wtorek, 12 stycznia 2010

Akcja poślizg

- Abnegat, jedziemy. Poród.
- ERką? - jęknęło mi się spod poduszki. -A któż to przejął dyżur na dyspozytorni?
- Gucia. Nie ma uproś.
Sam wiem że nie ma. Potem trzydzieści sześć razy nas popędzi bo nie będzie kogo do wypadku wysłać pod samym szpitalem.
- A daleko?
- Jedziemy na sam szczyt Wielkiej Góry.
A to ci dopiero. Byłem tam ostatnio, droga nieodśnieżona, dojazdu zero...
- No to jedźmy. Zobaczymy.

A sygnały w karetce śpiewają
Choć ciut wyją - to nie przerywaaająąąą...
..na prawo most
na lewo most...

- Może jednak zapalimy, co? - przerwał mi wenę twórczą Janek.
- Guzik z pętelka. Trzeci dzień nie palę to ma mi prawo odbić.
- No, ja właśnie o tym - zapalisz to ci przejdzie.
I poszło się paść trzy dni wyrzeczeń. Skręciliśmy z głównej drogi. Janek przeładował 4x4, włączył redukcję, blokadę mechanizmu różnicowego, zawył silnikiem i ruszyliśmy pod górę.

Biało. Zima. Góra jak jasna cholera. A autko sobie jedzie. Ale fajny wynalazek. Jeździłem już naszą lodziarnią w ostępy dzikie, ale nie po śniegu. A toto idzie jak czołg. Co prawda coraz wolniej - ale idzie - ale wolniej - o, stoi. A nie - nie stoi - jedzie, ale do tyłu.
- Janek, co jest?
- Ciągnie nas... - chyba pierwszy raz w życiu usłyszałem Janka głos stresem przyduszony.
- To wjeżdżaj w rów!
- W jaki rów - toż tu żadnego rowu nie ma!
Otworzyłem drzwi - jasna cholera, pod kołem zebrała się ładna kupka śniegu na której nasza karetka jak sanki na płozach osuwa się coraz szybciej. Przywaliłem w budę z tyłu.
- Co jest - z bocznych drzwi wyglądnęła głowa ratownika.
- Przygotujcie się do katastrofy - trza skakać... czekaj, daj koc.
Wychyliłem się i wepchałem koc pod koło. Cholera, zablokowane, to pod spód nie wejdzie...
- Janek, na chwilkę byś puścił hamulec, to wtedy wlezie pod oponę.
Nie wlazło. Opona się kręciła a kocyk jechał razem z kupką przepychanego śniegu. Wychyliłem się trochę bardziej żeby dopchać kocyk nogą...
...pociągnęło mnie za bardzo...
...rączka wyślizgnęła z ręki...
...i wypadłem z karetki.
Leżę sobie na plecach, jadę równo z karetką, drzwi mnie pchają, miejsca mam coraz mniej bo karetkę zaczęło obracać na kocyku...
...zaraz mi tu łeb zgniecie...
...odepchnąłem się nogą...
... i poczułem nacisk opony na udo - bo mi noga pod karetkę wpadła...
... z góry drzwi, z tyłu zaspa...
...wykonałem jakieś dziwne saltomortadele i wylądowałem półobrotem przez łeb w zaspie...
...ciekawe gdzie się zatrzymają...

Karetka stanęła jakieś pięćdziesiąt metrów niżej. Janek cudów dokonując ani jej nie wywrócił - ani nie obił. Znalazł w końcu większą zaspę i na niej powiesił samochód.
- Abnegat!!! - udarł się ratownik.
- Czczeggo!!! - oddarłem się na tyle dziarsko na ile mogłem.
- Co si się stało??!?
- Nnicc!!
- To chodź!
Łatwo powiedzieć - trudniej zrobić. Jak mnie adrenalina puściła, tak mi regularnie odjęło władzę w członkach. Dobrze że nie w zwieraczach bo by się kurwadziady do końca życia napieprzali jak to się doktor w trakcie akcji ratunkowej bohatersko zesrał.

65 komentarzy:

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

ło mamo, nie zazdroszczę tego bliskiego spotkania z kołem :/, aż sobie mogę wyobrazić chyba tą gamę kolorów na udzie ;)
a 4x4 faaajne są :D

Zadora pisze...

Też zaliczyłem takie sankowanie autem tyłem. Koło Bolkowa to było. Napęd zwykły. Slizko tak, że nawet ABS nie rozpoznawał że koła się ślizgają. Myślał dziad, że stoimy. A z boku w dół ładnych parę metrów.
Nawet nie chcę sobie przypominać.

Anonimowy pisze...

ŁOMATER DEI O_O
ABI!!!!!!!!!
Uff, dobrze, że się dobrze skończyło. nika

Anonimowy pisze...

O kurcze, ale by było ... :/

Kontynuując wątek zima+nadmiar śniegu.
Wczoraj na mym osiedlu była walka o ogień, czyli o miejsce do parkowania. Ponieważ wjazd w boczne ulice wymaga napędu 4x4 to ludność bez tego cuda szukała miejsc przy głównej odśnieżonej trasie. Nie było łatwo. Grupa Rejtanów broniła własną piersią odnśnieżonych miejsc pod blokami :)
A łopaty - towar deficytowy.

