niedziela, 13 września 2009
Egiptowo bez stresu
Nie zawsze jest tak stresowo jak we wczorajszej opowieści. W zasadzie to w ogóle tak nie jest - ot, raz się pokićkało, wnioski się wyciągnęło i tyle. Zazwyczaj nureczki to sam miód i ultramaryna.
Prawdą jest że się trzeba nauczyć kilku przekształceń, ale powiedzmy sobie szczerze, jest to problem dla niepiśmiennego N'guru z Kinszasy który chce zostać majstrem czy innym instruktorem.
Do zwykłego nurowania trzeba znać powszechnie znany i lubiany wzorek V1*P1/T1=V2*P2/T2 - co w przypadku nurkowania w wodzie, zakładając powolne rozprężanie gazu, daje możliwość wywalenia temperatury z równania.
I tak dla T=const, P1V1=P2V2
Druga rzecz to przyrost ciśnienia o 1ATA co 10 metrów słupa wody.
I trzecia: ciśnienie parcjalne tlenu we krwi ma nie przekraczać 1.4ATA na dnie i 1.6ATA w czasie dekompresji (to ostatnie nurek rekreacyjny ma w nosie...) W zasadzie techniczny powinien jeszcze pamiętać o nie przekraczaniu ciśnienia parcjalnego azotu powyżej 3,95, ale to tylko dla leszczy jest. Zawodowiec wytrzyma 7,11 (tak tak, debile nurkują na głębokość 80m z powietrzem na plecach; trzeba jednak uczciwie ostrzec chętnych że odzysk jest mizerny. Z drugiej strony rybkom też się coś od życia - do zjedzenia - należy). Reszta to plan, konsekwencja, bezpieczeństwo, rybki i przygoda.
Prześledźmy jak wygląda takie idealne nurkowanie w praktyce:
1. Zakładamy graty i wskakujemy do wody.
2. Koledzy z łódki podają nam pozostawione koło wiaderka płetwy (szybciej się pływa).
3. Koledzy w wodzie odkręcają nam butlę (można dłużej pozostać pod powierzchnią).
4. W wodzie oglądamy rybki i inne stwory - toż nie po to Dive Master (zwany kompletnie beznadziejnie i niepolitycznie Dziwką Majstra) zamyka grupę żeby zwracać uwagę na czas i głębokość. Porządny DM wytrzyma nawet i 60 metrów na 28 procentowym nitroksie (którego to używa się do przedłużenia czasu dennego przy zaplanowanym nurkowaniu na 40 metrów). Toż 1,98 ATA tlenu (0,28x7) najwyżej odpali napad drgawek - kto by się przejmował pierdołami.
5. Na pytanie ile mamy gazu w butli odpowiadamy szczerze że zostało nam pół bara i ochoczo przyjmujemy zapasowe źródło powietrza od naszego DM-a.
6. Piłujemy sobie powietrze radośnie z jego butli aż do całkowitego zera.
7. Ni ma rady - wynurzamy się z DM-em na powierzchnię i natychmiast zgłaszamy skurcze w nogach, bóle w rękach i ogólną niemoc (chyba że łódka jest nie dalej niż 20 metrów - dla takiej odległości nie warto robić z siebie kompletnej ofiary). Tu są dwa warianty. Jeżeli jesteśmy płcią piękną, z naciskiem na to drugie - oglądamy sobie niebo i słuchamy jak DM świszczy w trakcie holowania nas po powierzchni. Jeżeli jesteśmy mężczyzną - tu sprawa jest trudniejsza i zależy od preferencji naszego DM-a, naszego wdzięku oraz zdolności aktorskich. Trzeba jednak brać pod uwagę ryzyko dostania po pysku.
8. Koło łódki pozwalamy się obsłużyć tubylcom w wodzie i wtarmosić na łódkę.
9. W czasie lanczyku ochoczo opowiadamy jak to Kazio ma problemy z wyważeniem, a Zosia to chyba zjada powietrze. I rzecz jasna pomstujemy na matoła co nam naszą butlę nabił do połowy - w najlepszym razie.
I to chyba komplet wniosków jakie można wyciągnąć z prawa Boyl'a-Mariott'a
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
14 komentarzy:
Oj Abi, chyba chcesz żebyśmy my wszyscy czytelnicy ze śmiechu pozdychali - "Dziwka Majstra" :-DDD Ło mater Dei :-D
Co raz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że nurkowanie to zajęcie dla anestezjologów - to przeliczanie gazów, zmiana gazów na pewnej głębokości itp.
