piątek, 3 stycznia 2014

Bu Dubel

Będzie o superprodukcji z Sandrą Bullock w dwóch podejściach, czyli "Grawitacji" i "Strasznie głośno, niesamowicie blisko".

Spoiler alert. Spoiler alert. Spoiler alert.
You've been warned.

Najpierw zmieszamy z błotem "Grawitację", jako, że debilizm ów wstrząsnął mną do głębi. Zacznijmy od początku.

Bulloczka siedzi sobie w skafandrze na orbicie, próbując naprawić coś zepsutego. Dookoła niej lata w te i wewte Clooney, jak nie przymierzając dziecko z ADHD. Bulloczka walczy, coby się ze strachu nie obudzić, Clooney puszcza jej kowbojskie kawałki - czyli tak zwane country - i jest cool. Nagle następuje pizd, wokoło naszych bohaterów latają przedmioty większe i mniejsze z prędkością przekraczającą ludzkie wyobrażenie. Tum podrapał się po łbie - toz obiekty na orbicie poruszają się zasadniczo w ta samą stronę, wynika to nie z ustaleń mieżdunarodnych, bo znając Ruskich jak by tylko mogli to wysłali by swoje satelity pod prąd (a Chińczycy w poprzek), tylko z faktu, że Ziemia się obraca. Stąd wszystkie platformy startowe są tak blisko równika jak to tylko możliwe, a start następuje w stronę obrotu Ziemi.

...wiem, że wszyscy to wiedzą, ale przypomnijmy dla przypomnienia...
Bycie na orbicie oznacza nie "bycie" w jakiejś odległości od Ziemi, tylko poruszanie się w określonej odległości z określona prędkością. Nasza planeta akuratnie wymaga prędkości 7,91 km/s. Ponieważ ruch obrotowy Ziemi przy równiku wynosi niecałe pół kilometra na sekundę, to startując zgodnie z obrotem Ziemi musimy dołożyć 7,4 km/s, a przeciwnie 8,4 km/s. Tym razem to nie polityka, tylko fizyka z ekonomią wymogła na wszystkich latanie w tą samą stronę - ergo, prędkości względne obiektów na orbicie są niewielkie. Skąd w takim razie nagle po orbicie kołowej zaczyna zapierdzielać coś z prędkością kuli karabinowej??? A w zasadzie to więcej - biorąc pod uwagę, że są na niskiej orbicie, a kawałki doganiają ich w 90 minut, prędkość względna powinna być koło... pierwszej prędkości kosmicznej... nic nie panimaju... No, ale. Niech będzie, że to możliwe, zwalić zawsze wszystko można jak nie na straszny meteor, to jeszcze straszniejszych kosmitów.


Ponieważ reszta aktorów jest z trzeciej półki, więc w spotkaniu z meteorami/resztami/czy co to ta kupa była giną jak muchy. Trzeba mieć HP powyżej 10 tysięcy - a to dopiero od poziomu aktorów posiadających Oscara - żeby takie jaja przeżyć bez szwanku. Bulloczka wylatuje jak z procy w kierunku nie do końca określonym i wirując jak bąk walczy z pawiem. Na jej ratunek - przypomnijmy, w czarny kosmos, w niewiadomym kierunku - rusza Clooney i ją, co najciekawsze, znajduje! Jest to najdobitniejsze potwierdzenie pierwszego paradoksu fizyki, że dupa nie motor, a ciągnie.

