wtorek, 5 października 2010

W samo południe

Wpadli świtem. Z usmiechem na ustach - z duma wręcz - zapowiedzieli ASP, że maja drzwiczki do przysznica. I że przyjdą - nie, nie dzisiaj - jutro. W samo południe.

Nastepnego dnia ASP nie poszedł do pracy. Z nerwów gryzłem pazury, telefony śmigały w te i wewte, w końcu - są. Przyszli. A raczej przyszedł. Pieknie ubrany, zgodnie z najnowsza modą dyktowana przez potentata w tej dziedzinie czyli Health & Safety Executive - spodenki-rybaczki, rękawiczki, kask - żeby mu te drzwiczki na łeb nie spadły zabijając na miejscu - śliczne skórzane buciki, które zresztą próbował zdjąć zaraz po przekroczeniu progu. Wlazł na górę, zainstalował się w łazience i zaczął pracę. Po kwadransie zszedł na dół, dzielnie w dłoni dzierżąc plastikowa rurke, na której wisiały nasze provisional drzwiczki - czyli kawałek ceratki. We wzorek łużycki. I zapytał, gdzie to schować. ASP wskazała najbliższy kosz na śmieci.

Minęła godzina. W końcu dzielny Monter Sam zlazł z góry i zapytał, gdzie ta ceratka. A po co mu? Bo trza zawiesić z powrotem. A po co, jak drzwicki są? Są - ale nie takie. Jak to nie takie jak miały być takie? Przeciez mierzyli? No, mierzyli - ale przed płytkami. A teraz są płytki - i drzwicki są za duże. Ale to nic, bo oni natychmiast zadzwonia i zamówia dobre.

W sumie mi to wisi i powiewa - literalnie, ta ceratka faktycznie zwisa i wiatr nią targa - ale się tak zastanawiam, czy aby nie iść i ich nie obsztorcować, ot - dla przyzwoitości.

Umówiliśmy się na nastepna środę. Tak mi teraz w padło do głowy - może to wina tych śród? Że może trzeba było na czwartek chociaż?

--------------------

Bobsley pytał o dopalacze. Powiem tak: nie widzę zupełnie problemu. Zmieniamy system znany z parchatego socjalizmu pt: „Co nie zabronione to dozwolone” na cywilizowany: „Robimy to, na co mamy pozwolenie”. I kropka. ZANIM ktokolwiek cokolwiek sprzeda - musi uzyskać odpowiednie zaśiwadczenie co to jest i do czego służy. Jeżeli są najmniejsze podejrzenia, że ktoś próbuje sprzedać „Wyściółkę klatki świnki morskiej” w której znajdują się liście marychy albo "Materacyk z włokna miękkiego dla dziecka małego" ze słomą makową w środku - dostaje kopa. I spokój. Sprzedaje bez zezwolenia? Ajjj, niegrzeczny...

Z drugiej strony - nas jest prawie osiem miliardów. Ziemia staje się przeludniona. I jeżeli znajdują się chętni, którzy sami chcą się eksmitować z tego łez padołu - czemu im przeszkadzać? Toż jak nie kupi dopalacza - bedzie żarł proszek IXI. Pasta Kiwi mózg ożywi. Główki zapałek. Muszki-owocówki. Grzybki-ksylocypki czyli inaczej psiory. Albo wąchał butapren (tego ostatniego nikt póki co nie robi, bo niestety po świecie chodzą jeszcze takie dziwne indywidua z poprzdniego rzutu debili, co to sraja pod siebie; dziwie się, że sprzedający dopalacze nie zajma się nimi - toz to żywa antyreklama). Albo zeżre roślinki w parku - piętnaście razy dostanie sraczke ale w końcu raz zobaczy takie zajebiste kolrowe linie co się ciągną panu doktorowi z uszu - achchachacha jakie śmieszne - które są objawem nieodwracalnego wypalenia dziur w mózgu.

Zalegalizować wszystkie dragi. Dawać je za darmo. Urwie to łeb narkotykowej hydrze, rozwiąże problem przeludnienia - które to, jak wiadomo, jest odpowiedzialne za produkcje tzw. gazów cieplarnianych zwanych popularnie dwupierdzianem grochu - i wybije z populacji gen głupoty raz na zawsze.

