Czyli koniec wakacji. Muszę się uczciwie przyznać że trzy tygodnie urlopu ładuje bateryjki. Mam nadzieję że na parę tygodni wystarczy.
W tym roku dopadł mnie zespół dzięcielina i świerzop w stopniu nieprawdopodobnym. Jeszce trochę i bym zaczął wierszem gadać. Na szczęście zaraz po przyjeździe odblokowałem sobie cyfrę. Wystarczyło posłuchać naszych ćwierćinteligentów, popatrzeć na szopkę pierwszowrześniową i po sentymentach ostał się jeno dym biały. Który jak wiadomo, znika sobie szybciej niż jabłonka się pali.
Miłość do rodziny ważna jest rzecz. Miłość ta jest wprost proporcjonalna do kwadratu odległości i tak jak wybucha dramatycznie wraz z wyjazdem tak i znika po powrocie. Jak ogólnie wiadomo zero do kwadratu to w dalszym ciągu zero - jednak w stosunkach międzyludzkich nic nie jest proste. Dlatego też każdy przyzwoity odwiedzacz powinien wziąć dupę w troki nim dojdzie do absurdów matematycznych w stylu wyników ujemnych.
Jako że po Chorwacji zostało nam niecałe dwa tygodnie, plan pobytu napięty był do granic wytrzymałości. Wątroby głównie, choć opasujące bóle w nadbrzuszu to trzustka raczej. Albo korzonki po spaniu na gołej ziemi. To jest jednak powód żeby nie brać w przyszłym roku 4 tygodni urlopu.
Po odwiedzeniu wszystkich znajomych i rodziny nadszedł czas na tak zwane punkty stałe.
Primo, nur na Zakrzówku. O tym będzie jutro, niestety - żadnych zdjęć spod wody nie mam. Jak ktoś nurkuje, to uprzejmie informuje że poziom czarnej wody popularnie zwanej bełtem obniżył się do ca. 26 metrów. Co odsłoniło dno w całości po stronie prawej od drogi i w większości po lewej. Tak to upierdliwość polskich nurków wyparła siarkowodór z zalanego kamieniołomu. Jaja, panie.
Secundo, spacerek po Gorcach. Obiecywałem jakoweś wzdęcia - będą, ale człowiek niestety nie nadąża za rozwojem techniki. Kiedyś natrzaskanie dziesięciu rolek filmu w czasie wakacji uważane było za zboczenie i ekstrawagancję finansową. Teraz 300 ujęć można zrobić dziennie... Karta 8GB to jednakowoż przekleństwo jest. Planowałem podstępnie zawadzić o Turbacz, ale... No właśnie - chwała Panu mam na kogo zwalić. Pociechy jęczały że nogi bolą więc po dotuptaniu do Starych z Obidowej wykonaliśmy zwrot przez sztag i i lewym halsem udaliśmy się przez Maciejową do Rabki. Jak by ktoś miał mało czasu, a chciał sobie zaliczyć przyjemną wycieczkę, polecam. Biurkowy himalaista potrzebuje na to jakieś 3-4 godziny (bez wliczenia czasu na obowiązkowy bigos na Starych - plus dwa żywce - i flaczki na Maciejowej - plus dwa żywce; to może dać nawet i dwa dni marszu...).
Tertio, Kraków. Zobaczyć, zakupy zrobić - kartę nieco rujnując - a w końcu do chińczyka pojechać. Albowiem jeden jest chińczyk na ziemia - a jeść daje na Kalwaryjskiej (Panie, odpuść mi jawnoreklamę; jedyne co mnie usprawiedliwia to fakt że robię to kompletnie za darmo).
W końcu powrót do domu, uczucie lekkiego niepokoju czy Picasso, pieszczotliwie zwany Żukiem, zapali po trzech tygodniach stania na lotnisku - i powrót.
Do domu.
Chyba po raz pierwszy w życiu pomyślało mi się po przyjeździe tutaj w ten sposób...
