Glosno trab, jasno swiec – wolno jedz.
To pierwsze przykazanie kierowcow pogotowia. Zasadniczo wszystko rozbija sie o slowo “wolno”. Jak Szybki siadzie za kolko to 140 dalej jest wolno. A jak nie Szybki to 80 moze byc za duzo. Najwazniejsze zeby w tym wszystkim nie stracic umiaru. Kierowca karetki ma dosc odpowiedzialne zadanie bo od jego umiejetnosci zalezy zycie zarowno calego zespolu jak i pacjenta.
- Janek. Dzien dobry, doktorze, ja dzisiaj z wami jezdze na R.
- Abnegat. Dzien dobry. A jezdzil pan juz gdzie w pogotowiu?
- Do tej pory na transportach. A na R pierwszy raz.
- No to witamy. Moze nam pan zapewni spokoj dzieki fuksowi pierwszego razu? Kto wie – usmiechnalem sie wspominajac swoj pierwszy dyzur. Jakies bzdeciki do zalatwienia i spokojny sen przez cala noc. Bylo tak milo, ze na nastepny dyzur przyszedlem bez stresu i jakichkolwiek zalegan afektu. Po czym dostalem wycisk godny prawdziwego kota – cala noc jezdzenia, pelny przekroj przypadkow. Miodzio.
Okazalo sie ze fuks w przypadku kierowcow nie dziala. Jakies pol godziny pozniej gnalismy na sygnalach do wypadku. Ponoc 4 osoby w tym dwojka dzieci. Zaraza.
Janek okazal sie robokopem - nie wiedzialem ze z naszego klonkra mozna wydusic tyle pary. Szybki jest szybki – ale Janek okazal sie artysta w swoim fachu. Jako ze nie zdazylem mu przekazac swoich preferencji co do stylu jazdy, juz po dziesieciu minutach poczulem mile mdlosci i dretwienie rak. Kkurwaszmac. Ciekawe jak ja bede pomocy udzielal z pawiem pomiedzy zebami.
- Abi, wysiadamy! – Otwarlem jedno oko i rozgladnalem sie po nieco rozmazanym krajobrazie.
- A gdzie jest masakra?
- Samochod jest, ale chyba wszystko ok.
Sprawdzilem puls. Znaczy – wlasny puls sprawdzilem. 30 na minute. Ha – i chodze. To sie nazywa osmy cud natury. Trzymajac sie kurczowo drzwi wysiadlem z karetki.
- Ziendobrr – wyszczerzylem sie do tubylca. –Pan bral usial w tym wypadku?
- No ja.
- A chdzie reszta? ...zieci jakies mialy byc?
- Wypchali auto z rowu i pojechali.
- A pan caly? Potszebuje pan pomossy?
- Mi sie nic nie stalo* – przyjrzal mi sie podejrzliwie jegomosc.
- Dowizenia. – Wyszczerzylem sie na porzyganie...tfu, na pozegnanie i wlazlem do karetki. Jak by nie tubylec to bym sie walnal na chwile na poboczu, ale jakos tak przy ludziach nie bardzo wypadalo. Zaraz sie pokaze szczery do bolu artykul o pijanych doktorach siejacych zgroze i przerazenie za pieniadze podatnikow.
- To co, wracamy? – kierowca zglosil ekipe gotowa do powrotu.
- Wracamy. Panie Janku, pan bedzie teraz laskaw trenowac jazde a’la diplomat.
- Znaczy jak?
- Nie szybciej niz szescdziesiat, nie wolniej niz szescdziesiat, zadnych hamulcow i wachlowania gazem.
- Znaczy – karawan?
- Znaczy karawan.
Zanim wrocilismy na stacje wszystko mi przeszlo.
Dobry kierowca to skarb.
A’propos – dowcip mi sie przypomnial.
Zakopianka. CBS*** grzejac swoim BMW (kolor, wiadomo, czarny) walna w Bialym Dunajcu fure. Konie polecialy w jedna strone, baca w druga. CBS wylazl z rozwalonej fury i cofnal sie sto metrow zeby ocenic zniszczenia. Podchodzi do pierwszego konia, patrzy – wszystkie nogi polamane. Nie namyslajac sie dlugo wyciagnal swoja Barette, bach-bach, i ulzyl koniu w cierpieniach. Podchodzi do drugiego – to samo. Rozgladnal sie i zbaczyl Bace. Ktory naciagajac derke na urwane nogi zadeklarowal z moca – “No patrz pan – nawet mnie nie drasnelo”.
***Calkowity Brak Szyi
13 komentarzy:
A mówią, że w pogotowiu im później przyjedziesz tym diagnoza pewniejsza. A tu z robocopem za kółkiem, też mózgu nie trzeba było wytężać przy diagnozie.