T.

paniena pisze...

kiedys to panie, byly zimy, nie co to teraz, 3 inche i wyspa stoi.
oby sie wiecej nie powtorzylo...

Magda pisze...

Rozmaite okrzyki wyrywały mi się podczas lektury ;) - dobrze, że służbowe otoczenie jakby jest przyzwyczajone, że ja gadam do siebie, śmieję się na głos i takie tam, więc nie reagowało :).
Ale thriller zapodałeś, że hoho :)))!

Zadora pisze...

Dobrze, że nic Ci sią nie stało :)

abnegat.ltd pisze...

Madziaro- mysmy sie tak pomalusku zsuwali, w tempie piechura rzeklbym, a to kolo mnie pchalo. Tak ze bezsiniakowo sie obeszlo.

Greg, uczucie straszne.zero kontroli. Mi to sie w trakci smiac chcialo dopoki nie zauwazylem ze mnie zaraz pod otwartymi dreiami przeciagnie, jak o zaspe zawadzimy. Jak potem do mnie dotarlo ze w zasadzie mogl ze mnie zostac pasztet tom sie ruszyc nie mogl.

Nika, przypadek tym razem zadzialal na korzysc. Ale to drobna masakra byc mogla. Mi kudly stoja do tej pory jak mi sie to przypomni.

T., czyli walka ogien we wspolczesnym wydaniu...

Paniena, toz ponoc wczoraj Leeds zasypalo tak skutecznie ze lotnisko zdechlo na cala dobe. A - plug widzialem. Chyba czeski.

Magda a to sie zrobilo tak - niechcaco. A potem ni z gruchy ni z pietruchy czlowiek musi walczyc o xycie. Masakra.

zooza pisze...

Misterze Abnegacie jesteś Waćpan moralnie odpowiedzialny za oplucie przeze mnie monitora. Dwukrotnie! Uprasza się uprzejmiasto o oznaczanie notek tego typu specjalistycznym ostrzeżeniami, ot choćby:
Baczność! KUPA śmiechu (z przewagą... śmiechu... tym razem!)

abnegat.ltd pisze...

Zooza, powitac :)
Nie moge znaczkow stawiac bo ludzie przestana rano kawe pic...

lavinka pisze...

Okurwa. Ale poniekąd rozumiem,ostatnio się tak po lodzie staczaliśmy zwykłą osobówką, na szczęście na ręcznym zsuwała się wolniej a potem był zakręt a my mielimy się gdzie zatrzymać, zaspa piękna.

Co z dzieciakiem? Rany,jak czytam takie rzeczy to odechciewa mi się domku w górach w okamgnieniu...

W ogóle w dzisiejszych czasach lepiej mieszkać blisko szpitala. Choć biorąc pod uwagę stan służby zdrowia(czytałeś o chryi z leczeniem onkologicznym?) to chyba lepiej skrócić drogę i zamieszkać obok zakładu pogrzebowego...

Nomad_FH pisze...

Abnegacie, akurat trrochę na 4x4 pojeździłem (wprawdzie jako pasażer, ale jednak) i jestem sobie w stanie to wyobrazić - maaasakra. Ja zaliczyłem takie zjeżdzanie, ale w dół na błocie. Mimo opon o bardzo agresywnym bieżniku, mimo tego, że w błocie i kamieni było duzo... dobrze, że było kilka samochodów, a nasz ześlizgiwał się powoli. I udało się podpiąć pod wyciągarke zanim nabrało prędkości.
Zadora: a tereny wokół Bolkowa znam doskonale :D Oj jest tam górek i przestrzeni wokół dróg...

Nomad_FH pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Nomad_FH pisze...

A co do służby zdrowia w naszym pięknym kraju, czytając takie kwiatki - gałązki opadają. Ręce też...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7442920,Chaos_w_szpitalach__zlikwidowano_ostre_dyzury.html

Zadora pisze...

Nomad, to polecam podjazd z Pastewnik do Płoniny (płd. strona od Bolkowa). Jedz tam latem. Przez Kaczorów nadkłada się na bidę 10 km więc jazda była w ostateczności.
Podjazd długi, prosty, coraz bardziej stromy i nieważne, że asfalt. Zimą nie odśnieżają. Dobrze ciągnęło ale przed samym szczytem ze 200 m przestało. I sankowałem na sam dół, tyłem. Nie wiem jak mi się udało. Uff.

Zadora pisze...

A zimówki były nówki. Szlak przetarty, ujeżdzony ale jak droga z lasu się wychyliła to lodowicho. A droga po prostej po stoku pod górę.

Zadora pisze...

Tak, że wiem co Abi przeżył i cieszę się, że w zdrowiu!

kiciaf pisze...

Takiej sytuacji coby tyłem zjeżdżać samochodem to jeszcze nie miałam. Ale też się nie pcham tam gdzie diabeł nie może.

Anonimowy pisze...

"Jak mnie adrenalina puściła, tak mi regularnie odjęło władzę w członkach. Dobrze że nie w zwieraczach bo by się kurwadziady do końca życia napieprzali jak to się doktor w trakcie akcji ratunkowej bohatersko zesrał"

Ani mnie to nie dziwi, ani nie śmieszy.

