Pobili się dwaj górale ciupagami...
Szkoła rozwiązywania konfliktów w wykonaniu rasy ludzkiej jest prosta. Jeżeli nie możemy przekonac przeciwnika, należy go zaciukać. Cokolwiek by to nie miało znaczyć. Dlatego też większość dyskusji międzyludzkich ewoluuje w kierunku rozwiązań siłowych. Dowodu przeprowadzać mi się nie chce, wystarczy otworzyć pierwszą z brzegu gazetę i poczytać o bieżących wydarzeniach. Gdyby ktoś podniósł Sudan jako kontrteorię, uprzejmie informuje, że po takiej ilości trupów nawet najdziksze hieny sięgneły by rozwiązań politycznych. Poza tym z oceną sytuacji należy poczekać do końca procesu.
Jako, że każdy z nas ma we łbie taką dzidzię nieznośną, zazwyczaj głęboko ukrytą pod płaszczykiem neokorteksowej ogłady a chcącą się jedynie się pieklić i żyć zgodnie z prawem Kalego, prędzej czy później dojdzie ona do głosu. A zazwyczaj prędzej. To te momenty, za które później przepraszamy naszych bliskich - bo ziupa za słona albo kamyczek wylądował w bucie.
No i zdarzyło się. Osobiście zwalam to na niedobory magnezu w osoczu, ale nie ma tu co szukac winnych. Cholera ze mnie wylazła i nie pytając się o zgodę wziąłem byłem ściszyłem ortopedzie sprzęt grający. Który to chirurg słucha jakiegoś metalowego rachatłukum, a musi to lubić, bo głuchy jest konkretnie. A przynajmniej tak sądzić nalezy z poziomu głośńości aJpodowego wzmacniacza. Zrobiła się z tego nielicha awantura, bo tenże darł sie jak Mućka po zmierzchu, co to ją zapomnieli wydoić, a jam się zaparł, ze głośniej nie dam. Inna rzecz, że sala operacyjna to nie jest dyskoteka i chirurg może sobie, i owszem, słuchać czego tylko zapragnie, ale w domu. Jeżeli mu żona nie pozwala - niech idzie na dyskoteke. Albo do znajomych. Albo kompletnie-mnie-nie-interesuje-gdzie - byle to gówno wyłaczył, bo sie przy nim nie da myśleć.
Straszliwe rzucanie zadem miało swój ciąg dalszy. Mianowicie musiałem się tłumaczyc manago, czemuż to ach czemuż Boga Imperatora wkurwiam, co to złote jaja nam znosi. Przedstawiłem swoje expose jak wyżej stoi i sprawa wylądowała w ogródku chirurga. Któren to list napisał - niby przepraszajc, a użył tegoż słowa ze trzy razy - ale wskazując paluchem na mnie, żem go wkurwił, bom za późno do pracy przyjechał. Jakby to była moja wina, że chirurg do zabiegu na ósmą przyjeżdża o 6:45... Inna rzecz, że takiego drugiego nie znam. Potrafi przyjść do roboty przed pielęgniarkami, co może wzbudzać szacunek szczery.
Minął jakiś czas i spotkalismy się po nowym roku. W mordę. Wersal przy nas to jarmarczna buda. Mi było głupio, żem go wkurwił niepotrzebnie, bo wystarczyło grzecznie poprosić o ściszenie sprzętu a ten z kolei nie bardzo wiedział jak się zachować.
I tak sobie myślę, że do porannej kawy należy otworzyć ampułeczkę MgSO4 i dokropić sobie ze dwa gramy.
Bo czymże jest sraczka wobec zrobienia z siebie głupa.
18 komentarzy:
Już się bałam, że o Smoleńsku.... ;)
Sytuacje o których piszesz zarzają mi się nader często, co prawda głównie z rodziną, ale jednak. Wszyscyśmy cholerycy, to jak nas żółć zaleje... to czasem sobie myślę, biedni sąsiedzi ;)
Między asertywnością a kurtuazją chwiejna kładka. I tak miałeś dużo magnezu w aorcie, że nie rzuciłeś w niego tym radyjkiem.
Nie znoszę takich typów. Brrr...
Zwłaszcza, że do roboty na 8-ą przychodzi przed 7-ą. Bandytyzm.