Potem jest już tylko gorzej. Bulloczka, w kolejności pojawiania się na ekranie, rozwija:
-metabolizm beztlenowy;
-siłę silnika Pratt@Whitney w prawej ręce;
-siłę dwóch silników w lewej;
-ale za późno, by uratować Clooneya, którego jakaś tajemnicza siła (WTF? CO go tak, kwa ciągnęło w przestrzeń???) chce na chama od niej oderwać, i co gorsza, odrywa;
-siłę czterech silników Pratt@Whittnej wraz z osłoną termiczną przy wchodzeniu w atmosferę;
-zdolność czytania cyrlicy;
-zdolność rozszyfrowania języka chińskiego;
-zdolność neutralizacji ruchu obrotowego kapsuły siłą woli;
-siłę 3g w kolanie;
-oporność na zgniatanie czachy siłą 5g;
-zdolność oddychania ogniem i dymem;
-zdolność utrzymania pływalności z kombinezonem o masie 120 kg;
-i - UWAGA UWAGA - zdolność AUTOMATYCZNEJ DEPILACJI NÓG W PRÓŻNI! Laska wyszła po kilkudniowym pobycie na orbicie ze skafandra jako ta Afrodyta z cypryjskiej piany.

To ostatnie widziałem na własne oczy, bo poszliśmy na wersję 3D. A-ni je-dne-go kudła.

Po wszystkich nieprawdopodobieństwach brakowało mi tylko, żeby z wody wyszedł lubieżnie nastawiony rekin, którego Bulloczka zatłukłaby ciosem z-czachy-go.

"Strasznie głośno, niesamowicie blisko" jest inny. Powiedziałbym, że w zasadzie doskonały. Chłopak z Aspargerem próbuje dokonać rytualnego win-auto-odpuszczenia, rozwiązując ostatnią zagadkę ojca. Ostatnią, bo zginął w zamachu terrorystycznym 9/11 czy jak chcą niektórzy, planowej destrukcji budynku przez nieznane siły. I muszę się przyznać, że byłbyż to film omal-że-genialny, gdyby nie drugi z grzechów głównych produkcji filmowych. Ponieważ nie ma tu "nadludzkiej-siły-woli", końcówka jest tak - dramatycznie, rzekłbym - przelukrowana, że się rzygać chce.

Przez trzy czwarte filmu oglądamy kliniczne rozrywanie ran, dokonywane zimno, z masochistycznym okrucieństwem, by w końcówce wdepnąć w mentalne gówno. Wszyscy się ściskają, obejmują, ryczą, wzdychają, z-wojny-do-domu-wracają-by-nakarmić-psa, a film poszedł w pizdu.

Nie chcę powiedzieć, że jej nie lubię, ale jakoś Bullock ostatnio szczęścia nie ma.

Pierwszy film dostaje tackę ogryzków.

Drugi to w zasadzie tona zasmażki.

14 komentarzy:

Zimt pisze...

Sandra B generalnie nie ma szczęścia do scenariuszy.

abnegat.ltd pisze...

Zimt, witaj :)
Raz zagrała była w takim filmie z Bobrowatym (Reeves) - co to się machnęli byli o dwa lata i ona od niego dostawała listy pośmiertnie (wtf?) tylko po to, żeby mu dupę wyciągnąć spod autobusu. Co najśmieszniejsze, że jej się to udało. Może nie oscar, ale dało się obejrzeć. Natomiast w większości jak nie autobus - to konkurs piękności. A, jeszcze ten o adoptowanym Murzynie, alem nie zdzierżył do końca, to sie nie wypowiadam. Mea culpa.

gregnawalizkach pisze...

Tyyyyyyyyyyyy, uprzedzaj żeby nie żreć w trakcie (powinienem się już nauczyć) bo znów muszę monitor czyścić. A do Sandry z małym B, ona winna pozostać w komediach, Miss Congeniality/Miss Agent/ mogę oglądać do wyrzygu; tak samo jak The Proposal /Narzeczony mimo woli WTF??/, ale tu dochodzi jeszcze nieśmiertelna Betty White :) 6

kiciaf pisze...

Ty się Miśiek chyba nudzisz. Urlop noworoczny czy co? Wszystkiego najnoworoczniejszego.

abnegat.ltd pisze...

Greg, w sumie to ja nie mam nic przeciwko Bullock, tylko logika scenariuszy zaczyna porażać ostatnio. Bhrr.

Kiciaf, tak jest :D. Nudzisz. Urlop.Ale w poniedziałek idę do roboty...
Bardziej noworocznie już nie da rady bo mi pęknie wątroba....

