Sceny z życia
Gdzieś - kiedyś - o ile dobrze pamietam, było to u Basi - wywiązała sie dyskusja o poczuciu humoru Homo sapiens. Z której to cechy jestesmy dumni i dość często podkreślamy, że odróżnia nas ona od zwierząt czy maszyn. Gdy jednak rozbierzemy sytuacje śmieszne na czynniki pierwsze, okaże się, że na samym dnie każdego dowcipu znajdziemy badź głupotę, badź nieszczęście ludzkie. Bo tylko wtedy siedząca w nas małpa rechocze do łez.
Nie ma nic piękniejszego, niż bliźni, dający ciała...
Festiwal humoru sytuacyjnego rozpoczął Lorenzo, który z racji tempa znikania pozabiegowego powinien byc zwany Speedy Gonzalesem. Zoperowawszy ostatniego pacjenta, opisał procedurę i wszedł do wybudzalni. Położył z uczuciem dłoń na brzuchu pacjenta, zapatrzył się na rurę, dumnie sterczącą z jego ust, zamyślonym wzrokiem spojrzał na monitory, wskazujące, że pacjent w drodze na Ziemię mija właśnie pas asteroid i zwrócił sie do pielęgniarki:
- Chciałbym przed wyjściem do domu powiedzieć mu o zabiegu, ale czy będzie to pamiętał?
Karolina spokojnie zapatrzyła się na tą samą rurę, na twarz bez śladu ekspresji po czym bez mrugnięcia okiem odparła:
- Może pan spróbować, doktorze. Ale pewne szczegóły mogą mu umknąć.
-----
Każdy zębodół ma inną technikę wyrywania zębów. Mój ulubiony używa obcęgów. Zazwyczaj nie nadążam z opisywaniem kart pacjentów, szybki i sprawny. Smerfetka uzywa dłuta. Śtura, podważa, dłubie - i nagle pstryk, zęba nie ma. Jest nieco nieprzewidywalna, czasem schodzi długo, czasem jest wyjątkowo szybka. Bohater dzisiejszej opowieści używa wiertła. Ma specjalną chirurgiczną bor-maszynę, którą wierci aż wywierci. By chłodzić wiertło, w trakcie pracy z końcówki leci sobie woda. Pół biedy, gdy pacjent jest pogrążony w odmętach narkozy. Jednak czasem zabiegi te są wykonywane w miejscowym. I wtedy bardzo ważną rzeczą jest vacuum, urządzenie do odsysania materiału płynnego z pola operacyjnego, zwane rzecz jasna ssaniem. Które w tym przypadku ma za zadanie usunąć nadmiar wody z ust.
Pacjentka leżała na stole, okryta zielonymi płachtami, ze szpanerskimi, zakoszonymi chirurgom używającym sprzętu laserowego, okularami na oczach. Pan doktor wiercił, woda tryskała, poziom w ustach narastał, podtapiając pacjentkę. Widząc to, pan doktor, miast ssij! rozdarł się połykaj! połykaj!. Karolinę skręciło w pół i na przydechu wyrzęziła: - Odnoszę wrażenie, że on teraz nie rozmyśla o zębach...
-----
- Drogie panie, mamy dzisiaj pacjentkę do zabiegu w znieczuleniu miejscowym. Jest całkowicie pozbawiona słuchu, jednak prosze się nie martwić - potrafi doskonale czytać z ruchu warg. Proszę tylko, by zwracając się do niej stać twarzą w twarz i mówić wyraźnie.
Pacjentka została znieczulona miejscowo w pokoju anestezjologicznym i przewieziona na salę operacyjną. Oblożono pole, umyto, przy czym przez cały czas miała ona kontakt z jednym z czlonków zespołu, który objasniał, co robimy. Chirurg w pełnym rynsztunku bojowym usiadł na stołeczku i przed wbiciem igły zwrócił sie do niej, twarzą w twarz, mówiąc rzecz jasna bardzo powoli - i bardzo wyraźnie:
- A! - teraz! - wbiję! - pani! - igłę! - żeby! - sprawdzić! - czy! - działa! - znieczulenie!
O dziwo, mimo starań chirurga, pacjentka nie zrozumiała nic - z niemym pytaniem w oczach wybałuszyła sie na otaczajce ją pielegniarki. Najwyraźniej nikt jej nie nauczył, jak się czyta z warg, zasłoniętych chirurgiczną maską.