Lavinka, magnezik rulez ;)
A o Smolensku wyrobilem sobiw zdanie po przeczytaniu zapisow z czarnej skrzynki. I nie zmieni mi go MAC, Tusk, Macierewicz czy Kaczynski. Na poklad samolotu rzadowego wsiade jedynie pod grozba bezposredniej utraty zycia.
Akemi, pracowalem z takim, co w kolko puszczal muzyke argentynska. Do teraz jak slysze Fletnie Pana to rzygam.
A to jego przychodzenie do roboty - to massakra :))) Ale to jedyny chirurg dla ktorego zaczynam zabiegi o osmej. Reszta - 8:30
Noż kutwa, Abiś, bardzo dobrze zrobiłeś, że wyłączyłeś mu to rachatłukum. Primo sam nie jest na sali, secundo są inni, którzy muszą słyszeć, jak maszynki pracują etc., tertio rachatłukum wzmaga agresję, która nie jest wskazana na operacyjnej, więc Abiś, każdy sąd Cię rozgrzeszy.
A czy w ogóle w Świętym Gajdlansie stoi, że muzykę można puszczać tak głośno na operacyjnej, hę? Czy w ogóle można puszczać? On naruszył BHP, o!
nika
P.S. Nie ma nigdzie łaciny dla początkujących w interku, ale jakby co to mogę Ci jaką gramatykę prostą podesłać :-)
Nika - no niby tak... A jak przyjdzue co do czego, to (BACZNOSC!!!) Pan Profesor Bardzo Waznej Klinik Chirurgicznej W Wiadomo Jakim Miescie (Spocznij!) wlazl na sale operacyjna, zeby skontrolowac, czy zabieg za ktory skasowal, dobrze sie wykonuje jego asystentami. I na sterylna sale wlazl w garniturze, butach, z luso przeswitujaca glaca, trzymajac za plecami zapalona fajke.
I to nie bylo w sredniowieczu tylko gdzies kolo 1998 roku. A wiem, bom na wlasne, wytrzeszczone maksymalnie, galki oczne widzial. No to potem sie jednemu z drugim wydaje, ze na sali operacyjnej jest najwazniejszy >x[]
Ja tu jeszcze lukne po polkach - moze cosik maja. Jak nie to sie wyszczerze ;)
Dżizazzz, Abiś ... Bo zejdę na zawał... Tu sterylna sala i zapleśniały dziad?????!!!! Kyrie eleison! Tfu, przepadnij maro! Szkoda, że z tym petem nie wlazł w pole operacyjne popiół strząsnąć, heh.
Daj śmiało znać, jak będziesz jakąś gramatmę łacińską chciał :-)))
nika
Nika - fajka doslownie. Taka duza, z cybuchem z ktorego walil dym :D Na sali operacyjnej, gdzie tlenu co niemiara. Gdzie nie wolno uzywac urzadzen bez atestu elektrosratycznego, bo moze powstac iskra.
Ja chyba w koncu napisze ta ksiazke - a tytul bedzie Homo Sapiens :DDD
To jak ktoś ma na wszystko wyrąbane i ni dy rydy taką osobę wkurzyć, zdenerwować to chyba jakiś porządny nadmiar magnezu...
Roksi
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, zeszłam z tego świata i czyham w charakterze strzygi, coby tego z fajką dopaść, grrrrrr.
Kutwa, popatrz, nawet nie wiedziałam, że na operacyjnej tyle tlenu i o tych urządzeniach z atestem, Dżizzazzzzz.
Pisz Abiś książkę, będziem czytać. A gramatmę mogę Ci sprokurować w try miga :-)))
nika
Dobrze zrobileś.
Uchodząc za osobę nad wyraz spokoją, co to każdą krzykaczkę przetrzymam, posądzono mnie o mobbing!
A rzecz spowodowana tym, że nie znoszę jak ktoś zbyt głośno nadaje swoją "ulubioną" garkotłuczkę co to na drugim końcu sali słychać, mimo że ze słuchawek nadaje. A na domiar ciśnienia... nuci.
Raz, drugi... kolejny zwracam uwagę, by przynajmniej nie wtórowano oralnie do tego czegos. No i mi się dostało, żem niemiła i niemiła. I że mobinguję swoich koleguff i kołoleżanki.