Przypomniała mi się dzisiaj akcja w której, owszem -byłam dzielna- bo by ojciec umarł gdyby nam puściły nerwy, ale...potem przez kilka godzin nie byłam w stanie wstać.

siedziałam jak posąg.

Kilka lat później, kiedy mało nie rozbił nas kierowca autokaru na trasie Polska - UK...to samo.

Adrenalina jest świetna...człowiek sam nie wie skąd ma siłę i jak mu się udaje wyjść z opresji, ale...zejście poadrenalinowe...jest dla mnie tak przyjemnie jak ostry kac.

akemi pisze...

Abi, a doktory w polskim pogotowiu to ile (lat) tak średnio wytrzymują wg Twoich doświadczeń i obserwacji? Bo taka robota to może bawić tylko trochę i chwilowo, jeżeli w ogóle można mówić o zabawie (chyba, że wisielczej).
I nikt w pogotowiu raczej większych kokosów nie zbiera niż w szpitalu, choć powinien ze względu na wielki poziom szkodliwości i narażenia cennego życia.
Przecież to nie jest normalne! Prowadzi prosto do jakiegoś ostrego psychiatrycznego rzutu na głowę. O ile wcześniej doktorowi fizycznie uda się przeżyć...

@Zadora
Bolków to przecież fantastyczne tereny na jazdy wybitnie ekstremalne. Wiem o jakim zjeździe piszesz. Gdyby Ci było mało takich wrażeń polecam również Przełęcz Okraj zimą;-D

abnegat.ltd pisze...

Lavinka, dokladnie.
Mama (omc) przyszla z mezem i sie dziwowali co nas podkusilo.

Nomad, zaraza. Ale do wyboru sa tylko dwa systemy: gowniano-korupcyjny dostarczany wszystkim za darmo albo prywatny dla bogatych/ubezpieczonych- reszta won. Nie slyszalem zeby to gdzies dzialalo dobrze.

Greg, tez sie ciesze ;) najsmieszniejsze ze dopiero potem do mnie dotarl wlasny bezmiar glupoty.

Kiciaf, ja w tych terenach jezdzilem pozniej rowniez jako tzw. osrodkowy. i wybor byl dojechac albo dymac na piechote. W koncu walczac z zaspami spalilem sprzeglo. I skonczylo sie rumakowanie.

Emilka, doskonale ujete. Odpadlem kiedys od sciany. niewysoko, szesc-osiem metrow. A moja partnerka mnie nie utrzymala. Moze kiedys to opisze. Wstalem i chcialem lezc dalej. Po czym jakies trzy- cztery minuty pozniej jak mnie - mowiac bardz ogldnie - pierdolnelo w czerep, tak mialem problem ze wszystkim, wlacznie z oddychaniem. Masakra.

Akemi, pracowalem 12 lat, zazwyczaj majac 15-20 dyzurow pogotowianych i 5-8 intensywnych. Tylko niech sie nikt nie pyta jak ani po co bo sam nie rozumiem. Gdybym nie wyjechal to bym byl po zawale, watpliwosci nie mam zadnych. Teraz dymie dla prywaciaza, nie ma dyzurow wcale, kazda noc we wlasnym lozku, kazdy weekend z rodzina. I chyba o to chodzi w zyciu. Z nas ten jebany system zrobil parobkami- dasz wiare ze jakus kutas stwierdzil ze lekarz na dyzurze nie pracuje? To sie nie liczy do wyslugi lat, mozesz sie na dyzurach zajebac jak bura suka - a i tak musisz pracowac do 65 roku zycia? A pan policjant po podstawowce ma emeryture po 15 latach pracy.
Ja przepraszam ze pisze jak powyzej - ale gdybym pisal tak jak czuje to nikt by sie sensu wsrod bluzg nie doszukal.

Zadora pisze...

Akemi, jeździłem z Wrocka przez Lubawkę na narty do Pecu pod śnieżką ale chyba nie przez Okraj :)

abnegat.ltd pisze...

Jako zem sie juz wydurnil, to jeszcze zadam ogolnie takie pytanie: czy istnieje drugi taki zawod w Polsce ktory kaze pracowac 32 godziny non stop? Bo w czasie mojej pracy tak bylo, po dyzurze zejsciowek nie bylo i czlowiek musial orac nastepna osemke.

Ja sie tak w rzeczy samej dziwie ze tam ktokolwiek zostal.

Mnie czasem tlucze zeby wrocic. I wtedy stosuje zalecenie Szamana: nalezy wziac
a/ payslip'y
b/ plan godzin pracy
i
c/ wpatrywac sie tak dlugo az przejdzie.

akemi pisze...

Słyszałam kiedyś o takim jednym szalonym doktorze pogotowianym - kompletnym maniaku, który miał więcej dyżurów w miesiącu, niż miesiąc miał dni. Dawno to było za PRL - owskich czasów, może wtedy bardziej to było możliwe...?
Teraz, choć czasy (politycznie) się zmieniły, cała bryndza i jakiś kompletnie sfiksowany system pracy dla doktorów trwa nadal. Choć rzekomo zarabiają worek złotych dukatów, które rażą przeciętnego obywatela.
Gorycz zrozumiana, gorycz dzielona.

