Koniec roku. Stary Żyd siedzi zatroskany i patrząc w okno, mruczy cicho do siebie: „Niedobrze, oj niedobrze...”. Do pokoju wchodzi syn
- Tate, a o co wam chodzi! Toż Salcia dostała się na uniwersytet?
- Dostała.
- Sklep przyniósł dwa razy większy dochód niż w zeszłym roku?
- Przyniósł.
- Mosze ożenił się za Rosencwajgową?
- Ożenił
- No to czego jęczycie! Przecież jest dobrze!
- Jest tak dobrze, że coś sie musi spier.olić...
Dzien się wlókł jak szesnastolat na szkolnego busa. Najpierw chirurg zabrał się za destrukcje białej rasy - na liście było 6 klientów do przecięcia nasieniowodów, w tym dwóch do ogólnego. Trzęsiączki. Kiedyś próbowałem przekonywać do miejscowego, alem popadł w niechciejstwo. Jak se klient życzy, to se klient ma. Chirurg rach-ciachnął pierwszego i zabrał sie za drugiego. Dłubał, dłubał - juz myślałem, żem zabieg pomylił, ale nie. Nic mu nie przeszczepia. W końcu się zapytałem grzecznie, czy to długo jeszcze? Długo. Ale jak za następnym razem powrózka nie oddłubie, to męczarnię kończy i go zbudzimy z zaleceniem stosowania prezerwatyw. Oddłubał. Łącznie zabieg trwał półtorej godziny, co faktycznie daje mozliwość przyszycia nowego jaja. Potem nam w rekawerze powiedział, że on to miał taka operację, orchideę*, jak był mały. Tu z chirurga wyszła kultura angielska, bo nawet się nie przestał uśmiechac. A powinien zagryźć.
Nieco zaczadziały polazłem do trzeciego i zdrętwiałem - osiemdziesiąt lat i się mu powrózek zachciało podwiązywać? I co on niby ma zamiar tą zabezpieczoną bronią robić? Szybki rzut oka na listę - tłuszczak. Ulżyło mi. Uprzedziłem go o wszelkich możliwych powikłaniach, ostatnio do listy dla pacjentów powyżej 65 lat dołożyłem permanentny stan konfuzji poznieczuleniowej i zadałem Panu Starszemu cios. Biochemicznym młotem. Obudził sie jak dwudziestolatek, podziękował i poszedł do domu.
Ponieważ lista straszliwie sie opóźniła, bez przerw jakowychś zaczęliśmy dymić dla zębodoła. Pierwszy chłop wielki, potężny, przy którym czułem się tak jakoś jak zabidzony emigrant z Omanu, przyznał sie do zgagi, papierosów i nietolerancji orzeszków. Nietolerancji prawdziwej, objawiającej się dusznościami spowodowanymi obrzekiem tkanek miekkich, głównie na szyi. Zmieniliśmy plany z propofolu na gazy, zapuściłem gościa i tu poszła cała sekwencja, co to podobna jest do dwunastu klocków domina Klicha, tyle, że nie skończyła sie wypierdółką w drzewo. Najpierw facet był gruby. Potem wąsiaty. Potem mu się dychać nie chciało. Potem sie do dupy wentylował. Potem wzrosły mu ciśnienia w klacie. Potem wsadziłem mu rurę - ale tylko do połowy nosa, bo strzelił pawia. Potem go odessałem - tu o dziwo nic się nie spierdoliło - i wsadziłem rurę. Przysiągł bym, żem tylko balonik za struny wsadził, ale odczyt na zębach 30 wskazywał zupełnie inaczej. Potem okazało się że saturacja wynosi jakieś 83 w porywach - przesunałem rurę i z wielkim mozołem facet dźwignał ponure wartości do mniej cyjanotycznych. W końcu stomatoł zęby wyrwał, obudziłem faceta, ten się uśmiechnął i stwierdził, że juz dawno tak dobrze nie spał. Ucieszyłem się, że mówi i powieźliśmy go do rekawera, żeby się przekonać, że na tlenie jeszcze jakoś tam trzyma saturację, ale na powietrzu to już wcale. W dodatku zgłosił ścisk w klacie. Hm, a miał już kiedyś? A pewnie, że miał. Jak był mały, to nawet często, bo wtedy miał astmę, a teraz rzadziej, tylko jak dużo popali papierochów. Opadły mi witki i zleciłem salbutamolek w nebulizacji. Od razu saturacja skoczyła mu na 98, i to bez tlenu. Podrapałem się po łbie i polazłem do ostatniego.