25 komentarzy:
wyrzuć tą kartę 8 giga! zapchać dwójkę to już zbok a ósemkę to...brytolskie extrawagancje! łapiesz wyspiarski klimat?
Ojej... wszystkim ten czas tak niesamowicie gna... Nawet Abnegatostwo z wypasionymi trzema tygodniami już po...
(Btw, byłam w okolicach Gorców w ostatni deszczowy piątek - powrót ze Słowacji przesłonecznej... )
Dobrego wejścia w zarabianie na kolejne wakacje! ;))))
Btw, zrobiłam przez ostatnie trzy słowackie dni tylko 300 fot... I na co mi te 2 giga czy ileś-tam pamięci? Miałam do sierpnia zeszłego roku 64 mega i też się dało 3 dni obejść... z biedą, ale się dało (za to roboty selekcyjnej w domu było jakby mniej ;P)))))
Wszyscy się tu skupiają na rozmiarze... A kto się przywita z Abnegatem po przerwie?
A więc witaj, fajnie że już jesteś! Mam nadzieje, że powrót do pracy nie będzie ciężarem. A więc powodzenia po wakacjach.
Powrót po wakacjach zawsze jest trudny. I to chyba miło, iż zadomowiłeś się już na brytyjskich śmieciach.
Kartę mam w jednym aparacie 16giga, w drugim 2. i takie małe urządzonko z ekranikiem na które to można zrzucić zdjęcia po drodze. Ale dzięki temu święty spokój. Bardziej odczuwam brak prądu, więc już mam komplety zapasowych akumulatorków, które ze sobą noszę. A i właśnie zapchałam dysk w laptopie. Zdjęciami.
dobrze, ze juz jestes Abnegacie! No i byle do kolejnego urlopu.
Fajnie, że jesteś z powrotem w domku i na blogu :-) Odpasz się, odzipnij i z angielską flegmą wróć na bloga i odwracalnego trucia pacjentów. Niektórzy to muszą ze 2 tygodnie odpocząć po wakacjach ;-) A ja wiem, ale nie powiem, jakim naleśniczkiem z familią jeździsz :-P Kiedyś nawet zgadłam :-)
doktor, tos byl w krakowie i nic nie mowiles??? podpadles jak nie wiem co!
bym z biala flaga na rynku stala zeby cie godnie uczcic, moze bym nawet krakowsiego holubca wyciela na twoj widok, a tak co? no d... zbita i to z uszami.
skrzacik krakowski
A ja już myślałam, że tylko ze mnie taki zbok co to kartę 2GB ma na 2 dni ;)
Fajnie że wróciłeś :)Miłego powrotu do podtruwania ludzi :)
Lena
witaj Abnegacie !!!
na dzień dobry to się dołączam do protestów Skrzacika !!! hurtem trza się na Ciebie obrazić :P
M
Witaj pourlopowo Wielki Abnegacie!!!
Agregat, wbrew pozorom to wcale nie jest takie trudne. Choroba to nowa: pstrykaczyca. Albo Chinese syndrome...
Basiu, to moglismy się spotkać na Zakopiance. Jechalismy sobie do Balic :D dlatego lało. A z pamiecią jak ze wszystkim co dobre - ile by nie było - i tak braknie.
Witaj F-blox - przypomniałeś mi o obowiązkach gospdarza: Witam wszystkich po wakacjach :D
Kiciaf, z tym zadomowianiem to sam nie wiem. Dziwne uczucie. A laptopik mój odmówił ostatnio współpracy ze względu na niewydolność dyskową. Ale staruszek ma tylko 40 GB...
Dzięki, Paniena :) Właśnie sparawdzam ceny na 24 październik. Massakra. Za Egipt chcą 800 stirlingów. Nienormalni...
Nika, mój nalesniczek pod domem dzielnie czekał. I zadziałał od strzału... A z tym odpoczynkiem to święta racja jest. Chyba mógłbym być bogatym nierobem. Mam wyjątkowe predyspozycje w obu dziedzinach (zarówno w byciu nierobem jak i w byciu bogatym; problem w tym że warunki mam tylko do bycia nierobem).