Jezusicku, cemu ja taka tępa byłam i jestem z fizyki i matmy, no?
Nika, a gdzie tam :D Toz w nurkowaniu najważniejszy jest dobry humor i gaz w butli. Reszta zawsze się jakos tam rozwiąże. Poza tym, teraz na ręku nosi sie takie duże zegarki które pokazują dokładnie wszystko co trzeba.
Parę rzeczy trzeba sie naumieć coby test zdać - ale zdradzę wam sekret. Tylko nie mówcie nikomu. Otóż w egzaminie na OWD nie ma dolnego limitu na teście. Należy jedynie podpisać oświadczenie że wszystko zostało wyjaśnione i zrozumieliśmy problem dogłębnie i bez wątpliwości...
Ihaaa, ihaaa :-D No to fajnie, poza tym może się w końcu naumiem tej matmy. Na zdjęciu na łódce wyglądasz jak młody bóg Amon Ra - te blond kędziory ;-)
Echhh, to muerze niebieskie ...
Nika, sie boj Boga, toz ja juz mam nastrzelane we lbie, jak nie przymierzejac w wiaderku z popcornem :[]
a z tymi obliczeniami to uwierz mi - da sie bez nich zyc ;D
Nie wiem jak będziesz zachwalał nurkowanie to ja jednak nie jestem zainteresowana. Od czasu jak pożegnałam na zawsze dwóch swoich kolegów (wyszkolonych i doświadczonych nurków jaskiniowych), Jakoś nie ciągnie mnie do spoglądania głębiej pod wodę. Pożegnali się ze światem właśnie chyba na 4 metrach :(
Przykro słyszeć.
Nurkowanie jaskiniowe w stosunku do rekreacyjnego to jak chodzenie po Gorcach i wspinaczka w Himalajach. Dużo większa adrenalina kosztem ryzyka. Najmocniejsze co zrobiłem to podlodowe - w Czorsztnie, pod 60 cm lodu - i wiem że za cholere do jaskini nie wleze.
Innesta, maska z rurka wystarcza żeby sobie podwodne cuda pooglądać. Polecam.
A ten cholera nadal kusi!
Jak tu się na koniec października wyrobić, sezon zamknąć i zerwać do Egiptu? I do tego same Dziwki M. i jedna dziewica z Gdańska? Toż jak to zwykle z dziewicami, same problemy będą.
Ale zafarb załapałeś na tym Egipskim słońcu! Wypłowiały co? :D
Gdzie tam - mi wtedy całkiem odbiło. Zrobiłem sie na blond, tylko że oryginalnie to ja mam ciemne kłaki więc po pierwszym razie zrobiłem sie jako ten kurczaczek wielkanocny. A po drugim spłowiałem do jasnego chmielowgo. Dopiero słona woda i słońce w Egiptowie dało radę.
Agregat, próbuj :D Może sie uda. A zdążysz zrobić kursik w Polsce? Bo to by było duzo lepiej oddać się rekreacji i oglądaniu rybek niż szkoleniom. Czasu szkoda.
Póki co nic nie wiem - będę nękał jutro telefonami co słychać w temacie.
Może kiedyś... na razie poznałem co znaczy dobra rurka (choć i tak z gatunku tych średnio kosztowych) - przy nurkowaniu w Bułgarii - oj do poprzedniej się nie umywa, załapałem bakcyla kurcze :D
Nomad - spodoba ci się. Każdemu się spodobywowuje :DDD
Tylko widzisz, mnie jeszcze bardziej się podoba odwrotna strona - tam w górze... koszta podobne. Tylko i w jednym i w drugim przypadku - najpierw muszę do porządku zrobić z zębami :D a to potrwa
Nomad, ale dżampanie trwa ile - pięć? z 4 tysięcy? - a nurek może i półtorej godziny :D
A tak na poważnie - myślałem o skakaniu, ale czasu brakło. A teraz chyba mi sie nie chce. Chociaż - nic nie wiadomo.
A co ja gadam - pięćdziesiąt metrów na sekundę - to daje kilometr w 20 sekund. A spadku jest 3,500 m. Co razem by dawało trochę ponad minutę...
No nie spadasz caly czas pionowo w dol, przy obecnych skrzydlach - mozna sobie sporo poszybowac. W dodatku - wlasnie bede chyba rzucac kostka, co pierwsze - czy dzampanie na spadochronie, czy tez szmaty - czyli paralotnie...
Na paralotni mialem okazje 45 minut latac w Turcji.
Swoja droga - odrobilem sie troche, czas zaczac cos pisac :D
Prześlij komentarz