niedziela, 11 września 2011

Zgroza

Przechodząc mimochodem przez łazienkę, stanąłem na wadze. Był to krok zupełnie nieprzemyślany, burzący moje dobre samopoczucie doszczętnie. Cholera jasna, znowu się zepsuła, trza będzie kupić nową...

Ukrywać się dłużej nie dało rady. Phil zaczął się dopytywać, kiedyż to wrócę do odbijania małej, zółtej, wnerwiającej piłeczki, ASP oznajmił, że jeszcze chwila i lodówka dorobi się zgrabnej kłódeczki, a całości dopełniły problemy przy zawiązywaniu butów.

Jak to powiedział Garfield: "Cholera, nie widzę własnych stóp! Mogę mieć jakieś śmieszne buty i nawet o tym nie wiedzieć!!!

Wziąłem paletkę i pojechałem. W sumie wiedziałem, że będzie ciężko, ostatecznie 8 tygodni nieróbstwa i sybaryctwa nie mogło nie pozostawić śladów, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Już po pięciu minutach nieskutecznych prób przebicia tej cholernej piłki za siatkę dostałem zadyszki i klapłem na dupkę. Matko jedyna... Po godzinie treningu polazłem na cross-trainera - godzinka wydatku rzędu 8-9 METów toż to normalka... Była. Podsumowanie było bezlitosne: 12 minut, 6,5 METa, 181 tętna. Co w jakiś sposób tłumaczy takie dziwne, czarne muszki, latające mi przed oczami. Drugi dzień był już nieco lepszy, 7,2 przez 30 minut, zakwasy mam takie, że po schodach chodzę bokiem.

Nie ma co przesadzać. Wcale nie jest straszliwie beznadziejnie. Jest po prostu beznadziejnie.

13 komentarzy:

Monika pisze...

I dlatego, ja nawet nie patrzę w kierunku butów nowych, do biegania. Nie patrzę od jakiś dwóch miesięcy, a może trzech... No odwagi nie mam :D
Waga jest pod szafkę wsunięta. I nawet obok nie zamiatam, żeby przypadkiem...
Brawo za odwagę!

marta pycior pisze...

Jakby potrzebna byla lista motywatorow co i na kogo jak dziala, to ja podziele sie spostrzezeniem, ze na mnie dziala kaizen, czyli codzienne malutkie osiagniecia w rzeczonej dziedzinie. A poza tym zawsze mozna sobie coacha osobistego zamowic -)

Anonimowy pisze...

Abi, bo się w końcu wykończysz! Czy Pan Doktor nie wie, że wysiłek trzeba stopniować? A nie tak od razu na głęboką wodę?

Ni

Anonimowy pisze...

Właśnie, Abi, nie szalej. Przystopuj najpierw z tym najbardziej kalorycznym. Po królewsku śniadaj, obiad jedz jak szlachcic, a kolację jak żebrak.
Nie rzucaj się na taki sport z bieganiem, bo wykończysz stawy.
Rzucać się możesz na pływanie, jest doskonałe na wszystkie mięśnie :-)
nika

Młoda Lekarka pisze...

A nie lepiej uprawiać kanaping naprzemiennie z pilotingiem? Tętno rośnie rzadko i zakwasów nie ma...

abnegat.ltd pisze...

Monika, juz kiedys wazylem 118 xD I wiecej nie chce...

Marta, mnie te prywatne kołcze to regularnie wnerwiaja. Stoi taki z boku i dogaduje ;)

Ni, to byl najlzejszy z mozliwych... Przeciez na dobra sprawe to zrobilem nic xD

Nika, slyszalem ostatnio, ze to niezdrowo. Inna rzecz, ze sniadan nie lubie wtrzachac przed 10 ;)

ML, wlasnie malom zawalu nie dostal ogladajac Wiliams vs Stosur. Ale mecz. Na szczescie piloty dzierzyl ASP, dzieki czemu przezyly...

Anonimowy pisze...

Ja również śniadam dopiero koło 10 i bynajmniej, nie jest to obfite śniadanko. W ogóle jadam mało, kolacji nie uznaję, zamieniam je na obiadokolacje. No, i teraz zrywam ze słodyczami ;) Choć ostatnio miałam w tym zakresie chwile słabości, ale planuję wrócić do reżimu.

Co do wysiłku. Dla jednych wysiłkiem będzie wejść na 2 piętro, dla innych dopiero przebiec maraton. Trzeba stopniowo zwiększać wysiłek z uwzględnieniem swoich możliwości. No i nie sztuką jest się zrypać - sztuką jest zmęczyć się nie na 100% i mieć jeszcze z tego przyjemność.

A taki kanaping rzeczywiście potrafi podnieść tętno. Na przykład mecz piłki nożnej :)

Ni

Anonimowy pisze...

Zakwasy! Uła! I człowiek zdaje sobie sprawę z ilu mięśni jest zbudowany. Czuje, że żyje :D

Najgorszy jest drugi i trzeci dzień zakwasów :D

pozdrawiam, Roksi

doro pisze...

Kupiłam wczoraj nową wagę i odważnie ją wypróbowałam, wnioski te same.
Przynajmniej możemy być dumni, że nie chowamy głowy i brzucha w piasek ;)i zamierzamy walczyć ;DD

Liia pisze...

Oj tam, oj tam, z tymi ćwiczeniami i ich zbawiennym wpływem na sylwetkę to przesądy są jakieś. I to niebezpieczne przesądy, bo z wysiłku jakiej przepukliny można dostać, albo i naderwać jakie ścięgno. Czy innych kontuzji doznać uniemożliwiających nie daj boru pisanie...

ana z maroka pisze...

Hm.. a co ta waga wtedy wskazywala?

marta pycior pisze...

A moze ta Twoja waga wyniki w karatach podaje? -)

abnegat.ltd pisze...

Ni, nie ma tkich ludzi. Przyjemnosc wynika li tylko z zaprzestania cwiczen, a im dluzszech - tym wieksza xD

Roksi, w sumi nie narzekam. Lepszy bol zakwasow niz czego innego. Ostatecznie jak w moim wieku sie czlowiek budzi i nic go nie boli, znaczy: umarl ;)

Doro, podpisuje sie pod czescia niechowania glowy i brzucha w piasek!

Lula, witaj :)
Przez sport do kalectwa - wiadomo. Ale jednak, jak sie nie rusze, to jeszcze chwila - i sie nie rusze...
;)

Anno, straszne glupoty. Okropne. Prze-ra-za-ja-ce.
0_o
xD

Marta, wiem, zem dyjament (z popiolow) - ale nawet w karatach tego jest za duzo...:]