Miał byc sądny dzień. Osiem ogólnych plus miejscowe, lista do północy. Ale znowu okazało sie, że Mannitou nie opuści dzieci swych w potrzebie. Jedna nie przyszła, jedna się skasowała sama a trzecią od końca sam skreśliłem, jeszce przed Świętami - tylko to jakoś w ferworze noworocznym umkło.
Jakiś czas temu PCT, co to się odlegle tłumaczy na NFZ, przestał płacić za żylaki. Przedtem każdy, kto miał żyłkę bardziej, mógł sobie ja ciachciarachnąć na koszt podatnika. A teraz już nie. Biedny Lorenzo włosy rwał z głowy - metaphoricly rzecz jasna, literally było by mu nieporęcznie - że mu na masełko do chlebka zabraknie. W czasie ostatnich miesięcy przed wycofaniem żylaków z koszyczka działy sie sceny dantejskie. Lorenzo druty wpychał, żyły wyrywał, krew tryskała - tym razem dosłownie, nawet żem się naumiał nie siadać przed druta wyciągnięciem, po co to mieć krew innych na rękach (czy innych ciała częściach) - aż nadszedł Sądny Dzień. Królowa Kier ryknęła „skrócić o głowę!” i skończylo sie rumakowanie. Nastapiły nudne dni przepuklizn. Aż wreszcie nastąpił przełom. Mianowicie PCT nie tyle odżegnał się od żylaków, co od operacji kosmetycznych.Bo jak pacjent żylaka ma prawdziwego, to on i owszem, zapłaci. W związku z tym mamy teraz dwie grupy pacjentów. Pierwsza to zmiany troficzne podudzi, które to sa leczone wyrywaniem żył (prosze się nie pytać, ja puszczam gazy) - druga, to prywatni pacjenci, którzy znieść widoku żył nabrzmiałych nie moga i sobie to za kasę wyrzynaja. Odetchną Lorenzo a i my z nim razem. Bo wiadomo - chirurg mękoła zatruje cały zespół, łacznie z pralnią.
Jakoś tak w środku dnia wpadła była do mnie nasza wielokrotnie przełożona, zwana dla zmyły matroną, coby się o dziadka spytać. Dżentelmen ów w latach swych posunięty nieco, od jakiegoś czasu jest słabiuśki, zmęczony i nic mu się nie chce. Dżip od pół roku próbuje dociec co też do cholery dziadkowi jest. W badaniach prawie norma - to prawie odnosi się do dość konkretnej hyponatremii (tłumacząc na polski: sodu mało we krwi jest) i niedokrwistości. I nie mogą sobie dac rady za jasną cholere. A co dzidzio zażywa? Omeprazol i lisinopril. Nno tak. Omeprazol niby nie powinien w żaden sposó wpływać na nic - ale lisinopril? Toż działa na RAA - czyli że jakby powoduje zwiekszone wydzielanie sodu przez blokade wydzielania aldosteronu? Wiem, że dżip o takich rzeczach nie myśli, zresztą w tym kraju w ogóle nikt o niczym nie myśli - najważniejsze to przepisać paracetamol, a jak nie pomoże to patch’e z fentanylem albo morfinka w tabletkach - ale jednak do szkoły to chyba każdy chodził? Pogrzebałem w sieci, z Medline’a wyskoczyły dość ciekawe, choć na mój gust starawe pozycje - bo z tamtego wieku - gdzie pisano szeroko o hyponatremii przy stosowaniu ACE (czyli m.in. rzeczonego dziadkowego lisinoprilu), tyle że nie zwalają tu winy na aldosteron a na SIADH. Czyli zespół nieprawidłowego wydzielania hormonu antydiuretycznego. Niech im tam będzie - po mojemu jak aldosteronu brakuje, to sód jest niski a potas rośnie - i dokładnie to dziadek ma - ale jak chcą hormon, niechże im ta bedzie. Przy okazji przemknęła mi informacja o zaburzonym wchłanianiu żelaza, jeżeli jest zażywane równocześnie z ACE. Czyli jakby niedokrwisotość mikrocytarna co rzeczony dziadek też ma, znalazła by jakoweś tam uzasadnienie. Leczyli go już dietą, wlewami, nawet mu krew dali i nic. Dziadzio dalej słaby i do życia sie nie garnie. No i dżip za cholerę nie wie co robic - chyba dziadkowi umrzeć przyjdzie.
Wymyślili kiedyś, ze mają najlepszy system zdrowotny na świecie.
Zaprawdę intrygujące, do jakich wniosków może dojść przedstawiciel homo gloriosus magnificant.
19 komentarzy:
U nich taki sam high-system zdrowotny, jak i u nas. Choć u nas można jeszcze żylaki powyrywać na koszt podatnika, a w Jukeju trzeba wykazać zmiany troficzne na swoich podudziach. Ciężka sprawa. Trzebaby chyba 50 lat harować jako kelner(ka). No i nie wiem, co lepsze: paracetamol na wszystko i żylaki zabierane na wieczność do trumny czy żylaki za życia i na żądanie wycięte i burdel na kółkach...?
Akemi, looknij do NIM, jak te zabiesyny lecza... Noz sie w kieszeni otwiera.
