Od czasu do czasu nękają nas niedookreślone, rozmemłane i nic niemówiące podświadome lęki przeczuciami zwane. Ciekawostką jest że jakoś nigdy nie są zwiastunami wydarzeń miłych i pożądanych. I co najgorsze – nigdy nie wiadomo czy doświadczane przeczucie jest naprawdę czy tylko dla jaj...
- Dzień dobry, Abnegat – uśmiechnąłem się do miłego jegomościa którego zaprosiłem na rozmowę kwalifikacyjną. Rzadko to robię, ale gdy preassessment dzwoni że pacjent ma sine wargi, to można się spodziewać wszystkiego, z nieboszczykiem włącznie.
- Dzień dobry – oduśmiechnał się jegomość w wieku matuzalemowym. Faktycznie ma niebieskie wargi... Poczułem
touch of destiny zupełnie nie wiedzieć czemu. Cholera jasna, było zjeść ciasteczko na śniadanie to by człowiek nie miał przeczuć w wątpiach. Jegomość został wypytany na każdą okoliczność, przebadany, EKG zrobione, badania sprawdzone... Hm. TIA w wywiadzie. Kontrolowane nadciśnienie. I blok lewej odnogi, o którym nie wiadomo - stary czy nowy. Niby nic – a jednak wcale nie takie niby nic. Wartało by wiedzieć coś więcej. Z drugiej strony jak gościa wyślę do kardiologa to go zobaczę w najlepszym razie za pół roku. Z trzeciej strony – fasciektomia z powodu Dupuytrena to nie jest powód żeby faceta badać na czwartą stronę. Z czwartej – toż chodzi na siłownie, po bieżni biega, zadyszki nie dostaje, żelazo targa, dziarski, sprawny... Olewając przeczucie na całej linii zapodałem miłemu jegomościowi propozycję nie do odrzucenia – zrobimy mu operacyję, ale nie w ogólnym jeno w Bier bloku.
Gwoli wyjaśnienia. Zabieg jest niewielki, dotyczy naprawy przykurczonych palców. W zasadzie wszystko powinno się robić w blokadzie albo bloku Bier’a. Ale jako że wrażenie wenflonu i zapuszczenie delikwenta trwa dokładnie 7 minut – od uruchomienia wlewu do rozpoczęcia operacji – a blokada nie dość że trwa dłużej, to jeszcze niesie pewne ryzyko że nie zadziała, więc usypia się wszystkich rach-ciach i po sprawie.
A, właśnie. Wyżej wspomniany blok to jedna z najprostszych procedur anestezjologicznych. Zakłada się mankiet pneumatyczny na ramię, wyciska krew z żył za pomocą elastycznego bandaża – albo po prostu poprzez uniesienie ręki do góry – mankiet się pompuje do ca. 250 mmHg (tak naprawdę to ciśnienie skurczowe pacjenta +100), i podaje do zakląkniętych żył środek miejscowo znieczulający w dawce słusznej. Można to nawet w garażu zrobić. Problem w tym, że od podania do anestezji mija jakieś 15-25 minut – a na to we współczesnym świecie czasu nie ma. Nie mówiąc o zszarganych nerwach ortopedy z powodu zmarnotrawionych przestojem pieniędzy...- Abnegat! – rozpromienił się Bluelips na mój widok.
- Jak się dzisiaj czujemy! – odpromieniłem się z niejakim uczuciem dziwnym. Cholera, znowu kawa z rana? Co te flaki...
Przeleciałem przez check-list – wszystko w normie, nie jadł, nie pił, tabletki wziął, uczuleń nie ma, żadnych incydentów dziwnych od naszego ostatniego spotkania. No to – w Imię Boże.
Podpięliśmy gościa do pikaczu, zapodali tlen i zacząłem sie znęcać. Wenflonik do Bier’a – wbity. Wenflonik asekuracyjno-sedacyjny – wbity.
- Jak się mamy?
- Perfecto – uśmiechnął się Bluelips po hiszpańsku. No to jedźmy dalej.
Rączka w górę, 3 minutki na spływ wolny, zacisnąć pięść, potrzymać, napompować górny mankiet – i wio z Lidokainą. Pomalutku, pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł.
- Boli co?
- Nic.
- Wszystko Oki?
- Si, senior.
Podałem co miałem, usiadłem – brrrrrrr – zawarczał aparacik od ciśnienia. Mierzy, mierzy, pompuje drugi raz, dalej nic, trzeci – żeż w morde, toż tak się chyba nie zestresował? A jednak. 215/120 mmHg. By to szlag jasny trafił, nie mógł zapodać tego ciśnienia zanim mu podałem wszystko w żyłę? By się zabieg zwaliło i po krzyku. A teraz po ptokach – spędzi na stole 40 minut, niezależnie czy operację będzie miał czy nie. Bo zwolnienie opaski przed tym czasem uwalnia masę lidokainy do krążenia co powoduje methemoglobinemię i przy okazji niejako może choć nie musi spowodować zaburzenia rytmu serca – więc jest to oficjalnie zabronione. Miło.
- Jak się czujemy?
Tu Bluelips rzekł coś – ale niestety nie zrozumiałem co. Co gorsza, pielęgniarka też nie zrozumiała – więc problem nie tyle dotyczy odbiorcy co nadawcy. Flaki przypomniały o swoich poprzednich przeczuciach. Szlag by z wami... Text było wysłać albo sraczkę wywołać a nie rozmemłanie się mi tu przeczuwać.
Będzie cackania.
Verapamil – niestety, nie mają tu Ebrantilu nie wiedzieć czemu – w żyłę, co z
LBBB zawsze mi daje nie wiedzieć czemu Radosne Oczekiwanie i po 3 minutach Bluelips zapytał czemu ja się w niego tak wpatruję jak w święty obrazek? Dowcipniś. Najpierw straszy a potem jaja sobie robi. Szybka kontrola neurologiczna – zęby szczerzy, oczy zaciska, nic mu nie zwisa, nic nie dolega, kontakt cacek – sedacja i do spania. A nie anestezjologa denerwować.
Kontrola bloku – nie działa. Dołożyłem trzy dziubnięcia w nadgarstek – promieniowy, łokciowy i pośrodkowy - i odczekałem jeszcze trzy minuty. Zimno czuje? Czuje. Nie wydzierżyłem i wraziłem igłę. A igłę czuje? Nie. A tu? Też nie. No to do roboty.
Blękitnowargi pięknie za opiekę podziękował, uścisnął grabulkę grzecznie i poszedł sobie do domu żreć leki przeciwbólowe. A ja w końcu dostałem sraczki.