest lepsze niż nakaz komorniczy zajęcia domu i samochodu wysądzony przez była ex na ten przykład.

W Jukeju jest dużo gorzej. Mianowicie they comes in threes, you know?
Co już w przypadku palca oznacza pewien problem, ale z gatunku rozwiązywalnych. Natomiast gdy dojdzie do złamania nogi... Tu męskie serca moga poczuć trwoge. Damskie zresztą też, bo kiz ta niby pieron ma się stać za trzecim razem - nawet nie próbuję dywagować.

Po wczorajszych wystepach Frere Jacke przystąpiłem do roby z pewnym takim - wewnętrznym - niepokojem. Przyjdzie kolejny? A jak się zastosuja do jukejskiej wersji???

Jak to mówili o Czerwonym Kapturku: szedł, szedł - i zaszedł. Mimo kapturka. Też żem doczekał. Weszło chłopisko wielkie, potężne, prawie dwumetrowe, któregom miał znieczulić do zabiegu krótkiego. Wytłumaczyłem ryzyko, młodzian zbladł nieco na wspomnienie bólu gardła, przy wymiotach wyraźnie nim zatrzęsło, więc po poważnych - choć naprawdę statystycznie prawie-że-zerowych powikłaniach przemknąłem z gracją motylka, następnie opowiedziałem mu o przyjemnościach czekających w wybudzalni i w końcu zapytałem sakramentalne: any questions?, szczerząc przy okazji zęby . Nie, nie ma żadnych. No to - do zobaczenia w anestezjologicznym. I zostawiłem go w rękach Karoliny.

Ustawiłem pompy - bo w tym miesiącu czas na TIVA - i sprawdziłem, co też na zaprzyjaźnionych blogach. Weszli po chwili, wielki się położył i zadyndał nogami. Zażartowałem z gracją, że niestety wózeczek mamy najwyraźniej Made in China i przystąpiłem do igłowania żyłki. Mam ci ją na celowniku, a ten zapodał tekst, że sie waha. Zanim znaczenie jego słów przebiło się przez mój zagazowany w czasie ostatniego miesiąca mózg, zdążyłem wenflonik wbić. Jak to się waha? No bo - on nie wie czy chce. Toż my nie napieramy - się pan łaskawy zastanowi czy chce czy nie. W końcu poszedł do niego chirurg, bo na zegarku 5 po południu, na liście jeszcze 8 pacjentów (na szczęście 7 w miejscowym) a ten leży sobie w anestezjologicznym i na-dwoje-babka-wróży. Chcę - a może nie chcę. Co ciekawe, im bardziej się wahał, tym mniej rozumiał mój piękny, uroczy przecież, akcent nadwiślański. Małopolańsko-nadwiślański, uściślijmy, z pewnymi naleciałościami dunajeckimi. Ostatecznie powiedział, że chce, więc nie czekając na nic sprzedałem mu bolus Remi z Propofolem. To troche tak jak odpalenie zapłonu w rakiecie - teoretycznie nadal człowiek znajduje się na Ziemi, ale praktycznie zbliża się do pierwszej kosmicznej z przyspieszeniem kliku g.

Polazłem do niego po zabiegu. Ot, z czystej ciekawości. No normalnie - nie ten człowiek. Zadowolony, uśmiechnięty, nie mający żadnych wątpliwości co do niego mówię... Że stres się rzuca na mózg tom wiedział, ale żeby na uszy? Tak na marginesie: ciekaw jestem, czy to jest wersja nieszczęścia naszego czy ichniego. Znaczy, czy pierdzimączki się wyczerpały, czy też kolejna ku nam zmierza.

Strasznie - straszliwie - brakuje mi czasami polskiej metody postepowania z natrętnym klientem*...

---------------
*Sami widzicie jaki tu tłok i nie mówcie że dzieci nie macie bo w każdej chwili mieć możecie (sprawdzić czy nie ksiądz).

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

(sprawdzić czy nie ksiądz).
A księża to inaczej się rozmnażają? Pączkowanie?
]:->

edi

abnegat.ltd pisze...

Edi, to juz trzeba sie Barei spytac ;)

basia pisze...

następnie opowiedziałem mu o przyjemnościach czekających w wybudzalni

A jakie są? I czy dzielą się na standardowe, ponadnormatywne i dla szczególnie kooperujących pacjentów? (Bo powinny ;> )

basia pisze...

a, i co robi Gospodarz na blogu o tak barbarzyńskiej porze (jukejskiego czasu)? ;D)))

Anonimowy pisze...

Ihaaaa, ihaaaa, jak fajnie :-))) Abiś z samego rana z nieśmiertelnym "kiz ta pieron" :-)))
nika

Kasia pisze...

'Abi z rana jak śmietana' rzec pozostaje ;)
A co do posta to aż nucę "gdzie ci mężczyźni, aa-aa, prawdziwi tacy..."

akemi pisze...

