Każdy zawód swój etos ma. Choć nie wiedzieć po co. Dlatego od czasu do czasu każdy powinien stanąć po drugiej stronie. Kierowca taksówki winien na własnej skórze doświadczyć kursu z barcelońskiego lotniska na La Rambla przez Lizbonę, policjant po cywilu dostać pałą podczas zamieszek a lekarz zaliczyć gastroskopię z kolonoskopią (koniecznie w tej kolejności!) bez sedacji.
Mi szkolenia dostarczył optyk. Gdyż w kraju nad Tamizą optyk nie tylko okulary robi i ostrość bada, ale ma też uprawnienia do zbadania dna oka czy pomiaru ciśnienia. W gałce. I tym właśnie się mój biedny optyk przejął...
Jako anestezjolog mam poziom empatii zawieszony i tak dużo wyżej od chirurga - o stomatologu nie ma w ogóle co wspominać, są to bezuczuciowi sadyści z wybitnie rozwiniętym ośrodkiem gawędziarstwa marynistycznego - więc nie chciałem przykrości mojemu okuliście robić. Wepchnął mi w gałki takie niebiesko świecące galaretki i wynalazł podniesione ciśnienie. W gałkach obu, ze wskazaniem na prawe. Po czym napisał mi skierowanie do Choose&Book'a. Co było robić. Poszedłem grzecznie, wybrałem najbliższą z możliwych dat - ostatecznie nadciśnienie w gałce to nadciśnienie w gałce (sic!) - i zawiadomiłem biedną manago, ze muszę się urwać w połowie dnia.
Z posiadania dzieci w zasadzie same przyjemności są, ale okazuje się, że czasem się do czegoś przydają. Dzieci, nie przyjemności. Co prawda trzeba poczekać jakieś... 20-25 lat, prócz żarcia, ubrania, mieszkania, edukacji, "tata kup" i tygodniówek zafundować również prawo jazdy, ale potem można zasiąść na lewym siedzeniu i rozkoszować się widokami. Dzidź dość sprawnie zakręcił gruchotem i zawiózł starego do szpitala na badanie gałek w mieście oddalonym od naszego o dobre piętnaście mil - bo terminy w midelsborołskim JCUH były zupełnie polskie. Najbliższe na marzec.
Dawnom nie był w obcym środowisku i odzwyczaiłem się nieco od prób przeróżnych zmasakrowania mojego imienia i nazwiska. Apnidżat Limejted, Abnedżat Limitjed - alem pierwszy raz dzisiaj usłyszał coś jakby Apczat Limczt. Nie zwróciłbym pewnikiem uwagi, ale ponieważ nikt do rozpaczliwie wydzierającej się pielęgniarki nie podszedł, wyczekałem do trzeciej próby i poprosiłem o papiery. Szybki ogląd - tak proszę pani, to ja. Nie, proszę nie denerwować, nikt tego wymówić nie potrafi, bardziej bym się chyba zdziwił gdyby się komuś udało niż słysząc jakżeż piękną dzisiejszą wersję.
I się zaczęło. Czekamy kwadransik - badanie ostrości. Kwadransik - mrugamy światełkami po różnych okolicach, pan widzi światełko - pan klika klikaczem. Po czym nakropili mi tropicamidu do oczu - aż żem się spytał, czy to to, ostatecznie dobrze wiedzieć, że lekarstwa, o których mnie uczyli w szkole nadal działają - i wysłali na kwadransik do poczekalni. Następna zrobiła z moim nazwiskiem coś zupełnie niewymawialnego, kazała się patrzeć na miło kojącą zieleń krzyżyka i pierdzielnęła mi flaszem po oczach - małom nie wylądował na podłodze... Toż byś ostrzegła, cholero jedna... Po kolejnym kwadransiku w końcu uścisnąłem grabę konsultanta, który bez pardonu walnął po oczach laserem czy co tam miał w tym swoim szczelinoskopie, po czym wetkał mi niebieskie żelki ( w gałki!)*, podrapał się po głowie, wtyknał mi coś dziwnego, czegom nie widział wcześniej** i orzekł, że nie mam żadnego nadciśnienia tylko grubą rogówkę. Ponoć normalni maja 450 mcm a ja mam 630. Zawsze wiedziałem, że jestem inny, chwała Panu, ze się nic innego nie wydało.
A teraz siedzę przed kompem i pisze posta z porażoną tęczówką - co popatrzę w lustro, to chce wdrożyć wobec siebie algorytm Advanced Life Support i dzwonić po pogotowie.
Obiecali, że mi przejdzie po 6 godzinach.
Na trzeźwo dłużej nie dam rady - strasznie razi.
------
Na podstawie informacji otrzymanych od Anonimowego Okulisty:
* pachymetr
**tonometr aplanacyjny Goldmana
Proszę nie zadawać niezręcznych pytań tylko wyguglać...