Widać po dobroci nie dotarło, to mi się rykło jako tej, no... krowie chirurgicznej. Do dziś spokój :) A głupio mi nie było, nie jest i nie będzie. A niech mi kto udowodni, że cukier mi nie spadł!
I nie mów, że tak można tylko w bolandzie. Bo się nie zgodzę i już.
Chroń słuch swój. Uszy masz dwa, ale tylko jeden odsłuch stereo.
Roksi, albo sie ozarl czekolady ;)
Nika, nie morduj profesury polskiej... I tak ich malo - a czesc plagiotowa...
Igit, czyzby sie kobziarzowi dostalo? ;D
Ogolnie - tak jest. Sala operacyjna to nie jest sala koncertowa.
Abi, Dżizys, u Was dochtorów też?! Kyrie eleison! Tym bardziej trza czyścić ;-P
nika
Ja chyba w koncu napisze ta ksiazke - a tytul bedzie Homo Sapiens :DDD
Nasz gatunek powinien nazywać się Pan Narrans - "szympans snujący opowieści", jako że w istocie jesteśmy trzecim gatunkiem szympansów, spośród których wyróżnia nas mowa i fantazja do opowiadania różnych historii. Konflikty rozwiązujemy tak samo jak nasz kuzyn Pan Troglodytes, inaczej nie umiemy, utknęliśmy na tej gałęzi drzewa ewolucji, i tam siedzimy.
Może to i lepiej...
Wyobraź sobie, Abi, że konflikt z chirurgiem rozwiązujesz tak, jak nasz drugi kuzyn Pan Paniscus, czyli za pomocą kopulacji... :).
A co w takim razie z Homo Sapiens? Tak, uważam że to całkiem ciekawy pomysł na powieść SF.
Sapiens, bo sapie, a nie, że myślący :-D
nika
Dexter, ja to podejrzewalem! Od dawna!
:DDD
Caly ten nadety humanizm to nic innego jak gola dupa pawiana. Czyli sposob na prokreacje.
Nika, Homu Ufens
Uff-uff
Abiiii! ja znowu z pytaniem z innej beczki (kiedyś mi bana z bloga dasz ;) ) - słuchaj, coś mi się plącze po głowie, że po locie samolotem wystąpić mogą różne dziwne dolegliwości. A plątać zaczęło mi się dlatego, że szwagier mój prywatny w ciągu jednego tygodnia poleciał do Polski i wrócił do Kanady, daje to +/- 14 tys. km drogi + zmiana stref czasowych + zmiany ciśnienia w samolocie, i takie tam.
I odkąd wrócił do domu narzeka na bardzo mocny ból głowy, a dokładniej tyłu głowy. Wczoraj nareszcie był u lekarza. Pierwsze co wyszło, to ciśnienie 150/100. Powiedz mi, czy to może być takim lataniem spowodowane, czy też mi się zdaje i wymyślam? ;)
Badania wszystkie oczywiście zrobił i czekamy na wyniki. Dodam, że facet ma 31 lat i jest chudym cholerykiem :]
Od cisnienia leb boli - a od bolu lba rosnie cisnienie... Od takich czestych i duzych zmian cisnienia moze sie zrobic problem. Przy iskim cisnieniu powietrze z zatok wylata, przy wzroscie podczas ladowania musi tam wrocic. Jak nie, problem. Gdyby nie mial nadcisnienia to bym co doradzil - ale tak... Wyleczyc zatoki - jezeli ma jakis stan zapalny a nadcisnienie leczyc. Troche za mlody jest na taki pomiar.
Ja jeszcze - ze swojego (i nie tylko swojego) doswiadczenia dodam. Latajac samolotami (a znam to z opowiesci zarowno zalog samolotow pasazerskich, jak i bojowych smiglakow) - tam, gdzie nastepuje zmiana cisnienia i duze przeciazenia - lekko otworzyc usta. Niby taka drobnostka (a jak sie da, to nawet dosc szeroko). Cisnienie wtedy we lbie tak nie rosnie. A piloci szybszych latawcow, to i czasem pokrzycza...
Prześlij komentarz