Święta zazwyczaj mijają jakoś tak za szybko, ale obecnie minione były szybsze niż ciupagi świst i błysk.
Co mi przypomina wzór na obliczenie odległości do strzelającego działa na podstawie różnicy czasu pomiędzy błyskiem a grzmotem - niech się Dobry Pan Bóg ulituje nad duszą naszego Przysposobiarza Obronnego. Cały wywód jest zbyt trudny, by go przytoczyć, gdyby ktos jednak chciał próbkę zdrowej góralskiej logiki, służę uprzejmie: Jeżeli okna okna domu o północy są zwrócone na południe, to w południe będą zwrócone na północ. Toz każdy cap wie, że Ziemia się odwraca, nie?
Przylot w Wigilię - i to w dodatku po południu - ma swój urok. Wszystko zrobione, stół nakryty, buzi-buzi i barszczyk z uszkami. Ale z drugiej strony ma to makabryczny minus, któregom jakoś w ferworze cwaniaczenia nie dostrzegł: godzinę później było po Wigilii... Hm. Trzeba to bedzie przemysleć.
Polska ma to swoje cóś, wyczuwalne zaraz po wylądowaniu, mimo, że samolot zamknięty a powietrze wdychane pochodzi z air-conditioner’a. Cecha znana od dawna, opisywana przez poetów, co to o grdyce pisali i dzięcielinie pale. Potem się okazało, że wieszcz ów pisał jednakowoż o Litwie, choć po polsku, dzieki czemu teraz mamy konkretny galimatias polityczny.
Pani w wieku nieokreślonym, wygłaszająca z odrazą odę do swojej komórki: W dawnych czasach był jeden telefon, na drucie, w dużym pokoju, i każdy wyczekiwał, żeby go odebrać. A teraz każdy ma komórkę i ma ją w dupie.
Skzyżowanie Brożka z Zakopiańską. Ten sam rozdeptany do samego błota trawnik. Swojsko.
Zakopianka. Ruch jakby mniej szalony - ale do czasu. Debil w dziesięcioletniej Celice wyprzedzający na ciągłej, na lewym, ślepym łuku. Za nim kolejny inteligent terenową Toyotą.
Współrodacy. Mówiący głośno, za głośno, z ekspresją od której człowiek chyba się pomału odzwyczaja. Ciiii... Nie trzeba się mordować....
Alkohol pity jak woda, a raczej wlewany tak jak wdycha się powietrze. Naturalnie, mimochodem, bez zbędnych przerw.
Plus pięć kilo. Rybki i grzybki, wędliny, sałatki, pierogi - szlag trafił cunning plan. Znowu zejdzie miesiąc , by to z siebie zrzucić.
Kolejna lokalizacja, i jeszcze kolejna, i... Jedzenie, rozmowy, rozmowy, jedzenie, i naturalnie - mimochodem, bez zbędnych przerw.
Lot powrotny, w biegu, choc z precyzją, jeszcze tylko Pompon z hotelu - i nagle cisza. Nic nie trzeba. Nawet klinika na pięterku zaczyna o 13...
Nie udało się zrealizowac wszystkich pomysłów - dom Szamana dalej stanowić będzie zagadkę, narty poczekaja do przyszłego roku na snieg, sauna w górach poczeka - zresztą wskakiwanie do górskiego potoka o północy i tak jest mało ciekawe w porównaniu z leżeniem nago na śniegu...
Mimo to Święta należy zdecydowanie uznac za udane.
Powtórka już za rok.
4 komentarze:
Faaaajnie Wam było :-)))
nika
Mi też święta mi(g)nęły za szybko.
3majcie się, i do siego roku :) p.
Nie da się być w dwóch miejscach na raz.Pozdrawiam
Mam wrazenie, ze byl to meczaco-relaksujacy wypad :)
Fajnie sie czyta, ale ja dziekuje, posiedze. Tu :))
Prześlij komentarz