I nie wracaj, choć w innych okolicznościach mogłoby to zabrzmieć mocno obraźliwie. Racja jest po Twojej stronie:-)

abnegat.ltd pisze...

Tu jest prosto: tygodniowo masz 10 sesji. Jedna sesja to 4 godziny. Mozesz podpisac opt na 12 i tyle. I pracodawca moze ci na ten przyklad dac dyzyr we wtorek i sobote - i na tym koniec. Wyrobilas 40 godzin. Straszniem ciekaw czy my kiedys dojdziemy w koncu do tego ze niewolnictwo sie skonczylo.
A wrocic - chyba nie wroce. Choc nigdy nie mow nigdy;)

Anonimowy pisze...

@akemi, niestety wielu lekarzy dalej tak pracuje...znam mistrzów co to 3 doby tak krążą między sor, przychodnią, oddziałem i dyżur zwykły lub pod telefonem. Rozmawiać się nie da, bo po trzeciej dobie nie kontaktuje, po jednej chyba każdy robi się drażliwy ( po trzeciej lepiej nie wspominać..)
Już pisałam kiedyś, że na mnie dziwnie się patrzą, kiedy mówię chcę pracować w jednym miejscu, plus kilka dyżurów albo na oddziale albo całodobówka - znajomi lekarze patrzą na mnie jak na ufoka. A ja normalnie nie chcę dostać ostrej psychozy:/

M

Zadora pisze...

Jest Abi, gdy jest selfemployment :( Nie ma zmiłuj się, jak jest robota - zasuwasz). Zwłaszcza na początku gdy rozkręcasz. Na emeryturę nie liczysz dostaniesz najniższą z możliwych ale czy zarabiasz czy nie Zus musisz płacić, na płatne zwolnienie lekarskie też nie, urlop zapomnij. A klienci mogą zadzwonić kiedy chcą. Nie wyłączałem wcale komórki, nawet w nocy leżała obok. Z nawyku dalej tak robię. Wyjazdy służbowe są przerywane na krótko, żeby troszkę przysnąć. Sam jesteś kierowcą, sekretarką, organizatorem wycieczki i załatwisz interes. Budujesz rynek ponosząc koszty bez gwarancji zwrotu. ITD :)
Byłeś kiedyś na targach, które trwają 7 dni non stop a Ty od rana do nocy na stoisku lub z klientami i do tego oni piją, Ty nie możesz odmówić? I do tego dojechać samochodem ileśset kilometrów. Pomóc zmontować stoisko przez 2 dni przed targami i zdemontować przez 2 dni po targach, po czym w auto i droga do domu.
Już tak nie mam ale przez lata człowiek się nie oszczędzał.
Czas we wrocku też miałem podobny. Od rana w firmie do wieczora. 2 godziny przerwy i o 10 wieczorem komp na ON i do 2 w nocy robota której w dzień się nie udało zrobić. Ostatni z firmy wychodziłem w piątek, żeby 6-7 godz spędzić w aucie, żeby do Gdańska dojechać. Zwykle o 3 w nocy byłem w domu. A w niedzielę po południu znowu w auto i do Wrocka. 2 lata tak pracowałem.
Tak, że opowieści kombatanckie to ja chętnie słucham ale już narzekania to nie bardzo. Jest dużo zawodów, w których ludzie wyprówają sobie żyły.
Oczywiście to nie jest osobista wycieczka do Ciebie

Anonimowy pisze...

@akemi, i jeszcze są kontrakty, umowy zlecenia itp...etat to maks 48h z opt out

M

Anonimowy pisze...

Myślę, że można napisać niezły dohtorat z zakresu psychiatrii, o tym jak człowiek reaguje jadąc na adrenalinie.

Ja, kiedyś zrobiłam coś takiego, co absolutnie nie kwalifikuje się do opisania na forum publicum, ale...co wymagało zdecydowanie nadkobiecej siły.

Jadąc na szoku, stresie i adrenalnie.
Finalnie mogłam akcję przypłacić życiem.

To jest ciekawe zagadnienie i fascynujący problem.
Tylko jedno mnie dziwi...
kiedy miałam może 12 może 13 lat, w związku z jakąś tam usterką naczyń krwionośnych w nosie (wielkie i krucha, ale jak pęknie to fontanna) mało się nie wykrawiłam przez nos.

Na wystąpach gościnnych na wsi u babci.

Jedyne co pamiętam...to mój spokój i zwisologia zupełna.

A w akcjach wypadkowych reaguję szybko i zaskakująco, ale potem zastygam jak matuzalem. Na kilka godzin bez jednego gestu.

abnegat.ltd pisze...