Ha! Najlepszy system mają, hę? A niech im się tam tłuste dzieci rodzą ;-P
nika
Nika - wlasnie takie... A jak nie, to dieta chipsowo-piwna zalatwia sprawe nieco pozniej ;)
Żabiesyny... Jakież to piękne słowo!;)
A co to jest NIM?
Masz mnóstwo czytelników,fanów,a jednak muszę to napisać;trafiłam wczoraj na Twoje zapiski,czytałam do trzeciej nad ranem.Dziś będzie powtórka z rozrywki.To jest po prostu doskonałe..monica
@Akemi, NIM to skrót od NieIrytujMnie - zakładka do jej bloga jest na stronie u Abiego.
nika
Akemi, w linkowni ;)
Monica, witaj :)
Jak zwykle - podziwiam wytrzymalosc xD
Dzieki za dobre slowo. Lokrutnie mnie to dopinguje do dalszego grafomanstwa.
abi, znow zwijalam sie ze smiechu po przeczytaniu zdania: "(prosze się nie pytać, ja puszczam gazy)" alboowiem iz mialam wizualizacje natychmiastowa. co ja poradze, ze wzrokowiec jestem?
skrzacik uchachany po pachy
Faktycznie Abi, super system, paracetamolem i inhalacjami z wody frontem do pacjenta stojący! Obadałam to niestety w praktyce i zaczęłam po pewnym czasie mieć walizeczkę niezbędnych leków na różne okazje (od mojej polskiej GP i alergolog w jednym) + telefoniczne konwersacje.
Na szczęście mogę już sobie teraz preferować swojską "białą mafię". Przynajmniej w jednym kolorze szyćkie doktory twarze mają (a jeśli nie to po polsku i angielsku nieźle mówią), dogadać się w każdym razie idzie na wizycie bez użycia urdu czy też pendżabskiego w wersji pakistańskiej o bengalskim nie wspomnę. Nie żebym rasistowskie nastawienie miała, wręcz przeciwnie, ale wnerwu czasem nabyć można w sytuacjach kryzysowych.
GoS
Znam ten ból - jak się zaczyna czytać bloga i nie można się oderwać...ciemna noc, godzin snu coraz mniej i czyta się i czyta...
przeżyłam to już parę miesięcy temu :) ale wrażenie pozostało do dziś :D
strepto
oj taaa...czytanie i zerkanie na godzinę "jeszcze 10 minut poczytam i później zabiorę się za naukę"...a później stwierdza się, że kolokwium zawsze można poprawić :D
Roksi
Skrzaciku, co poradzic - taki zawod :D
GoS - mnie zaopatruja znajomi i rodzina. Leki w koperte babelkowa, dwa dni - i mam co potrzebuje. Ale jak cztam opowiesci takie jak NIM, to mi sie regularnie dupa marszczy.
Strepto - te opowiesci pogotowiane - czytalem ostatnio... Faktycznie, wierzyc sie nie chce ;D A za wyjatkiem jednej, wszystkie sa moje. Masakra.
Roksi, kazda wymowka dobra, byle by sie do kolokwium nie uczyc :D Znam z autopsji.
Niestety.
Co prawda ja czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu, ale jakoś nie było okazji się przywitać, więc zrobię to teraz - witam :)
Dorzucę swoje 3 grosze na temat jukejskich lekarzy. Miałem kiedyś nauczyciela angielskiego z jukeja właśnie. Człowiek od dzieciństwa cierpiał na astmę. Nie mógł przez to ćwiczyć na w-f, męczyły go dłuższe spacery, itp. I pewnego dnia przyjechał do Polski. I jako że skończyły mu się leki poszedł do polskiego dochtora. I jakoś dziwnym trafem po kilku miesiącach astmy już nie miał. 2 lata później pobiegł w maratonie.
Zawsze twierdziłam, ze nasze Dohtory nie być takie złe- no chyba , ze się trafi na patałacha (ale w każdej rodzinie znajdzie się czarna owca)Ale dopiero jak sie poczyta o innych zaczyna sie doceniać to co się ma....
pozdro
Yaci, witaj :)
Kkurcze, sryczen miesiacem come out'ow ;)))
Mialem taka pacjentke, co to ja dzip od 10 lat leczy na astme. Jedynym objawem jest wilgotny, uporczywy kaszel. Nie ma ani jednego objawu astmy - predzej bym juz podejrzewal gruzlice... Zgroza.
Anek, jak sie co stanie, w te pedy wracam na rodziny lono :D
Styczeń miesiącem come-outów, powiadasz? No dobra, jak wszyscy to wszyscy, babcia (in spe) też... :))) Melduję uprzejmie, że kwestia zawalonych kolokwiów dotyczy raczej mojej najmłodszej latorośli (właśnie też nadrabia zaległości w czytaniu :), natomiast ja będę ratować termin oddania tłumaczenia kwitów cardio-coś-tam. Nic to, damy radę. :)
Iza
Iza, witaj.
Pozdrowienia dla latorosli rowniez :)
homo gloriosus - Kupuję!
(...każdego egzemplarza (pod)gatunku ;D)))
Prześlij komentarz