Anonimowy pisze...

Jak dla mnie możesz nie wracać do pracy :D
Za to pisać :)
Agentka

m.ki pisze...

To ja się odezwę w kwestii przypomnienia - powyższe byłoby słuszne, gdyby wszystko krążyło równo nad równikiem. Ale rakiety nie startują z równika, tylko z tak blisko jak się da (a czasem bardzo blisko się nie da) i orbity są pod kątem do równika (przypominasz sobie obrazki z centrum NASA - takie sinusoidy na rozwinięciu Ziemi?).

No i zawsze może być to śmieć powstały po wybuchnięciu innego satelity, co to dostał kopa w niewiadomojaką stroną i na przykład leci po orbicie eliptycznej - wtedy prędkości mogą być większe.

A może ktoś z sąsiedniego satelity do nich strzelił z karabinu i dlatego "coś" leci do nich z prędkością kuli karabinowej :P

Żeby nie było: filmu nie widziałem i pojęcia nie mam, czy moje dywagacje do niego pasują.

Pozdrowienia,
m.ki

Zadora pisze...

No czepiasz się Panie Recenzencie :-) Czytałem komentarz, że od momentu gdy zaczyna umierać w chińskiej kapsule to cały ciąg dalszy to projekcja niedotlenionego, umierającego mózgu. A w takim stanie włosy na nogach nie rosną :-)
Oglądaj efekty 3-D bo z takim podejściem jak teraz mógłbyś oczekiwać realizmu od Bonda, Jamesa Bonda ;-)

abnegat.ltd pisze...

Agentka, dzięki :) Ja takie pochwały to łykam jak młody rekin...

M.Ki - zgadza się. Ale te odłamki spotykaja się z nimi co mw. 90 minut - czyli, że musiałby to być przynajmniej kurs bliski prostopadłego, żeby takie prędkości względne otrzymac i nie wylecieć w tak zwane - w kosmos tak zwany. Albo zdeorbitować. Po za tym prześladowały tą Sandrę naszą meteory strasznie - gdzie by się nie ruszyła, to ją dopadały... WTF? Ja rozumiem, że się orbity wzięły i przecięły jakiegoś złomu z Hublem, ale czemu przy okazji z całą resztą? I Stacją Kosmiczną, I chińskim odpowiednikiem???

Greg, Na Bonda się zbieram - jest to jednakowoż tak durne, że nie wiadomo od czego zacząć... Niechże w końcu ktoś powie wprost, że to jest Spiderman - i wszytko się logicznie ułoży!

Zadora pisze...

Łel, on zdaje się czym innym się posługuje aby odnieść sukces niż prozaiczny i amerykański do bólu Spiderman z siecią, nomen omen wytryskującą z nadgarstków :-)

ana z maroka pisze...

Generalnie C i B pod piecdziesiatke leca a wtedy to sie robi tylko filmy na gede, wazne by geba bylo po plastic surgery bo inaczej widz nie rozpozna. taka branza.

troll_spod_mostu pisze...

A łAkademję Grawitacja zachwyca, jak nie przymierzając Słowacki. I nic na to nie idzie poradzić...

Anonimowy pisze...

Ogólnie zgadzam się, absurd goni absurda i absurdem pogania...
ALE
jesteś nieco do tyłu z depilacją. Toż ona se mogła zafundować laserową likwidację wszelkiego niepożądanego owłosienia i włala - kilka wspaniałych lat bez ani jednego kudła. Bogata, NASA płaci, na pewno ją stać na najnowszy super hiper laser dwudziestowiązkowy w najdroższym hamerykańskim spa :)

abnegat.ltd pisze...

Greg, taki mlody, jedrny talent wytrysnal?

Aniu, ja ich nawet lubie, nie bede sie zapieral ze nie - ale scenariusz z gatunku "mam ci latka, pisie siama"...

Troll, TWA w postaci nieskazonej ;)

Astrocycie, tez mnie to ASP wytknal... Zostaje w tyle...