Jako że z odpowiedzi wyszła jakowaś pierońska epistoła, na post brakło czasu.
Ja bym chciał nadmienić jedynie że patentu na mądrość Broń Boże sobie nie przypisuje a mój post to gorzkie żale są jedynie. Ale odzwierciedlają moje uczucia względem systemu zdrowotnego który doprowadził mnie do ogólnej upadłości. Za odpowiedzi dziękuję zarówno tym którzy wierzą że lekarska brać nie jest do końca stracona jak i tym którzy wysłali by całą bandę hurtem do kamieniołomów. Prosiłbym jednak rozgraniczyć dwie sprawy: jakość serwisu świadczonego lekarzowi przez państwo i co z tego wynika oraz jakość serwisu lekarskiego per se.
"Suka bura"
Komentarze ( 23 )
Blogger Catta pisze...
Ludzie myśleli, że zwariowałam gdy zrezygnowałam z medycyny po V roku i zdanej internie. Ja myślę, że uratowałam własne życie.
Abi, myślę, że najlepszy nawet i najsprawniejszy "system" opieki zdrowotnej nie sprawi, że ten zawód będzie łatwiejszy. Myślę, że warto sobie w trudnych chwilach przypominać, że się jest człowiekim nie Bogiem.
28 stycznia 2010 07:52
Anonimowy Anonimowy pisze...
Hmm, myślę, że to będzie nawiązanie zarówno do tej notki, jak i do poprzedniej, dotyczącej typów.
Otóż z racji rokrocznie odnawiających się kamieniołomów w moich nerkach, jestem stosunkowo częstym gościem, na tutejszym pogotowiu, do którego zwykle docieram przy pomocy kierowcy i samochodu, bo jakoś sumienia nie mam wzywać karetki, ponieważ a nóż się zdarzy ktoś bardziej potrzebujący. Ale do rzeczy, spotkałem na tym pogotowiu dwie osoby, które hmm:
1) Pierwsza Pani doktor, która usiłowała mi założyć wkłócie, w efekcie, cała zalana krwią podłoga, koszula i spodnie, co z kolei spowodowało jej histeryczne wołanie o pomoc, skutkujące nagłym pojawieniem się mojej dziewczyny, stróżującej pod drzwiami i gwałtownym poszukiwaniem czegoś, czym by to się dało zablokować i mniej nagłe wtargnięcie pielęgniarki z szatańskim uśmieszkiem na twarzy:)
2)Oraz postać druga, zdecydowanie bardziej przerażająca, gdyż na poważnie pytająca mnie co bym sobie przeciwbólowego życzył, a pielęgniarkę o zalecane dawki i czy aby "jak panu podam X, to się nie pogryzie z Y":)
Pozdrawiam
Adam
28 stycznia 2010 08:31
Anonimowy Anonimowy pisze...
Abi, dobrze piszesz. Toż kurwicy vulgaris można dostać od samego czytania, a co dopiero Ty, czy inny lekarz, który jest w środku takiego piekła z tym umierającym astmatykiem. Noż curva puella sua mater, żeby obsrało tego, co R-kę wezwał, gdzie się nic nikomu nie stało, grrrr :-/
I dlatego jestem zdania, że takie fajne dochtory jak Ty i moi ukochani lekarze powinni mieć wszystko naj: pensje, domy, samochody i żony :-)))
nika
28 stycznia 2010 08:31
Blogger akemi pisze...
Trochę stymulacji pobudza, duża dawka wprawia w ekstazę, nadmiar - niestety już zabija...
Kielich goryczy się u Ciebie, Abi dawno już chyba przelał, skoro piszesz to, co piszesz, no i fakt, że zdecydowałeś się wyjechać z kraju. Osobiście ubolewam, bo takich Abi'ch wyjechało setki, a może tysiące. Bóg jeden wie, ile wykształconych lekarzy (i pielęgniarek) taki wyjazd planuje...?