Greg, ale zarabiales tak jak doktor? Bo mysmy tlukli na tym zajebista kase. Mialem 1200 brutto (Dyrektor Laskawy dal mi 50 pln podwyzki po specjalizacji) plus 17,40 brutto za godzine dyzuru (to juz bez zusu i podatku, jako wolny przedsiebiorca, do renty i emerytury tez sie to nie wlicza).
Oczywiscie musisz sie najpierw wyswiecic na specjaliste, to na szczescie niedlugo, jak sie czlowiek sprezy to w 6 lat zrobi- bo niespecjalusci mieli 12,50. Brutto, bez zusu. Zeby zobrazowac: 7 dob opisanych przez Ciebie daje 168 godzin x17,40 = 2923 - zus 640 ( wtedy) daje 2283 i to po opadtkowaniu 20% na raczke dawalo 1826 pln. Ale mialem tyle latwiej ze nie musialem pic.

Zadora pisze...

Nie Abi najpierw dokładasz. ZUS, telefon, księgowa, inne koszty, benzyna, hotele, spotkania z klientami itd. Wydajesz kilka tysięcy miesięcznie minimum!!!
A w B2B z dobrami inwestycyjnymi masz sprzedaż może 2-3 razy w roku (gdy nie ma kryzysu bo wtedy są koszty a nie ma sprzedaży)! I czas realizacji kontraktu min. 6 mc. Do tego instalacja i rozruchy. I za jaja trzymasz klienta, żeby zapłacił za dostawę to wtedy na końcu kolejki Ty dostaniesz swoją prowizję. Teraz krój kołderkę na wyrost jak chcesz.
Mam takiego pieprzonego włocha, którego maszynę sprzedałem 3 lata temu, 1 rok trwały zabawy z rozruchem a on mi nadal wisi 12 tys EUR. Co powiesz na to!
Naprawdę, nikt nikogo nie zmusza. Zawód się wybiera nie siedząc na pustyni i nic nie wiedząc o świecie. Można siedzieć później w przychodni za tysiaka i nic więcej lub w biurze(przy moim zawodzie) też za tysiaka i popychać papierki. To wszystko jest proste, chcesz więcej, robisz więcej w takich warunkach w jakich możesz. Cieszę się bardzo, że możesz pracować w Angli tak obciążony jak teraz i mieć frajdę z życia (szczerze).
Wielu ludzi i u nas i gdzie indziej na świecie zapieprza bez taryfy ulgowej i ma gorzej.
Nie lubię gdy ludzie porównują się tylko do tych lepiej sytuowanych, w lepszych okolicznościach. Zwykle nie wiedzą czym się za to płaci i ile wysiłku to kosztuje a zwykle zapominają tak się porównując, od ilu innych mają lepiej.

Zadora pisze...

Zapomniałem napisać, że włoch mi wisi ale faktura wystawiona, vat i dochodowy musiały być zapłacone. Fajnie tak co?
I ja nie narzekam. Wiem w co gram i jakie jest ryzyko. Kroję tak, żeby starczyło i do tego robię jeszcze inne rzeczy, żeby być bezpieczniejszym. Przecież wiesz.
Ale jak się wypalę albo zdrowie mi siądzie to krawężnik i gumiś będzie na łasce "sprawiedliwości społecznej" :) I takich jak ja małych-prywatnych jest bardzo wielu w Polsce i znacznie dokładamy się do utrzymania reszty.
Aha - nie pamiętam kiedy korzystałem ze społecznej służby zdrowia. Od wielu lat prywatnie i odpłatnie, wcale nie mało. To jednak są lekarze, którzy zarabiają na mnie i mnie podobnych co? Czy wszyscy to bidocy z dyżórów pogotowiarskich?

abnegat.ltd pisze...

Greg, kazdy dzwiga swoj krzyz. Koszty ponosisz wszedzie. Jezeli chodzi o niewyplacalnosc to moj szpital pod koniec wspolpracy regulowal faktury z 4 miesiecznym opoznieniem. A 12 tys euro- wtedy bylo po 4,7... to by dawalo ile? 55 tys zlotych? Greg, na litosc boska, o czym Ty mowisz - ja tyle nie bylem w stanie zarobic brutto rocznie :D

Anonimowy pisze...

"To wszystko jest proste, chcesz więcej, robisz więcej w takich warunkach w jakich możesz".

Greg, pierwszy raz w historii naszej znajomości...jestem w stanie się z Tobą nie zgodzić.

...czasami nie jest takie proste, czasami nie ma warunków.

Czasami jest matnia.

I co wtedy?

Wtedy nic nie wiadomo. Nie wiesz co masz robić i dokąd iść.
Oczywiście są różne sytuacje, ale i rózni ludzie i nie można generalizować.


Pozdrawiam z centrum matni o której nawet nie mam odwagi napisać na blogu.



- Emi Blade - mroczny po(d)miot! W sensie potwór! :)

Zadora pisze...

Abi, na początku drogi zawodowej zarabiałeś marnie i ja zarabiałem marnie. Bywało, że mój pies dzielił się ze mną makaronem.
12 tys. to jest faktura, której większość pochłonęły koszty wydane awansem. myślisz, że sprzedaż to był jeden tani telefon?
Emi - ja piszę o sobie i ludziach, którzy w siebie inwestowali pracę, doświadczenie itd. I może mieli szczęście trafić w to co dało możliwości. Wielu ma inne zawody o mniejszych możliwościach ale kto jest dynamiczny to nawet w takich sytuacjach daje z siebie więcej i osiąga więcej w grupie sobie podobnych w tym samym grajdole. O tym mówiłem.
I nic nie ma od razu i na zawsze. Każdy płaci frycowe, szuka, daje dupy, czasem mu się uda. Ale jeśli nie próbuje, nic nie osiągnie.
Emi twoja sytuacja to zjawisko chwilowe i przejściowe. Coś się musi zmienić. Albo będzie gorzej i wtedy na pewno się roz....wali. Albo będzie lepiej i wtedy...będzie lepiej. Stagnacji nie będzie potworze :)

Anonimowy pisze...

