czwartek, 28 stycznia 2010

Suka bura

W każdym zawodzie czlowiek przechodzi szkołę zycia. Pogotowiarz też. Ktos kiedyś mądrze powiedział że na pogotowiu medycyny się nie da nauczyć - ale zdobywa się pierwsze szlify. Bo nagle czuje się ciężar własnych decyzji. Można powiedzieć że każdy zawód ma swoje wyboje i dołki. Ale zawód lekarza jest pod tym względem wyjątkowy - bo gdy zaczynamy nasz pierwszy pogotowiany dyżur nagle sie okazuje że nie ma koło nas kumpli z grupy którzy pomogą wyjść z opresji, nauczycieli akademickich którzy przymkna oko na nasze gafy czy szefa z oddziału co strzeli chodakiem w łeb.

Tylko i wyłącznie od naszej decyzji zależy czy pacjent przeżyje czy nie. Patetyczne, nie? Niestety, jest duzo gorzej - prawdziwe.

Tu nie ma żadnej taryfy ulgowej. Trafić możemy na wszystko. R-ka z doświadczonym anestezjologiem pojedzie do policjantów zabezpieczajacych własną dupę przy wypadku gdzie literalnie nic się nikomu nie stało, wypadkowa zajmie się złamaną nogą pijaka w Pierdziszewie Górnym a my trzecim składem pojedziemy do umierajacego 14 letniego astmatyka. Że co, że dramatyzuję? Będę żył przez niego krócej o dziesięć lat. Do tej pory pamietam presję czasu, tracące przytomność dziecko, szukanie żyły, intubację. W pierwszym roku po studiach. A do tego zmartwiała rodzina stojąca za plecami, patrząca z przerażeniem i bezradnością.

Wiem że tego się nie da przekazać. W zasadzie ktoś kto tego nie doświadczył będzie twierdził że każdy dźwiga swój krzyż. Że ten zawód jest jak każdy inny. Że trzeba go odmitologizować. Wiem to bo nawet moja własna rodzina tego nie rozumie. Ot, stary poszedł do roboty, dwa dni go nie było, ale przecież wrócił. Toż spał w dyżurce, telewizję oglądał i ciort wie co jeszcze wyprawiał. Też mi praca.

Oczywiście nikt sie do tego nie przyznaje. Po pierwsze jestesmy nauczeni by słabości nie pokazywać. Wiemy wszystko, działamy jak dobrze naoliwiony robot, farmakopea polska to nasza pierwsza czytanka a wszelkie choróbstwa i stany zagrożenia życia potrafimy rozpoznawać i leczyć z zamkniętymi oczami. Druga rzecz to brak jakiegokolwiek systemu wspierającego lekarza. W USA po nieudanej reanimacji doktor idzie do psychoanalityka. A u nas na następny dyzur. Muszę się tu prywatnie przyznać że nie wiem jak długo przeżywa się urzędnicze kłótnie z klientem czy ciężkie sparringi alkoholowe na wyjazdach służbowych - ale nieudaną reanimację można odtworzyć sekunda po sekundzie nawet po latach. Przynajmniej ja mogę.

Toż śpio w tych dyżurkach i ino sie ryćkajo z pielęgniarkami.
Koniec cytatu.


Nikogo nie dziwi fakt że koń jak nie dostanie żreć to zdechnie. Ale doktor ma zapierdalać - ile to ostatnio postulował ten chory rząd? 64 godziny w tygodzniu? - i być miły dla pacjenta.

To nie jest w nas. Nikt nas chamstwa na studiach nie uczy. Nikt nie idzie do pracy z nastawieniem roszczeniowo-awanturniczym. To się rozwija na skutek braku pełnej kompensacji stresu. Który kumuluje się godzina po godzinie. Że co, że stres jest wszędzie? Statystyka jest prosta. Średnia życia w tym kraju wynosi 74,7 lat. Dla kobiet 78.9, dla mężczyzn 70.5. Lekarze żyją średnio 67.8, w tym mężczyźni 68.1 a kobiety 67.3

Napiszmy to dużymi literami - kobieta, która w wieku 19 lat decyduje się iść na medycynę, rezygnuje dobrowolnie z
j e d e n a s t u lat życia. Mogła by zobaczyć jak jej wnuki przynoszą do domu prawnuki. Ale nie zobaczy.