15 komentarzy:
Oj współczuję. Od lat się zbieram do okulisty na przebadanie, ale mnie te ustrojstwa dooczne przerażają. Zawsze miałam dobry wzrok i chyba bardzo mi się nie pogorszył, ale teoretycznie raz w życiu mogłabym. No ale ten strach pozostaje i takie wpisy jak ten mnienie zachęcają ;)
20-25 lat!
Nie dozyje!
:-)
Lavinka, nie boj nic. W porownaniu z gastro+kolonoskopia, badanie wzroku to przyjemnosc. Howg.
Kaczka, nicht verzweiflung geraten (matko jedyna, ja po teutonsku ani dudu...)
Nie bede ci klamal, ze potem jest szybciej. Albo latwiej. Albo taniej. A mimo tego - idzie dać rade!
Abi, ale ten zwrot z inwestycji jest krótkotrwały, więc dobrze radzę - korzystaj, póki możesz. :) Potem obiekt inwestycji przenosi się 300 km dalej (wersja light, w wersji hard 1500) i mawia "nie ma sprawy, zawiozę, tylko najpierw zafunduj mi samolot do was".
Iza
Niniejszym wpisem chciałam się przywitać :) Niedawno przeczytałam WSZYSTKIE posty na blogu wraz z komentarzami. Zajęło mi to niecały rok, ale nie cięgiem. Zacna lektura ;)
Podziwiam poczucie humor, lekkość pióra i umiejętność obserwacji "rzeczy dziwnych i ulotnych". Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.
Pani Lusi
W trosce o wysoką wartość merytoryczną bloga(bo przecież nie jako odreagowanie własnego egzaminu z okulistyki;)) spieszę wyjaśnić, iż ustrojstwo z niebieskimi żelkami to pachymetr, a "niewiadomoco" to tonometr aplanacyjny Goldmana.
Iza, nie ma tego złego :D
Chyba, że pępowina może jednak mieć 1500 km??!? Dzizazzz...
Pani Lusi - witaj :) (cegój w dopełniaczu?)
Za dobre słowo dziękuję, zawsze łykam pochwały jak młody rekin - bez mrugnięcia okiem. A wytrwałość podziwiam ;)
Anonimie, Bóg zapłać :)))
Zawszeć to lepiej wiedzieć, co człowiekowi wtykają...
Zaraz uzupełnię.
Odnośnie gastrokolonoskopii, to wymiana rur była ostatnio tak szybka, że przez chwilę byłem przekonany że to ten sam endoskop. Niby gastro pierwsza, więc tak bardzo to nie razi niż odwrotnie, ale nadal... W każdym razie zostałem uświadomiony, że rura druga była zupełnie inną rurą... Podobno ; )
M, tak mowia. Ale zawsze nalezy sie upierac, ze gastroskopia pierwsza :d
Łooo, żelki do oka pchają? o_O
nika
...niebieskie...
...uczucie jest takie jakby ktos w mozgu grzebal...
Całe życie człowiek się uczy. Straszne rzeczy Waść opisujesz.
Za mojego młodu do pomiaru ciśnienia okulista znieczulał oczy, kazał kłaść się na wznak i stawiał na oku coś, co wyglądało na miniaturową wagę, tylko z bolcem wystającym w dół. Zapewne ten bolec uciskał, a lekarz na skali odczytywał ciśnienie.
Efektem ubocznym było zawsze znieczulenie podniebienia (niech się Pan cieszy, ma Pan kanaliki drożne, usłyszałem).
Teraz jak regularnie zaglądam do salonów optycznych typu Vision Expres, to zawsze badają ciśnienie dmuchając czymś w oko. I już. Żadnych znieczuleń, dotykań. Fajne takie, ciekawe tylko, czy rzetelne.
(Lavinka, jak widzisz, może być sympatycznie :)
Pozdrowienia,
m.ki
Abi, pępowina może mieć dowolną liczbę kilometrów. Jest zrobiona z tego idealnie elastycznego materiału, którego bezskutecznie poszukują naukowcy. Podręczniki położnictwa kłamią. :-)
Iza
Myślałam że pachymetr to sowizdrzalska nazwa termometru ;)
Oj, też miałam ostatnio badanie pola widzenia, a to dopiero pierwsze z serii, którą opisałeś.
Już się boję, niemniej: hej, przygodo.
M.ki- , ponoc te dmuchane sa zgrubne.
Iza, mam nadzieje, ze elastyczny nie znaczy "nie do przeciecia" xd
IK - witaj :)
xd...
A badaniami sie nie przejmuj. Troche sie dziwnie czyta teksty z aJfona w poczekalni po tropikamidzie, ale zawsze mozna ekran przyciemnic...
Prześlij komentarz