Pacjent miał mieć wykonaną gastroskopię jako że objawy plus niepokojący wywiad rodzinny zapalił czerwona lampkę w głowie dżipa. Przylazł, usiadł i się dowiedział. Że mu metrowego szlaucha wsadzą do żołądka, wszystko ładnie zogladaja, wycinki pobiorą na hist-pat i po 15 minutach pojedzie sobie na zasłużoną kawopodobną ciecz z dżindżerowym ciasteczkiem.
Ginger cake jest w Polsce kompletnie nieznane i o ile początkowo drażnił mnie ostry, nieco nieprzyjemny smak o tyle teraz nie wyobrażam sobie nic innego do kawy. Gdyby sie wam trafiło być przelotam na wyspach, spróbujcie. Całkiem ciekawe.
Siedzę sobie przy
- Tlen, wózek, wkłucie, atropina.
Cztery nursy wypruły w cztery różne miejsca. Jużem sie nauczył że w trakcie wydawania poleceń trzeba palcem pokazywać kto gdzie lezie. Inaczej dostaniemy trzy wenflony i maskę albo dwie paczki atropiny i dwa wózki. Gość ze wzdychania przeszedł w rzężenie.
- Hałaju! - klepnałem go radośnie w kolano po raz drugi.
- Arghhh - zarzucił posłusznie po raz drugi łbem. Gut. Przynajmniej sobie tlenu dobrał bo jakis takis szary sie zrobił. Wbiłem igłę, w międzyczasie ciśnienie zmierzyło sie gdzies na poziomie 60 przy tętnie 30 więc nie certoląc się zbytnio dałem dwie ampułki atropiny. Która tu jest po 0,6 a nie miligramie, więc znowu na 140 kilogramowego chłopa nie tak wiele. Tetno przyspieszyło i pokazało się na promieniowej. Gucio. Ciśnienie? 120/75. Tętno 70. EKG - zatkowy. Alle fajnie. Mogę odwołac transport i wysłać gościa do domu. Jak się tylko obudzi, rzecz jasna. Klepnałem go po raz trzeci.
- Arghhhh... - zarzucił łbem i popatrzył z wyrzutem - Kolano mnie boli, spuchnięte, chodzić nie mogę!!!
Taak..?.. Trza było gadać...
Po całej akcji przyznał sie że ma panick attack’i i jak się zestresuje to mu na mózg pada. Co robic. W jakis sposób tłumaczyło by to tezę skąd sie wział - otóż w trakcie wielkiej bitwy w pradawnych czasach gdy Normani wytłukli miejscowych olbrzymów, jego ancestor miał panick attack i zamiast dać się zarżnąć - padł zemdlony. Dzieki czemu przeżył i mógł przekazać swe geny dalej. Z czego wypływa kolejny wniosek: uważamy sie za agresywną rasę. Aż strach się bać jak byśmy wyglądali gdyby niezliczone wojny nie wytłukły większości osobników noszących gen agresji...
A mój pacjent? Wrzodoszukaj zestresował sie również i od zabiegu odstąpił i zabukował go powtórnie za dwa tygodnie. Nie będziemy ryzykować. Nastepnym razem sam go pozbawię przytomności.