"Albo będzie gorzej i wtedy na pewno się roz....wali. Albo będzie lepiej i wtedy...będzie lepiej. Stagnacji nie będzie potworze :)"

Jest gorzej.
I zapowiada się cyrk.
Ale to nie jest miejsce na moje żale.
Jak mi przejdzie napiszę coś u siebie.

Generalnie w życiu po prostu różnym ludziom układa się różnie.

Moja siostra, pracownica szpitala, po zmianie systemu pracy w labie...została uszczęśliwiona 40% spadkiem pensji. I tak sobie radzi nieźle, ale...

W tym kraju dzieje się coś dziwnego, coś, co naprawdę odbiera chęć do życia.

I już. I jak mi ktoś powie, że to jest państwo prawa...to *&^%$#&^%$# !!!

kiciaf pisze...

Greg to przedsiębiorca, Abnegat i Emilli pracownicy najemni.
Inna droga. Inne problemy. Inne doświadczenia. Inne ryzyko. Inne profity.

Gra w kto ma (miał) gorzej?

Przeca to nieporównywalne.

Zadora pisze...

Emi nasze państwo nie jest wyjątkiem i naprawdę nie jest najgorszym grajdołkiem. Wielu może jak Abi poprawić swoje warunki tam gdzie są możliwości. Ja to rozumiem i popieram z całego serca. Raz, że po to został dobrym lekarzem, żeby się w tym realizować i z tego żyć najlepiej jak może, dwa że jest odważny i aktywny i nie bał się przełamać schemat i pokonać obawy i nauczyć się więcej i skorzystał z możliwości rozwoju.
Ale są też tacy co myśląc w ten sposób lądują z deszczu pod rynnę, trafiając gorzaj niż mieli dotychczas. I nie czarujmy się, jest wielu których nie stać na to, żeby dać z siebie tak wiele jak Abi, żeby osiągnąć to co sobie założył.
I nie zapominajmy o ważnej sprawie. Nie ma nic za darmo. Abi też płaci za swoją decyzję każdego dnia. Rozłąką, tęsknotą, ....wiele tego. I powroty są takie trudne. Pewnie codziennie łapie się na tych drobniakach, które dokłada do interesu.

abnegat.ltd pisze...

Greg, piszesz ze nie lubisz sluchac zalow - oki. Gwoli wyjasnienia. Jezeli chodzi o finansowa strone przedsiewziecia to pracowalismy tak samo. Wlizona praca, srodki - a potem czekanie na laskawosc kontrahenta. Moj wlasny szpital zwiekszajac stopniowo zaleglosci doprowadxil w koncu do tego ze bank postawil mnie w stanie narychmiastowej wymagalnosci. I zamknal mi konto. Wiesz o czym pisze, prawda? Zeby dojechac do szanownej dyrekcji musialem pozyczyc na benzyne.
Tak na prawde dxieki temu wyjechalem - bo gdyby mnie ktos az tak w dupe nie kopnal to bym sobie dalej pracowal na zawal.

Odnosnie natomiast naszej pracy - nie gniewaj sie ale porownanie zapierdalania na pogotowiu do targow z piciem gorzoly... Greg, plissss...

Emilka, dobrze Ci Greg powiedzial. To stres przed zmiana. Ale ja przejdzuesz - i wyjdziesz mocniejsza, czy ja wygrasz czy przegrasz. Wiem ze to brzmi farmazonowato, ale tak jest.

Anonimowy pisze...

KiciaF-mi generalnie chodzi o chory klimat tutaj.

Tutaj w sensie Poland.
Każdy ma prze...ne równo.

Zarówno Abi jak i ja, także Greg, który zatrudniając u siebie ludzi i dając im pracę...ponosi koszty zatrudnienia szacowane jaki jedne z najwyższych w Europie.

Naprawdę ręce opadają.

Bycie ok-> wychodzi Polakom bokiem...jak mało komu.

Mi czy Abiemu, bo można zjeść zdrowie własne i ledwo wiązać koniec z końcem...a Gregowi bo...płacąc wysokie podatki i ponosząc wysokie koszty zatrudnienia
ma bardzo ograniczone pole manewru.

Zadora pisze...

KiciaF
Tu nie chodzi o porównywanie się, tylko o wyważone sądy o własnej sytuacji i sytuacji innych. Ja byłem i najemnym, i pracuję dla siebie. Różne rzeczy robiłem i pewnie jeszcze różne będę robił. I wśród najemnych i wśród prywatnych (:)) bywa różnie. Nie trzeba narzekać, że ma się gorzej bo ktoś inny, gdzieś indziej ma lepiej. Nigdy nie będziemy tą osobą. Możemy tylko robić co można z sobą samym i nie narzekać, że ktoś nie dał a się należało, że sas w D ryćkają, że sruty pierduty. Co to da? Tylko my sami możemy coś zrobić z własnym życiem. I każda droga jest dobra byle uczciwa i dynamiczna. Klapnąć z piwem na kanapę każdy umie.

abnegat.ltd pisze...