Się jak mamy? Dobrze. No to fajowo - jam jest ten facet, co cie pozbawi przytomności. Wyjasniłem, co i jak mamy zrobić, wypytałem o wszystko, o astme dwa razy, zupełnie nie wiedzieć czemu i wypatrzyłem piękny złamany nos. Hm, na dzisiaj mam dość atrakcji. Pomyślałem, że dam trochę chirurgowi powydziwiać i zapowiedziałem pacjentowi, że mu wsadze rurę przez usta, nie przez nos. Na żywca??!? Nie, k.wa, nie na żywca, toż mamy XXI wiek. A co to sie stało z nosem? Dostałem maczetą. Nos to furda, tu się doktor patrz - i pokazał mi pół łba zbliznowaconego po tymże strzale z maczety. Facet, gdzieś ty był? W Czarnej Afryce?? W Birmingham. Zapuściłem go na paluszkach - kto widział 3 część Epoki Lodowcowej, ten wie - i z ulgą odesłałem po zabiegu do rekawera. Tylko po to, żeby się dowiedzieć, że facet był skonsentowany (nowe zupełnie słowo, ale mnie sie podoba, do ponglisza jak znalazł) na zabieg w miejscowym, a myśmy go ubili chemią. I co teraz?? Powiedziałem, że w mojej karcie facet jest skonsentowany do ogólnego, na liście był do ogólnego - to niech se ten konsent wsadzą, ja idę na kisielek. Truskawkowy. SPA go wypatrzył w polskim sklepie, bo tubylcy zupełnie tego nie znają. I przy tym kisielku tak mi się pomyślało, ze praca anestezjologa to niby nudna jest. Musze przyznać, że mi to wcale nie przeszkadza, gdy jest nudno. Jak zatęsknię za adrenaliną, pójde popływać na kółkach za motorówką.
To wymaga szerszego omówienia. W dawnych czasach pojechaliśmy na wakacje do Chorwacji. Jak dziś pamiętam, Novy Vinodolski, bo tam jest piaszczysta plaża, więc musimy z dziećmi jechać właśnie tam i tylko tam. Dla kronik dodam, żeśmy nigdy do tej plaży nie dotarli, bo dzieci miały ubaw na kamyczkach, a nam się nie chciało. Ale ad rem - w ostatnim dniu okazało sie, że mamy jeszcze kilkaset kun. Tu mój pociech młodszy rozjęczał się jak rodząca trojaczki syjamskie hiena: „Taaataaa, na kóóółeeeeczka, na kóóółłeeeeczkaa!!!. Środek lata, plaża, a ten wyje jak potępienic. No to dobrze. Zróbmy umowę, ty się zamykasz, ja idę załatwiac kółeczka. Stoi? Hurra!!!
Siedliśmy. Ja w kółeczku prawym - w rzeczy samej to była dętka od Stara, z czymś, co zakrywało dno, żeby sobie czterech liter nie obedrzeć w czasie podróży - mój przyjaciel, brat bliźniak wątrobowy, w lewym, a pociech wsiadł do środkowego. Dzieki czemu myśmy sobie latali po płaskiej toni Adriatyku, a dziecko odbijalo sobie nerki w kilwaterze jakiegoś straszliwego, 500 konnego potwora. Darł się tak rozpaczliwie, że mimo grzmotu silnika facet w łódce go usłyszał i stanął. Chcesz na łódkę? Taktaktak!!! ryknął zdradziecko rzekomy fan kółeczek i minutę później zamachał nam z jej pokładu. Poczułem, jak mój system alarmowy włączył wszystkie czerwone lampki. Dwóch spasionych Polaków, rżnących twardzieli, w kółeczkach, dziecko bezpieczne w łódce, ta wyglądająca jak by ja wczoraj ukradli bogatszemu z braci Jordache, za sterem Chorwat... - Rany Boskie, trza stąd spie.alać!!! Nie zdążyłem. Facet pokazał, że w łódce ma dodatkową stajnie w której trzyma kolejne 500 koni, bo po kilku sekundach cięliśmy ze świstem powietrze, nie dotykając wody. Pomysł zeskoczenia znikł jak kamfora na widok rozmazanych smug, w które zamieniła się woda po obu stronach kółeczka. Powietrze wepchnęło mój protest z powrotem do gardła, rozdymajac śmiesznie policzki i zaczęła sie walka o życie. Rozpłaszczyłem się ile mogłem, dupa w dół, ręce i nogi jak najniżej, coby środek ciężkości obniżyć, balans ciałem... Udało mi się dwa razy. Za trzecim facet zrobił gwałtowny nawrót przez sztag- czy co te sk.syny maja w łódkach - coś mnie kopneło z mocą w tylną cześć ciała i poczułem sie wolny. Krzywą balistyczną wyprułem w niebo. Jasny błekit - ciemny granat - jasny błekit - ciemny granat - jasny błekit - ciemny gr- PIZD! Wyrżnąłem w wodę prawym bokiem, powietrze wyleciało mi z płuc i poczułem przyjemny, słony smak w ustach. W nosie. I w paru innych miejscach. Cały czas miałem niejasne wrażenie, że jednak nie powinienem nabierać powietrza, o co darło się we mnie wszystko, w między czasie wirowałem sobie spokojnie w głebinach, nie wiedząc gdzie góra gdzie dół, zaczęło mi się robić ciemno przed oczami, kkurwasz mać, nie wytrzymam, powietrza - nie, jeszcze jesteś w wodzie, ośle jeden! - iiiiiggghhhhhrrrr - zarzęziłem natentychmiast, jak tylko niebieski kolor z powrotem nabrał błękitnej barwy. PIZD! - odpowiedziała moja wątroba. Matko Boska, byle by mi tam nic nie strzeliło, bo mnie będą zszywać konowały z kraju, w którym maniana oznacza obowiązkową, sumienną punktualność. Facet rzucił mi sznurek. Zignorowałem go z godnością, starając się odzyskać możliwość oddychania bezrzężeniowego. W końcu doszedłem do siebie. No to ja ci k.wa zaraz wszystko facet wytłumacze... Zanim wlazłem na kółko, odbyliśmy rozmowę instruktażową. Klnąc profesjonalnie w trzech i pół językach - bo w niemieckim znam tylko scheisse, scheisskopf i wilst du eine gescheuert? - wyjaśniłem, że oczekuję powolnego dostarczenia na brzeg, a jakikolwiek wygłup tym razem zakończy się mordobiciem.