Że co, statystyka kłamie? W sumie wszyscy kłamia to czemu nie ona.

My świadczymy usługi. Które to usługi są zależne nie tylko od naszej wiedzy i usposobienia ale również od równowagi psychofizycznej. Dlatego powiedzmy sobie szczerze - możemy mieć lekarza wypoczętego, dobrze zarabiającego który jest miły i wykształcony, za rączkę potrzyma, wątpliwości rozwieje i jeszcze buzi da na dowidzenia albo zagonioną burą sukę która tylko czeka żeby użreć łaskawą rękę co ją karmi.

W tej chwili polski lekarz jest właśnie taką burą suką.

Dawno temu w Telewizji Lublin wystąpił Pan Doktor i rzekł tak:

”Obecnie lekarz w naszym województwie zarabia mniej niż pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Miasta.
Drodzy pacjenci, nie dziwcie się że jesteście traktowani gorzej niz śmieci.”

26 komentarzy:

Catta pisze...

Ludzie myśleli, że zwariowałam gdy zrezygnowałam z medycyny po V roku i zdanej internie. Ja myślę, że uratowałam własne życie.
Abi, myślę, że najlepszy nawet i najsprawniejszy "system" opieki zdrowotnej nie sprawi, że ten zawód będzie łatwiejszy. Myślę, że warto sobie w trudnych chwilach przypominać, że się jest człowiekim nie Bogiem.

Anonimowy pisze...

Hmm, myślę, że to będzie nawiązanie zarówno do tej notki, jak i do poprzedniej, dotyczącej typów.
Otóż z racji rokrocznie odnawiających się kamieniołomów w moich nerkach, jestem stosunkowo częstym gościem, na tutejszym pogotowiu, do którego zwykle docieram przy pomocy kierowcy i samochodu, bo jakoś sumienia nie mam wzywać karetki, ponieważ a nóż się zdarzy ktoś bardziej potrzebujący. Ale do rzeczy, spotkałem na tym pogotowiu dwie osoby, które hmm:
1) Pierwsza Pani doktor, która usiłowała mi założyć wkłócie, w efekcie, cała zalana krwią podłoga, koszula i spodnie, co z kolei spowodowało jej histeryczne wołanie o pomoc, skutkujące nagłym pojawieniem się mojej dziewczyny, stróżującej pod drzwiami i gwałtownym poszukiwaniem czegoś, czym by to się dało zablokować i mniej nagłe wtargnięcie pielęgniarki z szatańskim uśmieszkiem na twarzy:)
2)Oraz postać druga, zdecydowanie bardziej przerażająca, gdyż na poważnie pytająca mnie co bym sobie przeciwbólowego życzył, a pielęgniarkę o zalecane dawki i czy aby "jak panu podam X, to się nie pogryzie z Y":)
Pozdrawiam
Adam

Anonimowy pisze...

Abi, dobrze piszesz. Toż kurwicy vulgaris można dostać od samego czytania, a co dopiero Ty, czy inny lekarz, który jest w środku takiego piekła z tym umierającym astmatykiem. Noż curva puella sua mater, żeby obsrało tego, co R-kę wezwał, gdzie się nic nikomu nie stało, grrrr :-/
I dlatego jestem zdania, że takie fajne dochtory jak Ty i moi ukochani lekarze powinni mieć wszystko naj: pensje, domy, samochody i żony :-)))
nika

akemi pisze...

