- Abnegat, wypadek!!
Warcząc słowa grubiańskie a powszechnie uznawane za obraźliwe wskoczyłem w buty przelatując wcześniej przez resztę ubrania. Lato, ciepełko, drzemka popołudniowa, świerszcze tłuka się za oknem a ty maszeruj, głośno krzycz. Zaraza. Rykneły sygnały i poszły konie po betonie.
- Stacja, zgłoś się.
- Sie zgłasza.
- Wiadomo coś?
- Policja wzywa. Jeden samochód w rowie, co najmniej trzy osoby poszkodowane.
- To może nie wysyłaj nigdzie drugiego składu? - zapytałem prosząco jako że przy ostatnim wypadku obsługiwałem dwóch gości z których każdy wymagał działań bojowych.
- Dajcie znać jak dojedziecie.
Zakopciłem smrodziucha i zacząłem się bawić sygnałami. E-o e-o jakieś takie nudne sie wydaje. Długi wczuł sie zdrowo i z naszego Poloneza zaczął wyrywać ostatnie strępy. Tuturutu, kawaleria nadciąga!
Wyjeżdżamy zza zakrętu, widać piękne ślady hamowania na asfalcie, dobre - piećdziesiąt metrów? To ile toto musiało jechać? W rowie leży sobie wywrócony na dach Żuk a na srodku drogi... na srodku drogi...
- Oż kurwa - wyrwało mi się.
- Co?
- Matki auto...
- Twojej?
Wydarłem z karetki w biegu w stronę leżącego na dachu turkusowego samochodziku i przyspieszyłem. Samochód identyczny, choc rejestracja inna. Przeleciałem koło strażaków by się przekonać że siedzi tam kobieta, cała i zdrowa po czym nie zwalniając pognałem w kierunku drugiego samochodu. Dobiegając, usłyszałem wołanie policjantów. Nawróciłem szorując obcasami po asfalcie i rzuciłem się diagnostycznie na zdziwionych chłopów siedzących w nysce.
Z żuka wyszło dwóch nieco poobijanych ale ogólnie zdrowych dżentelmenów. Z Opla Corsy wyszła niewiasta w wieku średnim z guzem na czole.
- Abi...
- Czego?
- Ale po co im wkłucie i kroplówki?
- A kto kazał?
- No.., tyś se kazał...
- A to nie dajemy.
- A babke chcesz dalej na nosze?
- Nnie.
- Może iść?
- Może.
Zdarzenie pamiętam jako godzinny pobyt w czasie którego zbadałem i zaopatrzyłem poszkodowanych, pogadałem z policjantami, strażakami, zapaliłem trzy papierochy i pojechalismy do domu. Według karty wszytko trwało dziesięć minut - tyle czasu zajęło transportówce przyjechanie po trzeciego pacjenta.
Adrenalina.
Niesamowity hormon.
12 komentarzy:
O tak - działanie pod wpływem adrenaliny - wszystko ostro widać, wszystkie zmysły wyciągniete do maksimum i spora częśc reakcji automatyczna, wydawałoby się, że bez zastanowienia - po prostu WIEM.
A po wszystkim, kiedy arenalinka schodzi - trzęsące się kolana i "to kto to zrobił? E nie pierniczcie? Ja?" ;)
Fakt- piękny hormon :)
A wogóle, Abi dzięki - przypomniałeś mi taką fajną piosenkę o Iljiczu :D
I to tak na dobry początek dnia:
"A kiedy rano nie chce ci się podnieść dupska
Przypomnij sobie jak walczyła Nadia Krupska"
Echhh, adrenalina, hmmm :-))) Brakuje mi jej :-/
Lenin wiecznie żywy, hehe. nika
o ja pierdziu...
wolę adrenalinę, którą sama sobie aplikuję, świadomie, przez skok na bungee, albo inne takie. za taką wielkie dzięki. znam ją, nie polubiłyśmy się.
SETH/ weryfikuj słowo : reestom.
JA/ weryfikuję : odpoczynek, relaks z wielkim tomiszczem. głęboki oddech.
SETH/ weryfikacja poprawna.
Calkiem spoko blog. Moj olega prowadzil podobny o podobnej tematyce. RemoteVietnam,c zy jaos tak.
Mój blog
to jest ta tzw, wzglednosc czasu, jeden z jej przejawów, rzeczywistosc zaczyna sie przesuwać klatkami:) tak mi przed maska kiedys "pełzła sarna" woooolniutko, własnie klatka po klatce;)
Taaa, Abi, względność czasu. Najlepiej ją widać w takich chwilach.
@Edyta: toz to to samo, też aplikujemy sobie adrenalinę pod kontrolą - kiedy mamy dyżur. Taki 16-48 godzinny skok na bungee.
A względność czasu w sposób bezpieczny może poczuć każdy, bowiem bieg czasu zależny jest od tego, po której stronie drzwi kibla jesteś.
Nomad:
...niech zyje nam Wolodia Ilicz...
:D
Zespol poadrenalinowy mam przykry. Zazwyczj stoje, bo sie boje ze jak zegne nogi to sie wypwroce. Ale w czasie stresu czas faktycznie zwalnia kikukrotnie.
Nika, polecam w takim razie bungee - albo dowolna debate polityczna (to pierwsze jest dla mieczakow...; Edyta, no offence ;)
:)))
Edyta, nigdy nie musialem skakac ;) Wystarczalo to co w robocie.
Goska, a przepelzla? Czy skonczylo sie na zwyczajowym uscisku rak oezecznika PZU :[\]
Szaman, z ust mi ta toalete wyjales :DDD
osoba, która jechała za mna z tyłu twierdziła, że przemknęła z predkościa światła a ja zblizajac sie do niej klatka po klatce zastanawiałam sie na co to zwierze choruje skoro tak slamazarnie pełznie:)
Jak to eie Szrek darl w zamku smoczycy:
H h h h o o o o d u u u u u . . .
;)
Taaaak....
Zwłaszcza te pierwsze sekundy (czasem ułamki), gdy się zaczyna wydzielać, są niesamowite...
Basiu, mi wtedy w uszach piszczy nieznacznie. I mam wrażenie że odpadam od rzeczywistości. Przedziwne.
Prześlij komentarz