czwartek, 30 kwietnia 2009

Służba zdrowia

Wszyscy wiedzą jak powinna wyglądać. Uśmiechnięci i kompetentni doktorzy. Uśmiechnięte i zaangażowane pielęgniarki. Radosny dyrektor wypracowujący nadwyżki. Radosne kadry wręczające wszystkim 13, 14 a od czasu do czasu nawet 15 pensje. Włącznie z radosnym woźnym.

Jak mówił Kazimierz Górski: skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle?

Nie ma żadnej możliwości by służba zdrowia działała jak Akademia Pana Kleksa. Trzy grupy zainteresowanych mają bowiem całkowicie odmienne priorytety. Pacjent chce mieć wszystko, najlepsze i natychmiast. Zarząd chce dawać jak najmniej i po jak najniższych kosztach. A pracownicy chcą dostawać dużo a dawać mało. Na styku ścierających się oczekiwań, z bólami wyrzynanych ząbków kompromisu wylęgają się sytuacje rodem z horroru.

Żeby zarobić, trzeba leczyć. Nie ma żadnych wątpliwości. W związku z powyższym w dzikim szale przyjmowania wszystkiego co jeszcze jest w stanie doczołgać się do naszych drzwi, do zabiegu został zakwalifikowany pacjent który o Matuzalemie mógłby rzec „młodzik”. Lat 79, zużycie biologiczne137,4 %... Łomatko. Homeostaza człowieka w tym wieku przypomina nieco sześciometrową wieżę z papierowych tacek z KFC. Póki stoi – to stoi. Ale jak się palcem trąci...

Wydaje się że zaglądnąć do przewodu pokarmowego oddolnie to sprawa żadna. Ot, 64 metry szlaucha wpychanego softly and gently aż do osiągnięcia sukcesu. Czyli rzeczonego 64 metra. Problem w tym że nie da się tego zrobić człowiekowi nieprzygotowanemu z przyczyn wiadomych. A przygotowanie przypomina skrzyżowanie trzęsienia ziemi ze startem rosyjskiej rakiety nośnej Buran. Żeby dookreślić sytuację – to pacjent jest ową rakietą startującą z kosmodromu toilet w kierunku rozgwieżdżonego nieba.

Jeżeli złożymy do kupy wiek słuszny, niedokrwistość spowodowaną krwawieniem z dolnego odcinka przewodu pokarmowego i wyżej opisany proces dla niepoznaki zwanym bowel preparation łatwo sobie wyobrazić stan ducha i ciała rurowanego nieszczęśnika.

I teraz nadchodzi moment kluczowy – wbijamy w pacjenta igłę i z dźwiękiem schodzącego z opony powietrza dziadzio odmeldowuje się tymczasowo w zaświaty. Ponieważ bardzo tego nie lubię więc igły wbijam na kozetce. I tu mnie dziadzia przechytrzyła – zemdlał pięć minut później.

Dochodzimy do ciekawostki niesłychanej – z jednej strony gastroenteroskopista chce zrobić zabieg – z drugiej chce mieć dupochron w postaci anestezjologa. Ale. Dopóki sam w dziadzia dupie dłubie, odpowiedzialność jest jego. Jeżeli jednak chce ją podeprzeć anestetycznym dupochronem to tu niestety osiągamy stan kupy z dżemem bo ja dziadzia do zabiegu nie dopuszczę i tyle.

Curiosity killed the cat.

W przypadku ciekawości gastrologicznej można by to przetransponować na „diagnostyka zatłukła dziadzia”. Bo może i on krwawi z przewodu – ale w tym wieku albo się ma hemoroida – co to sobie pokrwawi i przestania, albo się ma raczysko – które w wieku 80 lat zabija przez kolejne 10... A zawał w trakcie duposkopii zatłucze go raz a dobrze.

Nawet gdy dziadzio przeżyje diagnostykę, a w sumie zazwyczaj przeżywają, to nadziewamy się na kolejny, dużo gorszy problem. Mianowicie gastroskopia odpowie (lub nie, ale częściej jednak tak) na pytanie czy dziadzio jest do zabiegu czy nie. I tu kolejne pytanie – czy w wieku 80 lat operować się czy nie... Kilka lat z nowotworem – czy ryzyko dużego zabiegu na jamie brzusznej. Trzeba rozpatrzeć wszytko: czy dziadzio zabieg przeżyje, jakie jest ryzyko powikłań związanych z zakażeniem, czy rana się zagoi (bo w tym wieku proces gojenia jest – nazwijmy to eufemistycznie – nieco upośledzony), jakie jest ryzyko nawrotu, jaka będzie jego jakość życia po zabiegu, powikłania późne z rodzaju niedrożności, przetok...

Każdy chce żyć wiecznie. Ale zanim podejmie się taką próbę, warto odpowiedzieć na pytanie czy warto.

Post scriptum jest nastepujące: Dziadzio miał kupę kupy w zadzie więc z zabiegu wyszła kupa. Z dżemem. Skasowany osobiście przez gastroskopistkę z adnotacją never more. Rozsądna kobieta. Wypisany do domu w stanie ogólnym zadowolonym.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No to i tak pacjent trzymał się dobrze, skoro zużycie biologiczne wynosiło ponad 100%.
Krysia

abnegat.ltd pisze...

Krysiu, bo mial 79 a wygladal na 105 ;)

eee-live pisze...

Abi tak pięknie opisałeś to zaglądanie oddolne, że ja stwierdzam że jednak gastroskopia to przyjemność ;)

abnegat.ltd pisze...

Ktos kiedys porownal gastroskopie do polkniecia metrowego olowka (?) Osobiscie dam sie uspic. Bo odruch wiadomy mam na sama mysl...

eee-live pisze...

Toż to nie jest takie złe ;) Wiem co mówię miałam tą "przyjemność" mieć ją dwa razy. A może to ja mam odruchy masochistyczne? ;) Aczkolwiek mi nikt nie proponował że mnie uśpi przed tym.

Nie ma to jak lekarzowi mówić że dane coś jest nie takie złe jak by się mogło wydawać :D

Dobra ja uciekam bo dziś do pracy godzinę wcześniej muszę, a jak tak dalej pójdzie to się spóźnię, a tego nie lubię :)

Catta pisze...

okropne, wszystko mnie boli po przeczytaniu.
Abnegacie.Doktorze. Jak kiedyś nadejdzie mój czas to znajdę Cię i będę błagać o całkowite znieczulenie.
eee-live! Ten kot, biały w łatki. Przypomina mi mojego ukochanego Nieśmiałka, którego straciłam kilka lat temu...

eee-live pisze...

Catta ten kot to moja Kita. Mam go już ponad 12 lat :)