15 komentarzy:
W celach porządkująco-archiwizacyjnych ;D odeślę Publiczność Czytającą do dyskusyjek przywołanych przez Gospodarza:
Komizm (a zaczęło się dwa wpisy wcześniej (przeskoczyć przerażone konie trza ;) )
Opowieści o zębodłubach czytam z mieszaniną fascynacji i przerażenia, czyli prawie tak samo jak o seryjnych mordercach. Ale chyba wielkiej różnicy nie ma, nie? ;)
Czytać z warg zasłoniętych chirurgiczną maską - powinni tego... nauczyć już w podstawówce... a najpóźniej na trzecim roku studiów medycznych... ;/
Jest nieco nieprzewidywalna, czasem schodzi długo, czasem jest wyjątkowo szybka - a... to ile razy już reinkarnowała?... ;}
Dołożę i ja szpitalną anegdotkę z udziałem nieocenionych polskich policjantów (a było ich dwóch), którzy to przybyli na oddział chirurgiczny do poszkodowanego pacjenta w środku nocy. I kiedy uzyskali informacje, po które przyszli, z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku udali się do wyjścia. Ale nie wiedzieć czemu, po kilkunastu raptem minutach spędzonych na oddziale, zapomnieli którymi drzwiami weszli na oddział. A że natknęli się na szczelnie zamknięte, duże, przeszklone drzwi prowadzące na schody prowadzące w jakieś szpitalne czeluście, od dawna nie używane, a które to drzwi zastawione były dużymi kwietnikami, kanapą, stolikami, fotelami, więc zaczęli to wszystko odsuwać, szarpać za klamkę i domagać się wyjścia akurat TYMI ZAMKNIĘTYMI drzwiami. A korytarz nie był zaciemniony, więc nie robili tego po omacku. Narobili przy tym tyle rumoru i hałasu, że pobudzili pacjentów a pielęgniarki oddziałowe trzeba było reanimować, bo wpadły w bezdech ze śmiechu. :)
Basiu, dziekuje za linek :) Kobiety jakos bardziej potrafia zarzadzac czasem bywszym.
a... to ile razy już reinkarnowała?... ;}
Nieslychane - jak klawiatura zdradzic moze uczucia prawdziwe ;D
KK, ponoc zebodlub to nie zawod a charakter >:D
Akemi, ja ich rozumiem. Drzwi sluza do otwierania ;)))
Zarządzanie czasem bywszym?... Think only of the past as its remembrance gives you pleasure. - Pride and Prejudice, Elisabeth Bennet...
...U mnie na przykład już od dawna samo się zarządza... ;/ ;} ;D
Dzięki Abi ;) Nie dość, że o dentystach, to do tego dentystach "z poczuciem humoru" - na miły początek dnia?
Basiu - jam chlop. Stad nie dosc, ze w przod patrze, to jeszcze romanse mnie sie kojarza tylko i wylacznie z biala chusteczka ;D
Malutka, czyszszby zebodol brzydki czyhal dzisiaj gdzies z wiertarka?
Krótko: NIET ;)))))
Ku chwale nerwów niezszarganych ;P
Hahaha :-D Super są takie historyjki do tarzania się :-D
A najlepsza jest Karolina, która w pierwszej anegdocie zachowała kamienną twarz :-D
nika
Nika, Karolina jest typowa Angielka - uprzejma, kulturalna i majaca ten nieprawdopodobny, brytyjski humor. Polskie zlosliwosci mozna sobie w buty wsadzic ;D
Co do pierwsyk słów Abnegateckowego wpisu, to przykro mi, ale niestety muse zdementować, ze pocucie humoru odróznio wos, Homo-sapiensów, od zywiny :D
ja też muszę wnieść poprawkę :)
Śmiałam się histerycznie...nawet popłakałam się ze śmiechu gdy trzymałam noworodka :D mój chrześniak, a ja byłam przy porodzie. Fajne uczucie
Śmiać się z czyjejś (aczkolwiek nie koniecznie czyjeś) głupoty faktycznie czaaasem mi się zdarzy...
Pozdrawiam, Roksi
Owczarku, witaj :)
Patrzac na mojego Bernardyna tez mam wrazenie, ze on sie umie smiac. Szczegolnie wtedy, gdy go wolam, zeby wrocil do domu ;D
Roksi - kkurcze, cala moja teoria legla w gruzach... Ale moze to sytuacja podobna do slubu znajomych? W trakcie przysiegi ona zaczela sie smiac - myslelismy, ze ze szczescia - az sie w koncu poplakala. Po slubie sie okazalo, ze jej maz, bywszy rozwodnik, skojarzyl jej sie z towarem z second-hand'u, i zastanawiala sie, ile ma na niego gwarancji...
Moze tez mialas dziwne skojarzenia?
hmm...w zasadzie 8 godzin masowania pleców siostrze trochę odbiło się na moich rękach :D
Roksi
Prześlij komentarz