Czy w parze z chińskim wózeczkiem idzie również chińskie odzienie śródoperacyjne? ;))

Green pisze...

"Jak to mówili o Czerwonym Kapturku: szedł, szedł - i zaszedł. Mimo kapturka".

Uprzejmie proszę o wysłanie mi z jukeju wycieraczek do monitora.
Przez Ciebie, mało się nie udusiłam ze śmiechu ;)i zaplułam monitor kawą z mlikiem.

Pozdr.

Weryfikacja słowna: miciptin.
LoL....

abnegat.ltd pisze...

Basiu, nie stosujemy - niestety :D behawioreizmu... A pora barbarzynska chirurgogennie sprkurowana. Mam takiwgo, co od wielkiego dzwonu musi zaczac wczesniej. No zadzwonilo dzisiaj ;)

Nika, za cholere nie wiem skad sie to przyplatalo ;)

Kasiu, koniecznie w wykonaniu Danuty Rinn ;)

Akemi, tylko dla mlodych, slicznych stazystek. Stare - oraz brzydkie - dostaja XXXL....
To sie zwie paskudeizm ;)

Green, weryfikacja dosc - oryginalna - rzeklbym xD

owcarek podhalański pisze...

Nie wiem, jak to wyniko z inksyk obserwacji, ale z moik - kie podnie pytanie: "Any questions?", to jest na 99,99% pewne, ze zodnyk pytań nie bedzie. Tak tyz było z Abnegateckowym pacjentem (choć ze względu na rozmiary powinienek być moze rzec: pacjenciskiem) :D

Green pisze...

"Green, weryfikacja dosc - oryginalna - rzeklbym xD"

Byłoby w sam raz na nazwę leku na pizdogłowie mojej pani stomatolog &^%$#

Anonimowy pisze...

"kie podnie pytanie: "Any questions?", to jest na 99,99% pewne, ze zodnyk pytań nie bedzie."


Też mnie to zastanawia...zawsze jak czekam w kolejce czy to do lekarza, czy też ostatnio do promotorki, przygotowuję sobie wcześniej pytania...i jak kurcze padnie te magiczne pytanie z drugiej strony to nagle ja żadnych pytań nie mam, wszystko wydaje się jasne i w ogóle fajnie.

I zaraz po wyjściu z gabinetu milion pięćset sto dziewięćset pytań.

Roksi

Anonimowy pisze...

Pewnie to znasz, ale fajne jest to bul, bul ;-)
http://www.youtube.com/watch?v=2uUk9K9TQhg&feature=player_embedded

nika

Nomad_FH pisze...

Bareja podstawą tego społeczeństwa :D

Ja też poproszę ściereczki do monitora - poplułem w tym samym momencie, co Green :D

Abi: heh to ja ostatnio w dunajeckich stronach bywałem. Na plenerze foto w dalekich Frydmanowych stronach (heh i zdobywanie piwnic winnych w Frydmanie) :D A może siakąś notkę o tym napisze ;)

A i jeszcze jedno - człowiek, który w Nowym Targu wymyślił w jednym z lokali sale restauracyjną na górze, a bar tuż przy WC na dole - to zaistne prawym i mądrym człowiekiem był. Tylko po każdej wizycie w WC jakoś tak dziwnie coraz ciężej się szło. To pewnie przez tą wode ;)

Anonimowy pisze...

'Strasznie - straszliwie - brakuje mi czasami polskiej metody postepowania z natrętnym klientem'

No właśnie - jakoś nie bardzo wyobrażam sobie taką sytuację w PL...
Chyba by taki pacjent (nie mówię już o śpiewającym, ale i o pierdzimączce, która się zastanawia przed samym zabiegiem) żywy nie wyszedł - samym śmiechem by go zabili... ;)

A filmik od Niki - suuper...

abnegat.ltd pisze...

Owczarku, bo tu akurat przekaz werbalny przeczy prawdziwym intencjom mowiacego, ktory w rzeczy samej zakonczyl pogadanke i ma nadzieje ze sie mu interlokutorzy stlenia w tempie metalicznego sodu ;)

Green, raczej tabletka na brombranie...

Roksi, on mowi: "A sio!" Dlatego nie mamy pytan...

Nika, serce mi krwawi ;)

Nomad, Gorale sa praktyczni do bolu. Ale jak sie je obiad, to stolik przy toalecie jest przecietny raczej...

Anonimie, troche tu ich pieszcza. Ot, frontem do klienta...

Nomad_FH pisze...

Abi, nie - nie zrozumiałeś mnie :D
Opis: górna sala duża (a właściwie dwie) na wysokości parteru - typowa sala restauracyjna. Z której schodzi się na dół - do części "pubowej", gdzie jest bar (w sensie lada barowa/wysokie stołki), wejście do części łazienkowo/wc oraz duża sala pubowa z lożami.
No - a, że w drodze do WC ktoś postawił tą ladę barową. I ona tak przyciągała (zresztą miła Pani barmanka), to już nie nasza wina :D