Niedługo obudzimy się z ręką w nocniku (szeroki ukłon w stronę rządu, który piękny los gotuje społeczeństwu), kiedy okaże się, że w szpitalu zoperują nas Ukraińcy, Filipińczycy znieczulą, pielęgniarki w słusznym już wieku nie dobiegną do pacjenta na czas (czy ktoś widział młodą polską pielęgniarkę podejmującą pracę w szpitalu w ostatnich latach?), a w pogotowiu będą jeździć sami kierowcy.
Osobiście jestem tym przerażona.
28 stycznia 2010 09:18
Anonimowy Anonimowy pisze...
Aaaa, zapomniałam o lekarkach! I mężów-wężów też najlepszych :-)))nika
Weryfikacja słowa: phean.
Znaczy pean na cześć medyków :-)))
28 stycznia 2010 10:23
Blogger Zadora pisze...
Tak jak narzekamy na lekarzy, tak pewnie po chwili zastanowienia, każdy z nas znajdzie w pamięci pozytywne przykłady. Ja mam dobre wspomnienie o pewnym szpitalnym lekarzu, który był świetny w kontakcie, nie bał się podać numeru prywatnego telefonu, żeby się z nim bezpośrednio kontaktować itd. Ale też nie byłem upierdliwym pacjentem. Chciałem szybko do domu, nie leżałem i jęczałem jaki to umierający jestem, współpracowałem zamiast oczekiwać i wymagać, chciałem ambulatoryjnie, przestrzegałem zaleceń i terminów i na dobre mi to wyszło. Dzwoniłem do niego rzadko i tylko z konkretami i on załatwiał sprawy sprawnie, szybko i profesjonalnie. Naprawdę, wszystko uzgadniałem telefonicznie, nawet wizyty na badania u innych lekarzy. No było to parę lat temu ale nie sądzę, żeby on się zmienił na gorsze. Nie ten typ, nie ta osobowość.
28 stycznia 2010 11:08
Blogger (KK) pisze...
Chciałam napisać to co Nika, więc tylko napiszę: brawo Nika!
28 stycznia 2010 11:49
Blogger Malutka... pisze...
Przerażająca jest ta sytuacja obecna. A bardziej przerażająca ignorancja TYCH, CO TO SIĘ TYM ZAJĄĆ POWINNI.
Pociesza mnie jednak fakt, że ostatnio miałam do czynienia z samymi świetnym lekarzami, tak w kwestiach medycznych, jak i osobowościowych ;) I tu szczególny uśmiech dla pewnych poznańskich nefrologów :)
Abi - a Ty się trzymaj mocno!!!
A,a, a i Nika ma rację - popieram.
28 stycznia 2010 11:59
Anonimowy Anonimowy pisze...
@ KK i Malutka: pokraśniałam z samozadowolenia ;-P
28 stycznia 2010 12:04
Anonimowy Anonimowy pisze...
łojezu, zapomniałam się podpisać, to ja, nika
28 stycznia 2010 12:04
Anonimowy thalie pisze...
a mi z pamięci wypełzła rozmowa pewna, prowadzona nieco ponad rok temu. późno bardzo, 1 czy 2 w nocy. już wigilia. rozmówca tylko rok starszy niż ja, czyli wciąż młody, niespodziewanie mówi do mnie: przeciętnie chirurg w Polsce żyje 58 lat, półmetek mam za sobą.
mam szczerą nadzieję, że to jednak nie był jego półmetek.
28 stycznia 2010 12:11
Blogger Anek pisze...
Popieram Nikę i z przerażeniem myślę że Ci PF(Prawdziwi Fachowcy)Lekarze (przez duuuże L)mogą mieć dość i wyjechać. Urzędasy se poradzą to pacjent zapłaci za ich głupotę. Ja podziwiam Lekarzy, wiem jak upierdliwa jest ich praca i jak przykry może być pacjent. Przed każdą wizytą u ulubionego medyka mam nadzieję że On jeszcze pracuje....