Trochę stymulacji pobudza, duża dawka wprawia w ekstazę, nadmiar - niestety już zabija...
Kielich goryczy się u Ciebie, Abi dawno już chyba przelał, skoro piszesz to, co piszesz, no i fakt, że zdecydowałeś się wyjechać z kraju. Osobiście ubolewam, bo takich Abi'ch wyjechało setki, a może tysiące. Bóg jeden wie, ile wykształconych lekarzy (i pielęgniarek) taki wyjazd planuje...?
Niedługo obudzimy się z ręką w nocniku (szeroki ukłon w stronę rządu, który piękny los gotuje społeczeństwu), kiedy okaże się, że w szpitalu zoperują nas Ukraińcy, Filipińczycy znieczulą, pielęgniarki w słusznym już wieku nie dobiegną do pacjenta na czas (czy ktoś widział młodą polską pielęgniarkę podejmującą pracę w szpitalu w ostatnich latach?), a w pogotowiu będą jeździć sami kierowcy.
Osobiście jestem tym przerażona.

Anonimowy pisze...

Aaaa, zapomniałam o lekarkach! I mężów-wężów też najlepszych :-)))nika

Weryfikacja słowa: phean.
Znaczy pean na cześć medyków :-)))

Zadora pisze...

Tak jak narzekamy na lekarzy, tak pewnie po chwili zastanowienia, każdy z nas znajdzie w pamięci pozytywne przykłady. Ja mam dobre wspomnienie o pewnym szpitalnym lekarzu, który był świetny w kontakcie, nie bał się podać numeru prywatnego telefonu, żeby się z nim bezpośrednio kontaktować itd. Ale też nie byłem upierdliwym pacjentem. Chciałem szybko do domu, nie leżałem i jęczałem jaki to umierający jestem, współpracowałem zamiast oczekiwać i wymagać, chciałem ambulatoryjnie, przestrzegałem zaleceń i terminów i na dobre mi to wyszło. Dzwoniłem do niego rzadko i tylko z konkretami i on załatwiał sprawy sprawnie, szybko i profesjonalnie. Naprawdę, wszystko uzgadniałem telefonicznie, nawet wizyty na badania u innych lekarzy. No było to parę lat temu ale nie sądzę, żeby on się zmienił na gorsze. Nie ten typ, nie ta osobowość.

(KK) pisze...

Chciałam napisać to co Nika, więc tylko napiszę: brawo Nika!

Malutka... pisze...

Przerażająca jest ta sytuacja obecna. A bardziej przerażająca ignorancja TYCH, CO TO SIĘ TYM ZAJĄĆ POWINNI.
Pociesza mnie jednak fakt, że ostatnio miałam do czynienia z samymi świetnym lekarzami, tak w kwestiach medycznych, jak i osobowościowych ;) I tu szczególny uśmiech dla pewnych poznańskich nefrologów :)
Abi - a Ty się trzymaj mocno!!!
A,a, a i Nika ma rację - popieram.

Anonimowy pisze...

@ KK i Malutka: pokraśniałam z samozadowolenia ;-P

Anonimowy pisze...

łojezu, zapomniałam się podpisać, to ja, nika

thalie pisze...

a mi z pamięci wypełzła rozmowa pewna, prowadzona nieco ponad rok temu. późno bardzo, 1 czy 2 w nocy. już wigilia. rozmówca tylko rok starszy niż ja, czyli wciąż młody, niespodziewanie mówi do mnie: przeciętnie chirurg w Polsce żyje 58 lat, półmetek mam za sobą.

mam szczerą nadzieję, że to jednak nie był jego półmetek.

Anek pisze...

Popieram Nikę i z przerażeniem myślę że Ci PF(Prawdziwi Fachowcy)Lekarze (przez duuuże L)mogą mieć dość i wyjechać. Urzędasy se poradzą to pacjent zapłaci za ich głupotę. Ja podziwiam Lekarzy, wiem jak upierdliwa jest ich praca i jak przykry może być pacjent. Przed każdą wizytą u ulubionego medyka mam nadzieję że On jeszcze pracuje....

Anonimowy pisze...

