piątek, 29 maja 2009

Efekt braku Macieja

Wolność.

Ciekawe że z tak pięknego pojęcia wyrasta banda matołów łamiących przepisy (ŁUP*), zadymiarze, kibole, palacze zioła oraz inni ćpacze. Ćpacz to wyjątkowy okaz. Póki wolność rządzi jest kul. Potem niestety jest gorzej bo wątróbka zaczyna niedomagać, nereczki padają, serduszko ma frakcję wyrzutową 0.3, mózg kapcanieje albo wypadają zęby. Ale pozytywy też są. Na przykład jak ktoś ma stulejkę – to nie trzeba operować. Bo nie ma po co.

Przylazł był dzisiaj do piersi państwowej przytulon spożywacz dragów najcięższych. Wiadomo, nałóg wredny więc pomóc trzeba. W związku z czym wszyscy obowiązkowo piją methadon coby do społeczeństwa być przywróconym. Ten też.

...kamieniołomy...

Do tego w krzyżach go łupie (tramadol), zęby napierdzielają (codeina) i ma szajbe (citalopram). Szlag człowieka trafić może. Pomijając wątpliwej jakości pomysł mieszania codeiny z tramalem, na jasną cholere jeszcze mu ten metadon?? Toż koń by zdechł.

...kamieniołomy...

Zaczęło się niewinnie. Jako że trudności miał wypisane – a raczej wytatuowane – więc nie certoląc się zbytnio zapytałem czy ma jakąś żyłe której nie używał. Miał. Na tyle obiecującą że zaryzykowałem różowy venflonik – o dziwo wlazł. I nawet działał. Ha – może nie będzie najgorzej?

Było.

Najpierw zbuntowały mi się pompy. Początkowo wyły potępieńczo, alarmami drąc mordę że zaproponowane przeze mnie poziomy leków są poza granicą dopuszczalną. Później w ogóle odmówiły współpracy. Bardzo śmieszne. Gość nam dowcipy opowiada a ja nie mogę dać mu więcej. Wyłączyłem alarmy, potwierdziłem że chce otruć pacjenta i dołożyłem bolusik. Udało się o tyle że założyłem LMA i wjechaliśmy na sale operacyjną.

Można zaczynać? – chirurg wykazał się kulturą i zażądał ode mnie zdolności przepowiadania przyszłości.
- Można – skrzyżowałem palce.
Pacjent niby spał, ale na dziabę zareagował próbą wymaszerowania z sali operacyjnej. Przycisnęliśmy go do stołu. Jako że pompy pokazały mi wała, wyjąłem strzykawki i ręcznie dobiłem gościa. Zmieniłem powietrze na podtlenek, dołożyłem desfluranu i w cholere wyłączyłem propofol. Najwyraźniej mleko na gościa nie działa.
Przeżyliśmy jeszcze dwa podskoki, choć nie tak efektowne jak pierwszy i wreszcie nastał spokój. Chirurg zaczął sobie dziergać swoją robótkę, a mi do wszelakich nieszczęść doszła nieszczelność LMA. Przy TIVA to zasadniczo zwisa i powiewa – byle by się płuca wentylowały tak jak powinny. Ale jak się pacjenta dyma desfluranem za ciężkie pieniądze to przewiew 3 litrowy zamiast spodziewanych 300 ml zwiększa zużycie gazu dziesięciokrotnie. Po trzeciej próbie zmiany pozycji LMA facet załapał przeciek którego nawet 3 litry nie mogły skompensować więc z desperacji wsadziłem rurę – i – wszyscy odetchnęli z ulgą. Ja bo problem znikł, chirurg, bo mógł operować w ciszy a pielęgniarki bo przestałem używać słów warczących. Już wiedzą kiedy klnę i wszystkie polskie ozdobniki kwitują zgorszonym „doctor”. Dobrze że nie rozumieją.

W końcu turbulencje się skończyły, w oddali zamajaczył pas lotniska więc spokojnie wykonałem trzykrotny nawrót w ringu – żeby chirurg zaopatrzył wszystko jak trzeba – i posadziłem maszynkę na pasach. Facet otworzył oczy przy letalnym stężeniu wszystkiego co miał w sobie, stwierdził że to bardzo miłe było i że jeszcze do nas wróci. Maski z tlenem nie chciał. Normalny człowiek powinien być nieprzytomny a ten saturację miał 97 na powietrzu. A pies...

...A Maciej wziął kija
i kijem wywija...


Trza prać w dupę za młodu – może chociaż zęby się uratuje.
__________________________
*w piersi się łuppięę

12 komentarzy:

inessta pisze...

No to fajnie było! Mnie tylko raz zaskoczył młodzieniec biorący. Przy kolejnym podejściu do niego ze strzykawką w celu poboru krwi, pan dziarsko stwierdził: ja sam i pobrał sobie krew. Żeby nie było łatwo to zamiast żyły łokciowej użył sobie na żyle w pachwinie. Po wszystkim stwierdził, że tylko tam ma znośne żyły i tylko tam można go ukłuć. Pozdrowienia dla ludu pracującego w ciężkich warunkach:))

basia.acappella pisze...