28 stycznia 2010 12:16
Anonimowy Anonimowy pisze...
I wszyscy sobie powtarzają na początku, że tacy nie będą? ;)
Michaś
28 stycznia 2010 12:24
Anonimowy Anonimowy pisze...
czytam i ambiwalencja uczuć mnie szarpie raz z lewa raz z prawa... Trauma nieudanej reanimacji, niezrozumienie środowiska... Tylko ten kto musiał patrzeć w gasnące oczy pacjenta będzie sobie w nieskończoność zadawał pytanie - co jeszcze mogłem zrobić? I tylko ten właśnie pojmie do końca co znaczy odpowiedzialność zawodowa w medycynie, ratownictwie, pielęgniarstwie ratunkowym.
A w temacie "suk burych"... Przykład 1: Niedawno miałem przyjemność prowadzić szkolenie dla studentów ostatniego roku kierunku lekarskiego. Wieczorem nastąpiło rytualne spotkanie w miłej knajpce, w celach integracyjnych oczywiście. Ci młodzi ludzie przez bite 3 godziny wałkowali tylko jeden temat - KASA. Czasem wypowiedź przeplatano wyborem specjalizacji ze wskazaniem na większą KASĘ. Siedziałem między nimi i niczym mecz ping-ponga obserwowałem licytację na kwoty, warunki, możliwości. Trzy godziny później, bo więcej nie dałem rady, wracając do hotelu zastanawiałem się jak będzie wyglądać dalsza kariera tych ludzi, gdzie w ich kolejce wartości uplasuje się pacjent?
Przykład 2: O powyższym szkoleniu i moich wątpliwościach rozmawiałem z moją koleżanką - świeżo upieczoną lek. med. Do tematu odniosła się niezwykle rzeczowo.
- To uczelnia i starzy lekarze robią z nas na dzień dobry takich sk...synów - powiedziała. Traktują nas - studentów jak szmaty. Nic dziwnego, że kończąc edukację człowiek czuje się jak wymięta ściera. A im bardziej próbuje udowodnić sobie, że taki nie jest tym częściej sfrustrowany czerpie z profesorskich, uczelnianych wzorców zachowań.
Najpierw bądź człowiekiem, potem lekarzem, ratownikiem, pielęgniarką, a dopiero potem specjalistą - tak mawiał mój nieodżałowany autorytet, doskonały lekarz i dobry człowiek. Dostał od życia niezłe baty, ale "suką burą" nie był nigdy.
Pozdrawiam i wszystkim życzę życiowego, zdrowego balansu.
Łukasz
28 stycznia 2010 12:38
Blogger abnegat.ltd pisze...
Witam wszystkich :)
Widze ze temat nosny.
Jako ze dzis wspomagam zaprzyjaznione TC nie bardzo moge odpisac teraz.
Jedna rzecz mi sie nasuwa na teraz: to nie jest tak ze dobrzy wyjechali a ci co zostali do niczego sie nie nadaa. W Polsxe nadal pracuje cala masa moich kolegow i wiekszosc z nich nie jest gorsza a wrecz przeciwnie. Doslonali fachowcy znajacy sie na robocie. A nasz system gdyby byl odpowiednio sfinansowany bylby lepszy niz brytyjski. Smiem twierdzic bo znam oba ;)
28 stycznia 2010 12:42
Blogger green_emili pisze...
"To nie jest w nas. Nikt nas chamstwa na studiach nie uczy. Nikt nie idzie do pracy z nastawieniem roszczeniowo-awanturniczym. To się rozwija na skutek braku pełnej kompensacji stresu. Który kumuluje się godzina po godzinie".
Abi, może wytłumaczysz mi-bo ja nie wiem-dlaczego Pani Dohtor w mojej miejscowości, mając bezstresową pracę (sama o tym mówi) wykazuje objawy chamstwa.
Sam wiesz, że w mojej wsi leczy się nadciśnienie, bo mikroklimat jest specyficzny.