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

kiedyż ze znajomymi wałkowaliśmy temat legalizacji narkotyków, wszystkich jak leci, na zasadzie popyt jest i będzie, podaż w związku z tym jest i będzie, to może przestańmy chować głowę w piasek i tylko zróbmy jakieś sensowne instrukcje bhp do tego... i w ataku paranoi oznajmiłam że kartele narkotykowe nigdy do takiej legalizacji nie dopuszczą bo za dużo by na tym straciły i jakby projekt legalizacyjny za dobrze szedł to zaraz urządzą jakąś prowokację żeby skotłowany tłum legalizacji zabronił... paranoja okazała się zaraźliwa bo moi znajomi tylko zgodnie pokiwali głowami :/
Aya
(żeby nie było - prywatne teorie spiskowe zwykle wywołują u mnie uśmiech politowania, a zinstytucjonalizowane - panikę)

abnegat.ltd pisze...

Aya, patrzac na to co sie dzieje, trudno uzyc slowa spisek. To juz ciezka paranoja.

abnegat.ltd pisze...

Ale moze lepiej nie dotykac zinstytucjonalizowanej paranoi bo sie z tego zrobi jakas, nie przymierzajac, Switoniowa Wojna z Wiatrakami. A propos wiatrakow - ladny artykul znalazlem w Przekroju

lavinka pisze...

Obawiam się, że głupota jest wiatropylna...

abnegat.ltd pisze...

Lavinka, zaprzyjazniona doktorka od dzieci mowila, ze wszystkiemu winny chow wsobny i niedobor jodu...

Anonimowy pisze...

Tak jest! Zezwolenie ma być i już! A jak sobie ktoś sam z siebie będzie prochy ze strychniny kręcił - jego sprawa.
Ordnung muss sein! :-)
nika

abnegat.ltd pisze...

Nika - ja to sie ludziom dziwie. Poczytac spokojnie jakis "Zielnik" albo insze "Grzyby - jakich nie zbierac" - i juz. Sto tysiecy szkodliwych rzeczy mozna zrec za darmo. A nie truc sie Bog raczy wiedziec czym. Toz tam moze byc oprysk na stonke. Albo mielone kozie bobki.
Nie rozumiem ludzi.

Anonimowy pisze...

Mielone kozie bobki wymiatają :-D Spadłam z krzesła, umarłam i teraz z aniołkami fruwam :-DDD
nika

doro pisze...

Ale żeby się truć, to trzeba umić i mieć wyobraźnię, nie? A łone nie mają. Jak żem zeżarła ostatnio podejrzanego tygodniowego kotleta z grochu to mi się później kafelki w łazience ruszały. Później mi powiedzieli, że to syn eskperymenta robił z ciocią i te kotlety do do wyrzucenia były, z jakimis pachruściami z ogrodu.

doro pisze...

A ten pech to zemsta ceratki. Dobra, bo polska, więc ni lubi być zmieniona na nowszy model nieśmiganych drzwiczek.

Zadora pisze...

"ja to sie ludziom dziwie. Poczytac spokojnie jakis "Zielnik" albo insze "Grzyby - jakich nie zbierac" - i juz."
Abi litości, Ty naiwny jesteś jak ja sam nie przymierzając. Wierzysz, że czytać potrafia i to ze zrozumieniem? I jeszcze las znaleźć lub łąkę i się nałazić za bezdurne?
To Ty nie masz takich kolorowych linii z uszu?

Nomad_FH pisze...

Zadora: no ale, tam takie łobrazki są. Wisz... łobrazki, takie kolorowe... i może, te one - na obrazki choć popatrzą.
Co do lasu i łąki - znam takowych, co to w góry jeżdżą, aby cudaków róznych nazbierać, po których i linie i kółka podobno widać...
Szkoda, że nie ma u nas rezerwatów indiańskich. Ci to podobno cudaczne specyfiki mają. I linie i kółka i trójkąty się po nich pojawiają...

abnegat.ltd pisze...

Doro - ale zeby kotlety? Grochowe??
Czego to ludzie nie zjedza :]]]

Greg - to zalezy co zjadles :P

Nomad - jest taka scena w Shanghai Moon, gdzie dwoch Indian upalilo do kleku Jackie Chana. On nie zadne kolka widzial - tylko sie ozenil ;) Niebezpieczny stuff...

Nomad_FH pisze...

No tutaj o tych specyfikach by madziaro musiała poopowiadać. Jak to pewnego osobnika zaprzyjaźnieni indianie z rezerwatu poczęstowali...
I bał się przejść przez ulicę na przejściu. Bo widział jadącą połowę samochodu... a po dłuższej chwili - drugą połowę...

abnegat.ltd pisze...

O w morde - zezarlo mi koment. Na wlasnym blogu. Szlag mnie zaraz.

Nomad - sorry za zwloke. Ogolnie mi sie wtedy przypomnial Jackie Chan ktorego indianie upalili jakims ziolem do calkowitej upadlosci...