Emilka, ze akurat Greg zzera wlasne zdrowie to jestem przekonany. To jest cena walki. Najlatwiej sobie zalec w boskim bomisiowaniu - toz te fenole potrafia dozyc 80...

Anonimowy pisze...

Wiecie...mi zaproponowano dzisiaj układ rozbujniczy...zwijam się z bólu, bo łepetyna mi pęka.

Why?

Bo mnie prawnik uświadomił, że to jest działanie zgodne z prawem.

Mam płacić sama za siebie ZUS, płacić szefowej stałą kasę co miesiąc, czynsze i inne przejmujemy na własny rozrachunek...a rozliczamy się z nią miesięcznie.

Tylko, że ona sama utopiła firmę i nie oddała jej w dobre ręce.

Chciałam odejść na spokojnie...ale bez wojny nie da rady.

Idąc na taki układ z szefową...sami siebie pogrążymy.

Zadora pisze...

Abi - targi z piciem gorzały to schemat jak cholera. To nie jest fajne.
Na tych targach o których pisałem byłem jako najemny lata temu. Zarabiałem 1500 zł Musiałem mieć auto, bo inaczej nie dostałbym tej roboty. I nikt mi nie płacił dodatkowo za za...dalanie na tych targach. wszystko w ramach etatu.
Naprawdę, 6 dni zasnąłem w restauracji po złożeniu zamówienia zanim dostałem to co zamówiłem.
Nawet teraz wożę w bagażniku śpiwór bo nie wiem ile razy już bywało tak, że ze zmęczenia nie mogłem za kierownicą utrzymać oczu otwartych. Staję, pośpię kilka godzin w aucie w śpiwoże i dalej w drogę jeśli termin jest na cito!

Anonimowy pisze...

rozbÓjniczy oczywiście.

W domu debata, mnie łepetyna pęka, wszystkie plany trafił szlag ...i w stanie na W zażyczyłam sobie wizyty szanownej szefowej.

Która bywa u nas 3 razy do roku, a zostawiła burdel mnie i rozjechała wszystko co miała przez głupotę.

abnegat.ltd pisze...

Pax. Racje Kiciaf ma - to nie gra w kto ma gorzej.
Moj punkt byl prosty - oparlem sie o maxymalna ilosc mozliwych do przrpravowania godzin a i tak zbankrutowalem. A raczej mnie zbankrutowano.

Emilka, a nie mozesz otworzyc wlasnej firmy? Na hak jasny Ci ten balast?

kiciaf pisze...

Ach, a miałam się ugryźć w jęzor...

Greg, Emili - ja to wszystko rozumiem i wiem. Też tu żyję.

Zadora pisze...

Emi, spokojnie, trzeba to przespać. Czasem lepiej robić nic i obserwować. Kto komu robi przysługę i kto jest na musiku? Bez Was wszystko się sypnie. Bez niej nie. To ona będzie miała problem. Niech go rozwiąże a Wy się zgodzicie na przyzwoity układ . Inaczej nie ma biznesu. Umowa, każda, z założenia zakłada korzyści obu stron. Inaczej nie jest umową.
A jeśli ona się rozłoży do cna przez głupotę, to przecież przyroda nie lubi próżni, klienci gdzieś trafią. Nie można im pomóc we właściwym czasie, żeby trafili tam gdzie powinni? :)

kiciaf pisze...

Emili - przechodzisz właśnie przyspieszony kurs przedsiębiorczości. Szkoła życia.

Zadora pisze...

Abi ostatnio nie zżeram zdrowia. Opierdalam się, w necie godziny spędzam i jestm zły, że nie robię tego co powinienem. I tak źle wychodzi :)

abnegat.ltd pisze...

Emilka, to wlasnie jest "zycie zaczyna sie po trzydziestce" :)
a To co Greg powiedxial o musiku - toz jej sie dupa pali, nie Tobie...

Anonimowy pisze...

Wiesz, ja planowałam
a) wydzierżawienie tego guana i dogadanie się z człowiekiem, który jej dzierżawi lolal
b) powrót do zawodu
c) i inne takie

Obawiam się, że ja ją rozniosę.
I się skończy laff.

Zobaczymy co będzie w poniedziałek.
Wiem jedno, nie mam zamiaru
zobaczyć jak wygląda urząd pracy z
bliska...i okienko w którym się rejestrują bezrobotni.

Obawiam się, że jak ja coś wymyślę, to posypią się pióra.

I tyle.

ps. Jaka jest konklużyn z dyskusji?

"Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, od strachu uratuje nas tylko defekt mózgu".

abnegat.ltd pisze...

Greg - to tak jak ja. Tylko mnie to opierdalamie cieszy. Miast pop.dalac przez ostepy, w lozeczku sobie dzeziku slucham i z przyjaciolmi w necie dyskurs prowadze : D

Anonimowy pisze...