I jest na tyle fachowa, że kiedy klinicysta pracujący w niezłym szpitalu po prostu usiadł.
Wypisała skierowanie na przegląd organu, którego nie ma.
A kończyła studia dokładnie tam gdzie Ty...i Pan Doktor Klinicysta.
Jeżeli nie uczono jej chamstwa na studiach, to gdzie? Bo na pewno nie w mojej przychodni.
I nie wiem jak ja mam nie myśleć, że ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. Medyków
2. ...i plebs...czyli na tych, co się na medycynę nie dostali.
(Szczegół, że ja nigdy nie chciałam mieć z medycyną nic wspólnego, bo mnie to nie kręci.)
ps. Z prywatnego terytorium powiem tyle...prywatnie też to wygląda z...biście. Gdybym przytoczyła tekst, który sprzedał mi pan dr ortop, kiedy dostał ode mnie kosza...to kaplica.
Nie mówię, że wszyscy lekarze są chamscy, bo większość znanych mi nie jest, ale...
Nie masz pojęcia...jak takie zachowanie zostaje i jak razi.
Ja nie poszłam do medyka, bo chciałam napić się kawki, tylko zestresowana na maxa nie wiedziałam co mi jest.
Pozdr.
Rozgoryczona Green
28 stycznia 2010 12:45
Anonimowy Anonimowy pisze...
"I nie wiem jak ja mam nie myśleć, że ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. Medyków
2. ...i plebs...czyli na tych, co się na medycynę nie dostali."
Są jeszcze Ci, co dostali się spełniając ambicje swoich rodziców a w głębi ducha marzą o czymś zupełnie innym...
Ale ogólnie - Abi masz świętą rację... Amen.
28 stycznia 2010 13:07
Blogger green_emili pisze...
Uważam, że lekarze ze sfrustrowanym sercem lub głową zamiast robić innym "złą robotę" - postępując tak, a nie inaczej- mogą popatrzeć jak się spakować i wyjechać.
Dlaczego ja, jako pacjent-mam płacić za cudze problemy wynikające z napięcia nerwowego i braku kasy?!
Ja, płacę składki, jestem niestety miła, nie jestem roszczeniowa, u lekarza bywam rzadko, (akcja pt. 4 wizyty w 6 dni u różnych specjalistów...trafiła mi się pierwszy raz w życiu) więc przychodząc do kogoś z problemem...szukam pomocy. I nie mam ochoty płacić za to, że system jest be.
Bo chodzi o moje zdrowie i życie.
Coś mi się wydaje, że Przysięga Hipokratesa...nie wszystkich dotyczy.
Bo moim zdaniem nie wszyscy lekarze pamiętają, że przysięgali iż:
"Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i rozeznania ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy".
A co do spełniania ambicji rodziców, powiem tak:
ja zdobyłam dwa zawody.
Jeden dla dla rodziców (niewykonywany) drugi dla siebie (z pasji), a robię coś zupełnie innego (dla kasy...kiepskiej, ale jednak).
I szafa gra.
28 stycznia 2010 13:21
Blogger goska pisze...
Zawód lekarza bez wątpienia jest zawodem wyjątkowym, pod różnymi względami, tez wyjątkowo trudnym i odpowiedzialnym. Nie ma co dyskutować o czymś takim jak godziwe wynagrodzenie czy elementy higieny psychicznej polegającej choćby na tym, ze możesz z kimś porozmawiać gdy wydarzy się cos co cię przerasta, tak zwyczajnie, jak człowieka.
Nie można tez wszystkich „wkładać” do jednego worka, są lekarze, którzy nimi być nie powinni. Z pewnością miał na to wpływ czynników, o których piszesz. Na szczęście to mniejszość.
Pamiętam słowa pewnego proktologa, z którym miałam wykład o zaburzeniach życia seksualnego po zabiegach operacyjnych „proszę państwa nam naprawdę nie jest wszystko jedno gdy operacja się nie powiedzie”.