Ale jak się czyta te opowieści Pana Doktora - to się ma wrażenie, iż wszystkie te przypadki istnieją na najlepszym ze światów po to, by czytelnicy Abnegata.ltd mogli mieć masaż przepony o poranku... Ładnie to tak?... Zło, które aż tak uwodzi?... ;|
(Btw, Tischner się nad tym aspektem naszej percepcji rozwodził (ze znawstwem ;)) w swym cyklu wykładów "filozofia dramatu"... ;))))

eee-live pisze...

Toż to żeby takiego wykończyć to trzeba by chyba całe szpitalne zapasy wykorzystać ;)
A tak szczerze to ja nie mam pojęcia po co im są te dragi. Toż ja żyję bez tego i nawet mnie nie ciągnie.
Dwa jedyne uzależnienia to papierosy ładnych parę lat temu i obecnie internet ;)

sparxx pisze...

Nie ma to jak gwałtowny masaż przepony przy fajnej lekturze. Dzięki, Doctor Abi :)

lavinka pisze...

O mamo sama nie wiem kto biedniejszy, ten narkoman czy Ci co go leczą...

Anonimowy pisze...

...Kotan leczył ćpaczy pracą (Abi,popieram kamieniołomy) i psychoterapią.I osiągał świetne rezultaty.Z nałogu wyłażą najlepsi.Metadon to nie jest wyjście.Mnie przerażają naćpane dzieciaki terroryzujące rodziców i okradające ich bo trzeba coś wziąc.Terapeuci radzą takim rodzicom wyrzucenie dziecka na ulicę-albo się opamięta i zacznie leczyć,albo popłynie.Jest bezwględny zakaz ukrywania przez rodziców nałogu dziecka.Znałam kogoś kto kupował prochy swojemu synowi,tylko po to,żeby nie szedł na ulicę.Rodzic umarł a synuś nie był w stanie pójść na pogrzeb.Prochy wypaczają i tyle,a metadon to takie zafundowanie komuś obranej marchewki zamiast szklanki słodkiej "Karotki"-pozdr.-emili

Anonimowy pisze...

Mocny, zaprawiony w bojach zawodnik Ci się trafił... Nie ma co...

Epi

abnegat.ltd pisze...

Innesta, tu też sie tacy trafiają. Ale bardziej mnie smieszą narkomani z igłofobią. To dopiero siła nałogu jest...

Basiu, kiedys wyszła nam dyskusja na temat humoru - dalej twierdzę że dla ludzi śmieszne czy ciekwe są jedynie te przypadki gdy ktoś zrobił z siebie pośmiewisko ;)

EL, chyba szkoda życia. Ale to tak jak z każdą inna śmiertelną chorobą - nie ma odpowiedzi dlaczego ktoś zachorował na raka czy anoreksję. Z dragami jest tak samo. Zaczął brać - bo to był on a nie kto inny. Tak na prawde to ja im współczuję. Tak jak zakochany może mówić - i w rzeczy samej musi - o uwielbianej osobie, tak narkoman może myśleć i mówic jedynie o tym jak skombinować, co zeżarł, ile, kiedy z kim i jak go po tym sponiewierało. Żaden inny temat nie wchodzi w grę.

Sparxx, dzięki za dobre słowo. Daje mi to zdecydowany napęd do dalszej grafomanii stosowanej ;D

Lavinka, najbiedniejsi to chyba rodzice. Tylko współczuć.

Emili, metadon to nie jest lekarstwo dla narkomana tylko lekarstwo dla społeczeństwa. Lepiej mu dać do ćpania coś po czym nie dostaje szajby a nawet może wykonywać prace proste. Zamiast wydawać ciężkie tysiące funtów na wożenie go do szpitala po naćpaniu lepiej zapisać mu flaszeczkę za pół funta. To nie jest dobre serce tylko ekonomia.
Kamieniołomy.

Epi, najczęściej mam takich do deszrotyzacji jamy ustnej - nie wiem o co biega, ale wszyscy mają w paszczy gruz. Facet ma 25 lat i ani pół zęba - same pniaki. Masakra.

Zadora pisze...

czyli z ćpaczy robis dodatkowo ciumkaczy?

Anonimowy pisze...

...no tak,popatrz o tym nie tyle nie pomyślałam ile po prostu nie wiedziałam.Wiesz,ja mam w oczach naćpanych małolatów w centrum miasta wojewódzkiego...i jakoś sam temat mnie irytuje...i boli.Ale kamieniołomy rulez-> pozdrawiam-emili

abnegat.ltd pisze...

Agregat, potem jest miło - dostają pełny set szuflad. Ale chyba befsztyczek nigdy nie smakuje tak samo.

Emili - to choroba jest śmiertelna. Nowotwory też nie zabijają w 100%.

Anonimowy pisze...

Wiem,Abi-> ale różnica polega na tym,że nowotworu nikt sobie sam nie wybiera... Ludziom czasem odbiera rozum i mają śmierć na życzenie.Pozdrawiam ciepło->emili