Nie ma to jak zrozumienie i pełne wsparcie w zespole.
Przyszedł był dziadzio coby sobie palca naprawić. Na pierwszy rzut oka żaden problem, palec zepsuty, to się dziadziowi należy. Jednak przy drugim rzucie... Zawał parę lat temu, bypassy, wiek rzeźny zdecydowanie. Wszystko nie jest przeciwwskazaniem do zabiegu, ale ogólne może przy nieszczęśliwym zbiegu okoliczności zabić. Przedyskutowawszy z dziadziem wszystkie pro i cons - uzgodniliśmy że dziadzio mieć będzie Bier's block.
- Do zobaczenia o siódmej - rzuciła radośnie moja prawa ręka gdy zwolniony z bloków startowych darłem w kierunku parkingu.
Luz, hamulce, wsteczny.
- Jaka siódma??
- Zaczynamy wcześniej. Chirurg potem jedzie do innego szpitala.
Jak to jest miło że w okolicy ani pół Polaka... Co prawda tubylcy jakoś doszli do wniosku że jak przechodzę na język rodzimy i używam słów z warczącym rrr to nie jest to nic miłego, ale w dalszym ciągu nie do końca rozumieją polską łacinę. Utrzymuje twardo że to jest polish blessing.
- Mowy nie ma. Muszę odebrać samochód od mechanika.
- To o której będziesz?
- Jak dobrze pójdzie to kwadrans przed ósmą. Jak paskudnie, to ósma - ostatecznie miło by było żeby swojego jedynego konsultanta zawiadamiali o takich strupach z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Samochodzik odebrałem wieczorem - o dziwo o siódmej salon dalej był otwarty. Lubię ten system. Szybko, miło, karta, PIN, szlag trafił kilkaset funtów, rąsia, klapa, buźka goździk. Auto na parkingu otwarte... A to ci dopiero. Że się nie boją? No nic, ostatecznie to nie Praga.
Dojechałem do domu, wysiadam, naciskam pilocika a tu niccc. Grrr... Czyli jedno naprawili a drugie popsuli. Ponoć w serwisie Polacy pracują, ale to jednak nie jest salon Łady. Zaraza. Trzeba będzie znowu podjechać.
Rano z uśmiechem na ustach wjechałem o czasie na oddział. Taśmociąg ruszył, pierwsze znieczulenie, drugie. Trzeci pacjent jakoś się tak porozumiewawczo uśmiechał, ale dopiero jak historie przeglądnąłem, zrozumiałem dlaczego. Mój Bier's block. Z lutego. W dodatku zabukowany na 30 minutowy zabieg w ogólnym. Oż do jasnej cholery... Wyjaśniłem dziadziowi wszystko raz jeszcze, wypytałem o dolegliwości, nakreśliłem ryzyko i w końcu dziadzio zadecydował że on jednak chce mieć ogólne.
Początek klasyczny, szybka zmiana na desfluran i bez większych problemów dziadzio obudził się po zabiegu. Który trwał godzinę bo się okazało że jednak było trudniej niż przewidział chirurg. Muszę przyznać że desfluran nie przestaje mnie zadziwiać. Chirurg skończył, zakręciłem kurek - i minutę później dziadek otworzył oczy, powiedział wszystkim dziękuję i ze śpiewem na ustach pojechał do wybudzalni. Dzięki ci Panie za kardiochirurgów co mu bypassy robili. Nadal drożne.
Przesłałem serdeczne podziękowania do admission za czujność i czytanie notatek anestezjologa. Drukowanych - żeby nie mogli na bazgroły doktorskie zwalić pomyłki.
Po południu zeźlony nieco podjechałem do salonu.
- Bo nie mryga...
- To chodźmy. Pewnie się klucz rozkodował.
No to poszliśmy. facet do auta wsiadł i zaczął sprawdzać kolejne kombinacje włączania kodowania. Z silnikiem i bez, z guzikami z przodu i z tyłu. W końcu orzekł że to nie klucze i kazał przyjechać. Jutro. Ożesz k. mać... Jednak Łada...
- W sobotę przyjadę.
- Najbliższa sobota wolna - w lipcu.
- To bądź kiedy byleście zamiennik dali.
- Najbliższy wolny termin w sierpniu.
Taak. Najbliższy taras widokowy - we Wrocławiu. Wydałem z siebie warczący dźwięk który tak lubią moi współpracownicy.
- Jutro 7.30. Da się?
- Da się. Proszę przywieźć obie pary kluczyków.
Parking. Siedzę sobie i czekam. Jak to było? Zamknąć auto, zablokować zamek, chyba ten guzik, sekunda, włączyć. Wyłączyć. Zablokować, otworzyć. No i...
Ha! Działa. Pewnie bym się jutro dowiedział że pół elektroniki wymienili i niestety to akurat na gwarancji nie jest. Nawet mi się dzwonić nie chce żeby to odmówić. Szlag by trafił fachowcy z Bożej Łaski...
Zaufanie najwyższą wartością podstawowej jednostki społecznej rodziny.
15 komentarzy:
Niezłe przeboje z tym jeździdłem, ale wszystko dobre co się dobrze kończy. ;)
zawsze alarmy strajkują. Swoją drogą ciekawe, którym złodziejom one przeszkadzają? Chyba bardziej potrzebne są ubezpieczalniom niż szeroko rozmianej "ochronie mienia".