28 stycznia 2010 13:31
Anonimowy Anonimowy pisze...
czytam twego bloga codziennie, odzywam sie jednak sporadycznie. Zgadzam sie z twoja opinia w 100% choc nie jestem lekarzem. Wystarczy ze jest nim moja matka i widzialam latami jak potrafila odtwarzac 'ta nieudana reanimacje'. To ciezka i stersujaca robota. Masz rowniez racje ze w Stanach lekarze objeci sa opieka psychologiczna bo inaczej nie da sie zyc., dzieki temu (jak rowniez ilosci godzin i standardowi pracy) sa mili i usmiechnieci (tez nie zawsze). Moja dobra kumpela jest polozna tutaj i obowiazkowo raz na kwartal ma spotkanie z psychologiem jak rowniez po porodach z komplikacjami.
Zawsze rozwalali mnie ludzie co to mieli pretensje do lekarzy o wszystko nawet o to ze zyja. Powinni sami isc na medycyne i przekonac sie jak to jest. Ja mialam doskonaly przyklad rodzicielki a potem starszego brata i dzieki niemu wybilam sobie z glowy ten kierunek. Teraz czasem zaluje ale coz moze tak mialo byc.
Pozdrowienia.
Asia
28 stycznia 2010 16:44
Anonimowy Anonimowy pisze...
I mnie to czeka, niestety... Nie zdawałam sobie sprawy z tego, do czego lekarze są zmuszani, dopóki się wśród nich nie znalazłam:) Ale jakoś nie wyobrażam sobie siebie w jakimkolwiek innym zawodzie. Więc żegnajcie, 11 lat mojego życia!
28 stycznia 2010 19:55
Anonimowy Anonimowy pisze...
Bo to trzeba mieć jakiś defekt w mózgu. Człowiek wie, że gładko nie jest i płatkami róż mu tej ścieżki nikt nie uściele, a jednak coś go w to "bagno" ciągnie :)
I w dodatku nie chce go na inne bagno zamienić ;p
Epi
28 stycznia 2010 20:42
Anonimowy Anonimowy pisze...
'Drodzy pacjenci, nie dziwcie się że jesteście traktowani gorzej niz śmieci'
Ciekawe, czy ten sam tekst rzeczony Pan Doktor powiedział SWOJEJ chorej matce, lub choremu dziecku?
T.
28 stycznia 2010 21:21
-------------------------------------------------
Catta, Eric Berne podzielił psyche na trzy typy. Rodzic, Dziecko i Partner (czy Dorosły, jak tam zwał). Wszystko zależy który typ Ci się trafi. Dziecko to wszystkie gburki obrażalskie, Barbie niedopieszczone czy inna rozkapryszona hołota. Rodzic to to nadęte buce co ex katedra będą mielić prawdy objawione i dręczyć kazaniami. Ci najczęściej dostępują Łaski Oświecającej i zostają Namaszczeni. Lub Wniebowstąpienia. A Dorosły jak to dorosły. Da się pogadać. Ale jak trafi na bachora to mu w dupę przyrżnie.
Adam - ten pytający wcale nie jest niebezpieczny. Pójdzie, sprawdzi i napisze. Lepiej tak niż na pałę coś dać bo wstyd sprawdzić - i komuś kuku zrobić. Odnośnie wkłucia... Robię jakiś tysiąc rocznie. W zasadzie wbić mogę z zamkniętymi oczami. A dalej się trafia od czasu do czasu kiks. Takie toto jest niestety...
Nie chce usprawiedliwiać nikogo - igły trzeba umieć wbijać a leki znać.
Ale.
