W zasadzie pełny tytuł brzmieć powinien „Dysertacyjka o współistnieniu gatunków czyli jak przejść szybko i bez zbędnych tłumaczeń na żywienie w stołówce zakładowej” ale z braku miejsca niech zostanie tak jak jest. Poza tym nasz zakład stołówki nie posiada, a jedyną bułkę można kupić w samochodzie na parkingu który podjeżdża w porze lanczyku, a która to bułka w zasadzie nadaje się jedynie do zatykania mysich dziur.
Od dłuższego czasu prześladuje mnie wręcz natrętnie myśl, że płeć piękna jest gatunkiem zupełnie odrębnym, rządzącym się swoimi prawami, logiką z włączonym środkiem (z potężnym rozmyciem gaussowskim), a który to gatunek dla zachowania ciągłości musi się parzyć z przedstawicielami gatunku samców - ku obopólnej korzyści zresztą.
Samice widziane oczyma samca to gatunek nieziemski, ufo wręcz niebywałe, którego zachowania przewidzieć nie można w żaden sposób, a próba zrozumienia doprowadza nieodmiennie do powstania wynalazków na światową skalę - jak choćby silnika spalinowego (wpakowanego w samochód o uroczej nazwie Mercedes), korków do szampana czy innych narzędzi posuwisto-zwrotnych jak szuflady i młoty mimośrodowe.
Kobieta motorem postępu jest i basta. Myśl nie jest nowa, na tę cechę zwrócono uwagę już u starożytnych - toż wystarczy popatrzeć na motywy postępowania panów by zrozumieć że w zasadzie cała nasza historia, pisana ręką mężczyzn, była inspirowana przez przedstawicielki naszego kontr-gatunku. Żeby nie być gołosłownym przypomnieć można Troję (która po prawie 3 tysiącach lata została zmieciona z powierzchni ziemi; żadne trzęsienie czy tsunami nie wyrządziło mu większej szkody, a jednej baby starczyło by na kilka następnych tysięcy lat miasto to przeszło do legendy). Rzecz jasna niełatwo dowieść takiego związku, gdyż na papierze to w większości mężczyźni tworzyli naukę i sztukę (choć jak wiadomo, Kopernik była kobietą), ale czy na pewno? Toż za każdym nieudacznikiem i leniem, który najchętniej oddał by się przeżuwaniu liści eukaliptusa i drapaniem po wiadomo czym - stoi jakowaś misia której przydał by się bucik nowy na szpileczce czy szkiełko większe i droższe niż samicy z drzewa obok. Tak, tak, drogie panie - jesteście zbiorowym choć anonimowym twórcą potwora zwanego postępem. Gdyby nie wasze podstępne knowania, wisielibyśmy sobie spokojnie na drzewach w pozycji
„tumiwisiipowiewa”, nie będąc narażeni na stres, zawały w średnim wieku i wyścig szczurów który jak wiadomo prowadzi do nikąd, napędzając jedynie szalone perpetuum mobile naszej cywilizacji.
Niektóre z pań doszły do wniosku że nie dość im rządzenia światem zza pleców znanym wszem i wobec sposobem
„jeśli nie chcesz mojej zguby” - te wzięły za pysk całe towarzystwo i wprowadziły własne rządy. Do czego takie wykolejenie może doprowadzić widać na przykładzie Kleopatry (III, Pierwsza wyjątkowo spokojna była), czy Katarzyny II. Z tego jasny wniosek płynie - mężczyzna swoim lenistwem gwarantuje pohamowanie szalonych zapędów kobiet. Jest on niejako niezbędnym filtrem oddzielającym dzikie i rozpasane tyłomózgowie od ośrodków wykonawczych. Taki - społeczny
neocortex.
Gatunek kobiet na samców nie zwraca większej uwagi do momentu osiągnięcia wieku rozpłodowego, gdyż w zasadzie na nic im walczące pomiędzy sobą obszarpane indywidua. Jednak gdy nadchodzi czas, każda samica upatruje sobie swojego samca po czym oznajmia: mój.
I kropka.
Wybrany samiec nie ma bladego pojęcia że został podstępnie zwabiony do 40 letniego kieratu z którego wyjdzie nogami do przodu w dębowym (jak się sprawdzi, bo jak nie to i sosnowego może być mało) ubranku. Zamiast tego wydaje mu się że Pana Boga za nogi złapał i przedsionek do raju ujrzał. Nie wie biedaczysko że samica uruchomiła swoja moc sekretną - której bezpośrednim wynikiem jest ciężkie uzależnienie enkefalinowo-endorfinowe. Z typowymi objawami abstynencyjnymi wybuchającymi z mocą przy braku obiektu westchnień: niezdolność do koncentracji, wykonywanie czynności kompulsywnych (co w pewien sposób zostało rozwiązane przez tanie pakiety SMSowe i serwis internetowy "Kwiaty dla..."), a w przypadku przedłużającej się nieobecności samicy (zwanej również katalizatorem psychofizycznym reakcji uzależniającej) możemy zaobserwować ciężką depresję, z próbami samobójczymi włącznie.