...są pewne przewagi prostych aut nad skomplikowanymi - bo kto to widział: centralny zamek, elektryczne szyby... 8O
Ale aparatura medyczna to niech się jednak modernizuje i komplikuje - ja im nie wróg! ;/ :|
P.S. No i proszę, tu też dziś o zaufaniu... ;)
Jeśli chodzi o samochody jestem zwolenniczką stwierdzenia "cztery koła i do przodu", co oznacza, iż jest mi wszystko jedno czym jeżdżę, byle jechało sprawnie. Do warsztatów nie jeżdżę, albowiem zachowuję się tam jak typowa blondynka i zdaniem mojego węża przynoszę mu wstyd. W związku z tym serwisowaniem samochodów zajmuje się osobiście.
I o to mi chodziło. :)
A ja mam taką teorię, że samochody czasem się same potrafią naprawić. Jakiś miesiąc temu zaświeciła mi się lampka - brak ładowania. A po dwóch daniach zgasła. Więc się samo naprawiło! Auto nadal działa!
To to z samochodem to się nazywa złośliwość rzeczy martwych ;)
A jeśli o mnie chodzi o samochody to wyznaję zasadę aby jechało i nie bujało :)A do mechanika nie jeżdżę. On przyjeżdża do nas :) Jak się postara to nawet na kawę się załapie ;) zanim ja ją wypije z jego żoną :) No co?! Trzeba trochę szwagra wykorzystać :) zwłaszcza jak trzeba na niego czekać 2 tygodnie, chyba że usterka poważna.
Docik, jeżdzidło jak jeżdzidło - ale serwisanci sa wszedzie tacy sami. Szalg by to ;[]
Agregat, mi to nawet nie o alarm a koniecznośc zamykania kluczykiem chodi ;)
Basiu, te Syrenki młotkiem naprawiane... Apropoś zaufania - co należy zrobić gdy interlokutor zażąda "Zaufaj mi"?
Uff uff.
Kiciaf, niestety to ja jestem z tej strony co jeździ... Co robić.
F-blox - może sie żarówka spaliła?
EL - to jest skarb - taki mechanik w rodzinie. Przyjedzie, naprawi i jeszcze można go obsztorcować że nie zrobił lepiej ;)
Abi i zapomniałeś dodać że skasuje aż miło ;)
No dobra oddam sprawiedliwość ostatnio przeszedł na cennik ulgowy dla rodziny ale nieraz to aż o pomstę do nieba wołało ;)
Ale za to jeszcze się nie zdarzyło żeby coś źle zrobił. Dobry jest w te klocki :D
eee no, to nie jest tak że "byle co byleby jeździło" tzn, to tak się wydaje póki się nie ma samochodu :P wtedy nagle brak wspomagania zaczyna wkurzać, mała siła z którą wygląda się żałośnie przy wyprzedzaniu, że centralny czasami foszy czy silnik sie szybko przegrzewa... szit hapens, tak to jest z furami, żrą kasę.
Byle Merol, byle jeździł. I nie miał więcej jak pół roku. O.
;)
Miałam swego czasu taki alarm( w dostawczaku), że buda niezależnie zamykała się od kabiny( było tam szereg atrakcji utrudniających życie złodziejowi-kiedyś ukradli mi towar z samochodu).
No i zdechło, tzn zamykał się tylko przód.
Zanim zreperowałam jeździłam, zostawiałam otwarty samochód ufając iż złodziejowi nie przyjdzie do głowy,że jak pipnęło i zamknął się przód, to niekoniecznie również tył.
Tym sposobem okradziono mi zamknięty samochód, a jak był otwarty a właściciela niet, to był się uchował przed atrakcjami:).
Prawdę mówiąc mogłabym pójść do Konfliktowej na korki, bo coś nieskładnie sklecam zdania
maria
O swój samochód dbam sama, nie ma przepuść.
Jak ostatnio zimą zdechła mi żarówka, zajechałam do mechanika:jutro,
do zaprzyjaźnionego sklepu motoryzacyjnego, czasami pomagają usłyszałam: to skomplikowane, później.
Sama zabrałam się do roboty, stwierdzając iż na pewno nie jest to ponad moje siły.
Oczywiście nie jest to skomplikowane, tylko dostęp bardzo utrudniony.
A ja jestem kobieta pracująca:)
Co nie znaczy, że kocham to robić. No bo ile może ci się farcić, że ty jedziesz z jednym światłem, jest ciemno, zimno,ruch duży a policja stoi po drugiej stronie ulicy:)
maria
Fajnie tak, samochód nowy, full wypas, a tu abnegacik z kluczyczkiem do niego biegnie.Otwiera każde drzwi z osobna po kolei.
To dopiero małżonka poczułaby się doceniona.
A tu tylko jeden pstryk i otwarte( i co tu można wnioskować o jakichś uczuciach?)
Tak tylko mówię na wszelki wypadek jakby miało się znowu zaciąć
maria
Mario, no popatrz. Zostawiłem otwarte auto. Zlodziej przylazł, szybe wybił i ukradł radio.
Radio było warte może 50 zet a szyba trzy stówki.
Ślepota chodząca.
Prześlij komentarz