Patrząc na tysiące specyfików i dziesiątki tysięcy możliwych kombinacji łatwo się zgubić. Sam sprawdzam jak mam wątpliwości - a robię to 15 lat. Kto pamięta że aminofilina gryzie się z makrolidami? Albo że uroczy syropek Tussipekt może ukatrupić depresanta na MAOI? A Tramadol że jest toksyczny z trójcyklicznymi? A takich rzeczy są tysiące. Sprawdzić nie grzech - grzech nie sprawdzić ;)
Nika, ja muszę popatrzeć czy gdzieś nie ma jakowejś nagrody za ogólnopozytywne podejście do tematu służby zdrowia :) A z zestawu skreślę żonę - bo mam. Resztę biorę bez mrugnięcia okiem.
Akemi, nie wiem czy się wypaliłem. Może. Ale gdybym został to chyba już bym nie żył. Bo to co pisałem kiedyś to prawda jest niestety - miałem piękny początek wszystkiego. 60 papierochów dziennie, 25 dyżurów miesięcznie, nadciśnienie, bóle wieńcowe.
Hoooduuuuuu...
A to co pisałem powyżej też prawdą jest - to wcale nie jest tak że wyjeżdżają ci dobrzy - a źli zostają. Odnośnie wyjazdów to znalazłem taki cytat:
W Polsce pracuje około 2800 anestezjologów. Potrzeba ich będzie dwa razy więcej. Tymczasem od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej z kraju wyjechało ok. 7 tys. lekarzy, z których 20 proc. to anestezjolodzy. Jest to największa grupa specjalistów spośród lekarzy, którzy zdecydowali się na opuszczenie kraju. (
źródło )
Mi się w to wierzyć nie chce. Znaczyło by to że wyjechała połowa anestezjologów. Bzdura jakaś. Słyszałem że w UK pracuje ok. 300.
Ale czy to prawda - nie mam pojęcia.
Nika, a męża to już wcale nie chcę...
Greg, to jest nasza polska przypadłość. Złe będziemy wałkować do siódmego pokolenia. A dobre - ot, było , mineło a w zasadzie to potwierdziło diagnozę.
KK i Malutka - jak już wynajdę tą nagrodę to od razu załatwię trzy nominacje :)
Thalie, ale coponiektórzy żyja jednak dłużej ;) Zawsze mam nadzieję że ktoś musi być po prawej stronie krzywej Gaussa.
Anek, tak naprawdę to prawdziwy fachowiec z kraju wyjeżdżać nie musi. Byle by umiał swoją pracę dobrze sprzedać. Bo jeżeli umiesz działać w prywatnym sektorze to można pogodzić pracę na niwie z godziwym zarabianiem pieniędzy. I myślę że ci najlepsi tak właśnie zrobili.
Michaś, rzuć okiem na post Łukasza. Troche sie zimno robi. Bo prawdą jest że pieniądz jest potrzebny. To jest odwzorowanie naszego wysiłku, wiedzy umiejętności i czego tam jeszcze. Ale z drugiej strony jeżeli kasa jest jedynym - czy najważniejszym - kryterium to czas sie bać. Bo pazerność prędzej czy później doprowadzi do wypaczeń.
O pieniądze trzeba się bić. Frajerstwo zdechło już dawno temu. Ale - nie z pacjentami. Od tego jest pracodawca, NFZ, ustawodawca. Jeżeli lekarz zaczyna uzależniać świadczenie udzielenia pomocy od otrzymania gratyfikacji to właśnie przekroczył granicę. I w tym momencie powinien się nim zająć prokurator.
Czy Ty jesteś adeptem młodym?
Bo jeżeli tak - i masz takie pytania - to nie zginiesz ;) Może za piętnaście lat przeczytamy kolejny blog...
Łukasz, w zasadzie co do kasy to odniosłem się już powyżej. Nic dodać. Natomiast co do warunków szkolenia lekarzy. To jest niestety przykre. Ośrodek krakowski pod tym względem jest wyjątkowo paskudny, choć spotkałem też ludzi przed którymi czapki z głów. I to na różnych klinikach i oddziałach. Szefa specjalizacji - gdyby tu kiedyś trafił to się mu nisko i w pas kłaniam - miałem takiego że nawet nie marzyłem że mieć będę. Najwyższej klasy fachowiec i nauczyciel. Dalej nie mogę ciągnąć wątku bo bym musiał wypisywać szczegóły które w środowisku są do rozszyfrowania łatwe - ale nawet w tym ponurym Krakowie pracuje masa kapitalnych ludzi. A że trafiają się kurwadziady. Co robić.