To była najprzyjemniejsza wycieczka morska na kółeczkach za motorówką. Nagle zdałem sobie sprawę, że slońce świeci, że jestśmy prawie przy wyspie Krk a do brzegu w Novym Vinodolskim będzie z kilka kilometrów, że woda jest ciepła a życie wcale nie takie złe...
--------------
*Orchidopeksja, zabieg przemieszczenia jąder, nieprawidłowo umiejscowionych w kanale pachwinowym, do moszny.
11 komentarzy:
"woda jest ciepła a życie wcale nie takie złe..."
:)
(SETH: 'rokurev' zgodnie z linią programową powyższego: recovery + kuracja, rajt? czyli wszystko będzie git ciupaga :) nieprzystojnym paniom podziękujemy:))
Edyta, rokujaca wiadomo kto albo rokuronium eventually ;)
Teraz by sie ciepla woda przydala. W morzu, dodam dla scislosci.
Kkurcze, nie wiedziałam, że można jako pacjent tak fikać anestezjologowi o_O Pochwalę się, że na mnie nikt się nie skarżył ;-)
"woda jest ciepła a życie wcale nie takie złe..." zapisuję w kajeciku :-)))
nika
Jenyyy!!! Abi, otworzyłam najnowszy Twój post i z rozdziawioną paszczą pokręciłam głową w kierunku na NIE! Tego czytać nie będę, bo jest stanowczo za długie. Mnie się oczy męczą na takim drobniastym druku! Ale zastanowiwszy się chwilę, ubiłam z sobą samą deal, że przeczytam teraz początek i koniec, a wieczorem (może) resztę.
Reasumując: od Żyda do Chorwata droga niedaleka. ;P
Nika, moze... A co najgorsze - nawet nie go jak obsztorcowac, bo spi ;)
Akemi - specjalnie dla Ciebie:
Pacjent strzelil pawia przy indukcji, co razem z reszta objawow sugerowalo Mendelsona. Na szczescie okazalo sie ze to astmatyk nieleczony.
Chorwat, debil jeden, probowal mnie zabic. Aleu nie wyszlo, bo abnegaty twarde sa.
Howg ;)))
Hi
No pieknie, alez sie znowu narechotalemm.........
Vielen Dank
Apropos wczorajszego wpisu - przypomnial mi sie Programm Tv gdzie pewna Oma miala miec OP na stawie barkowym. Miejsce to bylo naznaczone pieknym Smiley Przysszedl Anastesist, i kazal jej sie polozyc...A ona mu mowi , ze jak to??-Przeciez poprzedni lekarze mowili jej , ze OP bedzie w pozycji siedzacej.Niezdazyla wiecej powiedziec, ,bo pan juz jej zalozyl maseczke na twarz.Kiedy juz , bylo po wszystkim , Oma sie ladnie wybudzila, i stwierdzila, ze wszystko dobrze, tylko zoperowali jej.... prawe kolano.
obom
Obom, w sumie ta Oma miala kupe szczescia. Rownie dobrze mogli jej zrobic kraniotomie. Albo zredukowac biust...
He, he, he, teraz wiem, czemu zwiałeś przed bananem w Mullaghmore ;-)
@akemi: trzymając CTRL kręć kółeczkiem myszki, będzie dobrze.
Szaman, daj spokoj, tam bylo zimno ;)))
he,he, to dla wszystkich, którzy naszą prace widzą jedynie przez pryzmat Leśnej Góry, gdzie piękna doktor Zosia wzywa chirurga do każdej reanimacji:) Dzięki, mimo wyczerpanych lekko nadnerczy tęsknię z tą robotą...
...chirurg przy reanimacji jest rownie przydatny jak przy ocenie EKG...
Staram sie medycznych seriali nie ogladac. Wyjatkiem sa Scrubs (Hozy doktorzy) - ale ogolnie mam sklonnosc do ogladania durnot ;)))
Prześlij komentarz