Jeżeli życie się zaczyna po 30. to ja Wam gratuluję wieku, ja do takiego wieku nie dociągnę.

Wykończy mnie kurwica, coś mi się wydaje.
Z dnia na dzień rośnie moj niekłamany podziw do Was.
Posłuchajcie sobie kawałka Kul-u "Polska"
Coś mi się wydaje, że nie powinnam pisać dzisiaj notki, bo była by tam deklinacja słowa na k...
:)))

Dzisiaj optymistycznie stwierdziłam, że wiedzie mi się jak tirówce w deszcz.

kiciaf pisze...

O Abi, to ty chyba jutro do roboty nie idziesz?
Za to ja jutro rano niestety muszę się zwlec. Dobranoc.

Zadora pisze...

Dobrze posta nazwałeś.
Wszyscy dzisiaj zaliczyliśmy Akcję poźlizg. Głównie z tematu ten poślizg nastąpił :)
Tobie Emi UP nie grozi. Zresztą co spodziewasz sią tam znaleźć - pracę? Wolne żarty. Dziwnie spokojny jestem o to, że Ty w domu w razie czego długo nie posiedzisz. I docenisz moc rodziny, gdy nie trzeba liczyć wyłącznie na własny portfel. Przecież od lodówki Cię nie odgonią :D

Zadora pisze...

Ja mam jutro ważne spotkanie z samego rana na drugim końcu miasta. Z 6 godzinek pośpię, urywam się dobranoc.

abnegat.ltd pisze...

Kochani, u mni polnoc. A jutro 8 zabiegow w ogolnym... Pozdrawiam cieplo, Greg, jezeli gdzies przesadzilem to jedynie z nadmiaru uczuc ;)
Do uslyszenia - a raczej poczytania - jutro.
M.

Zadora pisze...

Spoks Abi, my obaj wiemy że to dyskusja i nic ad personam. Po prostu przytaczamy argumenty z własnego życia czyli takie jakie najlepiej znamy i są zweryfikowane. A każdy ma własną perspektywę to naturalne.

Zadora pisze...

Oby na niej skorzystali inni. :)

Anonimowy pisze...

Jasne, że nie odgoną...będą mi nosić śniadania do łóżka.

Idę się wyżyć.

;)

Nomad_FH pisze...

Zadora: co do spędzania czasu w necie i nie robienia tego co sie powinno - mam to samo :D

Niestety - podobną sytuację, jak tu przytoczone również mam. Cóż - jestem zarówno jako ten najemny, jak i w sporej części na własnym.
W dodatku w branży, gdzie "plony" są tak naprawdę raz do roku. A cały rok trzeba utrzymać strukturę, biura, pracowników itd.
A to małe koszty nie są.
Zaczynam mieć tego powoli dość, chciałbym zacząć coś innego (po raz kolejny :D), albo wrócić do czegoś co również lubiłem robić...
Ale tu znów - nie zostawie osób, które mi zaufały "na lodzie", bo pewnych rzeczy się nie robi. Nie w takim momencie... kiedy - wiem, że dla tych osób, to byłoby zabójstwo.
A pewnie w następnym sezonie - znów stwierdzę "tak źle to już nie będzie" i zostanę ;) I pewnie znów dostanę w tyłek...
Choć - na razie mogę sobie pozwolić, jestem sam. Kiedy będzie rodzina - jakąś decyzję trzeba będzie podjąć...
Zadora: chciałbym mieć te 1500 na rękę ;)
Co więcej - u mnie - obecnie nawet nie bardzo mam jak sobie dorobić, bo tam gdzie mógłbym, to albo firma z którą współpracuje jest persona non grata (a ja - jako kojarzony z nią, również nie mam co szukać), albo - wymaga 100% koncentracji i czasu spędzonego przy niej - co u mnie jest niemożliwe.... Albo - no po prostu nie wypada w takim miejscu pracować (klienci, kontrachenci etc.) - trzeba pewien poziom utrzymać ;)
I tak kółeczko się zamyka...
Miałem dobrze pracując na wielkoformatówce i jednocześnie na swoim - szło to fajnie pogodzić - plakaty/materiały się drukowały, stałe łącze/komp/telefon i się pracowało. I to dawało mi jakieś 2.5-3.5 tys (łącznie) - nie było sezonu w mojej branży - była w drugiej i było za co się utrzymać i sensownie żyć...
Obecnie mam czasem ochotę to wszystko pieprznąć i "wyjechać w bieszczady". ;)

Coś nas dziś wzięło na marudzenie :D

akemi pisze...

No wiecie co? Ja sobie poszłam spać w najlepsze, a tu takie wielowątkowe gadanie mnie ominęło!
Echhh...

(KK) pisze...

Ja spóźniona i nie w temacie, ale...
Patrzcie, a mówią że lepiej wpaść pod karetkę, bo przynajmniej zaraz uratują! Mamo, dochtor przejechany przez własną karetkę - to by chyba nawet zagraniczni korespondenci relacjonowali!

lavinka pisze...

"Lavinka, dokladnie.
Mama (omc) przyszla z mezem i sie dziwowali co nas podkusilo."


Znaczy taxi sobie zamówili darmowe? Ech.