Emilka - trafiłaś na głupią babe i od razu rozpacz czarna. Kobiety jednak albo kochają - albo nienawidzą. Żadnych letnich uczuć.
Rozgraniczmy dwie sprawy. Pierwsza - że nie podoba Ci sie system. Tu Ci powiem tak: nikomu się nie podoba. Ani pacjentom, ani lekarzom. Żaden polityk się tego nie chwycił bo zakrawało to na polityczne samobójstwo. Prywatnie wierze w Tuska, ale moja naiwność polityczna jest m/w taka sama jak zyciowa. Natomiast zwróć uwagę na jeden szczegół - że nie myślałaś o tym jak byłaś zdrowa. Dopiero jak Cie złapało wtedy płacz i "system jest be". A trzeba - rzecz jasna to nie jest jednostkowo do Ciebie, jeno do ogólnego ogółu - cisnąć polityków żeby wywiązywali się z obietnic. Obiecywali że naprawią służbę zdrowia? No to do roboty... Inicjatywy oddolne, nękanie posłów, protesty, podpisy i takie tam. Ale to trzeba zrobić
zanim się człowiek pochoruje...
Odnośnie Twoje lekarki: jeżeli jestes niezadowolona z usługi to zapytaj sie bezpośrednio Pani Doktor gdzie należy kierować skargi. Toz jest NFZ do którego możesz sie poskarżyć, izby lekarskie w na końcu zwykły sąd. Przecież ta kobieta nie wzięła się z Księżyca tylko gdzieś i pod kogoś podlega.
Że ortopeda okazał się chamem... Znam paru. Pamiętaj że facet całe dnie napierdala młotkiem i rżnie piła. Do tego wrażliwy intelektualista pasuje jak pięść do nosa.
Gośka, bo to jest zupełnie druga strona medalu. Jedna - to zapewnienie takich warunów żeby lekarz miał czas na dokształ i odpoczynek.
A druga to eliminowanie matołów z zawodu....
Asia, część tych pretensji jest uzasadniona. Bo ja odpowiadam za to jak i ile wkładam pracy w rozwój, szkolenia i co tam jeszcze. A z drugiej strony - co lekarz jest winien że służba zdrowia osiągnęła stan agonalny? Naszą sprawą jest leczenie - zarzadzaniem niech się zajmą ci co się na tym znają. Jak nie będę się musiał zastanawiać nad tym jak przeżyć to będe miałczas przejmować się pacjentem. Okrutne.
Anonimie, tak bez zastanowienia...?...
Epi - bo w tym jest magia. Na swój sposób.
T., a po co to miał mówić matce? Mówił to do tych którzy pośrednio są odpowiedzialni za kształt służby zdrowia. Wyborca jest pośrednio odpowiedzialny za wszystko. Nie tylko przez fakt że cos tam wybrał - ale też przez dalsze działania powyborcze. Jeżeli wszystkim wisi i powiewa jak działa służba zdrowia - to dlaczego lekarz miał kłamać? Miał powiedzieć że co - płace mamy gorsze niż śmieciarz dlatego właśnie wszyscy pacjenci są traktowani jak klienci spa? Powtórzę myśl przewodnią - służbę - nie tylko zdrowia, każdą - ma sie taką za jaką się zapłaci. Płacimy gównianie to i mamy obsługę godną Zakładu Oczyszczania Miasta.
A zupełnie prywatnie Ci powiem że znam służbę zdrowia również od strony pacjentowo-haraczowej. Masz ci los - pięćdziesiąt lat państwo przerzucało obowiązek opłacania lekarza na pacjenta no to mamy to co mamy.