I wszyscy sobie powtarzają na początku, że tacy nie będą? ;)

Michaś

Anonimowy pisze...

czytam i ambiwalencja uczuć mnie szarpie raz z lewa raz z prawa... Trauma nieudanej reanimacji, niezrozumienie środowiska... Tylko ten kto musiał patrzeć w gasnące oczy pacjenta będzie sobie w nieskończoność zadawał pytanie - co jeszcze mogłem zrobić? I tylko ten właśnie pojmie do końca co znaczy odpowiedzialność zawodowa w medycynie, ratownictwie, pielęgniarstwie ratunkowym.
A w temacie "suk burych"... Przykład 1: Niedawno miałem przyjemność prowadzić szkolenie dla studentów ostatniego roku kierunku lekarskiego. Wieczorem nastąpiło rytualne spotkanie w miłej knajpce, w celach integracyjnych oczywiście. Ci młodzi ludzie przez bite 3 godziny wałkowali tylko jeden temat - KASA. Czasem wypowiedź przeplatano wyborem specjalizacji ze wskazaniem na większą KASĘ. Siedziałem między nimi i niczym mecz ping-ponga obserwowałem licytację na kwoty, warunki, możliwości. Trzy godziny później, bo więcej nie dałem rady, wracając do hotelu zastanawiałem się jak będzie wyglądać dalsza kariera tych ludzi, gdzie w ich kolejce wartości uplasuje się pacjent?
Przykład 2: O powyższym szkoleniu i moich wątpliwościach rozmawiałem z moją koleżanką - świeżo upieczoną lek. med. Do tematu odniosła się niezwykle rzeczowo.
- To uczelnia i starzy lekarze robią z nas na dzień dobry takich sk...synów - powiedziała. Traktują nas - studentów jak szmaty. Nic dziwnego, że kończąc edukację człowiek czuje się jak wymięta ściera. A im bardziej próbuje udowodnić sobie, że taki nie jest tym częściej sfrustrowany czerpie z profesorskich, uczelnianych wzorców zachowań.
Najpierw bądź człowiekiem, potem lekarzem, ratownikiem, pielęgniarką, a dopiero potem specjalistą - tak mawiał mój nieodżałowany autorytet, doskonały lekarz i dobry człowiek. Dostał od życia niezłe baty, ale "suką burą" nie był nigdy.
Pozdrawiam i wszystkim życzę życiowego, zdrowego balansu.

Łukasz

abnegat.ltd pisze...

Witam wszystkich :)
Widze ze temat nosny.
Jako ze dzis wspomagam zaprzyjaznione TC nie bardzo moge odpisac teraz.
Jedna rzecz mi sie nasuwa na teraz: to nie jest tak ze dobrzy wyjechali a ci co zostali do niczego sie nie nadaa. W Polsxe nadal pracuje cala masa moich kolegow i wiekszosc z nich nie jest gorsza a wrecz przeciwnie. Doslonali fachowcy znajacy sie na robocie. A nasz system gdyby byl odpowiednio sfinansowany bylby lepszy niz brytyjski. Smiem twierdzic bo znam oba ;)

Anonimowy pisze...

"To nie jest w nas. Nikt nas chamstwa na studiach nie uczy. Nikt nie idzie do pracy z nastawieniem roszczeniowo-awanturniczym. To się rozwija na skutek braku pełnej kompensacji stresu. Który kumuluje się godzina po godzinie".

Abi, może wytłumaczysz mi-bo ja nie wiem-dlaczego Pani Dohtor w mojej miejscowości, mając bezstresową pracę (sama o tym mówi) wykazuje objawy chamstwa.
Sam wiesz, że w mojej wsi leczy się nadciśnienie, bo mikroklimat jest specyficzny.

I jest na tyle fachowa, że kiedy klinicysta pracujący w niezłym szpitalu po prostu usiadł.

Wypisała skierowanie na przegląd organu, którego nie ma.

A kończyła studia dokładnie tam gdzie Ty...i Pan Doktor Klinicysta.