Rzecz jasna nic nie trwa wiecznie więc po latach kilku, gdy narkotyki działać przestają, samiec dochodzi do częściowego używania rozumu, ale jest już zdecydowanie po ptakach. Wokoło latają różne milusińskie z pierwszych miotów, na łbie wisi kredyt za mieszkanie i samochód a z powodu uczestniczenia w wyścigu szczurów - oraz podstępnych knowań samiczych mających na celu utrzymanie ogłupiałego samca przy sobie - jego sylwetka z klasy „kaloryfer” zamienia się w klasę „grucha”. Czasem jest to „pulpet”, ale o patologii społecznej nie warto mówić.
Tak to właśnie naturalne dla każdego samca uczucie swobody i niczym nie skrępowanej wolności dzięki biologicznemu trikowi endorfinowemu zostało zamienione na stan ciężkiej frustracji i niedowartościowania. Rzecz jasna część samców próbuje przywrócić naturalny stan rzeczy, jednak matriarchalne prawa rządzące naszym społeczeństwem czynią z niego patologicznego brutala, skończonego pastucha i obślizgłego padalca. Co w zasadzie ciekawym jest, gdyż biologia przywiązuje samca do samicy na czas osiągnięcia przez młode dojrzałego wieku, co następuje u obojga gatunków około 10-12 roku życia. W tym momencie rola samca jako reproduktora się kończy, a prawa kryptomatriarchatu niewolą samce jedynie gwoli zaspokojenia potrzeb życiowych samicy. Ergo, nie jest to potrzeba biologiczna - czyli przeżyciu gatunku niezbędna - a potrzeba psychofizyczna kobiet. Na tym to przykładzie widać wyraźnie czyje knowania góra i kto tu tak na prawdę rządzi.
Jako że każde zwierzę trzymane w niewoli marnieje a następnie zdycha, gatunek samic wymyślił kilka mechanizmów mających utrzymać uwagę samców z dala od problemu wyrwania się na wolność i przekazywania swoich genów innym samicom. Zadziwiająca jest tutaj - można by nazwać -
rywalizująca współpraca kobiet (podejrzewam że istnieje jakaś kobieco-logiczna nazwa dla tego zjawiska; próba jego klasyfikacji dostępnymi męskimi mechanizmami jednoznacznie wiedzie w bezsens). Z jednej strony przywiązują samców na stałe, z drugiej strony pozbawiają się możliwości usidlenia innego samca. Jako że zasady entropii obowiązują we wszystkich procesach znanego nam wszechświata, można by wysnuć tezę że utrzymanie samca przy sobie jest mnie energochłonne niż usidlenie nowego.
Do głównych mechanizmów tych należy zaliczyć piłkę nożną, piwo Żubr, wędkarstwo i telewizję. Ta ostatnia nie cieszyła się pierwotnie dużym wzięciem, gdyż zmiana kanałów wiązała się z wezwaniem młodych którzy marudzili że chcą bajkę, a najczęściej ulegali wpływowi (niedoinformowanej co do celu istnienia telewizora) samicy która przełączała kanał na „M jak miłość”. Jednak od czasów wynalezienia pilota sytuacja poprawiła się diametralnie i telewizja stała się jednym z podstawowych dystraktorów. Samice posunęły się do tego że pokazują na ekranie telewizora inne gołe samice - jest to proces bezpieczny, gdyż jak wiadomo nikt jeszcze telewizorowi dziecka nie zrobił. Widać na tym przykładzie wyraźnie że nie chodzi tu o zasadę wyłączności okazywania względów a jedynie o zasadę wyłącznego dostępu do dóbr.
Końcowy etap życia samca, zwanego zwykle w tym czasie zgryźliwym staruchem, przebiega dramatycznie. Brak stymulacji e-e połączony z permanentnym niedoborem seksu doprowadza do nadmiernego przerostu palców u rąk - spowodowanego ciągłym używaniem pilota - oraz mięśnia piwnego. To dlatego w trumnie samiec ma splecione palce i wystawione do przodu kciuki - pozycja ta zostaje utrwalona i nie zanika nawet po wyrwaniu pilota spomiędzy palców. Stąd też quasimodo brzuchowo-paluchowy, przemorfowany w kilkudziesięcioletnim, bezlitosnym procesie, nim szczeźnie marnie, miast słów miłych za swą wierną służbę słyszy zwykle:
„Wiesz, Kaziu, nie jesteś już tym Kaziem za którego wychodziłam za mąż”*
--------------------
*Często w postaci: „Gdzie ja k. oczy miałam jak za ciebie wychodziłam! Padalcu!!**
--------------------
**Padalec jest nieobowiązkowy.