Od kiedy Abi czytam Twoje relacje to jakby mam większe trafienia w pogotowiarskie przypadki.
2 dni temu pijani angole w Gdańsku. Niby standard ale po co jeden z główki wybił boczną szybę w policyjnej suce to czort jeden wie. I do tego, żeby go opatrzyć, musieli go skuć, taki był chojrak. Ten szybko do Albionu nie pojedzie.
No a 2 tygodnie temu, pieszy przebiegający przez obwodnicę Gdańska bo za daleko mu było zejść pod wiadukt 100 mm. Teraz już nigdzie się nie spieszy. Widok okropny. Trafił auto kilka sztuk przedemną i po trafieniu wyglądał jak (sorry za określenie) szmatławy manekin rzucony na pobocze. Na miejscu i na własne życzenie. Zgroza.
Głośno trąb, jasno świeć - dobre hasło. Tylko teraz w tzw. nowoczesnych karetkach z tym trąbieniem jakoś słabo. Dźwięk w dużym ruchu ulicznym się jakoś gubi, z reguły wcześniej ambulans widzę niż słyszę. Kwestia doboru częstotliwości czy jaki czort?
Korzystając z okazji: serdeczne pozdrowienia dla Autora!
HE HE
Swietne
obom
Abi hasło bardzo ciekawe :0 z tym trąbieniem to nawet dobry pomysł bo ja ostatnio też nie słyszałam jak karetka jechała :( A może to przez za głośne radio? Ale na szczęście mam odruch częstego zerkania we wsteczne lusterko :) To jak nie słyszę to chociaż widzę :)))
O tak jazda z takim kierowcą to hartuje człowieka ;) Poznałam ten ból jak jechałam ze szwagrem, dopóki mu nie powiedziałam żeby się zatrzymał i nie zrobiłam się zielona ;) teraz wie jak ma jechać jak mnie wiezie :D
Greg, mowisz ze to dziala jak wabik? Albo wyostrzacz ;) Basia tez kiedys wspomniala ze wszedzie widzi czerwonych ludkow.
TrebliG, witaj :)
Z sygnalami nie wiem o co chodzi. W karetce wydawac by sie moglo ze slychac nas na ksiezycu, a rzeczywistosc skrzeczy. Zazwyczaj kierowcy montuja sobie dodatkowe, pneumatyczne wyjce. I te slychac :D az za bardzo.
Obom, thx ;)
EL, haslo stare ale bardzo sensowne. Jechalem sobie wczoraj motorwajem. 50 mil. 75 na godzine. Czyli zajelo to 40 min. Ile trzeba grzac zeby zaoszczedzic 10 minut? 100 mil na godzine.
To haslo jest dobre nie tylko dla karetek. A jak komus szkoda stracic 10 minut zycia to niech wstaje 10 minut wczesniej ;)
Święta racja :) Już widziałam takich co to chcieli 10 minut zaoszczędzić. Wyprzedzili mnie a później to ja musiałam do nich karetkę wzywać. I tyle oszczędzili.
To Abi w sumie dobrze trafiłeś do kraju grzecznych kierowców. Tylko ten ruch lewostronny :)
to byłam ja
kiciaf
A mnie kierowca karetkowy uczył jeździć na kursie prawa jazdy. Mistrz spokoju i braku nerwów. Podziwiam go do dziś, że przeżył moje próby nauki jazdy i moje wybuchy agresji i nerwów, gdy mi coś nie wychodziło. Na kursie jeździł bardzo spokojnie, można rzecz jak dżentelmen.Nic nie było go w stanie zdenerwować. Natomiast, zdarzyło mi się z nim jechać w charakterze pacjentki i muszę przyznać szatan nie kierowca.
A mnie kierowca karetkowy uczył jeździć na kursie prawa jazdy. Mistrz spokoju i braku nerwów. Podziwiam go do dziś, że przeżył moje próby nauki jazdy i moje wybuchy agresji i nerwów, gdy mi coś nie wychodziło. Na kursie jeździł bardzo spokojnie, można rzecz jak dżentelmen.Nic nie było go w stanie zdenerwować. Natomiast, zdarzyło mi się z nim jechać w charakterze pacjentki i muszę przyznać szatan nie kierowca.
Przeprasza, ale ciągle klikam nie tam gdzie trzeba i piszą mi się dwa posty. Przepraszam.
@inessta
nieszkodzi, patrz Pani nawet nas nie drasnęło! ;)
Przeca nic nie szkodzi ;)
Milego wieczoru wszystkim.
Prześlij komentarz