Jeżeli nie uczono jej chamstwa na studiach, to gdzie? Bo na pewno nie w mojej przychodni.

I nie wiem jak ja mam nie myśleć, że ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. Medyków
2. ...i plebs...czyli na tych, co się na medycynę nie dostali.

(Szczegół, że ja nigdy nie chciałam mieć z medycyną nic wspólnego, bo mnie to nie kręci.)

ps. Z prywatnego terytorium powiem tyle...prywatnie też to wygląda z...biście. Gdybym przytoczyła tekst, który sprzedał mi pan dr ortop, kiedy dostał ode mnie kosza...to kaplica.

Nie mówię, że wszyscy lekarze są chamscy, bo większość znanych mi nie jest, ale...

Nie masz pojęcia...jak takie zachowanie zostaje i jak razi.

Ja nie poszłam do medyka, bo chciałam napić się kawki, tylko zestresowana na maxa nie wiedziałam co mi jest.

Pozdr.

Rozgoryczona Green

Anonimowy pisze...

"I nie wiem jak ja mam nie myśleć, że ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. Medyków
2. ...i plebs...czyli na tych, co się na medycynę nie dostali."

Są jeszcze Ci, co dostali się spełniając ambicje swoich rodziców a w głębi ducha marzą o czymś zupełnie innym...
Ale ogólnie - Abi masz świętą rację... Amen.

Anonimowy pisze...

Uważam, że lekarze ze sfrustrowanym sercem lub głową zamiast robić innym "złą robotę" - postępując tak, a nie inaczej- mogą popatrzeć jak się spakować i wyjechać.

Dlaczego ja, jako pacjent-mam płacić za cudze problemy wynikające z napięcia nerwowego i braku kasy?!

Ja, płacę składki, jestem niestety miła, nie jestem roszczeniowa, u lekarza bywam rzadko, (akcja pt. 4 wizyty w 6 dni u różnych specjalistów...trafiła mi się pierwszy raz w życiu) więc przychodząc do kogoś z problemem...szukam pomocy. I nie mam ochoty płacić za to, że system jest be.

Bo chodzi o moje zdrowie i życie.

Coś mi się wydaje, że Przysięga Hipokratesa...nie wszystkich dotyczy.

Bo moim zdaniem nie wszyscy lekarze pamiętają, że przysięgali iż:
"Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i rozeznania ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy".

A co do spełniania ambicji rodziców, powiem tak:
ja zdobyłam dwa zawody.
Jeden dla dla rodziców (niewykonywany) drugi dla siebie (z pasji), a robię coś zupełnie innego (dla kasy...kiepskiej, ale jednak).

I szafa gra.

goska pisze...

Zawód lekarza bez wątpienia jest zawodem wyjątkowym, pod różnymi względami, tez wyjątkowo trudnym i odpowiedzialnym. Nie ma co dyskutować o czymś takim jak godziwe wynagrodzenie czy elementy higieny psychicznej polegającej choćby na tym, ze możesz z kimś porozmawiać gdy wydarzy się cos co cię przerasta, tak zwyczajnie, jak człowieka.
Nie można tez wszystkich „wkładać” do jednego worka, są lekarze, którzy nimi być nie powinni. Z pewnością miał na to wpływ czynników, o których piszesz. Na szczęście to mniejszość.
Pamiętam słowa pewnego proktologa, z którym miałam wykład o zaburzeniach życia seksualnego po zabiegach operacyjnych „proszę państwa nam naprawdę nie jest wszystko jedno gdy operacja się nie powiedzie”.