Skrzaciku, toż jakże to tak - hołubce na rynku?? Poza tym ja sie rynku krakowskiego boje - jak byłem na wiosne to grałem na gitarze jakiegoś biedaka zbierajacego na piwo. Tzn. ja grałem - a on w tym czasie zbierał. Nawet spółkę proponował. Może to jest droga do kariery??
Lena, co tam 2GB. Kak z biełych jabłoni dym....
Siema, M :D Mało brakło a byłbym ogłosił wschód słońca na Babiej - ale prognoza na czwartek była nijaka. Choc się nie sprawdziła.
Siem, Innesta :D Znowu nie taki wielki... Trzy tygodnie żarcia i picia - a przybył kilogram.
No i poszły konie po betonie- dzięcielina, dzięcieliną, ale już się ukorzniłeś w JUKEJU.
I dobrze - czasami wycieczka do polskiej (nie)normalności otwiera oczka - nawet Abnegatom.
...a poza tym poniedziałkowo przybij piątkę i no, ten tego udanego tygodnia życzę...
- pozdr. - e.
Emilka - ja chcę do kraju gdzie świerzop i dzięcielina! Pała!! Rumieńcem panieńskim.
A poza tym ziupka była dobra, w domu wszyscy zdrowi, dziękować, dziękować :D
Hahaha...zapomniałam, że Waszmość jest ułan sentymentalny :))))
ps. Ależ proszę, proszę :)))
Jak to u ułana - panieński rumieniec wzbudza we mnie chuć straszliwą. Coby trzynastozgłoskowcem zajechać na ganek.
Howg.
Basiu - 64 mega to może wystarczy na najmniejsze jpegi przez 3 dni (i niestety bez odp jakości). Ale jak robisz w RAWie i jedno zdjęcie wychodzi Ci 5-8 mega to taka karta sama widzisz na jak długo wystarczy. Ale 2 giga jest optymalna.
taki ganek jaki trzynastogłoskowiec! ;D
...no,no...może jakiś poemat heroikomiczny pisany heksametrem daktylicznym via blog?
"Przygody ułana w JUKEJU"
Natenczas Abnegat itd. ...
Fredro i Mickiewicz przy Tobie wysiądą. Czuję to :DDD
Był byś sensacją :)
Wyspanej nocy !!!
Bye
Miło że znów piszesz :)
A ten chińczyk na kalwaryjskiej to w którym miejscu dokładnie jeśli można spytać?
żeby nie było niedopowiedzeń: ja nie w temacie Wielki bo gruby po polskim jedzeniu i lenistwie ale Wielki, boś miszczu i piewca ciekawych tematów. A mnie brakowało codziennych relacji czytanych przy kawie. Dzień był weselszy a i brak słońca wtedy nie przeszkadzał.
Greg, mi to RAWy nie potrzebne. Zwykłymi JPG sie zapycha bez problema... Chiński syndrom...
Emilka - i wszystkim się zdawało że abnegat wciąż gra jeszcze - a to wojsko grało.
Realka, przed KFC, Po prawej stronie od Matecznego jadąc. Matko jedyna. Wołowina w mungach na ostro (w karcie nie ma ale na zamówienie zrobią). I Zupka rybna pikntna... niemhemówśśdalejj...
Innesta - a kochanego ciałka nigdy dosyć. No ttakk :D Jutro ide na kłusy poranne.
Miłego wieczoru i - do jutra :)
skoro się chciało wracać do domu to znaczy, że odpoczęliście :)
a co do zdjęć i chińskiego vel japońskiego syndromu - polecam artykuł http://wyborcza.pl/1,76842,6946751,Ta_plaza_nas_obraza.html :D
ano tak, zapomniałam się podpisać - to byłam ja, metaksa ;)
Siema, Metaksa :D Jutro zakukam - straszne mam zaległości pourlopowe...
Prześlij komentarz