Anonimowy pisze...

czytam twego bloga codziennie, odzywam sie jednak sporadycznie. Zgadzam sie z twoja opinia w 100% choc nie jestem lekarzem. Wystarczy ze jest nim moja matka i widzialam latami jak potrafila odtwarzac 'ta nieudana reanimacje'. To ciezka i stersujaca robota. Masz rowniez racje ze w Stanach lekarze objeci sa opieka psychologiczna bo inaczej nie da sie zyc., dzieki temu (jak rowniez ilosci godzin i standardowi pracy) sa mili i usmiechnieci (tez nie zawsze). Moja dobra kumpela jest polozna tutaj i obowiazkowo raz na kwartal ma spotkanie z psychologiem jak rowniez po porodach z komplikacjami.
Zawsze rozwalali mnie ludzie co to mieli pretensje do lekarzy o wszystko nawet o to ze zyja. Powinni sami isc na medycyne i przekonac sie jak to jest. Ja mialam doskonaly przyklad rodzicielki a potem starszego brata i dzieki niemu wybilam sobie z glowy ten kierunek. Teraz czasem zaluje ale coz moze tak mialo byc.
Pozdrowienia.

Asia

Anonimowy pisze...

I mnie to czeka, niestety... Nie zdawałam sobie sprawy z tego, do czego lekarze są zmuszani, dopóki się wśród nich nie znalazłam:) Ale jakoś nie wyobrażam sobie siebie w jakimkolwiek innym zawodzie. Więc żegnajcie, 11 lat mojego życia!

Anonimowy pisze...

Bo to trzeba mieć jakiś defekt w mózgu. Człowiek wie, że gładko nie jest i płatkami róż mu tej ścieżki nikt nie uściele, a jednak coś go w to "bagno" ciągnie :)
I w dodatku nie chce go na inne bagno zamienić ;p


Epi

Anonimowy pisze...

'Drodzy pacjenci, nie dziwcie się że jesteście traktowani gorzej niz śmieci'

Ciekawe, czy ten sam tekst rzeczony Pan Doktor powiedział SWOJEJ chorej matce, lub choremu dziecku?

T.

sanciasancia pisze...

No cóż, żyjemy również w kraju, w którym nagminnie mówi się rodzicom, którzy właśnie stracili dziecko, że mogą sobie zrobić następne, zamiast zapewnić im przyzwoitą opiekę psychologiczną.
Taka rzyć.
Acz oczywiście, ratownicy powinni być pod stałą opieką psychologa, bo jest to praca, która skraca życie chyba bardziej niż zacytowane średnie (większość lekarzy z pogotowia znanych mojej rodzinie zmarło na zawał w okolicy pięćdziesiątki). I jest to jedyna chyba grupa zawodowa, która msz powinna mieć prawo do wczesnej emerytury (dla dobra wszystkich).
Z drugiej strony nie zgadzam się z twierdzeniem, że na studiach nikt nie uczy lekarzy chamstwa. Wręcz przeciwnie, medycyna jest dziedziną feudalną, lekarz starsi i starsi stopniem wielokrotnie traktują swoich podwładnych, jak śmieci, a pacjentów, jak przedmioty. I przez to całe pokazywanie grupie studentów chorej nogi pacjenta, jakby to był preparat anatomiczny i wprowadzanie studentów bez pytania na salę porodową, trawi im się w ich mikroobwodach, że pacjent to jest inna kategoria człowieka, nierówna lekarzowi.

abnegat.ltd pisze...

Sancisancia, witaj :)
u nas w ogole cos takiego jak pomoc psychologiczna nie istnieje. Toz psychoanalityka traktuje sie na rowni z szamanami. A takich zawodow jest duzi. Strazacy czy policjanci. Ofuary przesrepstw, wypadkow, chorob. Moze kiedys do tego dojdziemy.

Odnosnie studiow- na naszej uczelni bylo normalbie. Pewnie ze zdarzaly sie chamy ale ogolnie nie narzekam. Szczegolnie jezeli chodzi o przedmioty kliniczne. Duzo zalezy od osrodka.

Moze powinienem napisac tak: mnie nikt chamstwa nie uczyl. I jak zyje tak sie do pacjentow w ten sppsob nie zachowuje.

abnegat.ltd pisze...

T., wybacz moje mea culpa ;)
odpowiedz byla wczesniej pod kolejnym postem.